Forum forum.drachenfels.pl
Forum Zamku Drachenfels
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UzytkownicyUzytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja   ProfilProfil   Zaloguj si, by sprawdzi wiadomo禼iZaloguj si, by sprawdzi wiadomo禼i   ZalogujZaloguj 
[Strona Glowna Zamku]    [Komnata Konstanta]
Akt IV Cz2 Strach w ka偶dym z nas
Id do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 40, 41, 42, 43  Nast阷ny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez mo縧iwo禼i zmiany post體 lub pisania odpowiedzi    Forum forum.drachenfels.pl Strona Glowna -> Przyjaciel czy Wr贸g?
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz nast阷ny temat  
Autor Wiadomo舵
Stalowy
Namiestnik
Namiestnik


Do潮czy: 31 Paz 2010
Posty: 1246

PostWys砤ny: Wto Paz 11, 2016 18:58    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wychodzili艣my z pokoju, kiedy wpad艂 na nas Ecoliono. Ostro偶nie poklepa艂em kap艂ana po ramieniu, aby da膰 zna膰 偶e jeste艣my obok.

- W porz膮dku. Odprowadzimy ci臋 kawa艂ek. Ale powiniene艣 uwa偶a膰. Po tym co si臋 sta艂o rano stra偶nicy i ciebie nie wpuszcz膮 na teren, albo ci臋 pochwyc膮 i tym razem wtr膮c膮 do lochu. - nie wiedzia艂em co m贸g艂bym wi臋cej zrobi膰.

Ha! Mog艂em zrobi膰 du偶o wi臋cej! U艣pi膰 stra偶nik贸w, uczyni膰 nas trudnymi do zauwa偶enia... ewentualnie zrobi膰 dywersj臋, aby Morryta m贸g艂 z partyzanta odprawi膰 pogrzeb. Sytuacja by艂a nieciekawa.

- Ewentualnie mo偶e uda nam si臋 przekona膰 stra偶nik贸w, aby da艂o si臋 odprawi膰 ceremonia艂 pod ich nadzorem. To nie po bo偶emu, aby cmentarz nie funkcjonowa艂.

Troch臋 si臋 skrzywi艂em do siebie na to sformu艂owanie, wszak cmentarz to nie zak艂ad produkcyjny, aby m贸wi膰 偶e "dzia艂a, albo nie dzia艂a".
_________________
Przyjaciel czy wr贸g? - Rhunar Ragnison, Magnus Regenbogen
Lily et Pique - Gundrik Grundisonn
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Orthan
M艂odszy Prochowy
M艂odszy Prochowy


Do潮czy: 17 Lip 2014
Posty: 202

PostWys砤ny: Czw Paz 13, 2016 23:44    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Pokiwa艂em g艂ow膮 i odpowiedzia艂em Magnusowi.

-Zatem ruszajmy, nie zamierzam przemyka膰 si臋 jak z艂odziej i 艂ama膰 tutejszych praw. Zreszt膮 mo偶e tym razem stra偶nicy oka偶膮 zrozumienie i wpuszcz膮 nas na teren 艣wi膮tyni, niegadzi si臋 zostawia膰 cia艂a bez poch贸wku. Niech Morr wspomaga

Chwyci艂em tylko mocniej kij i ruszy艂em za Magnusem.
_________________
Ecoliono d'Elhuyer-Sesja Przyjaciel czy Wr贸g
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
harry
Chor膮偶y
Chor膮偶y


Do潮czy: 05 Mar 2012
Posty: 732

PostWys砤ny: Czw Lis 17, 2016 03:04    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kurt zmierzy艂 ich surowym wzrokiem.
- Siadajcie, - odpar艂 wskazuj膮c trzymanym chlebem sto艂ki na przeciw siebie. Chocia偶 pytali konkretnie nie podoba艂a mu si臋 ich postawa w stosunku do potencjalnego pracodawcy. Postanowi艂 utrze膰 im nosa.- pi臋膰 sztuk srebra na tydzie艅. - Burkn膮 gdy ju偶 zasiedli. Wiedzia艂 偶e to najni偶sza stawka w imperium. A przy cenach w Bretonii to to to nawet nie g艂odowa. Czeka艂 na reakcj臋. Gdy najemnicy zaczeli szura膰 sto艂kami chc膮c wsta膰. Momentalnie si臋 wyprostowa艂 stukn膮 kuflem o blat sto艂u i z ca艂ym autorytetem na jaki si臋 zdoby艂 doda艂.
- Chyba 偶e, przekonacie mnie 偶e warto zap艂aci膰 wam wi臋cej.

[color=orange]<Najemnicy rzeczywi艣cie chc膮 odej艣膰. Hildred u艣miechn膮艂 si臋 uprzejmie i rzek艂 spokojnie.>
-Widz臋 , 偶e wolicie panie zosta膰 "inco gnito". Jednak 偶arty na temat wynagrodzenia i to jeszcze w tak kiepskim stylu nie uchodz膮 powa偶nym ludziom. Wa艣膰 raczysz nas humorem albo jeste艣 bardziej pijany ni偶 wszyscy na sali razem wzi臋ci.
<Kobieta najemnik wykrzywi艂a twarz w gniewnym grymasie i warkn臋艂a.> -- To jaki艣 wioskowy idiota. Zostawmy go, szkoda czasu.
<Niski m臋偶czyzna z siatk膮 przy pasie te偶 si臋 odezwa艂>
-Wa艣膰 albo szukasz s艂u偶膮cych albo guza, bo na pewno nie najemnik贸w.[/color]

- Zaci膮g by艂 jasny "Kapitan KURT szuka do swojej dru偶yny." - odgryz艂 mu si臋 z naciskiem na w艂asne imi臋 - Wi臋c nie udawaj przekupy. Ja daj臋 imi臋 kompani i ka偶dy kto pode m膮 s艂u偶y na to miano pracuje. Wstawili艣cie si臋 przed rozmow膮 ze mn膮. Skoro nie umiecie poczeka膰 kilku klepsydr na pracodawc臋 jak strzymacie dwa tygodnie w drodze? - wypunktowa艂 go - Ju偶 na wst臋pie okazali艣cie mi brak szacunku. A tak, jak wy mnie traktujecie tak te偶 b臋dzie traktowa艂 mnie klient. Taki za艣 brak szacunku nie przynosi ani z艂ota ani srebra. - Zmierzy艂 ich gniewnym wzrokiem -
- Zapytam tylko jeden raz. Chcecie roboty? A jak chcecie to przekonajcie mnie 偶e b臋dzie z was wi臋kszy po偶ytek ni偶 ze zwyk艂ego s艂ugi.

[color=orange]- Zaraz ci 艂eb zetne i b臋dziesz mia艂 dow贸d kapitanku jaka jestem pijana...
<Nadzwyczaj szybko kobieta doby艂a miecza.>
<Hildred stan膮艂 mi臋dzy wami zas艂aniaj膮c ci kobiet臋 i machaj膮c do niej r臋k膮 偶eby si臋 uspokoi艂a.>
-Cii.. To takie 偶arty Kapitanie Kurt. Ale je艣li pan chce to mo偶na urz膮dzi膰 pojedynek. Ostatnie dni by艂y troch臋 nerwowe a ka偶dy pi膰 musi, cz艂owiek nie wielb艂膮d. Karczmarz powiedzia艂 tylko , 偶e szukacie najemnik贸w, nic wi臋cej. To mo偶e zaczniemy od pocz膮tku? Na powa偶nie, bez 偶art贸w i wyg艂up贸w? Oczywi艣cie, 偶e chcemy prac臋 za godziw膮 p艂ac臋.[/color]

Kurt potar艂 podbr贸dek oceniaj膮c ch臋tnych . "Nerwowi jacy艣. Nie wiem czy si臋 nadarz膮"
- Zatem dobrze, Karczmarz dobrze m贸wi艂. Nie chc臋 ogranicza膰 zaci膮gu tylko do weteran贸w. Sam kiedy艣 by艂em go艂ow膮sem. 艢wie偶aki te偶 musz膮 gdzie艣 zdobywa膰 pierwsze blizny. - powiedzia艂 gwoli wyja艣nienia -
- Najdalej w ci膮gu tygodnia chc臋 st膮d wyrusza膰 obrzyd艂o mi to ich wino i go艣cina. - ci膮gn膮 tonem wyja艣nie艅 - Na teraz dw贸ch moich ludzi posz艂o rozejrze膰 si臋 kto szykuje si臋 do imperium. Co do z艂ota. – przeskoczy艂 na najbardziej nurtuj膮cy „nowych” temat - Medyk w imperium bierze za tydzie艅 opieki p贸艂torej korony. Je偶eli chcecie wi臋cej, musie si臋 postara膰 i mnie przekona膰 偶e warto.

[color=orange]-Nie jeste艣my a偶 tacy nowi Panie Kurt. 呕adne z nas nie urodzi艂o si臋 w Bretonii. Wiemy, 偶e nie podr贸偶uje pan sam, ba nawet z czarodziejem, rycerzem, bardk膮, kap艂anem i dwoma najemnikami. My mo偶emy rusza膰 w ka偶dej chwili, mamy du偶膮 mobilno艣膰.
<Hildred nie wygl膮da na zwyk艂ego r臋baj艂e. Umie gada膰 a s艂owa kt贸rych u偶ywa, nie wszystkie z nich znasz, 艣wiadcz膮, 偶e jest wykszta艂cony. Poza tym masz dziwn膮 ochot臋 z nim rozmawia膰.>
- Mamy kilka talen贸w. Postawmy spraw臋 jasno od samego pocz膮tku. Czego pan oczekuje i co pan oferuje w zamian?[/color]

- O prosz臋. - U艣miechn膮 si臋 Kurt zadowolony. - W艂a艣nie dostali艣cie podwy偶k臋. Za wykazanie inicjatywy.
- Oczekuj臋 pe艂nej wsp贸艂pracy i inicjatywy. Nie puszczam ludzi tam gdzie sam bym nie poszed艂 i sam te偶 nie grzej臋 ty艂贸w. Sprawicie si臋 dobrze b臋dzie premia, ale to dzia艂a w druga stron臋 te偶. No i w mojej dru偶ynie odpowiadacie najpierw przede mn膮. R臋cz臋 za was s艂owem i ka偶da sprawa do was to sprawa do mnie.
Kurt zrobi艂 przerw臋 aby mogli doda膰 co艣 od siebie ale z tonu wynika艂o 偶e ma co艣 jeszcze do dodania.

[color=orange]-Nam te偶 jest mi艂o, 偶e jest pan zadowolony Kapitanie Kurt. Chcemy wiedzie膰 na co si臋 piszemy. Czy to b臋dzie zwyk艂e podr贸偶owanie z miejsca na miejsce, ochrona karawan, ksi臋偶niczek, walka ze smokami. Czego mamy si臋 spodziewa膰? Czy b臋dziemy niezale偶n膮 grup膮 czy cz臋艣ci膮 czego艣 wi臋kszego? Czy poza brz臋kiem zapewnia pan co艣 jeszcze na przyk艂ad miejsce do spania, wy偶ywienie, bilety na snotball?

<Siedzia艂e艣 i s艂ucha艂e艣 a jeden z najemnik贸w, ten kt贸ry wcale si臋 nie oddzywa, gapi si臋 na ciebie swoimi b艂yszcz膮cymi oczami jakby chcia艂 ci spojrzeniem zrobi膰 dziur臋 w g艂owie. Reszta si臋 uspokoi艂a i usiad艂a do sto艂u. Tylko Hildred gada w imieniu ca艂ej czw贸rki. Jeste艣 pewien, 偶e si臋 znaj膮 od d艂u偶szego czasu.> [/color]

- Najpierw zapewni臋 karawana, a jak si臋 dogramy to rozejrzymy si臋 za jakim艣 smokiem. - U艣miechn膮 si臋 widz膮c 偶e w ko艅cu "negocjacje" ruszaj膮 z martwego punktu. - Szukam ludzi na d艂u偶ej ni偶 na jeden kontrakt. A to oznacza szeroki wachlarz... us艂ug. Co do reszty pyta艅. Zale偶y od kontraktu. Ale gdy ja mam dach nad g艂ow膮 to wy tak偶e. A mo偶e teraz przedstawisz mi reszt臋 towarzystwa?
Dalsze rozmowy potoczy艂y si臋 ju偶 bez zb臋dnych przerywnik贸w i prawie 偶e w przyjacielskiej atmosferze. Gdy uzgodnili co trzeba Kurt przesiad艂 si臋 do do stolika dw贸ch 艣licznotek.

- Panie wybacz膮 偶e kaza艂em na siebie czeka膰, ale najlepsze postanowi艂em zostawi膰 na koniec.

