Forum forum.drachenfels.pl
Forum Zamku Drachenfels
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UzytkownicyUzytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja   ProfilProfil   Zaloguj si, by sprawdzi wiadomo禼iZaloguj si, by sprawdzi wiadomo禼i   ZalogujZaloguj 
[Strona Glowna Zamku]    [Komnata Konstanta]
Akt VI Nowy Porz膮dek 艢wiata
Id do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16, 17, 18  Nast阷ny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forum.drachenfels.pl Strona Glowna -> Przyjaciel czy Wr贸g?
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz nast阷ny temat  
Autor Wiadomo舵
Stalowy
Namiestnik
Namiestnik


Do潮czy: 31 Paz 2010
Posty: 1246

PostWys砤ny: Nie Kwi 17, 2022 20:57    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Us艂yszawszy histori臋 Melisy 艣cisn膮艂em mocniej jej d艂o艅 i przytuli艂em j膮 mocno. Teraz rozumia艂em jej przywi膮zanie do towarzyszy i czemu by艂a tak zdeterminowana by ich odnale藕膰. Mia艂em zamiar do艂o偶y膰 wszelkich stara艅 by pom贸c jej zrealizowa膰 ten cel.

- Znajdziemy ich. - powiedzia艂em z pewno艣ci膮 chc膮c doda膰 ukochanej otuchy.

***

Ruiny imperialnej stolicy sprawia艂y przybijaj膮ce wra偶enie. Jakby dusze mieszka艅c贸w sta艂y si臋 cieniami, kt贸re przemierzaj膮 teraz w nie偶yciu zrujnowany dom. Tak czy tak - miejsce to kipia艂o z艂膮 moc膮.

Praag to przy tym ma艂e piwo, pomy艣la艂em rozgl膮daj膮c si臋.

Melisa wspomnia艂a o pa艂acu Imperatora. Zastanowi艂em si臋 chwil臋.

- Zacznijmy wi臋c tam. - rzek艂em.

Pr贸bowa艂em zorientowa膰 si臋 gdzie w tej chwili jeste艣my. Dopom贸偶cie, o Bogowie Przodkowie! Jak trudno zorientowa膰 si臋 w okolicy kiedy wszystkie charakterystyczne budowle le偶膮 w gruzach!
Gdy przechodzili艣my obok placyku, gestem d艂oni zatrzyma艂em Melis臋. Wskaza艂em runicznym kosturem cok贸艂.

- Widzisz to co ja? Czy to nie jeden z odwr贸conych w臋z艂贸w geomantycznych? - powiedzia艂em cicho - Pewnie nie jedyny w Altdorfie... gdyby艣my byli w stanie przywr贸ci膰 im prawid艂owe dzia艂anie mogliby艣my spr贸bowa膰 zamkn膮膰 ca艂膮 t膮 wyrw臋 w rzeczywisto艣ci. Albo w krytycznej sytuacji mieliby艣my si臋 gdzie broni膰 przed demonami.
_________________
Przyjaciel czy wr贸g? - Rhunar Ragnison, Magnus Regenbogen
Lily et Pique - Gundrik Grundisonn
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Blackswordsman
Mod Bestii
Mod Bestii


Do潮czy: 18 Sty 2005
Posty: 3965
Sk眃: Brama wymiar贸w p贸艂nocnego bieguna:)

PostWys砤ny: Nie Kwi 24, 2022 21:55    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Twierdza>

<Elbereth sta艂a na murach i wykonuj膮c tajemnicze gesty zbiera艂a moc. Zerwa艂 si臋 gwa艂towny wiatr, kt贸ry pocz膮tkowo dmucha艂 przed elfk膮 lecz szybko zmieni艂 kierunek i zacz膮艂 kr膮偶y膰 doko艂a ca艂ej twierdzy. Niebo zasz艂o czarnymi chmurami, b艂yskawice przecina艂y niebosk艂on a posta膰 elfki emanowa艂a jasnym niebieskawym 艣wiat艂em, niczym latarnia morska. Wichura nabiera艂a na sile i pr臋dko艣ci wzbijaj膮c tumany kurzu i podnosz膮c co l偶ejsze patyki. Wiatr kr膮偶y艂 doko艂a twierdzy w oddaleniu kilku metr贸w od mur贸w, karmiony magiczn膮 moc膮, kt贸r膮 elfka zbiera艂a z otoczenia. Pocz膮tkowo nacieraj膮ce wojska, nie zwraca艂y uwagi na wichur臋, jak to powinno mie膰 miejsce w przypadku do艣wiadczonych wojak贸w. Cze艣膰 z nich dotar艂a nawet pod mury. Wtedy czarne chmury rozst膮pi艂y si臋 tworz膮c nienaturalny kr膮g nad twierdz膮 i czarny snop 艣wiat艂a zala艂 elfk臋. Wichura momentalnie zmieni艂a si臋 w churagan jakiego 偶aden 艣miertelnik nie widzia艂 a przynajmniej nie prze偶y艂 aby o tym opowiedzie膰. Pe艂ne kurzu powietrze zacz臋艂o kr膮偶y膰 tak szybko i z tak膮 si艂膮, 偶e unosi艂o mniejsze kamienie, szturmuj膮cych wojak贸w z drabinami,a moment p贸藕niej machiny obl臋偶nicze, lec膮ce g艂azy i wszystko co znajdywa艂o si臋 w przestrzeni mi臋dzy twierdz膮 a obozem wroga, pomijaj膮c te kilka metr贸w przy samych murach. Czarne chmury, u艂o偶ne w kr膮g nad twierdz膮, zmieni艂y kolor na b艂臋kitno karmazynowy i utworzy艂y odr臋bny wir z kt贸rego wy艂oni艂 si臋 z艂oty pazur wielko艣ci najwy偶szej wie偶y w twierdzy. Czas jakby stan膮艂 w miejscu na mrugni臋cie oka. Czarna b艂yskawica wystrzeli艂a z pazura uderzaj膮c w mur gdzie sta艂a Elbereth razem ze spalonym krasnoludem. Energia uderzenia zamieni艂a o偶ywie艅ca w proch, rozerwa艂a mur twierdzy a偶 po sam fundament, a elfia czarodziejka odrzucona si艂膮 energi, niczym marionetka z odci臋tymi sznurkami, wyl膮dowa艂a bezw艂adnie na dachu koszar i bezw艂adnie zsun臋艂a si臋 opadaj膮c na ziemi臋 dymi膮c jak przypalone warzywo. W mgnieniu oka huragan znikn膮艂 a z nim dziwne chmury nad twierdz膮 i reszta niewyt艂umaczalnych zjawisk na niebosk艂onie.>


<Elbereth>

<Wszystko sz艂o po twojej my艣li. Zacz臋艂a艣 zbiera膰 moc, sztorm rozp臋dza艂 si臋 wolno ale wreszcie osi膮gn膮艂 oczekiwane przez ciebie rozmiary. Moc pulsowa艂a w twoim ciele przeszywaj膮c twoje mi臋艣nie i ko艣ci, kr膮偶y艂a w twoich 偶y艂ach. Czu艂a艣 偶e zassa艂a艣 znacznie wi臋cej ni偶 si臋 spodziewa艂a艣 i gdyby nie spalony krasnolud pe艂ni膮cy rol臋 stabilizatora, moc rozsadzi艂a by ci臋 od 艣rodka. Cieszy艂a艣 oczy cyklonem zmiataj膮cym wszystko z przedpola. Wiruj膮cy w powietrzu 偶o艂nierze i machiny wygl膮da艂y naprawd臋 okazale bior膮c pod uwag臋, 偶e to twoje dzie艂o. Nagle jednak grom z jasnego nieba popsu艂 wszystko uderzaj膮c w ciebie z wielk膮 moc膮. Krasnolud wyparowa艂, straci艂a艣 grunt pod nogami, szybowa艂a艣 po czym bole艣nie uderzy艂a艣 w co艣 twardego i spad艂a艣. Widzia艂a艣 jak nowicjusz Morra targa ci臋 do polowego szpitala w koszarach. Nic nie czu艂a艣, nie mog艂a艣 te偶 wydusi膰 z siebie ani s艂owa. Mo偶e to by艂 sen?>


<Kurt>

<Nim tw贸j m艂ody ucze艅 czarodzieja przyby艂 na miejsce by艂o ju偶 po wszystkim. A przynajmniej przedstawienie Elbereth dobieg艂o ko艅ca. Przez powsta艂膮 po piorunie wyrw臋 wdziera艂y si臋 oddzia艂y Lukasa, te niedobitki, kt贸re dotar艂y pod mury zanim wichura zmiot艂a wszystko dalej. Kurz nadal unosi艂 si臋 w powietrzu i nie by艂e艣 pewien co dzieje si臋 na polu bitwy. Przeciwnik贸w by艂o jednak a偶 nadto 偶eby艣 ty i twoi ludzie mieli pe艂ne r臋ce roboty. Niczym w艣ciek艂e mr贸wki b艂臋kitnobiali 偶o艂nierze wlewali si臋 za mur. >



<Klaus>

<U艂o偶ywszy sobie w g艂owie plan wycofywa艂e艣 si臋 udaj膮c bardziej rannego ni偶 by艂e艣 w rzeczywisto艣ci. Mia艂e艣 szcz臋艣cie, nikt ci臋 nie zatrzymywa艂, nikt o nic nie pyta艂. Bez ogl膮dania si臋 za siebie pod膮偶a艂臋艣 w kierunku obozu wojsk ksiecia Lucasa. I wtedy to si臋 sta艂o. Ogromna wichura, roztaczaj膮ca si臋 jakby z twierdzy Morryt贸w,zacz臋艂a porywa膰 wszystko i wszystkich w powietrze. Nagle straci艂e艣 grunt pod nogami i poszybowa艂e艣 bezw艂adnie, rzucony si艂膮 wiatru. Kiedy si臋 ockn膮艂e艣, le偶a艂e艣 gdzie艣 mi臋dzy namiotami w obozie najemnik贸w. Wszystko ci臋 boli, to cud, 偶e 偶yjesz. 艁uk i strza艂y zgubi艂e艣 gdy porwa艂 ci臋 wiatr. Co rzuca ci si臋w oczy to to, 偶e ob贸z zdaje si臋 nienaruszony. Poznajesz namioty, to miejsce gdzie si臋 zaci膮ga艂e艣. Nie s艂ycha膰 odg艂os贸w bitwy wi臋c chyba ju偶 po wszystkim. Twierdza jednak nie p艂onie, wi臋c szturm musia艂 si臋nie uda膰.Kto艣 przewraca ci臋 na bok. Krzyczy>

-Mamy kolejnego 偶ywego.

<Bior膮 ci臋 za r臋ce i nogi, i nios膮 do namiotu medyka. Oczy otwieraj膮 ci si臋 szerzej. M臋偶czyzna w b艂臋kitnej szacie i szlacheckim licu nawet ci臋 nie bada. Wlewa w ciebie jaki艣 wywar i rozkazuje po艂o偶y膰 ci臋 na jednym z licznych siennik贸w zape艂nionych rannymi.> -B臋dziesz 偶y艂- <Rzuca na odchodne. Wtedy ju偶 wiesz, 偶e to nie jest zwyk艂y medyk.>


<Rhunar>

<Melisa skin臋艂a g艂ow膮 gdy wskaza艂e艣 miejsce z kt贸rego wydobywa艂a si臋 energia etheru. >

-Tak Rhunarze, masz racj臋, to jeden z w臋z艂贸w. Musimy by膰 jednak bardzo ostro偶ni. Przywracanie prawid艂owego przep艂ywu mocu troch臋 trwa. Je艣li chcemy to zrobi膰 od razu, b臋dziesz musia艂 mnie broni膰 od wszystkiego co mo偶e mnie napa艣膰 kiedy ja b臋d臋 skupiona na rytuale. Jeste艣 na to got贸w? Mo偶e nic si臋 nie wydarzy ale lepiej by膰 przygotowanym. Sama nie wiem. Wola艂a bym najpierw znale藕膰 moj膮 rodzin臋 cho膰 nie ma pewno艣ci, i偶 wog贸le ich tu znajdziemy.

<Elfka zacisn臋艂a ze z艂o艣ci d艂onie w pi臋艣ci.>

-Gdybym tylko nie straci艂a z nimi kontaktu. Jestem bardziej zagubiona ni偶 na to wygl膮da. Przez lata nie rozstawali艣my si臋 na d艂u偶ej ni偶 kilka klepsydr.

<Melisa chwyci艂a ci臋 mocno za nadgarstki i spogl膮daj膮c ci w oczy rzek艂a.>

-Nie wiem co robi膰 Rhunarze. Ty zdecyduj. Czy najpierw poszukiwania czy naprawa w臋z艂贸w.



<Ecoliono>

<Ku twemu zaskoczeniu pierwsz膮 rann膮, kt贸r膮 przyniesiona do przygotowanego przez ciebie i tworzaszy szpitala, by艂a czarodziejka Elbereth. Oczy mia艂a otwarte ale ani si臋 nie porusza艂a, ani nic nie m贸wi艂a. Jej karmazynowy, elegancki elfi pancerz by艂 ca艂y osmalony jakby od eksplozji. Poza kilkoma zadrapaniami, na zewn膮trz nie by艂o wida膰 powa偶nych ran. Diromo i Manaleli po艂o偶yli elfk臋 na stole i zacz臋li powoli 艣ci膮ga膰 z niej zbroj臋, jednocze艣nie badaj膮c jej stan, co nie by艂o wcale takie 艂atwe. >

-Wygl膮da jak po uderzeniu pioruna ale nie ma widocznych oparze艅. Musimy by膰 ostro偶ni...

<Chwil臋 p贸藕niej zacz臋li nap艂ywa膰 kolejni ranni. Rany ci臋t臋, mia偶d偶one, postrza艂owe. Krew szybko pokry艂a sto艂y i pod艂og臋 szpitala i wszyscy mieli pe艂ne r臋ce roboty.>

_________________
Jestem mieczem i zbroj膮. Moja droga tam gdzie krew.

MG tu i tam ^^
#Sesja Przekle艅stwo Wzg贸rz Hager Gatz
#Sesja Miasto Darrow
#Sesja Wichry Aderus
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Lokim
Chor膮偶y
Chor膮偶y


Do潮czy: 21 Sty 2012
Posty: 731
Sk眃: Warszawa

PostWys砤ny: Sro Kwi 27, 2022 02:27    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Wycofuj膮c si臋 na ty艂y jeszcze nie zd膮偶y艂em zacz膮膰 si臋 rozgl膮da膰 za magiem, gdy rozp臋ta艂o si臋 piek艂o. Wszystko zacz臋艂o podrywa膰 si臋 z ziemi, bez wzgl臋du na rozmiar, ci臋偶ar, czy kszta艂t. Pad艂em na kolana, pr贸buj膮c przywrze膰 do ziemi, ale na niewiele to si臋 zda艂o. Moje cia艂o zosta艂o poderwane w g贸r臋 jak 藕d藕b艂o trawy i bez艂adnie lecia艂o tam, gdzie nios艂y go porywy wiatr贸w. Nie mia艂em nad tym 偶adnej kontroli, wi臋c jedyne co wype艂ni艂o moj膮 g艂ow臋 to jedna my艣l "Jak ja kurna nienawidz臋 magii!" A potem nasta艂a ciemno艣膰.>

<Pobudka nie jest zbyt mi艂a. Wszystko mnie boli, czuj臋 si臋 jakbym si臋 zderzy艂 z jakim艣 ogrem. Albo i kilkoma po kolei. Ci臋偶ko mi si臋 ruszy膰, by nawet rozejrze膰 si臋 co si臋 dzieje i gdzie jestem, ale do艣膰 szybko rozpoznaj臋 to miejsce. Sp臋dzi艂em tu troch臋 czasu, wi臋c przychodzi to z 艂atwo艣ci膮. "Co to kurna by艂o? Czy偶by El w ko艅cu przypomnia艂a sobie jak si臋 czaruje? Czy mo偶e to morrycka magia? W sumie stawiam na to drugie, bo elfka raczej by wszystko spali艂a do go艂ej ziemi, nawet nie patrz膮c jak daleko si臋gn膮 jej p艂omienie. A tutaj chyba oby艂o si臋 bez ognia, no i mia艂o ograniczony zasi臋g, bo ob贸z najemnik贸w stoi chyba nienaruszony." Pr贸buj臋 wymaca膰 spokojnie swoje cia艂o, by sprawdzi膰 co i jak mam uszkodzone. Wtedy zauwa偶am brak strza艂 i 艂uku. Rozgl膮dam si臋 na tyle, na ile mog臋 w ich poszukiwaniu, ale 偶e ko艅czy si臋 to niepowodzeniem to z mych ust wydobywa si臋 szpetne przekle艅stwo. Mojego samopoczucie nie poprawia te偶 to, 偶e kto艣 nagle przewraca mnie na bok, pot臋guj膮c odczuwalny b贸l. Ani to, 偶e potem on si臋 jeszcze zwi臋ksza, gdy jestem niesiony za swoje ko艅czyny. Chc臋 by mnie zostawiono, ale boj臋 si臋, 偶e jak wyra偶臋 tak膮 ch臋膰, to zostan臋 upuszczony na tward膮 gleb臋 i efekt b臋dzie jeszcze gorszy, wi臋c si臋 nie odzywam.>

<Troch臋 to trwa, ale w ko艅cu trafiam na ty艂y g艂贸wnego obozu do namiotu jakiego艣 medyka. Pozwalam si臋 napoi膰 podanym wywarem bez s艂owa, a potem po艂o偶y膰 na sienniku w otoczeniu innych rannych. "Hm... To nie jest zwyk艂y medyk. Medycy tak nie wygl膮daj膮. To jakowy艣 mag. Cholera. W innych okoliczno艣ciach m贸g艂bym go wyeliminowa膰, ale teraz nie mam na to ani szans, ani zbytnio sposobno艣ci. Mo偶e nadarzy si臋 jaka艣 szansa na to wkr贸tce. O ile odzyskam szybko si艂y. Kurna, o czym ja my艣l臋? Ledwo 偶yj臋, jestem w艣r贸d masy wrog贸w, na razie nie mam 偶adnej szansy na dzia艂anie.">

<Staraj膮c si臋 zbytnio nie rusza膰, by mikstura lecznicza, kt贸r膮 jak zak艂adam dosta艂em, mog艂a swobodnie dzia艂a膰, rozgl膮dam si臋 po namiocie, wy艂uskuj膮c wzrokiem liczb臋 rannych i ich stan. Obserwuj臋 te偶 medyka/maga, staraj膮c si臋 dojrze膰 szczeg贸艂y element贸w jego ubioru, wyposa偶enia oraz zachowanie. W ko艅cu odzywam si臋 jakby w przestrze艅, ale tak by nie nadwyr臋偶y膰 zbytnio mi臋艣ni i si艂.>

- Co to na Sigmara by艂o? Sk膮d tutej nagle taka wichura? I co si臋 sta艂o z naszym szturmem? Czy偶by wszystko na nic? - <Nie wiem jaki efekt mia艂a ta zawierucha na atak, wi臋c mam nadziej臋, 偶e czy to od innych rannych, czy mo偶e od samego czarodzieja dowiem si臋 czego艣 wi臋cej. "Mam nadziej臋, 偶e wojska Lucasa s膮 przynajmniej r贸wnie pogruchotane jak moje ko艣ci.">
_________________
Przyjaciel czy wr贸g?- Klaus Jurgiel

Telegram: @LokimR
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Orthan
M艂odszy Prochowy
M艂odszy Prochowy


Do潮czy: 17 Lip 2014
Posty: 202

PostWys砤ny: Nie Maj 01, 2022 00:25    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jeszce zanim pojawili si臋 pierwsi ranni, zwr贸ci艂em si臋 do ch艂opca.

-Gdy zobaczysz wrog贸w, masz ucieka膰 - rozumiesz. Wtedy biegnij co si艂 do 艣wi膮tyni Morra, tam powiniene艣 by膰 bezpieczny - je艣li i to zawiedzie, postaraj si臋 skry膰 w jakim艣 miejscu, tak by nikt ci臋 nie znalaz艂 i tak by艣 by艂 bezpieczny.

Szturm si臋 zacz膮艂, pojawili si臋 pierwsi ranni, z艂amani, l偶ejsze i g艂臋bsze rany - w powietrzu da艂o si臋 wyczu膰 metaliczny zapach krwi. Trzeba by艂o si臋 nimi zaj膮膰, na tyle na ile pozwala艂a mi moja wiedza , zaj膮艂em si臋 ranami - krwawienie zatamowa膰, g艂臋bsze rany oczy艣ci膰 i zabanda偶owa膰 banda偶em, strza艂y prze艂ama膰 i wyj膮膰 nie uszkadzaj膮c arterii.

Jednocze艣nie uszykowa艂am sw贸j sztylet i miecz, je艣li zajdzie taka potrzeba b臋d臋 si臋 broni膰.
_________________
Ecoliono d'Elhuyer-Sesja Przyjaciel czy Wr贸g
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
harry
Chor膮偶y
Chor膮偶y


Do潮czy: 05 Mar 2012
Posty: 732

PostWys砤ny: Pia Maj 06, 2022 04:33    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

- 艁o艂鈥- Skomentowa艂 entuzjastycznie gdy umiej臋tno艣ci Elberetch zmiot艂y wi臋kszo艣膰 si艂 szturmowych. Spodziewa艂 si臋 po niej czego艣 spektakularnego i si臋 nie zawi贸d艂. Nagle uderzy艂 grom. Uderzy艂 w czarodziejk臋 rozwali艂 kawa艂 muru i rzuci艂 go na kamienie. - 艁o艂 - wyrwa艂o mu si臋 zduszonym g艂osem. Zakaszla艂, potrz膮sn膮艂 g艂ow膮 niczym pies by pozby膰 si臋 kurzu i drobnych kamyczk贸w. Wpierw namaca艂 K膮sacza. W miejscu gdzie przed chwil膮 sta艂a czarodziejka unosi艂 si臋 ob艂ok rzedniej膮cego py艂u i kurzu. Posuwaj膮c si臋 na czworaka podszed艂 do kraw臋dzi mur贸w.

- Elbereth! [i]- Krzykn膮艂 w tuman kurzu niedowierzaj膮c temu co widzia艂. Czarodziejka znikn臋艂a gdzie艣 na dole. Przez chwile miota艂 si臋 nie wiedz膮c nie wiedz膮c co ze sob膮 zrobi膰. Nie m贸g艂 skoczy膰 za czarodziejk膮. Po艂ama艂by kulasy gdyby skoczy艂 z mur贸w. Tyle przynajmniej rozumia艂 z tego co si臋 wydarzy艂o. Waln膮 si臋 kilka razy w czo艂o d艂oni膮 aby odzyska膰 jasno艣膰 my艣lenia. Pomog艂o to, o tyle 偶e zacz膮艂 trze藕wiej my艣le膰. Dzwonienie w uszach jednak pozosta艂o.
Zacz膮艂 przytomniej rozgl膮da膰 si臋 pr贸buj膮c oceni膰 sytuacj臋. W miejscu gdzie jeszcze przed chwil膮 sta艂a elfka zia艂a wyrwa w murze przez kt贸re powoli zacz臋li przechodzi膰 偶o艂nierze Lucasa. Dalej zas艂ane pozosta艂o艣ciami machin, oraz trupami 偶o艂nierzami przedpole. Czary elfki zadza艂a艂y jak nale偶y i wyt艂uk艂y ich jak szczury. Pod murami zosta艂 tylko cienki pier艣cie艅 atakuj膮cych gdzie wych贸ra nie zdo艂a艂a dopa艣膰 偶o艂nierzy. Teraz zacz臋li si臋 nawo艂ywa膰 i wlewa膰 do twierdzy przez powsta艂膮 wyrw臋. Z na razie dzia艂ali ospale ale zaczynali ju偶 si臋 t艂oczy膰 w przej艣ciu. Mo偶e by艂 to zaledwie u艂amek si艂 szturmuj膮cych twierdz臋 ale dla obro艅c贸w i tak stanowi艂 powa偶ne zagro偶enia a na kolejny cud nie by艂o co liczy膰.
Pierwsz膮 my艣l膮 by艂o 鈥淸i]Kontratak
鈥. Wsta艂 z kl臋czek skierowa艂a si臋 w stron臋 rampy prowadz膮cej na d贸艂 ale stan膮艂 w p贸艂 kroku i jeszcze raz spojrza艂 na wyrw臋 w murze.
鈥淎 mo偶e鈥︹
Zawr贸ci艂, schowa艂 K膮sacza, odwi膮za艂 lin臋 z hakiem kt贸r膮 stale nosi艂 przy sobie. Owin膮 si臋 w pasie si臋 w pasie i poda艂 wolny koniec 偶o艂nierzowi kt贸ry sta艂 na murach. Obro艅ca patrzy艂 na niego nierozumiej膮cym wzrokiem.
- Trzymaj. - Warkn膮艂 rozdra偶niony. Pacn膮艂 go lin膮 w klat臋, tak 偶e ten odruchowo chwyci艂 lin臋. - S艂yszysz? Trzymaj! Pilnuj 偶ebym nie zlecia艂. Ty! Pom贸偶 mu. - wskaza艂 drugiego. - Ruchy... RUUCHY! - Ponagli艂 ich popychaj膮c w stron臋 wyrwy. Krzyki i po艂ajanka wyrwa艂y ich z marazmu.
- Ta jest鈥 - Odpowiedzieli niepewnie.
- Tak jest! Kapitanie! - Powt贸rzy艂 dobitnie. Zruga艂 ich ci odnios艂o zamierzony efekt bo 鈥渙chotnicy si臋 wyprostowali i ruszyli bardziej energicznie - Zwalimy im kamienie na 艂by co powinno ich przydusi膰. A wy trzyma膰 lin臋 mocno. Jak zlece m贸dlcie si臋 偶eby zgin膮艂 bo 艂by pourywam przy samej dupie!

- Dziewczyny! Strzela膰 na bog贸w. Strzela膰! I pilnowa膰 podej艣cia.