<Dziewczyny zachichota艂y faluj膮c wdzi臋cznie biustem>
- Wa偶ne 偶e ju偶 jeste艣, kapitanie - odpowiedzia艂y z silnym gard艂owym breto艅skim akcentem.

- Przyjemno艣膰 po mojej stronie. - odpar艂 zupe艂nie szczerze - Szukam ch臋tnych kt贸rzy chcieli by odmieni膰 sw贸j los. Podr贸偶e, nowi ludzie, nowe miejsca, nowe umiej臋tno艣ci i przede wszystkim uczciwa kasa. O ile nie ma na wasze g艂owy listu go艅czego nie ma znaczenia czym zajmowa艂y艣cie si臋 wcze艣niej. Od chwili zaci膮gu do kompani K膮sacza pracujecie na jej renom臋 i dobre imi臋. W zamian ka偶dy kto ma spraw臋 do was ma te偶 spraw臋 do mnie. Zatem co wy na to? - Zako艅czy艂 pytaniem.
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Blackswordsman
Mod Bestii
Mod Bestii


Do潮czy: 18 Sty 2005
Posty: 3965
Sk眃: Brama wymiar贸w p贸艂nocnego bieguna:)

PostWys砤ny: Nie Lis 27, 2016 17:51    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

[color=orange]<Tellan>

<Tego wieczora wojowniczka szybko odp艂yn臋艂a do krainy sn贸w i wbrew pozorom jej sny by艂y spokojne. Tellan 艣ni艂a o swoich weso艂ych perypetiach z lat m艂odzie艅czych, a potem o czasie wsp贸lnie sp臋dzonym z Iruyhem. O ci臋偶kich treningach, na kt贸rych zmuszano j膮 do wylewania si贸dmych pot贸w, o upojnych nocach w komnatach rycerza, o wzruszaj膮cym 艣lubie, do kt贸rego Tellan nie przyzna艂a si臋 swoim towarzyszom, o tych wszystkich chwilach, w kt贸rych by艂a szcz臋艣liwa i u艣miechni臋ta. W 艣rodku nocy kobieta przebudzi艂a si臋 i z 偶alem stwierdzi艂a, 偶e jest w karczemnej izbie w Couronne, a wszystko o czym 艣ni艂a jest ju偶 przesz艂o艣ci膮. Przed ni膮 sta艂a niepewna przysz艂o艣膰, tak niepewna, 偶e Tellan nie mog艂a z ca艂膮 pewno艣ci膮 stwierdzi膰 gdzie jutro b臋dzie si臋 znajdowa膰, co robi膰 i co je艣膰. Kobieta na powr贸t zasn臋艂a ale teraz ju偶 nic si臋 jej nie 艣ni艂o a przynajmniej nie pami臋ta艂a tego.>


<Kurt>

<Hildred przedstawi艂 ci kolejno wszystkich w grupie. Zadziorna kobieta nazywa si臋 Petra Waffe, wysoki chudzielec to Bruno Lang, a gburowaty facet to Axel Gerber. Ka偶e z nich zdaje si臋 mie膰 jakie艣 przydatne twojej kompanii, umiej臋tno艣ci. Najemnicy zgodzili si臋 na p贸艂torej sztuki z艂ota tygodniowo na g艂ow臋 plus wy偶ywienie i miejsce do spania. Chwilowo zatrzymali si臋 w tej samej karczmie co ty wi臋c je艣li wyruszysz jutro rano oni mog膮 wyruszy膰 z Tob膮. Nie trac膮c zbytnio czasu. Zostawi艂e艣 najmit贸w i postanowi艂e艣 zagada膰 do dw贸ch panien, kt贸re wcze艣niej wskaza艂 ci karczmarz. Bez ceregieli przywita艂e艣 si臋 i powiedzia艂e艣 z czym przychodzisz. Zawiesi艂e艣 wzrok na kobietach. S膮 ubrane w kr贸tkie sukienki z br膮zowej tkaniny przypominaj膮cej bawe艂n臋 ,zakrywaj膮ce ich cia艂a od po艣ladk贸w do piersi. Poza tym sk贸rzane gorsety , skromne majtki i lekkie buciki to ca艂e ich odzienie. Obie kobiety wygl膮daj膮 bardzo pon臋tnie i przykuwaj膮 wzrok. Starsza i wy偶sza z kobiet jest troch臋 od ciebie ni偶sza i prawdopodobnie m艂odsza od ciebie. Jej proste blond w艂osy schludnie sp艂ywaj膮 prosto po g艂owie a偶 za uszy. Niebieskie oczy s膮 u艣miechni臋te i patrz膮 na ciebie zapraszaj膮co. Cer臋 ma 艣niad膮 a jej cia艂o jest j臋drne i zdrowe, wydaje si臋 by膰 w dobrej kondycji fizycznej. M艂odsza kobieta jest od ciebie o g艂ow臋 ni偶sza, przypuszczasz, 偶e mo偶e mie膰 oko艂o dwudziestu wiosen mo偶e mniej. Chocia偶 z jasnej twarzy i drobnej budowy cia艂a mog艂a by uchodzi膰 za nastolatk臋 to jednak jej pewno艣膰 siebie, uwodzicielskie spojrzenie i pe艂ne, j臋drne piersi
podpowiadaj膮 ci, 偶e jest jak najbardziej doros艂a. Czarne d艂ugie w艂osy ma splecione w gruby warkocz opadaj膮cy jej na plecy a piwne oczka patrz膮 na ciebie po偶膮dliwie.>

-Jestem Anika a to Etelka. -<Odezwa艂a si臋 uwodzicielsko blondynka>- Dowiedzia艂y艣my si臋, 偶e organizujesz wa艣膰 zaci膮g i postanowi艂y艣my sprawdzi膰 o co chodzi. Ch臋tnie przy艂膮czymy si臋 panie do ciebie. Obie lubimy podr贸偶e,przygody, poznawa膰 nowych ludzi i mie膰 p艂acone uczciwie za swoj膮 prac臋. S膮 jednak dwie rzeczy , kt贸re trzeba za艂atwi膰 aby艣my mog艂y wyruszy膰. Po pierwsze musimy si臋 przekona膰, jaki jeste艣 wa艣膰 twardy i czy przypadniesz nam do smaku.-<Ostatnie s艂owa Anika zaakcentowa艂a g艂臋bszym i wy偶szym g艂osem jakby chcia艂a wyda膰 z siebie j臋k przyjemno艣ci. Etelka obliza艂a powolutku wargi patrz膮c tobie prosto w oczy. Podzia艂a艂o. Bez 偶adnych w膮tpliwo艣ci wiesz o co im chodzi i ch臋tnie to zrobisz. Nie pami臋tasz ju偶 kiedy spa艂e艣 z kobiet膮 a teraz jest podw贸jna okazja. Poczu艂e艣 jak Etelka zaczepia ci臋 nog膮 pod sto艂em a Anika uj臋艂a mocno twoj膮 d艂o艅 i muska palcami jej wn臋trze.>
- Druga sprawa jest troch臋 bardziej z艂o偶ona-<lubie偶ny szept pe艂en konspiracji wydoby艂 si臋 z ust Etelki> -Pilnuje nas straszliwy zb贸j i zrobi nam krzywd臋 je艣li tak o sobie p贸jdziemy. Boimy si臋 jego i jego drab贸w, jest dla nas bardzo okrutny. Pomo偶esz nam prawda?
<Dziewczyna przysun臋艂a si臋 do ciebie jakby chcia艂a si臋 przytuli膰 a jej oczy zaszkli艂y si臋 jakby mia艂a p艂aka膰. Od drzwi da艂o si臋 s艂ysze膰 znajomy ju偶 g艂os Burmanna.>

-Teraz cie mamy szmat艂awcu! By艂e艣 na tyle beszczelny, 偶eby tu wr贸ci膰 i jeszcze zaczepiasz moje kurwy!!


<Ecoliono,Magnus>

<We tr贸jk臋 z Elise ruszyli艣cie razem z mieszczaninem do 艣wi膮tyni Morra aby pochowa膰 jego zmar艂膮 matk臋. Mimo iz pora jest wieczorna to Couronne nadal t臋tni 偶yciem. Kiedy dotarli艣cie pod bramy 艣wi膮tynne tak jak przeczuwa艂 Magnus zatrzymali was zbrojni, tacy sami jak Ci, kt贸rzy przybyli z wielmo偶ami. Jednak po pro艣bach Ecoliono i kilku zalotnych u艣miechach Elise, stra偶nicy wpu艣cili kap艂ana, razem z mieszczaninem i cia艂em jego matki. Obrz膮dki odb臋da si臋 pod nadzorem zbrojnych wi臋c czarodziej i bardka, zostawili kap艂ana i ruszyli w swoj膮 stron臋, do rezydencji Madame Reugnalt. Ecoliono natomiast poszed艂 drog膮 na cmentarz aby odprawi膰 dusz臋 zmar艂ej do Morra.>


<Magnus>

<Teraz tylko z Elise udali艣cie si臋 w 艣rodek miasta, do miejsca gdzie najwi臋ksze i najbogatsze domostwa odstrasza艂y gawied藕 swoim przepychem. Bez trudu odnale藕li艣cie posiad艂o艣膰 Lady Anastazji Reugnalt. Tak jak rzek艂 karczmarz, dom ogrodzony jest bia艂ym murem, na 偶elaznej bramie widnieje tabliczka z nazwiskiem w艂a艣cicieli: Rodzina Reugnalt. Dw贸ch stra偶nik贸w z psami podj臋艂o was przy bramie i dok艂adnie was obejrzawszy pozwolili wam wej艣膰. Za bram膮 przeszli艣cie przez 艣liczny zielony park pe艂en drzew, krzew贸w i u艣pionych kwiat贸w zdobi膮cych odtoczenie licznych wodnych sadzawek. Sam dom rzeczywi艣cie by艂 pomalowany z zewn膮trz na b艂臋kit nieba i wydawa艂 si臋 pomie艣ci膰 kilka wielodzietnych rodzin. Weszli艣cie po schodach na ganek i przy wysokich d臋bowych drzwiach odebra艂 was s艂uga ubrany w czarny surdut ze srebrnymi guzikami i z bia艂膮 talkowan膮 peruk膮 na g艂owie. S艂uga poprowadzi艂 was szybko korytarzem pe艂nym rze藕b, obraz贸w i drogich materia艂贸w do ogromnej jadali. Tam st贸艂 w kszta艂cie podkowy zastawiony by艂 wielk膮 ilo艣ci膮 jedzenia i picia, ponad dwa tuziny go艣ci w eleganckich, drogich i barwnych ubiorach zajada艂o, pi艂o i plotkowa艂a, a Lady Anastasia siedzia艂a po艣rodku, rozpromieniona, radosna i gadatliwa, ubrana dok艂adnie tak samo jak wtedy gdy z ni膮 rozmawia艂e艣. Sal臋 o艣wietlaj膮 dwa wielkie, kryszta艂owe 偶yrandole, ka偶dy licz膮cy oko艂u stu 艣wiec. Na ko艅cu sali, na drewnianym pode艣cie kilku breto艅skich muzykant贸w w pstrokatych strojach przygrywa na piszcza艂kach i mandolinach.>

-Pani! Przybyli oczekiwani arty艣ci... <Dono艣nym g艂osem s艂uga oznajmi艂 wasze przybycie.>
[/color]
_________________
Jestem mieczem i zbroj膮. Moja droga tam gdzie krew.