Gdy dotar艂 do kraw臋dzi rzuci艂 wzrokiem na d贸艂 potem podwa偶y艂 pierwszy z brzegu kamie艅 i zepchn膮艂 go w przepa艣膰 kt贸ra jeszcze przed chwil膮 stanowi艂a kawa艂ek mur贸w obronnych. Po drugim kamieniu przypomnia艂 sobie 偶e na blanki przybieg艂 鈥渏ego czarodziej鈥

- Markus ho no tu. B臋dziesz czarowa艂. - Powiedzia艂 bez ogr贸dek. - Wymy艣l co艣鈥 Widowiskowego. Przed chwil膮 mieli pokaz si艂y pe艂nego maga. Na pewno nie maj膮 ochoty na powt贸rk臋. Niech pomy艣l膮 偶e mo偶emy w nich rzuci膰 czym艣 podobnym. Mo偶e si臋 za艂ami膮.

T艂umaczy艂 mu jego zadanie nie przerywaj膮c zwala膰 kamieni. Jego s艂owa co chwil臋 zag艂usza艂 艂oskot kamieni i krzyki atakuj膮cych. Nie mia艂 czasu na zabawy w podchody i uk艂adne gadanie podw艂adnym.

- Te! Panienki! Nie spa膰. - Zawo艂a艂 do obro艅c贸w po drugiej stronie wyrwy - Dawa膰! Zwala膰!
Co jaki艣 czas rozgl膮da艂 si臋 aby sprawdzi膰 jak radz膮 sobie obro艅cy na placu, czy wojska Lucasa nie drapi膮 si臋 na mury oraz ilu jeszcze ich pr贸buje si臋 dosta膰 do 艣rodka. R臋ce same rwa艂y mu si臋 do K膮sacza ale wiedzia艂 偶e odci膮偶enie obro艅c贸w jest wa偶niejsze. Obro艅cy jeszcze nie otrz膮sn膮艂 si臋 z pierwszego szoku. Przyduszenie strumienia wojownik贸w wylewaj膮cych si臋 do twierdzy pozwoli na przygotowanie obrony. By艂 got贸w w ka偶dej chwili zostawi膰 偶o艂dakom na murach zadanie zasypania wyrwy by samemu rzuci膰 si臋 mieczem na wrog贸w.
_________________
Przyjaciel czy wr贸g? --> Kurt, cz艂owiek
Przeznaczenie czy Przypadek --> Rudolf "Rudi" von Karien
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Ariena
Mod Bog贸w
Mod Bog贸w


Do潮czy: 30 Gru 2004
Posty: 1636

PostWys砤ny: Pia Maj 06, 2022 22:28    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Samo przywo艂anie wiatru by艂o dopiero pocz膮tkiem, a uformowanie go do po偶膮danych rozmiar贸w wymaga艂o czasu, ale nagle wszelkie troski przesta艂y mie膰 jakiekolwiek znaczenie. W chwili, w kt贸rej si臋gn臋艂am po moc ogarn臋艂o mnie uczucie b艂ogiej satysfakcji. Poczucie winy, w膮tpliwo艣ci i empatii gdzie艣 wyparowa艂y zast膮pione pragnieniem zniszczenia wszystkiego w zasi臋gu mojego wzroku. Nagi臋艂am si艂臋 do swojej woli zmieniaj膮c jego kierunek i si臋gn臋艂am po jeszcze wi臋cej pozwalaj膮c by energia wype艂ni艂a ca艂e moje jestestwo.-Po prostu maj膮 pecha. - Zacz臋艂am dr偶e膰, lecz o偶ywieniec by艂 艣wietnym stabilizatorem te偶 bez zawahania dope艂ni艂am inkantacji rozp臋dzaj膮c 偶ywio艂. Poranne s艂o艅ce znikn臋艂o za ci臋偶kimi, czarnymi chmurami, a zwyk艂y wiatr przerodzi艂 si臋 w huragan zaczynaj膮c zmiata膰 wszystko co napotka艂 na swojej drodze. Upaja艂am spojrzenie efektami w艂asnego tworu nie 偶a艂uj膮c podj臋tej decyzji. Trafi艂am na niepowtarzaln膮 okazj臋 by sprawdzi膰, czy b臋d臋 w stanie skutecznie obroni膰 Shasuuviel oraz Tal Ystin Khaine, gdy wr贸g odwa偶y si臋 zaatakowa膰.
Zagryz艂am z臋by zdeterminowana by utrzyma膰 czar jeszcze przez par臋 chwil, gdy nagle poczu艂am si艂臋 uderzenia, kt贸ra mnie przeszy艂a i odepchn臋艂a z ogromn膮 moc膮. Nim do mnie dotar艂o, 偶e szybuj臋 w powietrzu uderzy艂am w co艣 twardego, po czym z 艂oskotem spad艂am na ziemi臋. Poczu艂am smak krwi w ustach, a 艣wiat sta艂 si臋 niewyra藕ny. Dzwoni艂o mi w uszach. By艂am na tyle zdezorientowana, 偶e pocz膮tkowo nie zwr贸ci艂am nawet uwagi na brak b贸lu. Oprzytomnia艂am nieco dopiero, gdy nowicjusz Morra zacz膮艂 mnie gdzie艣 targa膰.
-Nie jestem worem kartofli..
Chcia艂am z siebie wykrztusi膰, ale s艂owa nie opu艣ci艂y moich ust co nieco otrze藕wi艂o m贸j umys艂. W pierwszym odruchu wystraszy艂am si臋 na my艣l, 偶e tym razem z艂ama艂am kr臋gos艂up. Ostatnie czego chcia艂am to zosta膰 sam na sam z w艂asnymi my艣lami w bezu偶ytecznym ciele. Samo wspomnienie ostatniej rekonwalescencji zmusi艂o mnie do zebrania si臋 w sobie i skupieniu my艣li.

My艣l Elbereth.. My艣l鈥i臋kszo艣膰 impaktu przyj膮艂 na siebie krasnolud. Pierwszy upadek zabola艂, wi臋c czy m贸j stan m贸g艂by by膰 zas艂ug膮 drugiego? Mhmmm鈥 Bykog艂owy prawie str膮ci艂 moj膮 g艂ow臋 z ramion, gdy pr贸bowa艂 przetr膮ci膰 mi kark, a i tak mu si臋 nie uda艂o. Je艣li to kwestia cia艂a to potrzebuj臋 Rivanatha.

Podj臋艂am pr贸b臋 skomunikowania si臋 z moim medykiem, lecz bezskutecznie. Nie odpowiada艂 na moje wezwania. Wtedy te偶 dotar艂o do mnie, 偶e zosta艂am dotargana do czego艣 na kszta艂t szpitala polowego w koszarach i po艂o偶ono na stole.
Zd膮偶y艂am ju偶 do艣wiadczy膰 smaku pot臋pienia, b艂膮dzenia po Kr贸lestwie Morra oraz osnowach. Ka偶de z nich wci膮偶 by艂o 偶ywym wspomnieniem w mojej g艂owie. Wszystko wskazywa艂o na to, 偶e 偶yj臋 i niestety nie 艣ni臋.

Mo偶e i widz臋 ich i s艂ysz臋, ale to jaki艣 koszmar. Najwyra藕niej sami nie wiedz膮 co mo偶e by膰 przyczyn膮. Przynajmniej nie uznali mnie od razu za martw膮. G艂upio by tak by艂o po raz drugi wstawa膰 z o艂tarza.

S艂ucha艂am, lecz swoj膮 uwag臋 zwr贸ci艂am ku innym aspektom ca艂ego zdarzenia. M贸j czar wywo艂a艂 konsekwencje i mog艂am 鈥渙detchn膮膰鈥 ze spokojem, 偶e uderzy艂 tylko we mnie. Z trudem, ale przypomnia艂am sobie wszystko co mog艂am przeczyta膰 lub us艂ysze膰 w tej materii. I wszystko sta艂o si臋 jasne. Gdyby nie o偶ywieniec uderzenie zmieni艂oby mnie w kupk臋 popio艂u. Ja zaliczy艂am lot, upadek i wyssanie z mocy magicznej.

Oczywi艣cie! Powinnam si臋 zorientowa膰 w chwili, w kt贸rej nie mog艂am skontaktowa膰 si臋 z Rivem. Nie wa偶ne co to dok艂adnie by艂o, a czym poskutkowa艂o. Nawet je艣li samo odzyskanie mocy nie pomo偶e to zawsze b臋d臋 mog艂a podj膮膰 pr贸b臋 kontaktu.

Wiedzia艂am, 偶e najbardziej naturalnym sposobem b臋dzie zwyk艂e zapadni臋cie w sen, lecz nie by艂am tak pewna czy chc臋 ryzykowa膰 kilka klepsydr b艂ogiego wypoczynku. Nie by艂am pewna co pozosta艂o po moim czarze i czy Twierdza by艂a ju偶 bezpieczna. - Im szybciej stan臋 na nogi tym lepiej. -Tym razem skupi艂am ca艂膮 si艂臋 woli by poszuka膰 藕r贸d艂a, z kt贸rego mog艂abym zaczerpn膮膰, cho膰 odrobin臋 mocy. I tak nigdzie na razie si臋 nie wybiera艂am, te偶 nie wadzi艂o mi sprawdzi膰 szybszych mo偶liwo艣ci. W ostateczno艣ci mog艂am zwyczajnie odespa膰 i zregenerowa膰 si艂y.>
_________________
Poeta to kto艣, kto pragnie w jasny dzie艅 pokaza膰 艣wiat艂o ksi臋偶yca
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email MSN Messenger
Blackswordsman
Mod Bestii
Mod Bestii


Do潮czy: 18 Sty 2005
Posty: 3965
Sk眃: Brama wymiar贸w p贸艂nocnego bieguna:)

PostWys砤ny: Nie Maj 29, 2022 23:14    Temat postu: Odpowiedz z cytatem


<Elbereth>

<Krasnoludzki kap艂膮n i stara kap艂anka Morra zdj臋li z ciebie zbroj臋, chocia偶 wcale tego nie czu艂a艣. Widzia艂a艣 zwyczajnie kolejne elementy swojego odzienia l膮duj膮ce na pod艂odze.>

-S艂yszysz nas?.. Ma otwarte oczy, jej serce bije ale bardzo s艂abo... - Czujesz b贸l? A to?

<Zdawa艂a艣 sobie spraw臋, 偶e jeste艣 badana i dotykana ale niczego nie czu艂a艣. Nie mog艂a艣 nawet zamruga膰 oczami. Po d艂ugich ogl臋dzinach us艂ysza艂a艣 diagnoz臋.>

-Wygl膮da, 偶e zapad艂a w 艣pi膮czk臋 z otwartymi oczami. Kilka st艂ucze艅, siniak贸w i zadrapa艅. Kr臋gos艂up jest ca艂y ale mo偶e jej cerebrum jest uszkodzone skoro nic nie czuje. Musimy j膮 obserwowa膰. Jej stan mo偶e si臋 pogorszy膰 w ka偶dej chwili.

<Opatrzono twoje zewn臋trzne rany i przeniesiono na siennik. Nie wiesz ile czasu trwa艂o zanim mimowolnie zasn臋艂a艣 gapi膮c si臋 w sklepienie. Gdy si臋 ockn臋艂a艣 le偶a艂a艣 w 艂贸偶ku, w domu kt贸ry wybra艂a艣 dla Bela i Jilli. Przy 艂贸偶ku czuwa艂 Riv. >

-Zabra艂em ci臋 Pani ze szpitala jak tylko si臋 dowiedzia艂em, 偶e艣 ranna. Za dzie艅 lub dwa b臋dziesz jak nowa poza jednym...

<Rivanath waha艂 si臋 przez chwil臋.> - Wygl膮da na to, 偶e straci艂a艣 swoj膮 moc. Na to nic nie poradz臋. To kl膮twa przekraczaj膮ca moje mo偶liwo艣ci...