MG tu i tam ^^
#Sesja Przekle艅stwo Wzg贸rz Hager Gatz
#Sesja Miasto Darrow
#Sesja Wichry Aderus
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Ariena
Mod Bog贸w
Mod Bog贸w


Do潮czy: 30 Gru 2004
Posty: 1636

PostWys砤ny: Sro Lis 30, 2016 21:09    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Spojrza艂am na elfk臋 z ziemi. Pod wp艂ywem jej s艂贸w, 艣miechu, moje serce wojowniczo drgn臋艂o w odpowiedzi. Czu艂am jak za艂omota艂o g艂o艣no, hardo.
[i]“Niech tylko….Spok贸j!”[/i]
Zgani艂am sama siebie w duchu. Z rezygnacj膮 kiwn臋艂am g艂ow膮 wypuszczaj膮c przy tym powietrze z p艂uc.
“[i]Butny charakter El….Takie impulsy wp臋dzaj膮 nas tylko w k艂opoty…”[/i]
Cmokn臋艂am mru偶膮c przy tym oczy, 艣ci膮gn臋艂am brwi, lekko marszcz膮c czo艂o.
[i]“Gdyby艣 si臋 hamowa艂a, w贸wczas nigdy nie poczu艂aby艣 ogromu mocy… A to dopiero pocz膮tek naszej drogi.. Dobrze wiesz, 偶e mo偶emy o wiele wi臋cej. Na razie poczu艂y艣my jedynie przedsmak…”[/i]
Ledwo dostrzeg艂am,gdy kobieta szuka艂a czego艣 w swojej torbie. Wyrwa艂a mnie z zamy艣lenia w momencie, w kt贸rym poczu艂am pal膮cy i gorzki smak czego艣 co wla艂a mi na si艂臋 do gard艂a. Skrzywi艂am si臋 krztusz膮c przy tym. Paskudny p艂yn pali艂… pali艂 gard艂o, trzewia. 艁zy nap艂yn臋艂y mi do oczu, a oddech sta艂 si臋 p艂ytszy. Poczu艂am jak 偶o艂膮dek podchodzi mi do gard艂a i zwymiotowa艂am. Za艂zawionymi oczyma spojrza艂am na w艂asne wymiociny. Unios艂am dr偶膮c膮 d艂o艅 do ust ocieraj膮c je wierzchem. Obrzydlistwo, kt贸re wprawi艂o mnie w torsje, przynajmniej mnie rozgrza艂o. Rozdygotana da艂am si臋 odci膮gn膮膰 od rzeki, cho膰 nie by艂o mi 艂atwo. Czuj膮c m臋tlik i os艂abienie mia艂am ochot臋 zwyczajnie zasn膮膰 i obudzi膰 si臋 licz膮c, 偶e to tylko jaki艣 koszmar. Usiad艂am ci臋偶ko na ziemi. Rozgl膮daj膮c si臋 dostrzeg艂am wierzchowca. Odetchn臋艂am z ulg膮.
[i]“Jak dobrze, 偶e wyszed艂 z tego ca艂o… A m贸wi艂am baranowi jednemu by jecha膰 do przeprawy…”[/i]
Unios艂am g艂ow臋 by w ko艅cu skupi膰 sw膮 uwag臋 na kobiecie. Zrezygnowanym tonem odpar艂am.>

-Wiem, 偶e licho wygl膮dam, ale jestem prawdziwa. Martwa nie jestem, bo mnie wy艂owi艂a艣, jak jak膮艣 ryb臋. Gdybym by艂a demonem, duchem, czy te偶 jak膮艣 inn膮 tego typu istot膮 to bym si臋 tak nie sk膮pa艂a w rzece. A je艣li masz nie po kolei w g艂owie, jak ja, to odr贸偶ni艂aby艣 halucynacj臋…

<Poci膮gn臋艂am nosem.>

-Popilnuj臋 Ci臋. I tak nie mam nic innego do roboty. M贸j durny elf musi mnie teraz znale藕膰, wi臋c lepiej bym siedzia艂a na dupie.

<Zaczerpn臋艂am powietrza milkn膮c na chwil臋. Powiedzia艂am 艂agodniejszym tonem.>

-Wybacz mi moje zachowanie. Ostatnio tyle si臋 dzieje, 偶e trac臋 panowanie nad sob膮. Uratowa艂a艣 mi 偶ycie, wi臋c do艂o偶臋 stara艅 by艣 wypocz臋艂a w spokoju… Ile tylko Ci trzeba. Je艣li kto艣 zechce zaatakowa膰, w贸wczas rozpal臋 troch臋 ognia…

<U艣miechn臋艂am si臋 szeroko wyobra偶aj膮c sobie ogromne p艂omienie, kt贸re trawi膮 wszystko w promieniu wielu staj.
[i]“Jej podejrzliwe spojrzenie mo偶e by膰 w pe艂ni uzasadnione. Zachowujesz si臋 czasem, jak wariatka. Mistrzowie ostrzegali, 偶e nadu偶ywanie mocy prowadzi do szale艅stwa…
A takie tam biadolenie starych pryk贸w… chc膮 zatrzyma膰 prawdziw膮 moc dla siebie…”[/i]
Nawet nie zauwa偶y艂am kiedy elfka zasn臋艂a obok mnie. Rozejrza艂am si臋 po okolicy.
[i]“To jeste艣my w lesie…”[/i]
Skwitowa艂am wzdychaj膮c.
[i]“Udogodnijmy sobie to czekanie… nie b臋dziemy przecie偶 tu wszyscy marzn膮膰.”[/i]
Cicho mamrota艂am s艂owa kolejnych zakl臋膰. Czu艂am jak delikatne wst臋gi magii splataj膮 si臋 ze sob膮. Gdy poczu艂am, 偶e zrobi艂o si臋 cieplej u艣miechn臋艂am si臋 zadowolona z siebie.
[i]“No to kilka klepsydr tylko dla nas… Mi艂a perspektywa… A gdyby tak...a gdyby tak odej艣膰? Ona w ko艅cu si臋 obudzi i p贸jdzie w swoj膮 stron臋, a ja mog臋 w swoj膮. Beltherion pomy艣li, 偶e zabra艂a mnie to艅, a reszta pewnie pomy艣li po powrocie, 偶e zgin臋艂am… Nikt by mnie nie szuka艂… Znowu pada…”[/i]
Zerka艂am na elfk臋.
[i]“O nie, nie, nie! Nigdzie si臋 nie wybieramy! Mamy rachunki do wyr贸wnania! A jak znajdzie Ci臋 Bel, w贸wczas powiemy mu co s膮dzimy o jego -”ja si臋 znam na przeprawach przez rzek臋”- Oby te jego interesy by艂y tego warte.”[/i]
Zgrzytn臋艂am z臋bami z irytacji, ale moj膮 uwag臋 przyku艂y delikatne drobiny magii, kt贸ra skupia艂a si臋 wok贸艂 艣pi膮cej kobiety. Z fascynacj膮 obserwowa艂am zachodz膮ce zmiany, ale po pewnym czasie zacz臋艂am si臋 nad tym zastanawia膰.
[i]“Przedmiot...czar….pakt….hmmmm…”[/i]
Zmarszczy艂am czo艂o pogr膮偶aj膮c si臋 w rozmy艣laniach nad zjawiskiem. Czy kiedy艣 widzia艂am lub czyta艂am o czym艣 podobnym? A mo偶e kiedy艣 s艂ysza艂am?
[i]“Nie… chyba jednak nie...Zapami臋ta艂aby艣… cho膰 z drugiej strony…”[/i]>

-Ech… <J臋kn臋艂am cicho.
[i]“Zbyt wiele niejasnych spraw zaprz膮ta mi g艂ow臋. Jak my si臋 w to wszystko wpl膮ta艂y艣my? Dlaczego nie zawr贸ci艂am, gdy by艂a ku temu okazja? Kto to widzia艂 by kto艣 taki, jak ja, w艂贸czy艂 si臋 tak po 艣wiecie… Bra艂 czynny udzia艂 w jakiej艣 ludzkiej wojnie! I jeszcze ta prukwa...cho膰… z Lukasem by艂o ca艂kiem mi艂o.. Os艂odzi艂 nam z nawi膮zk膮 ca艂e tygodnie tego bagna.”[/i]
U艣miechn臋艂am si臋 ponownie do siebie na wspomnienie tamtych chwil. Obj臋艂am ramionami podkurczone nogi i opar艂am brod臋 o kolana. Spod na wp贸艂 przymkni臋tych powiek spogl膮da艂am na kobiet臋, ale oczami wyobra藕ni by艂am daleko st膮d. Czas mija艂 powoli, a my艣li p艂yn臋艂y. My艣li o ksi臋ciu przywo艂a艂y r贸wnie偶 obraz biednej Jilii, kt贸ra gdzie艣 teraz jest przera偶ona. Odruchowo po艂o偶y艂am d艂o艅 na brzuchu. Poczu艂am ch艂贸d napier艣nika.
[i]“Je艣li nie dotrzymam danego s艂owa to jak Tobie mam zapewni膰 bezpiecze艅stwo?” [/i]
Bezwiednie zacz臋艂am cicho do siebie m贸wi膰.>

-Nie martw si臋 male艅stwo...Ju偶 ja si臋 postaram by krzywda Ci臋 nie spotka艂a. Mamunia tylko znajdzie Jili臋, pomo偶e Tellan i pozb臋dzie si臋 tej starej wied藕my. A Ty do tego czasu 艣pij sobie bezpiecznie. A je艣li bym nie podo艂a艂a to poznasz kogo艣 kto bardzo Ci臋 pokocha i si臋 Tob膮 zaopiekuje. Da Ci wi臋cej mi艂o艣ci ni偶 jest w贸d w oceanach i morzach tego 艣wiata… Babcia jest wspania艂膮 kobiet膮… nie to co Tw贸j ojciec... sko艅czony osio艂… Ciekawe czy nas szuka… Z pewno艣ci膮… W ko艅cu zawsze przychodzi. W najciemniejszym lochu, w najg臋stszym lesie… Tata zawsze nas znajduje.

<T臋sknie spojrza艂am w niebo. Dzie艅 powoli chyli艂 si臋 ku ko艅cowi. Odetchn臋艂am g艂臋boko ch艂on膮c zapach wilgotnej ziemi oraz ro艣linno艣ci. Chwyci艂am torb臋 i wyci膮gn臋艂am z niej ksi膮偶k臋 oraz pergamin. Postanowi艂am poczyta膰 i zrobi膰 kilka notatek nim zapadnie zmrok. Jednak, gdy ostatnie promienie s艂o艅ca znika艂y ust臋puj膮c pierwszym gwiazdom, postanowi艂am przerwa膰 lektur臋. Rozejrza艂am si臋 dooko艂a, nie dostrzegaj膮c 偶adnych niepokoj膮cych sygna艂贸w.
[i]“Jaka mi艂a odmiana…”[/i]>

-Ta sielanka niebawem dobiegnie ko艅ca… Czas nie stoi w miejscu Elbereth. Wrogowie nie zapomnieli. Nie b膮d藕 naiwna.

<Potrz膮sn臋艂am g艂ow膮 przecz膮co, chc膮c zanegowa膰 w艂asne s艂owa.
[i]“No chyba nie s膮dzisz, 偶e ta prukwa da nam spok贸j? Zabierzemy co nasze… Wiem gdzie jest, a ona wie gdzie my jeste艣my.. Musisz przejrze膰 na oczy Elbereth.
Ale jak mamy si臋 broni膰, gdy ich jest coraz wi臋cej?
Musimy si臋 przygotowa膰 i trzyma膰 planu… to proste…
Mam m臋tlik w g艂owie…”[/i]
Potrz膮sn臋艂am ni膮, gdy do moich uszu dotar艂 g艂os Beltheriona. W pierwszej chwili s膮dzi艂am, 偶e to omamy, ale w g艂臋bi duszy wiedzia艂am, 偶e to on. Wsta艂am na r贸wne nogi z szeroko otwartymi oczyma. Zwr贸ci艂am si臋 w kierunku, z kt贸rej s膮dzi艂am, 偶e dochodzi jego g艂os. Wyci膮gn臋艂am r臋k臋 z otwart膮 d艂oni膮, jakby pokazuj膮c mu “St贸j!”. Po chwili zgi臋艂am cztery palce, pr贸cz wskazuj膮cego, jakbym kaza艂a mu chwil臋 poczeka膰.
[i]“Skoro mnie widzi, to zobacz i to…”[/i]
Wygrzeba艂am z torby pergamin i zacz臋艂am na nim pisa膰. Gdy sko艅czy艂am zacz臋艂am szuka膰 kamienia lub kija w najbli偶szym otoczeniu, a przy tym staraj膮c si臋 nie zbudzi膰 kobiety. W ko艅cu uda艂o mi si臋 znale藕膰 kamie艅. Przy pomocy sztyletu rozdar艂am kawa艂ek koszuli u r臋kawa. Owin臋艂am kamie艅 pergaminem, a nast臋pnie owin臋艂am pergamin materia艂em i zawi膮za艂am. Ponownie spojrza艂am w stron臋, z kt贸rej dochodzi艂 g艂os ukochanego. Stara艂am si臋 dostrzec cho膰 zarys jego sylwetki, po czym cisn臋艂am kamieniem w tamt膮 stron臋. W swojej wyobra藕ni ju偶 s艂ysza艂am te pytania, narzekania i 偶膮dania, marudzenie, jaka to ze mnie niezdara. Spogl膮da艂am to na 艣pi膮c膮 kobiet臋, to w stron臋 Beltheriona skrytego w ciemno艣ci.
[i]“Bierz konia i jedziemy...pfff...Co on sobie my艣li? Zignorujesz kupca i poczekasz na nas czy ruszysz? Ciekawe co wybierze…”[/i]
U艣miechn臋艂am si臋 z艂o艣liwie pod nosem.>
_________________
Poeta to kto艣, kto pragnie w jasny dzie艅 pokaza膰 艣wiat艂o ksi臋偶yca
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email MSN Messenger
Stalowy
Namiestnik
Namiestnik


Do潮czy: 31 Paz 2010
Posty: 1246

PostWys砤ny: Sob Gru 10, 2016 20:52    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kiedy zwr贸cono na nas uwag臋 post膮pi艂em do przodu trzymaj膮c delikatnie Elise za d艂o艅. Wkroczyli艣my i teatralnie si臋 uk艂onili艣my, najpierw gospodyni, a potem pozosta艂ym go艣ciom.

[i]- Lady Reugnalt, dostojni go艣cie. [/i]- zwr贸ci艂em si臋 do zebranych - [i]Na zaproszenie szanownej Pani tego domu b臋dziemy mieli zaszczyt zabawi膰 dzisiaj pa艅stwa. Przed Pa艅stwem... jeden z najpi臋kniejszych g艂os贸w w ca艂ym Starym 艢wiecie Elise Reise... oraz moja skromna osoba, mistrz sztuki magicznej Magnus Regenbogen.[/i]

Nie zdawa艂em sobie sprawy jak bardzo w tym wszystkim denerwuj膮ca b臋dzie zabanda偶owana r臋ka. No nic. Wa偶ne, aby zrobi膰 wra偶enie. Mia艂em tylko nadziej臋, 偶e go艣cie znaj膮 reikspiel i nie b臋dzie to jakim艣 wyj膮tkowym faux pax zwracanie si臋 po imperialnemu do go艣ci i gospodyni. Nie powinno by膰 jednak 偶adnym nietaktem, je偶eli spr贸buj臋 wczu膰 si臋 w przep艂yw Wiatr贸w Magii w sali i okolicy. Po sytuacji w 艢wi膮tyni by艂em odrobin臋 przewra偶liwiony.

Plan wyst臋pu by艂 prosty - aby robi膰 jeden wyst臋p po drugim i co trzeci wsp贸lny, z kr贸tkimi przerwami.
Oczywi艣cie po uzyskaniu pozwolenia od Lady Reugnalt na mo偶liwo艣膰 u偶ycia magii w jej domu.
_________________
Przyjaciel czy wr贸g? - Rhunar Ragnison, Magnus Regenbogen
Lily et Pique - Gundrik Grundisonn
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Arya
Klucznik
Klucznik


Do潮czy: 12 Lip 2012
Posty: 683

PostWys砤ny: Nie Gru 11, 2016 19:13    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Cho膰 wiele dzia艂o si臋 w g艂owie Tellan noc zda艂a si臋 jej min膮膰 bardzo szybko. Czu艂a si臋 zm臋czona jak by przez ca艂膮 noc nie zmru偶y艂a oka. Nic nie uk艂ada艂o si臋 tak jak by chcia艂a. Mia艂a wra偶enie jak by to wszystko co si臋 dzieje prowadzi艂o j膮 do nik膮d, jeden ma艂y krok do przodu, tuzin do ty艂u. Na domiar z艂ego musia艂a opu艣ci膰 miasto, i to jak najszybciej. Nie chcieli jej tu. Nie mieli zamiaru tolerowa膰 jej obecno艣ci, a to wszystko za spraw膮 zbroi. Wojowniczka podda艂a si臋 porannej toalecie, za艂o偶y艂a na siebie zbroj臋, po czym zabieraj膮c wszystko co mia艂a zesz艂a do g艂贸wnej sali w poszukiwaniu znajomych jej twarzy.>
_________________
Przyjaciel czy Wr贸g : Tellan
Przeznaczenie czy przypadek?: Erin
.........................................................................
"One must feel chaos within, to gi颅ve bir颅th to a burning star"
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Orthan
M艂odszy Prochowy
M艂odszy Prochowy


Do潮czy: 17 Lip 2014
Posty: 202

PostWys砤ny: Nie Gru 11, 2016 21:41    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Po偶egna艂em si臋 z Magnusem po czym ruszy艂em w kierunku ogrod贸w Morra, dobrze widzia艂em jak tam trafi膰 - by艂em tam przed wszystkimi tym nieszcz臋艣liwym wydarzeniami kt贸re mia艂y miejsce. B臋d膮c na miejscu, powiedzia艂em do m臋偶czyzny.

[i]-Macie 艂opat臋 Panie, b臋dziemy musieli kopa膰. Zreszt膮 nawet i bez tego jako艣 sobie powinni艣my da膰 sobie rad臋.[/i]

Po czym razem z m臋偶czyzn膮 zacz膮艂em kopa膰, cisz臋 zm臋tnia艂y odg艂osy kopania i przesuwanej ziemi. Gdy sko艅czyli艣my umie艣cili艣my owini臋te ca艂unem cia艂o w zag艂臋bieniu, po czym staj膮c nad grobem rozpocz膮艂em odmawia膰 modlitw臋 do Morra i za to by dusza zmar艂ej bezpiecznie trafi艂a do Kr贸lestwa Pana 艢mierci.

[i]Do ciebie Morrze, wznosimy mod艂y.
Prowad藕 nas Morrze do twego kr贸lestwa.
Do ciebie Morrze, wznosimy mod艂y.
Obro艅 nas Panie, przed magi膮 plugaw膮.
Do ciebie Morrze, wznosimy mod艂y.
Niech twa moc odegna mrok ca艂y.
Do ciebie Morrze, wznosimy mod艂y.
Odpoczywanie daj Panie w wieczno艣ci.
Do ciebie Morrze, wznosimy mod艂y.[/i]

Gdy sko艅czy艂em wszystkie obrz膮dki i modlitwy, wsp贸lnie z m臋偶czyzna zakopali艣my d贸艂 - po czym zwr贸ci艂em si臋 do m臋偶czyzny.

-Za jaki艣 czas b臋dziecie mogli Panie sprowadzi膰 kamieniarzy, pewnie jak wszystko si臋 wyja艣ni.
_________________
Ecoliono d'Elhuyer-Sesja Przyjaciel czy Wr贸g
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
harry
Chor膮偶y
Chor膮偶y


Do潮czy: 05 Mar 2012
Posty: 732

PostWys砤ny: Czw Gru 15, 2016 01:36    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kurt liczy艂 na nieco wi臋ksz膮 wylewno艣膰 “nowych” co do ich talent贸w ale skoro dobili targu to przesta艂o mie膰 wi臋ksze znaczenie czy dowie si臋 dzi艣 czy jutro. Za to rozmowa z dziewczynami przyj臋艂a zgo艂a ciekawszy obr贸t.


Co prawda nie mia艂 w zwyczaju miesza膰 pracy z przyjemno艣ci膮 ale perspektywa nocy z dwiema 艣licznotkami za jakie艣 mordobicie by艂a kusz膮ca. Zw艂aszcza 偶e mog艂aby to by膰 okazja wypr贸bowania najemnik贸w. Uzna艂 wi臋c 偶e wyjdzie na swoje nawet gdyby panienki po wszystkim postanowi艂y by p贸j艣膰 w艂asn膮 drog膮.


Wtedy do karczmy wparowa艂 Burmann i zacz膮艂 ze zwyk艂膮 sobie elokwencj膮 drze膰 pyska.
W pierwszej chwili wpatrywa艂 si臋 w niego z otwart膮 g臋b膮
“Nie wiem to pech czy szcz臋艣cie. 呕e sam do mnie przypad艂 czy 偶e to pad艂o na niego
wi臋kszego pecha on czy ja” - Chwil臋 potem zda艂 sobie spraw臋 z wr臋cz niemo偶liwego zbiegu okoliczno艣ci
“A my艣la艂em 偶e takie rzeczy to tylko na jarmarcznych teatrzykach si臋 zdarzaj膮”
Jednak miny dziewczyn podzia艂a艂y jak kubek porz膮dnej w贸dki.
Jedna r臋ka powoli i niepostrzerzenie pow臋drowa艂膮 do kaczej stopy.
- 呕e Ja? - Wskaza艂 na siebie woln膮 r臋k膮 rozgl膮daj膮c si臋 po karczmie udaj膮c ewidentne zdziwienie. Jednocze艣nie uwa偶nie zlustrowa艂 go艣ci szukaj膮c wmieszanych w t艂um go艣ci Burmanna i ukradkiem daj膮c znak Hildredowi 偶e czeka ich jeszcze robota tego wieczora.
“Mam nadziej臋 偶e jest taki bystry jak si臋 wydawa艂”
- Nie no, ja do ciebie nie mam. Interes tu mia艂em, nie karczmarzu? - Rozejrza艂 si臋 ponownie po lokalu szukaj膮c wzrokiem w艂a艣ciciela i jednocze艣nie sprawdzaj膮c co si臋 dzieje w lokalu.
Postanowi艂 gra膰 na zw艂ok臋. Nie umawia艂 si臋 z Koko i Morte’m na powr贸t o konkretnej porze ale powinny ju偶 powoli by膰 z powrotem. By艂oby miodnie gdyby wzi膮膰 bandziora w dwa ognie On i nowi od 艣rodka i tych dw贸ch z zewn膮trz Mort by艂 na tyle bystry 偶e powinien si臋 domy艣le膰 i w艂a艣ciwie zadzia艂a膰.
Korzystaj膮c z chwili 偶e Burmann szuka艂 w g艂owie jakie艣 ci臋tej riposty szepn膮艂 do dziewczyn
- On? - U艣miechn膮艂 si臋 drapie偶nie. - A jest mo偶e na niego jaki list go艅czy? - mia艂 cich膮 nadziej臋 偶e ja 艂eb tego pajaca uda si臋 co艣 zarobi膰 a przynajmniej nie narazi膰 si臋 bardziej miejscowym w艂adzom.
- Pani rycerz swoje za艂atwi艂a po co kosa mi臋dzy nami? W ko艅cu profesjonali艣ci jeste艣my nie?- Zapyta艂 przymilnie.


<Dostrzeg艂e艣 m臋偶czyzn臋, kt贸rego twarz okryta jest chust膮, wygl膮da ca艂kiem przeci臋tnie, jak zwyk艂y zb贸j z ulicy, 艣redniego wzrostu, szary p艂aszcz, potargana ciemna czupryna. Zauwa偶y艂e艣, 偶e w karczmie przyby艂o jeszcze pi臋膰 innych os贸b. Trzech jest zamaskowanych tak jak Burmann ale dwie wygl膮daj膮 na zwyk艂ych klient贸w. >
-Radze Ci zostaw te pukawke i znikaj byle dalej. <Dostrzeg艂e艣 jak Burmann rozchyla lekko p艂aszcz. Trzech zakapior贸w, doby艂o broni, ma艂ych kusz pistoletowych. Nowi najemnicy siedz膮 nadal przy stole i zdaj膮 si臋 ocenia膰 sytuacj臋. Si臋gaj膮c po bro艅 poczu艂e艣 b贸l ostatnich ran. Mo偶e i medyk ci臋 po艂ata艂 ale nie wyzdrowia艂e艣 w jeden dzie艅. Co艣 p贸jdzie nie tak i mo偶esz przyp艂aci膰 to 偶yciem.>
-Tak to on… <Szepn臋艂a jedna z dziewczyn. Ludzie w karczmie nie ruszaj膮 si臋 z miejsc, mo偶e to w obawie przed zranieniem a mo偶e z ciekawo艣ci. Na razie nie wydaje ci si臋 aby Koko i Morte mieli wr贸ci膰 ale kto wie.> [MG]


Kurt tylko skin膮艂 lekko g艂ow膮 potwierdzaj膮c dziewczynom 偶e zrozumia艂. Odk艂adanie broni nie wchodzi艂o w gr臋. Mo偶e w uk艂adzie jeden na jeden ale nie z tymi drabami w karczmie.
- No no, spokojnie. Przecie偶 nikt nikomu do gard艂a nie skacze prawda? - Podni贸s艂 w uspokajaj膮cym ge艣cie woln膮 r臋k臋. - Mam tu jeszcze interes i nie sko艅czy艂em. A przy suchym pysku kiepsko si臋 gada. - Piwa. Dla mnie i koleg贸w - Zasugerowa艂 kolejk臋 dla Burmanna i jego ludzi. - Przecie偶 nie odm贸wisz.