<Kurt>

<Otrz膮sn膮艂e艣 si臋 z chwilowego szoku jaki spowodowa艂o "znikni臋cie" elfki z mur贸w i zacz膮艂e艣 komenderowa膰 spychaj膮c kamienie na g艂owy atakuj膮cych. Kilku ludzi uda艂o ci si臋 powali膰, ale szybko zorganizowali si臋 w solidn膮 w膮sk膮 formacj臋 os艂aniaj膮c si臋 dachem tarcz. Anika i Etelka ustrzeli艂y kilku ale wr贸g by艂 dobrze zorganizowany, co spowodowa艂o i偶 walka przenios艂a si臋 na wewn臋trzny plac. Zorientowa艂e艣 si臋 szybko, 偶e pod murami zosta艂y same bardzo do艣wiadczone oddzia艂y. Twoi ledwo przeszkoleni rekruci i akolici Morra nie mogli si臋 z nimi r贸wna膰, nawet sami rycerze Morra mieli bardzo ci臋偶ko. Wr贸g pcha艂 si臋 na mury aby zdoby膰 bram臋 i pozby膰 si臋 kusznik贸w i zdoby膰 przycz贸艂ek. Ci kt贸rzy przedarli si臋 przez mur dzielili si臋 na ma艂e grupy, kt贸re atakowa艂y w r贸偶nych miejscach. Musieli mie膰 z g贸ry ustalony plan, bo nie potrzebowali dow贸dcy aby ich koordynowa艂. Kamienie spowalnia艂y ich natarcie ale by艂o to absolutnie za ma艂o aby ich zatrzyma膰. Wkr贸tce sam musia艂e艣 walczy膰 na murach aby utrzyma膰 swoj膮 pozycj臋. Be艂ty kusz 艣wista艂y w powietrzu. Nam贸wi艂e艣 swojego przysz艂ego czarodzieja na pokaz si艂y ale, bardziej 艣ci膮gn膮艂 tylko na siebie uwag臋 wrogich strzelc贸w i kto艣 go ustrzeli艂. Ch艂opak spad艂 z mur贸w na plac niczym kuk艂a rzucona w rzek臋. Zwar艂e艣 si臋 pierwszymi wrogami zmiataj膮c ich jednego po drugim pot臋偶nymi zamachami z臋batym mieczem. Wrogowie szybko dostrzegli tw贸j potencja艂 i po chwili musia艂e艣 si臋 mierzy膰 ze zwartym szykiem pi臋ciu wojak贸w. Pierwszym zamachem rozbi艂e艣 ich zas艂on臋 z tarcz, dzi臋ki z臋bom na twoich ostrzu. Kosztowa艂o ci臋 to jednak w艂贸czni臋 w twarz i rozdarty policzek tu偶 pod okiem. Kolejnym zamachem zrzuci艂e艣 jednego z wrog贸w z mur贸w za co dosta艂e艣 po 艂apie mieczem, na szcz臋艣cie tylko dra艣ni臋cie. Zanim pozby艂e艣 si臋 wszystkich pi臋ciu oberwa艂臋艣 jeszcze w brzuch, na szcz臋艣cie nie przebi艂o pancerza, oraz trzasn臋li ci臋 w prawe kolano z boku. Mia艂e艣 szcz臋艣cie, 偶e to miecz a nie bu艂awa czy m艂ot, bo wtedy noga by艂a by z艂amana. Uda艂o ci si臋 utrzyma膰 pozycj臋 na murach ale innym nie sz艂o tak dobrze jak tobie. Sytuacji nie poprawia艂o bardzo dobre wyposa偶enie przeciwnik贸w. 艢rednia zbroja, tarcza i bro艅 bardzo dobrej jako艣ci. Dopiero kiedy wasze w艂asne balisty zacz臋艂y obstrzeliwa膰 wasze pozycje i kilku konnych rycerzy zakonnych z pos臋pnie wygl膮daj膮c膮 piechot膮 przysz艂o z pomoc膮, uda艂o wam si臋 wypchn膮膰 wroga za mur. Niedobitki pospiesznie wycofa艂y si臋 spod mur贸w. Na dzi艣 to chyba by艂 koniec. >


<Klaus>

<Ubi贸r medyka niewiele ci m贸wi poza tym, 偶e nie jest zwyczajny. Ponadto zapewne drogi. B艂臋kitna tkanina, jest lekka i b艂yszcz膮ca gdy pada na ni膮 艣wiat艂o. Niewyra藕ne, tajemnicze pismo zdaje si臋 pokrywa膰 ca艂膮 szat臋 uzdrowiciela. Poza tog膮 przepasan膮 eleganckim rzemieniem, uzdrowiciel ma przy sobie torb臋 na rami臋 z kt贸rej wyci膮ga mikstury. W艂osy ma jasne, s艂onkowe, zadbane. Stara si臋 dogl膮da膰 ka偶dego rannego przyniesionego w to miejsce. Rannych dooko艂a jest bardzo du偶o. Dziesi膮tki, mniej lub bardziej po艂amani lub pocharatani. Czujesz jak mikstura zaczyna dzia艂a膰 i b贸l powoli ust臋puje. Na tw贸j monolog nikt nie reaguje poza szlochaniem i j臋kami. Nagle do namiotu wchodzi postawny elegancki rycerz. Dopiero po d艂u偶szej chwili dociera do ciebie 偶e to ksi膮偶臋 Lucas. Droga zbroja, elegancki b艂臋kitny p艂aszcz, bujne ciemne w艂osy i ta twarz pe艂na pogardy dla innych. Ksi膮偶臋 kieruje swoje kroki prosto do uzdrowiciela.>

-Virtuoso, masz nowe zadanie. Przes艂uchaj ka偶dego rannego, wypytaj co tam si臋 dok艂anie wydarzy艂o. We藕 sobie do pomocy kogo chcesz. Zrelacjonujesz mi ich zeznania jeszcze dzi艣. Mnie osobi艣cie, nie czarownicy, zrozumia艂e艣?

<Uzdrowiciel sk艂oni艂 si臋 ksi臋ciu.> -Jak sobie wasza wysoko艣膰 偶yczy. Zrobi臋 co w mojej mocy aby dowiedzie膰 si臋 jak najwi臋cej...

-Bardzo dobrze. Wiesz gdzie mnie znale藕膰. Masz czas do wieczora.

<Ksi膮偶臋 odwr贸ci艂 si臋 na pi臋cie i wyszed艂. Zaraz po tym przysz艂o kilku zwyk艂ych 偶o艂nierzy i zacz臋li wypytywa膰 co kto pami臋ta. Jeden z nich podszed艂 te偶 do ciebie, pochylaj膮c si臋 i pytaj膮c>

-Hej, jak si臋 trzymasz? Bardzo wa偶ne jest aby艣 opowiedzia艂 mi wszystko co pami臋tasz zanim porwa艂 ci臋 wiatr. Nawet drobne rzeczy s膮 wa偶ne.


<Ecoliono>

<Wszyscy byli zaj臋ci opatrywaniem rannych, kt贸rych z czasem nap艂ywa艂o coraz mniej. Wiedzia艂e艣, 偶e to dobry znak. Dawa艂e艣 z siebie wszystko aby, 偶aden z przyniesionych do ciebie rannych nie odszed艂 przedwcze艣nie do Pana Sn贸w i 艢mierci. Mog艂e艣 tylko si臋 domy艣la膰 jak za偶arcie musieli atakowa膰 skoro by艂o tylu rannych. Po kilku klepsydrach nasta艂 spok贸j. Wtedy dotar艂y do ciebie wie艣ci i偶 twierdza si臋 obroni艂a. Mia艂e艣 jednak 艣wiadomo艣膰 i偶 mo偶e to by膰 dopiero pocz膮tek. Po zachodzie s艂o艅ca podano wieczerz臋 rannym i tym w pe艂ni si艂. Bracia i siostry w wierze udali si臋 na mod艂y.>


_________________
Jestem mieczem i zbroj膮. Moja droga tam gdzie krew.

MG tu i tam ^^
#Sesja Przekle艅stwo Wzg贸rz Hager Gatz
#Sesja Miasto Darrow
#Sesja Wichry Aderus
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Lokim
Chor膮偶y
Chor膮偶y


Do潮czy: 21 Sty 2012
Posty: 731
Sk眃: Warszawa

PostWys砤ny: Sro Cze 01, 2022 22:09    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Gdy w odpowiedzi na moje pytania co do tego co si臋 zdarzy艂o pod murami, s艂ysz臋 tylko st臋kania i j臋ki, zdaj臋 sobie spraw臋, 偶e mia艂em du偶o szcz臋艣cia i pewnie jestem w najlepszym stanie ze wszystkich zebranych tutaj rannych. Odpuszczam wi臋c pr贸by rozeznania si臋 w sytuacji i pozwalam sobie na chwil臋 odpoczynku, czuj膮c jak wypita mikstura zaczyna dzia艂a膰. Z letargu wyrywa mnie dopiero wej艣cie rycerza i nie wiem czy to ten spok贸j, kt贸remu si臋 chwilowo oddaj臋, czy to efekt mikstury, ale zadziwiaj膮co d艂ugo zabiera mi rozpoznanie w tej postaci ksi臋cia. Wi臋c nie reaguj臋 od razu, ale gdy tylko orientuj臋 si臋 w sytuacji pr贸buj臋 instynktownie chwyci膰 po jak膮艣 bro艅. Jednak szybko si臋 powstrzymuj臋. "Co ja kurna robi臋? Przecie偶 w tej sytuacji i tak bym nic nie zdzia艂a艂. Musz臋 wyczeka膰 lepszy moment. Ale na Myrmidi臋, nawet nie wiedzia艂em, 偶e jest w obozie. A skoro wspomina wied藕m臋, to starucha te偶 tu musi by膰. A to z jednej strony bardzo niebezpieczne, ale z drugiej daje to szanse do dzia艂ania. Oczywi艣cie nie natychmiast, teraz i w og贸le. Ale jak b臋d臋 m贸g艂 cokolwiek robi膰 i po ma艂ym rekonesansie. No i co jest mi臋dzy Wietrznic膮 a ksi臋ciuniem, 偶e przesta艂 jej ufa膰? Dziwne, ale z drugiej strony obiecuj膮ce.">

<W spokoju czekam na to, a偶 Lucas opu艣ci namiot, zastanawiaj膮c si臋 co mog臋 powiedzie膰, jak zaczn臋 by膰 przes艂uchiwany. I czy mog臋 doda膰 co艣 od siebie, 偶eby zamiesza膰 im w g艂owach. Proces my艣lowy przebiega szybko, wi臋c gdy przychodzi moja kolei wszystko mam ju偶 mniej wi臋cej u艂o偶one. W mi臋dzyczasie staram si臋 ws艂uchiwa膰 w zeznania innych rannych, bo sam nie mam poj臋cia co tam si臋 sta艂o, po przecie偶 wi臋kszo艣膰 czasu sp臋dzi艂em pod dachem taranu.>

- Hej. Ech. Nie jest a偶 tak 藕le. Mia艂em mn贸stwo szcz臋艣cia. Mi臋kko upad艂em. A i doktorek pomaga swoimi miksturami. - <Pr贸buj臋 si臋 krzywo u艣miechn膮膰, jakbym 偶artowa艂 mimo sporego cierpienia.> - Chyba niewiele pomog臋. - <Robi臋 przygn臋bion膮 min臋.> - By艂em w obsadzie taranu, a wi臋c niewiele widzia艂em. Wiem, 偶e zanim dotarli艣my do bramy to obok nas rozgorza艂a ju偶 jaka艣 walka, ale kto z kim, ilu ich by艂o to nie powiem. Ale nie mia艂o to wp艂ywu na sam taran, bo dotarli艣my pod krat臋 bez przeszk贸d. Potem jednak ko艂o mnie wybuch艂 jaki艣 ogie艅. Nie wiem co, ale zacz膮艂em si臋 jara膰, a dym dusi艂 niemi艂osiernie. Nie da艂o rady tam oddycha膰, wi臋c musia艂em cho膰 na chwil臋 wyj艣膰 na zewn膮trz. No ale zanim uda艂o mi si臋 schroni膰 za czym艣 to dosta艂em postrza艂. No a potem to nie wiem. Nie pami臋tam. Czy 偶em zemdla艂, czy co? Na Sigmara nie mam poj臋cia. Wiem, 偶e potem jaka艣 wichura porwa艂a mnie do g贸ry i majta艂a mn膮 jak szmacian膮 zabawk膮 w te i we wte. A偶 nie wyl膮dowa艂em gdzie艣 w obozie najemnik贸w. Tyle. - <Robi臋 kr贸tk膮 pauz臋, jakbym pr贸bowa艂 sobie co艣 przypomnie膰.> - Hm... No jest kilka dziwnych rzeczy. Nie wiem czy to si臋 zdarzy艂o naprawd臋, czy to przez to 偶e wyr偶n膮艂em g艂ow膮 w gleb臋, ale par臋 rzeczy mi si臋 nie zgadza. Raz, to 偶e jak wyszed艂em spod taranu to okaza艂o si臋, 偶e jest cholernie zimno. Nie zapowiada艂o si臋 na takie przymrozki. Przez ostatnie dni by艂o zno艣nie, a tu nagle gleba zmorzona na ko艣膰. Przedziwota. No i noc jako艣 szybko si臋 sko艅czy艂a. Dopiero co si臋 zacz臋艂a, a nagle ju偶 艣wita艂o. Jakowe艣 magiczne dzia艂ania chyba. - <Wygl膮da jak bym ju偶 ko艅czy艂, gdy nagle mi si臋 co艣 przypomnia艂o. Daj臋 zna膰, 偶eby 偶o艂nierz si臋 do mnie nachyli艂 i gdy to robi zaczynam m贸wi膰 mu szeptem do ucha.> -No bo ten tego. Jeszcze ten g艂os w g艂owie. Jak mnie ten huragan tak majta艂 w powietrzu, to s艂ysza艂em g艂os. Taki dono艣ny, ale w g艂owie. I nie wiem czemu, ale by艂em przekonany, 偶e to sam Morr do mnie m贸wi. Krzycza艂 co艣 o tym, 偶e za profesje, prosanacje, czy co艣 takiego, i do tego jeszcze jakie艣 bez-czyszczenie jego 艣wi臋tego miejsca, wszyscy zostaniemy pot臋pieni. 呕e za chwil臋 przed nim stan臋, a on nie b臋dzie mia艂 dla mnie lito艣ci i ska偶e mnie na wieczne cierpienia. Przyznam, 偶e si臋 tego wystraszy艂em. Ju偶 my艣la艂em 偶e po mnie. No i ba艂em si臋 tego co si臋 ze mn膮 stanie po 艣mierci. Jak tak sobie ten g艂os przypominam to dostaj臋 znowu g臋siej sk贸rki. Ech... Bogowie.