<Burmann si臋 powa偶nie zdziwi艂 na to co powiedzia艂e艣.>
-Nie jeste艣my kolegami… Ale dobra, mog臋 si臋 z tob膮 napi膰. Mo偶e rzeczywi艣cie robisz tylko to za co ci p艂ac膮. Ch艂opaki wstrzymajcie si臋….
<Burmann podszed艂 ostro偶nie do ciebie spodziewaj膮c si臋 podst臋pu. Reszta jednak zachowa艂a dystans. >
-To co to za interes? Chcesz to mog臋 sprzeda膰 Ci te dwie kurwy. Ale cena b臋dzie konkretna, one s膮 bardzo utalentowane…
<Ludzie w karczmie si臋 jakby uspokoili jednak atmosfera nadal jest napi臋ta i byle co mo偶e wywo艂a膰 awantur臋.> [MG]


- Wkr贸tce zbieram si臋 st膮d - stara艂 si臋 utrzyma膰 swobodny ton. - Nie lubi膮 nas tu, w sensie imperialnych, a z racji zawodu wr贸偶y to do艣膰 kiepski zarobek. No i koszty bo ceny s膮 zb贸jeckie... heh… - za艣mia艂 si臋 z w艂asnego dowcipu - Szukam kogo艣 kto by mia艂 tu w miar臋 uczciwe ceny. Tamten cwaniak z oczywistych wzgl臋d贸w odpada. - Nawi膮za艂 do wcze艣niejszego zdarzenia - Zreszt膮 dosta艂 za swoje, swoj膮 drog膮 mia艂 umow臋 a postanowi艂 tamt膮 puszk臋 偶elazn膮 wykiwa膰 to nigdy nie wr贸偶y dobrego interesu. - wyja艣nia艂 powoli co go sprowadzi艂o do karczmy - Ludzi mi tsza. Taki co to nie zfajdaj膮 si臋 w portki na widok pierwszego lepszego snotlinga. A jak si臋 jest na cudzym terenie ci臋偶ko rozezna膰 co i jak. - A co do panienek - mrukn膮艂 -Wpierw interesy. - M贸wi膮c zacz膮艂 niby od niechcenia buja膰 si臋 na krze艣le. Dawno nie 膰wiczy艂 wygibas贸w ale plan by艂 banalnie prosty. Gdyby mia艂y zacz膮膰 si臋 k艂opoty planowa艂 przewr贸t w ty艂 razem z krzes艂em licz膮c 偶e taki manewr zmyli przeciwnik贸w i da okazj臋 do kontrataku. *


Burmann zatrzyma艂 si臋 przy stole. - Ode mnie ludzi nie dostaniesz. Sam te偶 si臋 nigdzie nie wybieram, tu mi dobrze. Moja cena za te dwie to czterdzie艣ci brz臋k贸w. Nawet nie pr贸buj ich wykra艣膰 bo 偶ywy z miasta nie wyjedziesz. - Zb贸j zaczeka艂 a偶 barman poda艂 piwo i poci膮gn膮艂 z kufla jeden haust opr贸偶niaj膮c naczynie. - Decyduj si臋 teraz bo za chwile oferta traci wa偶no艣膰. Bierzesz je czy nie? [MG]


Pomimo 偶e Kurt gra艂 na zw艂ok臋 propozycja go zaskoczy艂a a w zasadzie to 偶e propozycja by艂a “od czapy”. Wi臋c i zdziwienia nie bardzo musia艂 udawa膰. Przesta艂 si臋 buja膰 i powiedzia艂 zupe艂nie powa偶nie.
- No nie no, ja kompanie zbieram a nie burdel otwieram. - J臋kn膮艂 ale widz膮c 偶e chyba ko艅czy si臋 czas granie na zw艂ok臋 wsta艂 ostentacyjnie st臋kaj膮c - Dobra, wezm臋 je. Najwy偶ej przehandluje je dalej na kilku drab贸w.
Wsta艂 i obszed艂 zydelek na kt贸rym siedzia艂 by stan膮膰 naprzeciw zbira. Si臋gn膮 w zanadrze po sakiewk臋. Gdy mu j膮 dawa艂 chwyci艂 za nadgarstek poci膮gn膮艂 do siebie gwa艂townie. Nie puszczaj膮c r臋ki obr贸ci艂 si臋 wraz z Burmanem staj膮c za nim wykr臋caj膮c mu r臋k臋 robi膮c z niego “偶yw膮 tarcz臋”. Potem si臋gn膮艂 po samopa艂 i wypali艂 do draba kt贸ry m贸g艂by pr贸bowa膰 zaj艣膰 go z boku. (chyba 偶e si臋 draby zbij膮 w ciasn膮 grup臋 to wtedy kacza stopa) Na ka偶dy nerwowy ruch zbira bez wahania 艂ami臋 mu ko艅czyn臋.
- Bra膰 ich - Rzuci艂 komend臋 Hildredowi


<Propozycja Burmann by艂a na powa偶nie bo kiedy zb贸j si臋ga艂 po pieni膮dze od ciebie zdziwi艂 si臋, 偶e go z艂apa艂e艣 za r臋k臋. M臋偶czyzna pr贸bowa艂 si臋 wyrwa膰 ale by艂e艣 silniejszy, wi臋c bez problemu odwr贸ci艂e艣 si臋 razem z nim jak w ta艅cu. Doby艂e艣 pistoletu aby odstrzeli膰 jednego z drab贸w, kt贸rzy ju偶 ci臋 zachodzili i wtedy spotka艂a ci臋 przykra niespodzianka. Nacisn膮艂e艣 spust, kurek opad艂 ale pistolet nie wypali艂. Wtedy Burmann szybko wyci膮gn膮艂 ostrze i poczu艂e艣 bolesne uk艂ucie w udzie, pociek艂a krew. Wykr臋ci艂e艣 mu nadgarstek by go z艂ama膰 ale zbir lu藕no przykl膮k艂 by sko艅czy艂o si臋 tylko na b贸lu i d藕gn膮艂 ci臋 z lewej r臋ki po raz drugi tym razem wy偶ej i g艂臋biej a ostrze przebi艂o kolczug臋 znajduj膮c miejsce mi臋dzy 偶ebrami. To wszystko sta艂o si臋 tak szybko, 偶e ledwo zauwa偶y艂e艣 jak s艂abniesz. Na twoj膮 komend臋 Hildred i reszta nowych najemnik贸w ruszyli do boju, zb贸je Burmanna r贸wnie偶. Zadziorna kobieta, kt贸ra chcia艂a ci臋 wcze艣niej bi膰 chwyci艂a tarcz臋 i miecz po czym bez ceregieli pogna艂a na jednego ze zb贸j贸w. Tamten wystrzeli艂 do niej z kuszy ale be艂t wbi艂 si臋 w tarcz臋 a wojowniczka z impetem wpad艂a na draba tn膮c go mocno mieczem przez korpus. Zanim m臋偶czyzna chwyci艂 za miecz, Petra odr膮ba艂a mu lewe rami臋 a on pad艂 martwy. Drugi z obwiesi贸w wycelowa艂 ju偶 w chudego dryblasa ale kusza si臋 zaci臋艂a. Chudzielec doby艂 lassa i zgrabnym smagni臋ciem wytr膮ci艂 przeciwnikowi bro艅 z r臋ki podczas pr贸by ponownego jej u偶ycia. Ostatni z trzech zbir贸w wystrzeli艂 w Axela, lecz na szcz臋艣cie be艂t przelecia艂 przez izb臋 i wbi艂 si臋 w 艣cian臋. Axel zarzuci艂 siatk臋 na wroga i podbieg艂 aby go ok艂ada膰 toporkiem.
Wszystko wskazywa艂o na szybkie zwyci臋stwo.> [MG]


Kurt ju偶 wiedzia艂 偶e Burmann b臋dzie broni艂 si臋 niczym przyparty do muru szczur. Przekr臋ci艂 si臋 lekko odsuwaj膮c si臋 od uzbrojonej w n贸偶 r臋ki i ustawiaj膮c si臋 od strony unieruchomionej ko艅czyny i moc膮 spu艣ci艂 uzbrojon膮 w pistolet 艂ap臋 celuj膮c kolb膮 w obojczyk lub bark.*


<Uderzy艂e艣 pot臋偶nie Burmann w bark, strzaskuj膮c go kolb膮 pistoletu. Zbir j臋kn膮艂 g艂o艣no i zemdla艂 ale nie z b贸lu lecz z odniesionej rany. Bark jest totalnie zmia偶d偶ony, ko艣ci przebi艂y sk贸r臋 i ubranie a rana szybko zala艂a si臋 krwi膮. Nawet je艣li m臋偶czyzna jeszcze 偶yje to jest ju偶 jego koniec, umrze w kilka chwil. Po艂amane ko艣ci musia艂y przerwa膰 jakie艣 wa偶ne arterie bo krew wylewa si臋 obficie. Dw贸ch pozosta艂ych przy 偶yciu zbir贸w podda艂o si臋, zreszt膮 jeden jest sp臋tany siatk膮 a drugi chwilowo nie ma broni.> [MG]


Kurt opad艂 ci臋偶ko na 艂aw臋.
- Znowu mnie popruli jak stare 艂achy. - Mrukn膮艂 do siebie. - Hildred kto艣 od ciebie zna si臋 na 艂ataniu dziur? - spyta艂 wskazuj膮c na krwawa plam臋 na nodze? - Nie czekaj膮c na odpowied藕 zacz膮艂 robi膰 sobie prowizoryczny opatrunek.
- Kto by艂 w kolejce po nim do szefowania? - spyta艂 tych co si臋 poddali - By艂 na niego jak list go艅czy? - wskaza艂 dogorywaj膮cego by艂ego szefa.


-Niestety nie mamy medyka panie Kurt a drobne zranienia widz臋, 偶e sam pan daje rad臋 opatrzy膰. <Odpar艂 Hildred.>
<Na twoje pytania je艅cy pokiwali przecz膮co g艂owami z niesmakiem i doz膮 strachu.>
-S膮dz臋, 偶e oni pana nie rozumiej膮. To tubylcy. Ale ja przet艂umacz臋.
<W kilku meledyjnych s艂owach Hildred przekaza艂 twoj膮 wiadomo艣膰 a m臋偶czy藕ni odpowiedzieli.>
-Oni m贸wi膮, 偶e Burmann nie mia艂 偶adnego zast臋pcy a w艂adze go nie 艣ciga艂y ale upomni si臋 o niego kto艣 kto nazywa si臋 呕膮d艂o i raczej nie chodzi o cia艂o a o sam fakt, 偶e Burmann nie 偶yje. Nic wi臋cej nie powiedz膮. [MG]


- Hmm… - “Pro艣ciej by艂o by膰 zwyk艂ym m艂otkiem od robienia mieczem a teraz ten ca艂y bajzel na mojej g艂owie” Pomy艣la艂 rozgl膮daj膮c si臋 po karczmie. Mia艂 ochot臋 wydrze膰 si臋 na gapi贸w i rozp臋dzi膰 ich w trzy dupy. “Musz臋 pomy艣le膰 spokojnie ale najpierw za kolejno艣ci膮.”
- Dobra we藕cie tych dw贸ch na g贸r臋 i solidnie zwi膮za膰. We藕miemy dla nich pok贸j i przetrzymamy ich troszk臋 mo偶e spowolni jego ca艂ego 呕膮d艂o. - W膮tpi艂 na taki efekt w ko艅cu z spelunie by艂o do艣膰 ludzi aby znalaz艂 si臋 kto艣 us艂u偶ny ale grzechem by艂oby nie spr贸bowa膰. - Spr贸bujcie te偶 ich wypyta膰 jeszcze o meline Burmana oraz ile mu jeszcze ludzi zosta艂o kt贸rzy mog膮 przyj艣膰 go szuka膰, mo偶e te偶 co艣 pisn膮 o tym 呕膮dle ale tak bez zb臋dnej… przesady. Mog膮 si臋 nam jeszcze przyda膰.-Znowu trzeba b臋dzie zap艂aci膰 Karczmarzowi za porz膮dki. Dobrze 偶e chocia偶 sprz臋ta tym razem nie ucierpia艂y”.
- Trzeba przeszuka膰 cia艂a, zebra膰 bro艅, uprz膮tn膮膰 cia艂a. - M贸wi艂 dalej si臋 do Hildreda, w czasie jak banda偶owa艂 drug膮 ran臋. - Acha i jeszcze dziewczyny. Panie jak mniema ruszacie z nami. Bardziej stwierdzi艂 ni偶 zapyta艂. - We藕cie p艂aszcze po tych z艂apanych i reszt臋 fant贸w i do mojego pokoju. Mam do was kilka pyta艅, trzeba was uzbroi膰. Panie Hildred jak uda wam si臋 co艣 wycisn膮膰 z tych dw贸ch ptaszk贸w te偶 zapraszam.
- Panie karczmarz dzban wina i cztery kubki do mojego pokoju.
Pom贸g艂 dziewczyn膮 zebra膰 fany i uda艂 si臋 na g贸r臋.
Po chwili przyszed艂 nios膮c tac臋 karczmarz. Nim wyszed艂, Kurt zapyta艂 wr臋czaj膮c mu sakiewk臋.
- Co wa艣膰 wiesz o tym 呕膮dle?
Gdy zostali sami podobne pytanie zada艂 dziewczyn膮.
“Jak zbior臋 informacj臋 b臋d臋 musia艂 pomy艣le膰 co dalej.”

Dwie bretonki poszy pos艂usznie za najemnikiem na g贸r臋. Nastr贸j daleki by艂 od zalot贸w przy stole. Niemniej trzyma艂y si臋 zaskakuj膮co dobrze. Najwidoczniej nie zdecydowa艂y jeszcze czy cieszy膰 si臋 cieszy膰 z faktu 偶e pozby艂y si臋 Burmanna, czy ba膰 si臋 tego co czeka je przy Kurcie.
_________________
Przyjaciel czy wr贸g? --> Kurt, cz艂owiek
Przeznaczenie czy Przypadek --> Rudolf "Rudi" von Karien
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Blackswordsman
Mod Bestii
Mod Bestii


Do潮czy: 18 Sty 2005
Posty: 3965
Sk眃: Brama wymiar贸w p贸艂nocnego bieguna:)

PostWys砤ny: Wto Gru 27, 2016 22:24    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Od MG>

<Elbereth>

<Napisa艂a艣 li艣cik na pergaminie i owijaj膮c go wko艂o kamienia, przerzuci艂a艣 wiadomo艣膰 na drug膮 stron臋 rzeki. Us艂ysza艂a艣 drobny szelest t艂umiony odg艂osami natury. Po chwili li艣cik wr贸ci艂 do ciebie wywini臋ty na drug膮 stron臋. Odwin臋艂a艣 karteczk臋 i przeczyta艂a艣 elfie pismo. "jak sobie chcesz, miasteczko nazywa si臋 Leveneth i jest osad膮 g贸rnicz膮. Powinno by膰 raczej wyludnione. Mimo wszystko szukaj mnie w budynku, kt贸ry by艂 g艂贸wnym sk艂adem surowc贸w. Najwi臋kszy w miasteczku. Do zobaczenia. P.S. Dobrze, 偶e jeste艣 ca艂a. " Nie dostrzeg艂a艣 gdzie dok艂adnie by艂 Beltherion ale wydawa艂o ci si臋, 偶e s艂yszysz jak odje偶d偶a. Ponownie zosta艂a艣 sama ze 艣pi膮c膮 elfk膮. Oblicze kobiety wygl膮da teraz jak twarz pos膮gu z bia艂ego marmuru, pi臋kne i bardzo surowe zarazem. 艢pi jeszcze ale z zewn膮trz ca艂kowicie ju偶 wyzdrowia艂a. Cisza, bo d藕wi臋ki natury nigdy i nie przeszkadza艂y, nape艂nia Ci臋 prawdziwym poczuciem spokoju. Siedzia艂a艣 w miejscu i rozmy艣la艂a艣 nad tym co b臋dzie, co nadejdzie niebawem. Ten przyjemny czas min膮艂 b艂yskawicznie mimo i偶 min臋艂o kilka solidnych klepsydr a na horyzoncie zacz臋艂o wychodzi膰 s艂o艅ce. Wreszcie kobieta obudzi艂a si臋, otworzy艂a oczy, oba s膮 teraz lodowato b艂臋kitne. Elfka poprawi艂a swoje z艂oto platynowe w艂osy i rozejrza艂a si臋 doko艂a. Deszcz dawno ju偶 usta艂. Niebo si臋 rozchmurzy艂o i wida膰 gwiazdy oraz ksi臋偶yce.>

-Powiadasz dziewczyno, 偶e jeste艣my w Bretonii, kilka dni drogi od Couronne?To dobrze i 藕le jednocze艣nie. Hmm... Dok膮d powinnam si臋 uda膰?

<Elfka wzi臋艂a g艂臋boki wdech przez nos i powoli wypu艣ci艂a powietrze ustami.>

-Zatem na wsch贸d, jest tam co艣 znajomego. 呕eg..- <...nie doko艅czywszy wojowniczka spojrza艂a na Ciebie.> -No tak, nadal niedomagasz...zaraz to naprawimy.

<Kobieta jakby od niechcenia podesz艂a do Ciebie, chwyci艂a ci臋 mocno obiema r臋koma w talii i mia艂a艣 wra偶enie, 偶e ci臋 zmia偶d偶y. Przeszywaj膮cy b贸l przebieg艂 po twoim ciele, a ty zrobi艂a艣 si臋 wiotka jak nitka. Na twarzy swojej oprawczyni dostrzeg艂a艣 rado艣膰 z b贸lu jaki ci zadawa艂a, by艂a艣 pewna, 偶e ci臋 zabije lecz ona pu艣ci艂a i b贸l usta艂 ca艂kowicie. Twoje serce wali艂o jak oszala艂e a偶 zda艂a艣 sobie spraw臋, 偶e jeste艣 fizycznie zdrowa. Plecy, 偶ebra i wn臋trzno艣ci ju偶 i nie dokucza艂y.>

-Tutaj nasze drogi si臋 rozchodz膮. Nie znamy si臋 i nic ci ju偶 nie jestem winna. Wracaj do swoich.

<Rzek艂a w艂adczo mroczna elfka. Odwr贸ci艂a si臋 do ciebie plecami i upewniwszy si臋, 偶e grube futrzane buty dobrze le偶膮, ruszy艂a biegiem w g贸r臋 rzeki.>


<Magnus>

<Wasze osoby zosta艂y powitane na sali wielkim zaciekawieniem. Muzykanci zamilkli na chwil臋. Lady Regnault wsta艂a i z u艣miechem odpar艂a.>

-Witajcie, Elise, Magnusie. Macie moje pozwolenie, na wszelkie sztuczki i fortele artystyczne, jak d艂ugo nie zagra偶aj膮 one nikomu z obecnych go艣ci. Prosz臋, zapraszam, czy艅cie swoje cuda.

<Szybko zauwa偶y艂e艣 ,偶e co najmniej po艂owa go艣ci nie m贸wi w reikspelu ale dopytuj膮 si臋 s膮siad贸w nadrabiaj膮 braki. Elise mrugn臋艂a do ciebie i szepn臋艂a - ja zaczn臋 Magnusie - Dziewczyna zgrabnie podbieg艂a do sceny, poinstruowa艂a muzykant贸w co maj膮 gra膰 i z pierwszym akordem zacz臋艂a 艣piewa膰 przechadzaj膮c si臋 ze swoim instrumentem zwiewnie po sali kolejno 艂api膮c kontakt wzrokowy z ka偶dym z go艣ci i od czasu do czasu przygrywaj膮c co艣 do orkiestry. 艢piewa艂a czysto i z wielkim uczuciem. Nie zna艂e艣 s艂贸w poniewa偶 ballady by艂y po breto艅sku ale niekt贸re melodie rozpoznawa艂e艣. Wygl膮da艂o na to, 偶e bardka zamierza na pocz膮tek rozczuli膰 widownie. Wczu艂e艣 si臋 w przep艂ywaj膮ce przez dom gospodyni magiczne pr膮dy i okaza艂o si臋, 偶e jest ich tutaj ca艂kiem sporo, rozplecione, chaotycznie kr膮偶膮ce po okolicy, niczym nie zwi膮zane, bez jakiejkolwiek prawid艂owo艣ci. Innymi s艂owy, materia艂u do czarowania mnogo艣膰, tylko trzeba go okie艂zna膰. Mo偶liwe, 偶e na sali s膮 jacy艣 czarodzieje ale je艣li tak to skrz臋tnie ukrywaj膮 swoje zdolno艣ci. Zapowiada si臋 d艂ugi i pracowity wiecz贸r.
R臋ka troch臋 boli ale dasz rad臋 wytrzyma膰...>


<Ecoliono>

<Razem z m臋偶czyzn膮 wykopali艣cie gr贸b i z艂o偶yli艣cie w nim owini臋te w p艂贸tno cia艂o. Odm贸wi艂e艣 modlitw臋 , po kt贸rej zasypali艣cie zw艂oki. Cz艂owiek by艂 bardzo rad, 偶e mu pomog艂e艣, s艂ysza艂e艣 to w jego g艂osie.>

-Rad jestem wielce za pomoc i pos艂ug臋 dla zmar艂ego. Przyjmijcie ojcze te kilka monet w podzi臋ce. To niewiele ale chocia偶 tak mog臋 wam podzi臋kowa膰. Gdy b臋dziecie w Couronne pytajcie o Gena de Rue, kupca. Zawsze b臋dziecie mie膰 u mnie zni偶k臋 wasza wielebno艣膰. P贸jd臋 ju偶, czas wraca膰 do rodziny.

Powodzenia..

<M臋偶czyzna wr臋czy艂 ci monety i odszed艂. Nie czekaj膮c i ty wr贸ci艂e艣 do karczmy. Od razu poczu艂e艣, 偶e kto艣 tu niedawno odda艂 ducha. W powietrzu unosi艂 si臋 jeszcze zapach krwi. Kiedy zapyta艂e艣 karczmarza co si臋 sta艂o, ten odpar艂 tylko, 偶e to Kurt znowu rozrabia艂 ale ju偶 wszystko jest posprz膮tane i nie ma ju偶 cia艂 bo Kurt kaza艂 je wynie艣膰. Troch臋 zatroskany uda艂e艣 si臋 na spoczynek do wsp贸lnej sali gdzie odprawi艂e艣 wieczorne mod艂y i pogr膮偶y艂e艣 si臋 w 艣wiecie Morra a偶 do poranka, gdy zbudzi艂 ci臋 gwar karczmy i burczenie w brzuchu. Podnios艂e艣 si臋 i z odg艂os贸w wywnioskowa艂e艣, 偶e dzi艣 jest strasznie du偶o klient贸w.


<Kurt>

<Op艂aci艂e艣 pok贸j dla je艅c贸w i grupa Hildreda zabra艂a ich na przes艂uchanie. Zabrali艣cie zabitym i z艂apanym 艂膮cznie 5 sztuk z艂ota , z czego jedn膮 od razu da艂e艣 karczmarzowi. Poza tym trzy kusze pistoletowe, trzy kr贸tkie miecze i jeden d艂ugi n贸偶. Ubrania,poza p艂aszczami, zostawili艣cie, bo to zwyk艂e w臋drowne 艂achy, do tego brudne. Razem z dziewczynami poszed艂e艣 do swojego wynaj臋tego pokoju i poczeka艂e艣 na karczmarza. Kiedy ten przyni贸s艂 dzban wina i cztery kubki zapyta艂e艣 go o 呕膮d艂o.>

-Nie wiem panie kto to. W 偶yciu go nie widzia艂em ale po mie艣cie kr膮偶y wiele historii, 偶e jak 呕膮d艂o u偶膮dli to ka偶dy jest trup i nie ma od tego ucieczki. Ludzie powiadaj膮, 偶e to najwi臋kszy zbir w mie艣cie ale nikt nie wie dok艂adnie jak wygl膮da i gdzie go szuka膰. Od czasu do czasu na g艂贸wnym rynku stra偶 znajduje zw艂oki ludzi z podpisem, 偶e dra偶nili 呕膮d艂o. Nie mieszajcie mnie w nic z tych rzeczy, ja tu mieszkam.

<Ober偶ysta zostawi艂 wam wino i poszed艂 bior膮c pieni膮dze. Zosta艂e艣 sam na sam z dziewczynami. Chcia艂e艣 je wypyta膰 ale Etelka przerwa艂a ci.>

-Panie Kurt, pan krwawi...

<Dziewczyna przesun臋艂a d艂oni膮 po twoim boku i udzie. Wtedy dostrzeg艂e艣, 偶e twoje na pr臋dce zwi膮zane opatrunki s膮 czerwone od krwi i przeciekaj膮. Anika i Etelka nie pytaj膮c ci臋 o zdanie zacz臋艂y ci臋 rozbiera膰 napierw z pancerza a potem z ubra艅, a ty nie mia艂e艣 si艂y si臋 opiera膰. Ostatnie co pami臋tasz to zdejmowane zakrwawione p艂贸tna.Nagi,z opatrzonymi ranami, okryty kocem, obudzi艂e艣 si臋 kiedy nasta艂 ju偶 poranek. Otworzy艂e艣 niemrawo oczy i z trudem rozpozna艂e艣 Morta. >

-Wreszcie szefie. Wr贸cili艣my p贸藕no ale jest jedna karawana w tym tygodniu. a dok艂adnie dzi艣 w po艂udnie, kt贸ra rusza do Imperium i poszukuj膮 dodatkowej obstawy. Poza tym wszystko inne zmierza gdzie indziej. To dobra wiadomo艣膰. Mniej dobra jest taka, 偶e dopytuj膮 si臋 o was jacy艣 ludzie i czekaj膮 w karczmie. Tellan i morryta ju偶 s膮 na nogach a Magnus i Elise jeszcze nie wr贸cili z tej zabawy na kt贸r膮 poszli.