<Po przes艂uchaniu sam staram si臋 przepyta膰 wojskowego o to jak przebieg艂 szturm i jaki jest jego efekt, jakbym by艂 tego po prostu ciekawy, jako 偶o艂nierz. Potem dalej nas艂uchuj臋 tego co opowiadaj膮 inni przes艂uchiwani ranni. Przy okazji sprawdzam jak bardzo poprawia si臋 m贸j stan, czy mog臋 ju偶 bardziej swobodnie i bez wi臋kszego b贸lu si臋 porusza膰 i jaki jest stan mojej rannej r臋ki. Je艣li m贸j stan dzi臋ki miksturze pozwala na swobodne przemieszczanie si臋, bez wi臋kszego b贸lu, to zg艂aszam to lekarzowi, m贸wi膮c, 偶e dam ju偶 sobie rad臋 i bardziej przydam si臋 na zewn膮trz ni偶 tutaj. Je艣li nadal jest s艂abo, to pozostaj臋 na miejscu, staraj膮c si臋 co najwy偶ej porozmawia膰 z najbli偶szymi s膮siadami o tym co zdarzy艂o si臋 w trakcie szturmu.>
_________________
Przyjaciel czy wr贸g?- Klaus Jurgiel

Telegram: @LokimR
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Ariena
Mod Bog贸w
Mod Bog贸w


Do潮czy: 30 Gru 2004
Posty: 1636

PostWys砤ny: Czw Cze 16, 2022 15:58    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Mimowolnie s艂ucha艂am otoczenia, ale wygl膮da艂o na to, 偶e lepiej rozeznawa艂am si臋 we w艂asnej sytuacji. Najwyra藕niej brakowa艂o im wiedzy i mo偶liwo艣ci by zrozumie膰 to co by艂o dla mnie jasne jak s艂o艅ce. Utkn臋艂am we w艂asnym bezwolnym ciele z w艂asnymi my艣lami. Nic wi臋c dziwnego, i偶 zdecydowali, 偶e zapad艂am w 艣pi膮czk臋. Inni mogli uzna膰 mnie za martw膮. Jednak trwaj膮ce ogl臋dziny zacz臋艂y mnie nieco irytowa膰. Potrzebowa艂am wyciszenia by m贸c zasn膮膰, a ich zabiegi na to nie pozwala艂y. -Macie szcz臋艣cie, 偶e nie mog臋 si臋 komunikowa膰.-W ko艅cu jednak zostawili mnie w spokoju. - Mogli chocia偶 zamkn膮膰 moje powieki, ale najwyra藕niej im to umkn臋艂o lub nie mia艂o dla nich znaczenia.- Zamkni臋ta w sobie zacz臋艂am si臋 tylko w艣cieka膰 na ca艂膮 sytuacj臋 oraz otoczenie co tylko op贸藕ni艂o moje za艣ni臋cie. Troch臋 to trwa艂o, ale w pewnym momencie m贸j wzrok zaszed艂 mg艂膮, a ja pogr膮偶y艂am si臋 w b艂ogiej ciemno艣ci poddaj膮c si臋 odpr臋偶aj膮cej 艂asce zapomnienia. Nie by艂o mi jednak dane nacieszy膰 si臋 ni膮 zbyt d艂ugo. Mog艂am ucieka膰 przed wszystki i ok艂amywa膰 wszystkich, lecz nie by艂am w stanie uciec przed w艂asnym poczuciem winy. Pr贸偶ni臋 szybko wype艂ni艂y krzyki moich ofiar. Wzrok pe艂en pogardy, b贸lu i strachu. Z mroku spoziera艂y na mnie zimne spojrzenia dusz tych, kt贸rym odebra艂am 偶ycie. Od贸r rozk艂adu, krwi i niemych oskar偶e艅. Mog艂am tylko sta膰 niezdolna do ucieczki przed konsekwencjami w艂asnych czyn贸w i spogl膮da膰 na stosy cia艂 le偶膮cych u mych st贸p. Patrze膰 w puste oczodo艂y upior贸w nawiedzaj膮cych mnie w snach.
-Miejcie pretensje do w艂asnych oficer贸w i w艂adc贸w! Jak si臋 staje do walki to trzeba si臋 liczy膰 ze 艣mierci膮! Je艣li bym Was nie zabi艂a to wy nie zawahaliby艣cie si臋 zamordowa膰 mnie!
Wykrzycza艂am, jakby to co艣 mia艂o zmieni膰.
-Brawo Elbereth! - Us艂ysza艂am znajomy g艂os Raffanira.- Ja nie mia艂em zamiaru Ci臋 zabija膰 i uhonorowa膰 nasz uk艂ad, mimo 偶e mog艂em Ci臋 zg艂adzi膰 bez wi臋kszego problemu. Zaufa艂em Ci, a TY.. TY si臋 zapomnia艂a艣! Ironia losu鈥 i jeszcze odda艂a艣 moje cia艂o tej suce tylko po to by nie da膰 po sobie pozna膰, 偶e cokolwiek Ci臋 rusza. Prawdziwa Pierwsza S艂u偶ka. - Nie widzia艂am go, ale jego g艂os by艂 wyra藕ny, jakby sta艂 tu偶 obok. - To TY wykona艂a艣 rozkaz i skaza艂a艣 niemal wszystkich mieszka艅c贸w Elfiego Miasta鈥 Czy偶 nie tak by艂o? I nie udawaj przed nami niewinnej, 偶e niby nie wiedzia艂a艣鈥 Jak to by艂o? Ach tak鈥 Mieli艣my da膰 odej艣膰 tylko Twojej rodzinie. I kogo jeszcze ocali艂a艣? Hmmm鈥? W艂a艣nie. Wierny kat swojej Pani. Powinienem by艂 si臋 domy艣li膰 w chwili, w kt贸rej nie wzruszy艂a艣 si臋 na widok martwych cia艂 wsp贸艂bratymc贸w, gdy spotkali艣my si臋 po raz pierwszy. Przyjrzyj si臋. - Nie chcia艂am zn贸w tego wys艂uchiwa膰, ale mimo to rozejrza艂am si臋 przekonana, 偶e z czasem cia艂 przyb臋dzie. - Mo偶e unikn臋艂a艣 pot臋pienia i umkn臋艂a艣 przed nami z Kr贸lestwa Morra, ale ju偶 nigdy Ci臋 nie opu艣cimy El. Przesi膮kniesz nasz膮 nienawi艣ci膮, 偶alem i gniewem a偶 w ko艅cu wymordujesz tych, na kt贸rych jeszcze Ci zale偶y.

Ockn臋艂am si臋 z koszmaru z przera偶eniem w oczach. Potrzebowa艂am chwili by zrozumie膰 gdzie jestem, ale widok Rivanatha natychmiast mnie uspokoi艂. Odetchn臋艂am z ulg膮. Bola艂o mnie ca艂e cia艂o. Wola艂am jednak taki stan od kompletnego parali偶u. Spojrza艂am w jego kierunku.>
-Dzi臋kuj臋, 偶e mnie zabrali艣cie. <U艣miechn臋艂am si臋 艂agodnie staraj膮膰 si臋 zepchn膮膰 wspomnienie sn贸w w niepami臋膰.> Skoro nie obudzi艂am si臋 w obozie wroga lub lochu to znaczy, 偶e uda艂o si臋 utrzyma膰 Twierdz臋. <Odchrz膮kn臋艂am cicho. M贸j g艂os wci膮偶 by艂 nieco schrypni臋ty.> Po upadku zachowa艂am 艣wiadomo艣膰 i s艂ysza艂am wszystko co m贸wili podczas badania, cho膰 sama nie by艂am w stanie tego zasygalizowa膰. Zd膮偶y艂am si臋 zorientowa膰 nieco w sytuacji. <M贸wi艂am spokojnie by nieco ukoi膰 jego nerwy.> Umar艂abym gdybym straci艂a moc. Jest cz臋艣ci膮 naszego jestestwa. S膮dzi艂am, 偶e sen b臋dzie remedium na m贸j stan, lecz sta艂o si臋 tak cz臋艣ciowo. W ko艅cu zacz臋艂am czu膰. Bolesne, acz przyjemne. Pozostaje mi znale藕膰 spos贸b na odblokowanie mocy, kt贸ra zosta艂a u艣piona. <Spojrza艂am mu w oczy.> Dlatego b臋d臋 potrzebowa艂a Twojej pomocy by skontaktowa膰 si臋 z moj膮 Pani膮. <Wyci膮gn臋艂am r臋k臋 w jego kierunku by poda艂 mi swoj膮 d艂o艅.> Ile min臋艂o czasu od pocz膮tku szturmu?

<Rivanath u艣miechn膮艂 si臋 na twoje spostrze偶enia, a mo偶e zwyczajnie chcia艂 doda膰 tobie otuchy. >
-Ciesz臋 si臋, 偶e tw贸j stan si臋 poprawia Pani. Zaaplikowa艂em Tobie sporo 艣rodk贸w u艣mierzaj膮cych b贸l.
<Riv poda艂 ci swoj膮 d艂o艅, kt贸ra by艂a bardzo ciep艂a.>
-Pomog臋 jak b臋d臋 umia艂. Kilkana艣cie godzin, nie liczy艂em dok艂adnie. Jest 艣rodek nocy鈥
<Medyk zrobi艂 przerw臋.> -Beltherion i panienka maj膮 si臋 dobrze, musia艂em ich wygoni膰 poniewa偶 zachowywali si臋 zbyt emocjonalnie. Mog臋 ich zawo艂a膰 w ka偶dej chwili. Pani s艂u偶膮ca r贸wnie偶 miewa si臋 dobrze, cho膰 odk膮d odzyska艂a si艂y nie do ko艅ca wie co ma ze sob膮 zrobi膰. <Riv u艣miechn膮艂 si臋 pod nosem jakby przypominaj膮c co艣 sobie.>


<Ju偶 ta odrobina ciep艂a przynios艂a mi nieco ulgi. Do tego dobre wie艣ci. Delikatnie uj臋艂am jego d艂o艅 spogl膮daj膮c w jego z艂ociste oczy. Nie 偶a艂owa艂am ryzykownej decyzji o zabraniu go ze sob膮. U艣miechn臋艂am si臋 szerzej a偶 w ko艅cu cicho zachichota艂am co wywo艂a艂o fal臋 b贸lu.艁zy nap艂yn臋艂y mi do oczu, ale by艂o warto.>
-Chc臋 wiedzie膰 wszystko. <Powiedzia艂am ciszej, konspiracyjnym tonem.> I nie mog臋 si臋 doczeka膰 by zobaczy膰 wszystkich. Uspokoi膰. W ko艅cu nieco mi si臋 przed艂u偶y艂a podr贸偶, wi臋c jestem ciekawa co si臋 u Was dzia艂o przez ostatnie tygodnie. <Moje serce zabi艂o mocniej.> Lecz moja Pani z pewno艣ci膮 oczekuje bym si臋 z ni膮 skontaktowa艂a. Przed przyst膮pieniem do dzia艂ania przekaza艂am jej wie艣ci, 偶e nadci膮ga szturm i zamierzam zrobi膰 z tym porz膮dek. I tak ka偶臋 jej czeka膰 zbyt d艂ugo. <Lekko 艣cisn臋艂am jego d艂o艅.> Odpr臋偶 si臋. <Zamilk艂am i skupi艂am si臋. Czu艂am ca艂ym swoim jestestwem niekontrolowan膮 potrzeb臋 by us艂ysze膰 jej g艂os, nawet je艣li by艂 to 艣rodek nocy. Musia艂am jej powiedzie膰, 偶e jestem ca艂a. M贸j wzrok zaszed艂 mg艂膮.
鈥hasuuviel moja Pani鈥 - Wyszepta艂am. Widzia艂am j膮 oczami wyobra藕ni. - Wybacz tak p贸藕n膮 por臋鈥 >

<Medyk przytakn膮艂 twierdz膮co ruchem g艂owy na twoj膮 pro艣b臋.> -Postaram si臋 opowiedzie膰 o wszystkim o czym wiem Pani.
<Oboje skupili艣cie si臋 aby skontaktowa膰 si臋 Shasuuviel. Czu艂a艣 si臋 dziwnie, jakby艣 siedzia艂a w czyjej g艂owie. By艂o to zupe艂nie odmienne od komunikacji na w艂asn膮 r臋k臋. Chwil臋 czeka艂a艣 na odpowied藕 ale w ko艅cu elfka odpowiedzia艂a ci.>
-Wreszcie si臋 do mnie odzywasz moja S艂u偶ko. Dlaczego tw贸j s艂uga nas s艂ucha? Czy dasz mi wi臋cej powod贸w abym si臋 gniewa艂a? Lepiej 偶eby twoje wyja艣nienia by艂y przekonywuj膮ce El, poniewa偶 ju偶 obmy艣lam dla ciebie kar臋鈥