<Tellan>

<Obmy艂a艣 si臋 po spoczynku, przyodzia艂a艣, zabra艂a艣 wszystko co twoje i uda艂a艣 si臋 na 艣niadanie. Troch臋 si臋 zdziwi艂a艣 kiedy okaza艂o si臋, 偶e karczma p臋ka w szwach. Ka偶dy stolik, ka偶de krzes艂o i 艂awa s膮 zaj臋te. Pozosta艂o tylko kilka miejsc przy szynkwasie. Ober偶a wype艂niona jest najemnikami, oprychami, pracownikami portowymi,s膮 tak偶e krasnoludy i nizio艂ki. Panuje gwar, wszyscy gadaj膮, jedz膮, pij膮 i og贸lnie zachowuj膮 si臋 jakby by艂o dzisiaj 艣wi臋to albo karczma 偶ywi艂a za darmo. Rozejrza艂a艣 si臋 po twarzach i rozpozna艂a艣 dwie. Ojciec Ecoliono w艂a艣nie przedziera si臋 przez ci偶b臋 z wsp贸lnej izby sypialnej, a na 艂awie przy szynkwasie siedzi Koko, jeden z najemnik贸w Kurta. Przynajmniej nie wyruszyli bez ciebie. Dobrze by艂o by zje艣膰, zebra膰 kompanij臋 i wyruszy膰. Czujesz si臋 wypocz臋ta a drobne siniaki po awanturze dwa dni temu ju偶 si臋 zagoi艂y.>
_________________
Jestem mieczem i zbroj膮. Moja droga tam gdzie krew.

MG tu i tam ^^
#Sesja Przekle艅stwo Wzg贸rz Hager Gatz
#Sesja Miasto Darrow
#Sesja Wichry Aderus
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
harry
Chor膮偶y
Chor膮偶y


Do潮czy: 05 Mar 2012
Posty: 732

PostWys砤ny: Pia Sty 06, 2017 03:02    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kurt przeci膮gn膮艂 si臋 w wyrku ale jego r臋ce nie trafi艂y w pustk臋. Przez chwil臋 usi艂owa艂 przypomnie膰 sobie czy zasypia艂 sam czy w towarzystwie. Po chwili jednak zrezygnowa艂 uznaj膮c to za daremny trud. Westchn膮艂. “Naplu艂” sobie w brod臋 wyrzucaj膮c sobie to 偶e zasn膮艂. Planowa艂 do艣膰 aktywn膮 nock臋. Nie tylko ze wzgl臋du na towarzystwo dziewczyn. Chcia艂 najpierw je wypyta膰 o lokal tego ca艂ego Burmanna, mo偶e nawet spl膮drowa膰 i zmieni膰 lokal, potem dopiero odpocz膮膰. To nie to, 偶e odpoczynek i regeneracja nie by艂a mu potrzebna. Uwa偶a艂 jednak 偶e mia艂 kilka innych r贸wnie wa偶nych spraw. Raz, nie lubi艂 jak marnowa艂a si臋 okazja do zarobku. Dwa, okazja do zdobycia dodatkowych informacji. Jak nie zd膮偶yli by spieprzy膰 z Curone przed tym ca艂ym 呕膮d艂em by艂by mia艂 wi臋cej kasy na ewentualny jaki艣 okup. Trzy, dos艂ownie nie znosi艂 sytuacji gdzie cia艂o nie nad膮偶a za wol膮. Czu艂 si臋 wtedy jak pasa偶er w dyli偶ansie. Zamiast decydowa膰 o tym co robi pozostawa艂o mu tylko reagowanie na zastan膮 sytuacj臋. Zw艂aszcza tak jak teraz. To kto艣 na niego czeka艂 gdy on sobie spokojnie spa艂. Zapewne byli to jego “nowi” najemnicy bo nikt nie przyszed艂 go wytarga膰 za nogi z wyra. Tyle 偶e pewno艣ci nie mia艂. Mimo wszystko zapyta艂 Morta spokojnie.
- Co to za ludzie? - Poprosi艂 o opis. - Wczoraj zaci膮gn膮艂em czw贸rk臋 weteran贸w trzech facet贸w i babk臋 oraz dwie zielone 艣liweczki. - U艣miechn膮艂 si臋 pod nosem czekaj膮c na odpowied藕. Potem doda艂.
- Bierzemy t臋 robot臋. - Chcia艂 uderzy膰 si臋 d艂o艅mi po udach ale 艣lady krwi skutecznie go powstrzyma艂y. Zatar艂 r臋ce i st臋kaj膮c wsta艂 z wyrka.
- Zbrzyd艂a mi tutejsza atmosfera. Zbieramy fanty. Dziewczyny wezm膮 te ma艂e kusze, kr贸tkie miecze i p艂aszcze. Po drodze wst膮pimy po opaski co je zam贸wi艂em jak wyszli艣my z klasztoru. S膮 ju偶 zap艂acone i powinny by膰 gotowe na wczoraj ale nie by艂o okazji zabra膰. - my艣la艂 na g艂os - Jak chcesz trzecia r臋czna mo偶e by膰 twoja. S膮dze 偶e Koko raczej nie b臋dzie zainteresowany. - Jakie warunki daj膮 ci karawaniarze? Wy偶ywienie, miejsce na wozie, premia za walki?

<Morte zastanowi艂 si臋 chwil臋 po czym odpowiedzia艂. >
-Nie wiem jak wygl膮da. Karczmarz kaza艂 mi przekaza膰, 偶e kto艣 na ciebie czeka Kurt ale min臋 mia艂 powa偶n膮 wi臋c to mo偶e kto艣 nowy…Nie nie potrzebuje.Tylko by mi przeszkadza艂a. Co do karawany. Daj膮 miejsce na wozie, nie karmi膮 ale daj膮 wod臋. Sze艣膰 sztuk srebra dziennie na g艂ow臋 plus nagroda u celu podr贸偶y. Wszystko p艂atne dopiero w Imperium. Nie byli zbyt wylewni…
<Stan膮艂e艣 przed Mortem jak ci臋 stworzono, nie licz膮c opatrunk贸w. >
-Kolejne rany? W tym tempie nie zarobisz na medyka. [MG]

- Dupa blada. - Zakl膮艂 - No wiem. Wczaraj do karczmy wpad艂 Burmann ton co chcia艂 gwizdn膮膰 he艂m Tellan sprzed nosa. Szuka艂 zaczepki. Uda艂o mi si臋 go zagada膰, obezw艂adni膰 ale si臋 odgryz艂 - wskaza艂 na rany - i poleg艂 wraz z dwoma kole偶kami. Karczmarz m贸wi艂 偶e jaki艣 呕膮d艂o mo偶e si臋 o niego upomnie膰. Najwyra藕niej przylaz艂.
- No dobra. - Zacz膮艂 si臋 ubiera膰. - Tsza b臋dzie wypi膰 tego piwa co si臋 nawarzy艂o. Jak zejd臋 uprzed藕 Koko 偶e mo偶e by膰 zadyma. Mo偶e uda ci si臋 znale藕膰 tych nowych. Przewodzi im Hildred, jest jeszcze narwana babka Perta, wysoki chudzielec Bruno oraz Alex. No i dwie laseczki Anika i Etelka - Kurt opisa艂 nowych najlepiej jak m贸g艂. - Jak je znajdziesz na sali panienkom dasz bro艅. Nie szkolone ale mo偶e si臋 przydadz膮. Na takich 偶贸艂todziob贸w nikt nie zwraca uwagi. Nowym ka偶esz by膰 w pogotowiu. No i jeszcze mo偶e b臋d膮 czarodzieje, kap艂an albo Tellan te偶 ich uprzed藕. Co prawda to nie ich sprawa ale mo偶e pomog膮 jak zrobi si臋 ci臋偶ko. - Przez chwil臋 wa偶y艂 kiszk臋 z zapasem prochu. Opatrzy艂 pistolety na nowo, pozosta艂y proch podzieli艂 na dwa 艂adunki. - Tak na wszelki wypadek da艂 jeden podkomendnemu. Jak b臋dzie naprawde gor膮co b臋dziesz wiedzia艂 co z tym zrobi膰. Nie planuj臋 walczy膰 ale w tym posranym mie艣cie lepiej by膰 gotowym na ka偶d膮 sytuacj臋. - Uzbrojony i opancerzony zebra艂 swoje rzeczy w ciasny baga偶. - No to komu w drog臋 temu czas. Schodzimy.

Gdy wszed艂 do sali zdziwi艂 si臋 panuj膮cym tu 艣ciskiem.
“Coraz lepiej. W tym 艣cisku “呕膮de艂kiem” mo偶e by膰 ka偶dy a ludzi mo偶e mie膰 tu upchn臋cych od cholery i z powrotem.” Mimo wszystko postanowi艂 zachowa膰 kamienn膮 twarz. Skin膮艂 na karczmarza by ten poda艂 艣niadanie. Potem dosiad艂 si臋 do Tellan i Ekolino.
- Powita膰. - Zwr贸ci艂 si臋 do duchownego, kobiecie tylko skin膮艂 na powitanie. - Jak, wyspani? - Nie czekaj膮c jednak na odpowied藕 ci膮gn膮 dalej.
- Dzi艣 ko艂o po艂udnia rusza karawan do Imperium. Mort ju偶 nam zaklepa艂 miejsce. Ja zebra艂em kilka dodatkowych mieczy i zamierzam z nimi ruszy膰. Mort nie wspomina艂 aby mieli jakie艣 ograniczenia co do wielko艣ci obstawy wi臋c mo偶ecie si臋 te偶 zabra膰. Jest tylko jeden szkopu艂. No w zasadzie dwa ale po kolei. Nie daj膮 偶arcia wi臋c b臋dzie trzeba zapasy zabra膰 st膮d a przy tych cenach jakie maj膮 dla nas, imperialnych wi臋kszo艣膰 z艂ota pewnie p贸jdzie na jedzenie. To chyba b臋dzie ten mniejszy problem. Druga sprawa to nasz stary kolega Burmann. By艂 tu wczoraj i chyba ciebie szuka艂. No... znalaz艂 tylko mnie i teraz ju偶 karmi miejscowe rybki. Jak si臋 okaza艂o mia艂 nad sob膮 jak膮艣 miejscow膮 szych臋 i pan 呕膮d艂o chyba si臋 o niego planuje dzi艣 upomnie膰 bo pono膰 kto艣 mnie szuka. Nie zamierzam walczy膰 ale tubylcy mog膮 mie膰 inne plany wi臋c jak co uwa偶ajcie. - M贸wi艂 poch艂aniaj膮c przyniesione 艣niadanie. Uwa偶a艂 偶eby si臋 niepotrzebnie nie przeje艣膰 gdyby mia艂o doj艣膰 do r臋koczyn贸w.
.
_________________
Przyjaciel czy wr贸g? --> Kurt, cz艂owiek
Przeznaczenie czy Przypadek --> Rudolf "Rudi" von Karien
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Arya
Klucznik
Klucznik


Do潮czy: 12 Lip 2012
Posty: 683

PostWys砤ny: Nie Sty 08, 2017 22:25    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Obudzi膰 si臋 z rana ze wiadomo艣ci膮, 偶e nie jest si臋 mile widzianym w mie艣cie przypomnia艂o Tellan jak bardzo chcia艂aby znale藕膰 si臋 w innym miejscu, w innym czasie. Gwar jaki panowa艂 w karczmie z samego dodatkowo przyprawi艂 j膮 o b贸l g艂owy. Kiedy w tym zgie艂ku odnalaz艂a ojca Ecoliono postanowi艂a przysi膮艣膰 si臋 do niego. Wkr贸tce te偶 pojawi艂 si臋 Kurt z nowink膮.>

[i]- No tak...nie odpuszcz膮 dop贸ki zbroja nie stanie si臋 ich w艂asno艣ci膮. Mia艂am opu艣ci膰 miasto z rana wi臋c musz臋 si臋 zbiera膰. Co do twej propozycji, przy艂膮cz臋 si臋 ale musz臋 zaczeka膰 na was poza murami... I tak pewnie obserwuj膮 karczm臋. Podejrzewam, 偶e b臋da mnie 艣ledzi膰 o ile pozwol膮 opu艣ci膰 to miasto... Nie mniej jednak je艣li b臋d膮 chcieli odebra膰 zbroj臋 nie chc臋 by艣cie byli blisko mnie. Nie mog臋 da膰 jej sobie odebra膰. Widzieli艣cie co potrafi zrobi膰... boj臋 si臋 my艣le膰 co mo偶e si臋 sta膰 je艣li wpadnie w ich r臋ce...[/i]
_________________
Przyjaciel czy Wr贸g : Tellan
Przeznaczenie czy przypadek?: Erin
.........................................................................
"One must feel chaos within, to gi颅ve bir颅th to a burning star"
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Orthan
M艂odszy Prochowy
M艂odszy Prochowy


Do潮czy: 17 Lip 2014
Posty: 202

PostWys砤ny: Pon Sty 09, 2017 16:02    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wsta艂em do艣膰 wcze艣nie, kieruj膮c si臋 ku g艂贸wnej sali rozmy艣la艂em o minionej nocy i ostatnich wydarzeniach jednak moje ponure rozmy艣lenie przerwa艂o burczenie w brzuch. 艁atwo da艂o si臋 odgadn膮膰 偶e wieczorny posi艂ek nale偶a艂 do przesz艂o艣ci i nale偶a艂o co艣 zje艣膰.