Po przekazaniu wszelkich szczeg贸艂贸w mojego dzia艂a z godno艣ci膮 przyj臋艂am perspektyw臋 nadchodz膮cej kary, jak i jasny rozkaz by stawi膰 si臋 przed jej obliczem za trzy dni. Nasza rozmowa by艂a kr贸tka przez obecno艣膰 Rivanatha, ale wystarczy艂a bym wzi臋艂a si臋 w gar艣膰. Zamieni艂am jeszcze par臋 s艂贸w z medykiem, po czym poprosi艂am by wezwa艂 reszt臋. Ledwo zamkn臋艂y si臋 za nim drzwi, a ja zd膮偶y艂am si臋 wygodniej usadowi膰, gdy nagle wpad艂a Jilia. Wzi臋艂am j膮 w swoje ramiona przytulaj膮c. Wstrzyma艂am na moment oddech i zacisn臋艂am z臋by by nie pisn膮膰 z b贸lu. A偶 mi 艂zy do oczu nasz艂y. Wzi臋艂am powolny wdech i wydech by si臋 oswoi膰 i m贸wi膰 bez dr偶enia w g艂osie. Ich widok by艂 dla moich oczu niczym widok wody na pustyni lub widok wina, gdy by艂am tak spragniona, jak w chwili obecnej. Na szcz臋艣cie trunek szybko ugasi艂 moje pragnienie. Pocz膮tkowo by艂am ciekawa tego, jak im si臋 偶yje na Twierdzy, lecz rozmowa szybko zesz艂a na ca艂kiem inne tory. Wszyscy jasno dali mi do zrozumienia, 偶e woleliby by膰 u mojego boku. Spojrza艂am po wszystkich w milczeniu, a moje my艣li od razu zala艂y wszystkie w膮tpliwo艣ci i obawy zwi膮zane z wyprowadzeniem ich wszystkich.-鈥 W szczeg贸lno艣ci je艣li nie zdo艂am odblokowa膰 magii鈥 -
Mimo wielu 鈥渁le鈥, kt贸re wywo艂a艂 u mnie ten pomys艂 nie umia艂am im odm贸wi膰. W chwil臋 p贸藕niej zacz臋li艣my omawia膰 wszelkie mo偶liwo艣ci opuszczenia Twierdzy. Si臋gn臋艂am po pi贸ro, kt贸re przynios艂a Carras i zacz臋艂am nanosi膰 na pergamin wszystko to co wiedzia艂am ju偶 przed przybyciem, jak i to co zdo艂a艂am zauwa偶y膰 po przybyciu. Nakre艣li艂am 鈥淴鈥 miejsce, w kt贸rym sama wyl膮dowa艂am.>

-Tu przebiega granica鈥 <Pokaza艂am im kre艣l膮c przerywan膮 lini膮.> Je艣li spotkamy si臋 konkretnym miejscu mo偶emy si臋 przenie艣膰 natychmiast. Os艂ona nocy oraz lekka mg艂a znad mokrade艂 powinna da膰 nam nieco os艂ony. Je艣li Bogowie b臋d膮 Nam sprzyja膰 by膰 mo偶e b臋dzie pochmurno, ale zak艂adajmy, 偶e tak przyjemnie to nie b臋dzie. <U艣miechn臋艂am si臋 pod nosem.> Jak widzicie przej艣cie na ty艂y przez ca艂y ob贸z zwi臋ksza tylko ryzyko wykrycia, ale mo偶emy wybra膰 skrajne obrze偶a obozowiska. <Zerkn臋艂am znad pergaminu na Beltheriona.> Nie mia艂am okazji a偶 tak pozna膰 teren贸w oraz si艂, ale zdaje si臋 to lepszym rozwi膮zaniem ni偶 sam 艣rodek. Zapewne s膮 patrole oraz wachty, lecz potrzebuj膮 te偶 nieco czasu by och艂on膮膰 po tym co zrobi艂am. Policzy膰 straty, zniszczenia w艣r贸d machin oraz broni i zaplanowa膰 dalsze dzia艂ania. Nie nast膮pi艂 te偶 atak odwetowy ze strony si艂 na Twierdzy, wi臋c zapewne b臋d膮 zak艂ada膰, 偶e si臋 st膮d nie rusz膮 i tylko skupi膮 na obronie. Z taktycznego punktu widzenia Ksi膮偶臋 oraz jego oficerowie na pewno zdaj膮 sobie spraw臋, 偶e nie ma szans na otwarty atak z strony Morryt贸w. Nie ma ani ch臋ci, ani zasob贸w, ani perspektyw. <Przyj臋艂am bardziej rzeczowy ton. Mi艂o by艂o tak dla odmiany planowa膰 co艣 wsp贸lnie.> - Je艣li wzrok i my艣li Luca skupi膮 si臋 na tych aspektach w贸wczas mamy ca艂kiem spore szanse powodzenia. Pozostaje jednak inna kwestia do dodania. Ot贸偶 magowie mog膮 wyczu膰 moj膮 obecno艣膰 je艣li zdecyduje si臋 u偶y膰 magii, wi臋c dla bezpiecze艅stwa Nas wszystkich b臋d臋 stara艂a si臋 po ni膮 nie si臋ga膰. <...O ile b臋d臋 w stanie z niej skorzysta膰鈥 - Przemkn臋艂o mi przez my艣l.> Przynajmniej do momentu, w kt贸rym uznam, 偶e to niezb臋dne. Nie ma sensu ryzykowa膰, 偶e 艣ci膮gn臋 ich uwag臋. Zak艂adam, 偶e zastanawiaj膮 si臋 teraz sk膮d ta nag艂a manifestacja mocy i kto za ni膮 stoi, wi臋c mog膮 by膰 wyczuleni na ka偶de drgni臋cie wiatr贸w. <Sko艅czy艂am k艂ad膮c pi贸ro i sama si臋 przyjrza艂am w艂asnemu dzie艂u.> Je艣li zdecydujemy wyznaczy膰 punkt spotkania w obozie to nie dajemy sobie zbyt wiele czasu na oczekiwanie na reszt臋. Tu i tu s膮 jeszcze resztki skarla艂ych drzew, ale poza nimi teren jest niemal pozbawiony miejsc, w kt贸rych mo偶na si臋 ukry膰. Osobi艣cie to w艂a艣nie te miejsca, kt贸re daj膮 nieco os艂ony kaza艂abym mie膰 pod szczeg贸lnym nadzorem. <Przygryz艂am doln膮 warg臋.> Spotkanie za obozem da nam wi臋cej czasu by czeka膰, ale tak niezno艣nie zwi臋ksza ryzyko wykrycia鈥<Zamilk艂am analizuj膮c. Ka偶da opcja wi膮za艂a si臋 z ryzykiem.> Ale czekaj膮c w obozie na jedno by wysz艂o鈥 <Ostatnie zdanie wypowiedzia艂am bardziej do siebie.> Bel Ty si臋 przekradniesz wsz臋dzie, Carras te偶 potrafi przemyka膰 niczym cie艅鈥 Ty Riv? <Zapyta艂am wci膮偶 przygl膮daj膮c si臋 鈥渕apie鈥 pr贸buj膮c wa偶y膰 opcje.> Chyba nie mieli艣my okazji wsp贸lnie si臋 skrada膰, ale zdaje mi si臋, 偶e potrafisz porusza膰 si臋 wystarczaj膮co cicho, gdy wymaga tego sytuacja? <Oderwa艂am wzrok od pergaminu.> Mo偶e skoro wybieramy si臋 wi臋kszym gronem to warto zapyta膰 Kurta i dziewczyn, czy chc膮 skorzysta膰 z okazji. Mogliby ruszy膰, jako trzecia grupa鈥 Tylko co ja potem z nimi zrobi臋? Zabior臋 ich, jako s艂u偶b臋 do Marienburga? <Zacz臋艂am zadawa膰 sobie pytania. My艣lenie na g艂os pomaga艂o mi spojrze膰 na sytuacj臋 z r贸偶nych perspektyw i wyklucza膰 kolejne opcje b膮d藕 zwraca膰 uwag臋 na inne zagro偶enia.> Jak usankcjonuj臋 zabranie ich ze sob膮? Kolejn膮 zachciank膮? Nie鈥 przecie偶 dosta艂am zakaz ponownego sprowadzania Etelki do Tal Ystien po ostatnim razie. <Dopi艂am wyci膮gaj膮c kielich ku Carras by ponownie go uzupe艂ni艂a. W milczeniu spogl膮da艂am przed siebie a偶 w ko艅cu oznajmi艂am.> Mog膮 skorzysta膰 z okazji, ale musieliby na w艂asn膮 r臋k臋 ruszy膰 w kierunku Marienburga i spotka膰 si臋 z Nami na miejscu. Inaczej z艂ama艂abym rozkaz mojej Pani, a taka opcja nie wchodzi w gr臋. W 偶yciu nie zawiod臋 jej zaufania. <Spojrza艂am Beltherionowi w oczy.> Bezpieczniej chyba b臋dzie je艣li rusz臋 z Carras i Rivanathem. Potrafi臋 艣ci膮gn膮膰 na siebie niechcian膮 uwag臋, wi臋c w razie wykrycia skupi膮 si臋 g艂贸wnie na mnie. Przekl臋ta Elbereth w towarzystwie w艂asnej s艂u偶by. Ale sprawy b臋d膮 wygl膮da艂y diametralnie inaczej je艣li p贸jd臋 z Wami. Jili臋 zabior膮, a Ciebie wykorzystaj膮 by mie膰 nade mn膮 przewag臋. Wiedz膮, 偶e jeste艣 mi bliski. W przypadku tej dw贸jki鈥 <Wskaza艂am na medyka oraz elfk臋.> 鈥 zawsze mog臋 przyj膮膰 odpowiedni膮 postaw臋 i nie uznaj膮 ich za kogo艣 kto mo偶e mie膰 dla mnie znaczenie. <Opad艂am powoli na poduszki.> Czy macie jakie艣 uwagi do dodania?
_________________
Poeta to kto艣, kto pragnie w jasny dzie艅 pokaza膰 艣wiat艂o ksi臋偶yca
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email MSN Messenger
harry
Chor膮偶y
Chor膮偶y


Do潮czy: 05 Mar 2012
Posty: 732

PostWys砤ny: Nie Cze 19, 2022 02:02    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Napastnicy byli lepiej przygotowani ni偶 si臋 spodziewa艂. To by艂y regularne oddzia艂y wojska. Mieli plany przygotowane jeszcze przed szturmem i si臋 go trzymali nez wzgl臋du na sytuacj臋 o czym 艣wiadczy艂 fakt 偶e nie tylko wlali si臋 do 艣rodka twierdzy ale te偶 wdarli na mury.

鈥淭ak, tak, tak鈥︹ Cieszy艂 si臋 w g艂臋bi jak dziecko. Walczy艂. W艂asnymi r臋kami powala艂 wroga. M贸g艂by tak ci膮膰 ich niczym zbo偶e ca艂y dzie艅. Przez chwil臋 prawie mu by艂o ich szkoda, prawie鈥

Byli twardzi, skoordynowani i mimo wszystko nadal ich by艂o du偶o. W ko艅cu przyszli w pi臋ciu na raz. Ale i tak nie mieli szans. Poniewa偶 Kurt nie by艂 sam. By艂o ich dw贸ch. Kurt i K膮sacz. A to znaczy 偶e mia艂 przewag臋. Uderzy艂 pierwszy. Miecz prze偶u艂 tarcz臋 i wyplu艂. Odgry藕li si臋. Na szcz臋艣cie sztych poszed艂 pod oko. Po chwili poczu艂 krew na ustach. U艣miechn膮艂 si臋 paskudnie pokazuj膮c brudne od posoki z臋by. Pierwszego str膮ci艂 na d贸艂 szerokim zamachem. Biedak nie doceni艂 si艂y Kurta. Zas艂oni艂 si臋 tarcz膮 ale si艂a uderzenia zepchn臋艂a go z kraw臋dzi muru. Zap艂aci艂 za to dra艣ni臋ciem w rami臋 ale nast臋pnego podci膮 powrotnym ci臋ciem od do艂u. 呕o艂nierz zwali艂 si臋 na kamienn膮 posadzk臋. Pozosta艂ych trzech cofn臋艂o si臋 o p贸艂 kroku i rozstawili si臋 szerzej aby nie wchodzi膰 sobie w parad臋. Dobrze si臋 asekurowali. Gdy atakowa艂 w lewo pozostali napierali z prawej strony. Nim ich rozpracowa艂 dosta艂 w艂贸czni膮 pod 偶ebra. 鈥Trojaczek鈥 - tak go nazwa艂 w my艣lach - my艣la艂 偶e wygra艂 z艂otego Karla, c贸偶 przeliczy艂 si臋. Grot rozpru艂 jedynie ubranie. Kurt b艂yskawicznie skr贸ci艂 dystans. Zamiast traci膰 czas na zamach. Chwyci艂 g艂ow臋 poni偶ej z臋b贸w niczym nadziakiem i wbi艂 zaostrzony jelec w nieos艂oni臋ty fragment mi臋dzy ko艂nierzem a he艂mem. Zaskoczony 偶o艂nierz zacharcza艂 a Kurt wci膮偶 trzymaj膮c bro艅 wbit膮 w szyj臋 pchn膮艂 nieszcz臋艣nika na towarzyszy. Da艂o mu to do艣膰 czasu aby zn贸w zmieni膰 chwyt. Natar艂 na bli偶szego. Odbi艂 ci臋cie K膮saczem a nast臋pnie strzeli艂 go w pysk pi臋艣ci膮. Kurta zabola艂o chyba bardziej go uderzy艂 zranion膮 wcze艣niej d艂oni膮 ale zn贸w zaskoczy艂 przeciwnika gdy偶 po chwili poprawi艂 K膮saczem nim facet zd膮偶y艂 sparowa膰. Wtedy poczu艂 b贸l w kolanie. To ten drugi pozbiera艂 si臋 z gleby i w desperackim samob贸jczym ataku uderzy艂 nisko. Najemnik zawin膮 m艂ynka wok贸艂 n贸g odr膮buj膮 wyci膮gni臋 z mieczem ramie. Ostatni chyba czeka艂 na t膮 chwil臋 bo b艂yskawicznie ci膮 w rami臋. Na szcz臋艣cie trafi艂 w Sowi Naramiennik. Miecz jedyne zazgrzyta艂 na polerowanej ko艣ci. Kr贸tka wymiana ci臋膰 i parad zako艅czy艂a si臋 eleganckim ci臋ciem od obojczyka po biodro. 呕o艂nierz skona艂 niem jego towarzysz z odr膮banym kikutem zd膮偶y艂 si臋 wykrwawi膰. Nie dobijaj膮c rannego ruszy艂 w kierunku rampy prowadz膮cej na d贸艂.

Gdy walczy艂 pozosta艂ym nie sz艂o tak dobrze. Markusa str膮cili niczym ptaka z ga艂臋zi. Dziewczyny gdzie艣 znikn臋艂y mu z oczu. Rozejrza艂 si臋 szybko ale nie by艂o czasu na poszukiwania. Na placu 偶o艂dacy powoli wypierali obro艅c贸w. Kurt nie wiedzia艂 czy zd膮偶y na czas. Po rampie wbiegali kolejni 偶o艂nierze. W ko艅cu Moryci ruszyli dupska i zatroszczyli si臋 o w艂asn膮 twierdz臋. Pancerna konnica i piechota wsparta ci臋偶kim ostrza艂em z wysokiego zamku z艂ama艂a wol臋 walki oddzia艂贸w Lukasa.

Zasi臋g K膮sacza i przewaga wysoko艣ci pozwoli艂a wykosi膰 偶o艂nierzy pr贸buj膮cych dosta膰 si臋 na mury. Najemnik ca艂y czas rozgl膮da艂 si臋 pr贸buj膮c ogarn膮膰 co si臋 dzieje. W ko艅cu dotar艂 na sam d贸艂.
Obro艅cy wsparci 艣wie偶ymi oddzia艂ami zacz臋li si臋 odgryza膰 ze zdwojon膮 si艂膮. Co pozwoli艂o odeprze膰 wroga i zepchn膮膰 do wy艂omu. Co bardziej zm臋czeni wspierali si臋 na broni pozwalaj膮c doko艅czy膰 dzie艂a pancernym morrytom.

Kurt stan膮 na 艣rodku placu. Rozejrza艂 si臋 dumny ze swoich ludzi i z siebie.

-UUraa!!! Zdychajcie 艣cierwa! - Zawy艂 unosz膮c bro艅 w ge艣cie zwyci臋stwa. Rozejrza艂 si臋 po placu boju. Oceniaj膮c straty, po w艂asnej stronie i po stronie przeciwnika.

- Johan, Stuart, Gabo! Jak si臋 trzymacie? - zwr贸ci艂 si臋 do swoich dziesi臋tnik贸w - Jakie straty? Zbierzcie z 10 ch臋tnych oraz kusze pogonimy im kota. Nie pogalopujemy daleko ale poka偶emy 偶e mamy jaja ze stali. Reszta zbiera rannych i do lazaretu.

-Naro jak dasz rad臋 zajmij si臋鈥 odzyskiem鈥 pancerze, he艂my, kusze, tarcze, bro艅 i co ciekawsze fany jak znajdziesz to te偶. Na trzydziestu ch艂opa. jak potrzebujesz pomocy to 艣mia艂o bierz kogo ci trzeba. - Kurt pami臋ta艂 偶e ch艂opak mi艂a niejakie do艣wiadczenie z kolekcjonowaniu 鈥渟karb贸w鈥 po nieboszczykach.

- Widzieli艣cie dziewczyny? - zwr贸ci艂 si臋 od swoich ludzi.
Nast臋pnie wypr臋偶y艂 si臋 zawo艂a艂 na pozosta艂ych na placu obro艅c贸w.
Ch艂opy! Teraz jest chwila 偶eby si臋 odgry藕膰! Spieprzaj膮 z podkulonym ogonem! Bro艅 w 艂ap臋 i pognamy 艣cierwa! Niech nasza stal 艣ciga ich a偶 pod same bramu Morra! - Z wysoko uniesionym k膮saczem ruszy艂 biegiem w kierunku wy艂omu. 鈥淐iekawe ilu da si臋 porwa膰 do walki. Zawsze b臋dzie z kogo zasi臋gn膮膰 uzupe艂nienia.鈥

Kurt nie zamierza艂 ich 艣ciga膰 przesadnie daleko. Wiedzia艂 偶e wylez膮 co bardziej m艣ciwi i waleczni. Pancerni od mora zatrzymali si臋 w obr臋bie mur贸w.

Kusze i 艂uki, Ognia! - Gdy dotarli do wy艂omu. - Naprz贸d! - Ruszy艂 na przedzie. - Repetowa膰 i strzela膰.

Planowa艂 pogo艅 na 50 mo偶e 100 krok贸w. Nie mia艂a zamiaru w艂adowa膰 si臋 w pu艂apk臋 albo wystawi膰 na kontratak.
_________________
Przyjaciel czy wr贸g? --> Kurt, cz艂owiek
Przeznaczenie czy Przypadek --> Rudolf "Rudi" von Karien
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Blackswordsman
Mod Bestii
Mod Bestii


Do潮czy: 18 Sty 2005
Posty: 3965
Sk眃: Brama wymiar贸w p贸艂nocnego bieguna:)

PostWys砤ny: Nie Cze 26, 2022 14:55    Temat postu: Odpowiedz z cytatem


<Klaus>

<Zrelacjonowa艂e艣 swoj膮 histori臋 dok艂adaj膮c co艣 od siebie. 呕o艂nierz, kt贸ry ci臋 przepytywa艂 zanotowa艂 kilka rzeczy. Gdy zapyta艂e艣 jak posz艂o ze szturmem, dosta艂e艣 kr贸tk膮 ma艂o satysfakcjonuj膮c膮 odpowiedz.>

-Mam teraz ma艂o czasu, musz臋 przepyta膰 jeszcze wiele os贸b. Mog臋 jedyni臋 powiedzie膰, 偶e nie posz艂o najlepiej. Dzi臋kuj臋 za twoje zeznanie, trzymaj si臋 i wracaj do zdrowia.

<Zosta艂e艣 sam ze sob膮 na sienniku. Nas艂uchuj膮c co opowiadali inni, nie by艂o prostego wyja艣nienia co si臋 wydarzy艂o. Wszyscy pami臋taj膮 zmian臋 pogody, a potem nagle zerwa艂a si臋 wichura jakby wydobywa艂a si臋 z obleganej twierdzy. Jeden z ostatnich przes艂uchiwanych opowiada艂 o nadnaturalnym cieniu, kt贸ry pojawi艂 si臋 na niebie w czasie huraganu. Podobny do smoka lub skrzydlatego demona, wyplu艂 z siebie czarny ogie艅 uderzaj膮c w mur twierdzy i wtedy wietrzysko usta艂o jak r臋k膮 odj膮艂. Skupi艂e艣 si臋 na swoim stanie zdrowia. B贸l stopniowo ust臋powa艂 ale ruchy mia艂e艣 nadal ograniczone, jakby ko艣ci ci si臋 poprzestawia艂y czy co艣 i blokowa艂y ci poruszanie si臋. Nie maj膮c du偶ej wiedzy medycznej nie mog艂e艣 jasno stwierdzi膰 co by艂o nie tak. Dodatkowo czu艂e艣 mrowienie w palcach jakby by艂y przyci艣ni臋te czym艣 przez zbyt d艂ugi czas. Z trudem usiad艂e艣, pr贸bowa艂e艣 wsta膰 lecz momentalnie opad艂e艣 na siennik, jakby poci膮gni臋ty niewidzialn膮 r臋k膮 w d贸艂.>

-Hej, ty. <Odezwa艂 si臋 niewyra藕ny g艂os po twojej lewej stronie.>
-Jak to mo偶liwe, 偶e tu jeste艣? Wszyscy z pierwszej linii zostali pod murami, sam widzia艂em. Wiatr ich nie porwa艂 bo skryli si臋 pod murem...

<Ranny, obanda偶owany cz艂owiek 艂ypa艂 na ciebie jednym , sprawnym okiem. Drugie by艂o zabanda偶owane.>


<Elbereth>

<Gdy rozezna艂a艣 si臋 gdzie jeste艣 i w jakim jeste艣 stanie, od razu skontaktowa艂a艣 si臋 ze swoj膮 Pani膮. Kr贸tka rzeczowa, rozmowa i przyszed艂 czas na przywitanie bliskich. Jak膮kolwiek kar臋 mia艂a艣 otrzyma膰 za swoje przewiny, nie obawia艂a艣 si臋 jej. Przywita艂a艣 si臋 z Jilli膮, Beltherionem oraz Carras po czym uci臋li艣cie sobie pogaw臋dk臋 o tym jak si臋 sprawy maj膮. Szybko wsp贸lnie zdecydowali艣cie i偶 wszyscy chc膮 pozosta膰 razem z Tob膮, gdziekolwiek p贸jdziesz, je艣li to mo偶liwe. Przyst膮pi艂a艣 wi臋c do obmy艣lania planu jak ich wydosta膰 z tej obl臋偶onej twierdzy. Postanowli艣cie podzieli膰 si臋 dwie grupy. Bel razem z Jillia , a ty z Cerras i Rivem. >

-C贸偶 mog臋 powiedzie膰 Pani. Ciche przemykanie korytarzami zamkowymi mo偶e r贸偶ni膰 si臋 od skradania na otwartej przestrzeni. Dam jednak z siebie wszystko. <Medyk sk艂oni艂 si臋 z szacunkiem>

-Co do Kurta kochana- <wtr膮ci艂 Beltherion> - Nie wiem czy wiesz, ale on sformowa艂 now膮 band臋. Trzydziestu ludzi, cho膰 po dzisiejszym szturmie zapewne troch臋 ich uby艂o. Mog臋 mu przedstawi膰 twoj膮 propozycj臋, lub go tutaj sprowadzi膰 i sama mu opowiesz. We藕 pod uwag臋, 偶e je艣li si臋 zgodzi to b臋dzie targa艂 ze sobi膮 znacznie wi臋cej os贸b ni偶 tylko dwie dziewczyny, kt贸re znasz. Co do kieryku, kt贸ry powinni艣my obra膰 to wsch贸d chocia偶 to strza艂 w ciemno. Zwyczajnie zgaduj臋, 偶e mo偶e tam b臋d膮 mniej pilnowa膰 ni偶 g艂贸wne drogi i stanowiska oficer贸w. Jak wszystko rozmar藕nie to i tak przedzieramy si臋 przez bagna i tak... W艂a艣nie zda艂em sobie spraw臋, 偶e w pi膮tk臋 musimy jednak wi臋kszo艣膰 dystansu pokona膰 przy drodz臋 wi臋c tak naprawd臋 pozostaje tylko po艂udnie lub zach贸d je艣li mamy mie膰 jakiekolwiek szanse spotkania si臋 na czas je艣li si臋 rozdzielamy.
<Elf za艣mia艂 si臋> -Jako艣 艂atwo zapomnie膰, 偶e to miejsce jakim艣 cudem stoi na grz臋zawisku i nie tonie.


<Kurt>

<Szybko rozejrza艂e艣 si臋 po pobojowisku, straty by艂y troch臋 wy偶sze po stronie atakuj膮cych ale niewiele. Zebra艂e艣 swoich ludzi.>

-U mnie czterech zabitych <odpar艂 Johan>
-U mnie te偶 czterech pad艂o <rzek艂 Stuart>
-Ja straci艂em trzech <Ledwo s艂yszalnie odpar艂 Gabo wypluwaj膮c krew. Ch艂op by艂 powa偶nie ranny.>

<Stuart wskaza艂 strzelic臋 nad bram膮> -Tam pogna艂y..

<Wyda艂e艣 rozkaz zbierania sprz臋tu po czym zebra艂e艣 kilku ludzi i pognali艣cie za mur. Uda艂o wam si臋 ustrzeli膰 kolejnych dw贸ch. Wrogowie jednak wycofywali si臋 r贸wnie偶 w zorganizowany spos贸b, os艂aniaj膮c si臋 tarczami i od czasu do czasu odpowiadaj膮c ostrza艂em. Po kilkudziesi臋ciu krokach da艂e艣 spok贸j. Za murami nadal by艂o ich ca艂kiem sporo. Gdyby was otoczyli 偶a艂owa艂 by艣, 偶e wyszed艂e艣. Gdy wr贸ci艂e艣 w obr臋b twierdzy, tw贸j zbieracz fant贸w zakrzykn膮艂.>

-Kurt, pomocy. Mnie tu chc膮 bi膰.