Ruszy艂em do szynkwasu, gdzie wysup艂awszy kilka monet zam贸wi艂em jaka艣 straw臋. Przy okazji odnalaz艂em wolny stolik gdzie zamierza艂em poczeka膰 na reszt臋 towarzyszy. Po chwili po zapachu dosiad艂a si臋 do mnie Pani Tallen, skin膮艂em jej g艂ow膮 na przywitanie - zreszt膮 zaraz po tym pojawi艂 si臋 karczmarz i jak rozpozna艂em ni贸s艂 przygotowan膮 wcze艣niej jajecznic臋.
Zaj膮艂em si臋 jedzenie, cisz臋 przerwa艂o pojawienie si臋 Najemnika Kurta i najwidoczniej nie przynosi艂 on dobrach nowin - jak okazywa艂o si臋 偶e kilka bandyt贸w zamierza polowa膰 na Tallen, co jak pomy艣la艂em nie by艂o dobrym pomys艂em. Cho膰 dobr膮 wiadomo艣ci膮 by艂o 偶e ruszaj膮 do imperium, do po艂udnia by艂o troch臋 czasu wi臋c postanowi艂em poszuka膰 Magnusa i Elisy przy okazji korzystaj膮c z sposobno艣ci zamierza艂em rozm贸wi膰 si臋 Lady Regnault. Zreszt膮 zamierza艂 odwiedzi膰 te偶 kupca, przyda艂by si臋 kawa艂ek 偶elaza do obrony skoro zamierzamy rusza膰 w drog臋.


[i]-Dobrze, skoro tak za艂atwi臋 swoje sprawy i przy okazji poszuka Magnusa i Elisy. Spotkamy si臋 przy bramie, gdy by co艣 si臋 sta艂o dam zna膰. [/i]
_________________
Ecoliono d'Elhuyer-Sesja Przyjaciel czy Wr贸g
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Stalowy
Namiestnik
Namiestnik


Do潮czy: 31 Paz 2010
Posty: 1246

PostWys砤ny: Pon Sty 09, 2017 22:47    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Usiad艂em obok sceny i zacz膮艂em si臋 koncentrowa膰. Chwyta艂em pojedyncze nici przyci膮gaj膮c je do siebie i splataj膮c przed sob膮. Nie mog艂em jednak tworzy膰 bardziej skomplikowanych wzor贸w, aby nie wywo艂ywa膰 偶adnych widocznych efekt贸w. Widownia by艂a skupiona na Elise, przeszkadzanie jej by艂oby... nietaktowne, m贸wi膮c co najmniej.

Poczeka艂em, a偶 Elise zako艅czy swoj膮 cz臋艣膰. Wtedy ja wyszed艂em przed publik臋, sk艂oni艂em si臋 na pocz膮tku gospodyni, a potem go艣ciom i jeszcze raz Pannie Renault.

Wzi膮艂em ze sto艂u dzban z wod膮 i postawi艂em go na 艣rodku sali. Podgrza艂em go czerwonym eterem, a偶 posz艂a para. Skierowa艂em j膮 pod sufit, gdzie rozesz艂a si臋 w ob艂ok. Zakr臋ci艂em r臋k膮 艣ci膮gaj膮c 艣wiat艂o i posy艂aj膮c bia艂膮 wi膮zk臋, kt贸ra w zetkni臋ciu si臋 z par膮 rozb艂ys艂a i rozsypa艂a si臋 na mieni膮ce si臋 feri膮 barw ziarenka, kt贸re zacz臋艂y opada膰. 艢wiat艂o troszk臋 przyciemnia艂o, kiedy zbiera艂em bia艂y eter do nast臋pnego zakl臋cia. Lekki p贸艂mrok jaki zapanowa艂 w sali wsp贸艂gra艂 z ostro偶n膮 mgie艂k膮. W miejscach gdzie 艣wietliste okruchy si臋 zatrzyma艂y uformowa艂y si臋 ob艂oczki.
I wtem z ka偶dego z tych magicznych ziarenek zacz臋艂y kie艂kowa膰 utkane ze 艣wiat艂a i kolor贸w kwiaty, kt贸re szybko rozkwit艂y rozrzucaj膮c z艂ocisty py艂ek po ca艂ej sali. Drobinki ja艣nia艂y, aby w par臋 chwil po zetkni臋ciu z materi膮 znikn膮膰.

Wznios艂em d艂o艅. 艢wietliste kwiaty pos艂usznie zwin臋艂y si臋 i jako 艣wietliste sfery poszybowa艂y do mojej d艂oni kurcz膮c si臋 w jeszcze jedno 艣wietliste ziarenko. Pociemnia艂o w sali. Szepn膮艂em do niego par臋 s艂贸w a magicznym j臋zyku po czym dmuchn膮艂em. Z ziarenka uni贸s艂 si臋 ob艂oczek, jakbym dmuchn膮艂 w kupk臋 py艂u. Lecia艂 w prz贸d koncentruj膮c si臋 i przyjmuj膮c form臋...

Form臋 jednoro偶ca.

Istota wygl膮da艂a jakby kto艣 wzi膮艂 gwiazdy z nocnego firmamentu i u艂o偶y艂 je tak, aby przybra艂y posta膰 konia z rogiem na czole. By艂 zaledwie wielko艣ci 藕rebi臋cia. Zar偶a艂, stan膮艂 d臋ba po czy potruchta艂 przez sal臋, tak gdzie by艂o miejsce rozp臋dzaj膮c si臋 powoli. Kiedy osi膮gn膮艂 odpowiedni膮 szybko艣膰 zacz膮艂 biec w powietrzu ponad go艣膰mi robi膮c ko艂a i pozostawiaj膮c za sob膮 wielobarwne rozb艂yski.
_________________
Przyjaciel czy wr贸g? - Rhunar Ragnison, Magnus Regenbogen
Lily et Pique - Gundrik Grundisonn
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Ariena
Mod Bog贸w
Mod Bog贸w


Do潮czy: 30 Gru 2004
Posty: 1636

PostWys砤ny: Nie Sty 15, 2017 23:57    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Sta艂am zastanawiaj膮c si臋 czy rzuci艂am w dobrym kierunku, czy znajdzie li艣cik w ciemno艣ciach i co odpisze na moje s艂owa. Sta艂am patrz膮c w ciemno艣膰 przed sob膮, a ka偶da chwila wydawa艂a si臋 wieczno艣ci膮. Odrzuci艂 wiadomo艣膰. Schyli艂am si臋 by podnie艣膰 kamie艅 i napr臋dce rozwin臋艂am pergamin. U艣miechn臋艂am si臋 do siebie spogl膮daj膮 ponownie w ciemno艣膰. Odje偶d偶a艂.

[i]„To nad Tob膮 niech czuwaj膮 Bogowie.”[/i]

Zgniot艂am li艣cik w d艂oni i na powr贸t usiad艂am obok elfki. Skrzywi艂am si臋 odczuwaj膮c b贸l. Ten obrzydliwy nap贸j pom贸g艂, lecz nie uleczy艂. P贸ki si臋 nie rusza艂am czai艂 si臋 gdzie艣 wewn膮trz nie dokuczaj膮c nadto, lecz powraca艂. Usiad艂am mo偶liwie najwygodniej spogl膮daj膮c przez chwil臋 na 艣pi膮c膮 pos膮gow膮 pi臋kno艣膰.

[i]„Czy wszystkie jeste艣cie tak urodziwe? Mo偶na by was za to nienawidzi膰… Dlaczego Bel nie zwi膮za艂 si臋 z kt贸r膮艣 ze swoich? Przy takiej aparycji wszystko blednie, nawet najpaskudniejszy charakter… Mo偶e woli te, kt贸re miewaj膮 zm膮cony umys艂? W ko艅cu nigdy nie mo偶e by膰 pewien reakcji… W jednej chwili wzdychamy nad urod膮 morskiej toni, a w drugiej pragniemy sia膰 zniszczenie…Ostatniej wiosny inaczej planowa艂y艣my sp臋dza膰 zim臋. Ciekawe, jak b臋dzie wygl膮da膰 kolejna?”[/i]

Odwr贸ci艂am wzrok ku rozgwie偶d偶onemu niebu. Niczym czarne sukno upstrzone diamentami przykry艂o wszystko po horyzont. Jak dot膮d nie rozmy艣la艂am w samotno艣ci nad wydarzeniami ostatnich miesi臋cy. Odnosi艂am momentami wra偶enie, jakby min臋艂y lata. Tyle si臋 dzieje. Poci膮ga mnie to awanturnicze 偶ycie.
[i]“Szkoda tylko, 偶e bywa tak bolesne…” [/i]
Spokojnie oczekiwa艂am wschodu s艂o艅ca zastanawiaj膮c si臋 nad najbli偶szymi krokami, kt贸re planowa艂am podj膮膰. W ko艅cu dzie艅 zacz膮艂 roz艣wietla膰 noc. Gwiazdy znika艂y jedna, po drugiej, gdy jasne promienie budzi艂y wszystkich ze snu. W ko艅cu ockn臋艂a si臋 pos膮gowa pi臋kno艣膰. Niemal si臋 zerwa艂a z ziemi. Ju偶 chcia艂am co艣 wtr膮ci膰, gdy ta mia艂a si臋 偶egna膰. Nie dane mi by艂o doj艣膰 do s艂owa. Chwyci艂a mnie w talii nim zdo艂a艂am zareagowa膰. Potworny b贸l wype艂ni艂 moje cia艂o i g艂ow臋. Dopiero po chwili zda艂am sobie spraw臋, 偶e krzycz臋 z b贸lu. Mia艂am go do艣膰. Zapad艂a ciemno艣膰. Wzi臋艂am g艂臋boki oddech otwieraj膮c oczy. B贸l ust膮pi艂, ale mia艂am wra偶enie, 偶e w ka偶dej chwili mo偶e wr贸ci膰. 艁apa艂am oddech za oddechem uzmys艂awiaj膮c sobie, i偶 fizycznie jestem zdrowa. Spojrza艂am za oddalaj膮c膮 si臋 ju偶 elfk膮.>

-Hej...Zaczekaj…!

<Zachrypia艂am 艂api膮c oddech. Wsta艂am z ziemi zak艂adaj膮c torb臋. Zebra艂am swoje rzeczy i podesz艂am do klaczy. Dosiad艂am jej i pop臋dzi艂am za elfk膮. Gdy j膮 dogoni艂am, dostosowa艂am ch贸d konia do tempa elfki.>

-Te偶 jad臋 na wsch贸d. Do Leveneth, gdzie czeka m贸j towarzysz, a p贸藕niej do Imperium. Mo偶e masz ochot臋 podr贸偶owa膰 z nami? Nasze drogi mog膮 si臋 w ka偶dej chwili rozej艣膰, ale nalegam. O kobietach wiem tylko od Beltheriona, a z ch臋ci膮 poznam Ci臋 osobi艣cie. Lubi臋 sprawdza膰 czy teoria ma pokrycie w rzeczywisto艣ci. Zadawanie b贸lu cieszy Ci臋 chyba bardziej od niego… cho膰 w sumie ci臋偶ko por贸wna膰.
<U艣miechn臋艂am si臋 do kobiety, jak gdyby nigdy nic.>
-Zw膮 mnie Elbereth, bywam zanadto ciekawska, zbyt gadatliwa i odrobin臋 szalona. Bel jest raczej mrukliwy.
_________________
Poeta to kto艣, kto pragnie w jasny dzie艅 pokaza膰 艣wiat艂o ksi臋偶yca
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email MSN Messenger
Wy秝ietl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez mo縧iwo禼i zmiany post體 lub pisania odpowiedzi    Forum forum.drachenfels.pl Strona Glowna -> Przyjaciel czy Wr贸g? Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Id do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 40, 41, 42, 43  Nast阷ny
Strona 41 z 43

 
Skocz do:  
Nie mo縠sz pisa nowych temat體
Nie mo縠sz odpowiada w tematach
Nie mo縠sz zmienia swoich post體
Nie mo縠sz usuwa swoich post體
Nie mo縠sz g硂sowa w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group