<Jeden z Morryt贸w trzyma艂 ch艂opaka za kark, jakby go chcia艂 przetr膮ci膰.>

_________________
Jestem mieczem i zbroj膮. Moja droga tam gdzie krew.

MG tu i tam ^^
#Sesja Przekle艅stwo Wzg贸rz Hager Gatz
#Sesja Miasto Darrow
#Sesja Wichry Aderus
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
harry
Chor膮偶y
Chor膮偶y


Do潮czy: 05 Mar 2012
Posty: 732

PostWys砤ny: Sro Lip 06, 2022 22:47    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Kurt przy艣pieszy艂 kroku i stan膮艂 naprzeciw Rycerza. Przez chwile poczu艂 z艂o艣膰 na rycerza. Potem przypomnia艂 sobie gdzie jest. Niemniej nie by艂 to cmentarz, 偶o艂nierze nie byli pogrzebani a im nale偶a艂 si臋 udzia艂 w 艂upach lub chocia偶by 偶o艂d. Nie, zdecydowanie mieli prawo do udzia艂u w 艂upach zw艂aszcza 偶e mia艂y one pos艂u偶y膰 do obrony twierdzy.>
Pu艣膰 go. To m贸j cz艂owiek i dzielny obro艅ca twierdzy! - Odezwa艂 si臋 Kurt tonem dow贸dcy do ni偶szego rang膮 偶o艂nierza.


<Podszed艂e艣 poddenerwowany do rycerza, kt贸ry trzyma艂 Naro za kark. Morryta by艂 od ciebie o g艂ow臋 ni偶szy ale g臋b臋 mia艂 bardziej paskudn膮. Ca艂a jego twarz by艂a w oparzelinach a lewy oczod贸艂 by艂 zaro艣ni臋ty znacz膮c, 偶e utraci艂 oko bardzo dawno temu. Mo偶e ci si臋 wydawa艂o, mo偶e to atmosfera tego miejsca ale czu艂e艣 zapach 艣mierci. Morryta spojrza艂 na ciebie zimno i odpar艂 spokojnie.>
-Nikt nie b臋dzie grabi艂 zw艂ok w Ostoi Pana Sn贸w i 艢mierci. 艢miesz twierdzi膰 i偶 jego, czy te偶 twoje racje s膮 wy偶sze ni偶 boskie?
<Rycerz powiedzia艂 to absolutnie na zimno, bez 偶adnych emocji. Wpatrywa艂 si臋 w ciebie swoim jedynym okiem i mimo i偶 by艂 znacznie mniejszej postury ni偶 ty, czu艂e艣 w ko艣ciach, 偶e m贸g艂 przetr膮ci膰 ch艂opaka niczym koci臋.>


- Nie grabi艂 zw艂ok tylko wykonywa艂 zadany rozkaz! Mia艂 zebra膰 s艂usznie nale偶ne nam 艂upy zabitych wrog贸w. Odwiecznym prawem zwyci臋zcy. Pokonali艣my wrog贸w. Ponie艣li艣my straty. Kap艂an za swoje pous艂ugi otrzymuje datek. Nie odmawiamy Morrowi s艂usznego szacunku. Nie mamy zamiaru bezcze艣ci膰 zw艂ok. A nad nimi nie zosta艂 jeszcze odprawiony poch贸wek. 呕膮damy jedynie prawa do cz臋艣ci 艂up贸w. Jak to bywa艂o od zarania dziej贸w. A 偶eby uszanowa膰 racj臋 boskie mo偶emy z naszych 艂up贸w z艂o偶y膰 ofiar臋 gdyby nasza ofiara krwi okaza艂a nie niewystarczaj膮ca!
<Kurt spr贸bowa艂 wej艣膰 w ton Morryty>
- Jak masz ju偶 mie膰 jakie艣 pretensj臋 to do mnie nie do niego.

<Morryta wykrzywi艂 usta w grymasie , kt贸ry mia艂 przypomina膰 u艣miech.>
-S艂usznie nale偶ne 艂upy powiadasz鈥
<Rycerz rozejrza艂 si臋 po placu us艂anym trupami. Przymkn膮艂 na moment oko i wypowiedzia艂 s艂owa niczym w ge艣cie modlitwy.>
-Morr, mitte mortem maledicti pro peccato鈥
<Po tych s艂owach pu艣ci艂 ch艂opaka jak niechcian膮 przyb艂臋d臋, kt贸ra chce wy偶ebra膰 z艂otego karla na ulicy Altdorfu.>
-Je艣li naprawd臋 s膮dzisz, 偶e cokolwiek z tego pobojowiska ci si臋 nale偶y to prosz臋 bardzo. Nie kr臋puj si臋. Szybko przekonamy si臋 kto mia艂 racj臋鈥 Prawo ludzkie czy te偶 Boskie.
<Rycerz zakrzykn膮艂 na pozosta艂ych morryt贸w.>
-Hi stulti mortuos spoliare volunt. Noli turbare eos.
<Nie by艂o na to 偶adnej odpowiedzi, ale by艂e艣 pewien, 偶e zainteresowani zrozumieli.>
-Nie b臋d臋 wi臋cej zabiera艂 waszego czasu, kt贸ry tak ch臋tnie sami trwonicie.
<Morryta zostawi艂 was i ruszy艂 powoli w kierunku g贸rnego zamku.>


- Naro, w porz膮dku? - zapyta艂 swojego 鈥溑俹wc臋 skarb贸w鈥
Przywo艂a艂 kap艂ana Sigmara Zigmunta i skryb臋 Marka
- S艂yszeli艣cie co on tam mamrota艂 i pokrzykiwa艂?

<Obaj zbli偶yli si臋 do ciebie. Mark pokiwa艂 g艂ow膮.>
-Nie, nie s艂ysza艂em, by艂em my艣lami gdzie艣 indziej.
<Zigmunt podszed艂 blisko ciebie i szepn膮艂>
- Nie zrozumia艂em wszystkiego. To co m贸wi艂 cicho wygl膮da艂o jak modlitwa ale nie dos艂ysza艂em. A potem krzykn膮艂, 偶e nie jeste艣 najm膮drzejszy a mimo to nie maj膮 ci przeszkadza膰 w tym co chcesz zrobi膰鈥 Przykro mi nie s艂ysza艂em co szepta艂.
<Naro stan膮艂 na nogi i rozmasowa艂 sobie obola艂y kark.>
-Kutwa, ma 艣cisk jak imad艂o, tfu. Tak jestem ca艂y, dzi臋ki Kurt.


- Masz racj臋 kutwy jak cholera. Nie widz膮 偶e ludzie Lucasa przygnietli nas nie tylko ilo艣ci膮 ale i sprz臋tem.
Kurt po艂o偶y艂 d艂o艅 na ramieniu nowicjusza.
- Dzi臋ki i dobra robota.
- S艂uchajcie. Jak macie pewno艣膰 kt贸r膮 gnid臋 ubili艣ice s膮dze 偶e mo偶ecie bezpiecznie zebra膰 艂upy. Nie bra膰 nic co do czego nie macie pewno艣ci. Jak znajdziecie u truposza lepsz膮 bro艅 najpierw zostawcie przy nim t膮 kt贸r膮 pobrali艣cie z wozu potem zabierzcie t膮 lepsz膮. Cholerny pies ogrodnika. Ale jest na swoim terenie. - Pokiwa艂 zrezygnowany g艂ow膮. Powi贸d艂 jednak wzrokiem po swoich ludziach upewniaj膮c si臋 偶e ka偶dy zrozumia艂. - Jak si臋 rypniecie to na w艂asne ryzyko. Zrozumiano? Cholera wie co tam 鈥溑俹n鈥 tam wymodli艂. 艁upy zbierzemy innym razem.

- Teraz odpocz膮膰. kto potrzebuje to do lazaretu. Spotykamy si臋 jutro rano w Pantofelku. Nim si臋 rozejdziecie upewnijcie si臋 偶e wszyscy nasi trafili do cyrulika. - zwr贸ci艂 si臋 do swoich dziesi臋tnik贸w. Jestem z was dumny jak cholera. Dotrzymali艣cie kroku linowym weteranom.

<Kurt zamy艣li艂 si臋 pr贸buj膮c sobie przypomnie膰 kt贸ry艣 z jego przeciwnik贸w mia艂 przy sobie bro艅 paln膮 wzgl臋dnie co艣 innego wartego uwagi. Chcia艂 utrze膰 nosa dumnemu templariuszowi. Jednak zbyt wiele widzia艂 by lekce wa偶y膰 Morra o kt贸rego domen臋 zbyt cz臋sto si臋 ociera艂. Potem poszed艂 szuka膰 swoich dziewczyn.>
_________________
Przyjaciel czy wr贸g? --> Kurt, cz艂owiek
Przeznaczenie czy Przypadek --> Rudolf "Rudi" von Karien
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Orthan
M艂odszy Prochowy
M艂odszy Prochowy


Do潮czy: 17 Lip 2014
Posty: 202

PostWys砤ny: Pia Lip 08, 2022 21:20    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Uda艂em si臋 z wraz z reszt膮 braci i si贸str w wierze oraz ch艂opcem na modlitw臋 - zabra艂 ze sob膮 tak偶e miecz, przygotowuj膮c si臋 na to i偶 wr贸g w ka偶dej chwili mo偶e przedrze si臋 przez mur.
Jednocze艣nie wiedz膮c 偶e czeka nas dalsza praca przy rannych, postanowi艂em po powrocie przygotowa膰 kolejne medykamenty i banda偶e.
_________________
Ecoliono d'Elhuyer-Sesja Przyjaciel czy Wr贸g
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵
Ariena
Mod Bog贸w
Mod Bog贸w


Do潮czy: 30 Gru 2004
Posty: 1636

PostWys砤ny: Sob Lip 09, 2022 15:18    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

-Nie b臋d臋 go przecie偶 namawia膰 do opuszczenia wzgl臋dnie bezpiecznego miejsca, albowiem sama nie jestem w stanie mu takiego zagwarantowa膰. Powiem mu o planach i zagro偶eniach, a to jak膮 podejmie decyzj臋 i co uczyni to ju偶 jego sprawa. Skoro to jego ludzie to b臋dzie bra艂 na swoje barki odpowiedzialno艣膰 za ich 偶ycie. <Spojrza艂am na Beltheriona.> I przykro mi to m贸wi膰, ale je艣li zostaliby zauwa偶eni to i tak nie mog艂abym nic z tym zrobi膰. B臋d膮 zdani na siebie. <Popi艂am.> Wyko艅czenie armii w jej w艂asnym obozie poch艂on臋艂oby wszystkich, a drobnymi czarami wiele nie zdzia艂am鈥<....o ile do tego czasu uda mi si臋 prze艂ama膰 blokad臋.> Przede wszystkim musz臋 my艣le膰 o Was oraz misji, kt贸r膮 zleci艂a mi moja Pani. Ostatnim czego chc臋 to rozgniewanie Najwy偶szej Kap艂anki jeszcze bardziej swoimi wybrykami. Dlatego te偶 b臋dziemy obserwowa膰 sytuacj臋 do momentu wyruszenia i na tej podstawie podejmiemy decyzj臋 co do kierunku. W ci膮gu tych dw贸ch dni wiele mo偶e si臋 zmieni膰. <Zachichota艂am cicho pod nosem. Wino w ko艅cu zaczyna艂o dzia艂a膰. Spojrza艂am po wszystkich.> Zapewne wszyscy jeste艣cie zm臋czeni. Ja na razie i tak nigdzie si臋 nie wybieram, wi臋c udajcie si臋 na spoczynek. Carras, pomo偶esz mi rano przygotowa膰 si臋 do wyj艣cia, a Ty Riv podasz mi tak膮 ilo艣膰 swoich zi贸艂ek i obwi膮偶esz banda偶ami bym by艂a w stanie chodzi膰. <Popi艂am.> Nie musz臋 czyta膰 Ci w my艣lach by wiedzie膰 co o tym my艣lisz, ale nic z tego. Musz臋 rozm贸wi膰 si臋 z Mistrzem oraz Iruyhem, a nie przyjm臋 ich le偶膮c w 艂贸偶ku. Jest dok艂adnie tak samo, jak w dniu, w kt贸rym si臋 poznali艣my. Troch臋 b贸lu mnie nie powstrzyma. A teraz zmykajcie. Bel.. <Spojrza艂am na niego.> Zosta艅 prosz臋. Chc臋 pos艂ucha膰 o sprawie, kt贸r膮 tak doskonale za艂atwi艂e艣.
<Uca艂owa艂am R贸偶臋 w czo艂o, po czym poczeka艂am a偶 zostaniemy sami. Wyci膮gn臋艂am ku niemu woln膮 d艂o艅, a gdy ju偶 spocz膮艂 obok mnie opar艂am g艂ow臋 o jego rami臋. W milczeniu s艂ucham jak opowiada艂 czerpi膮c przyjemno艣膰 z jego blisko艣ci. Sama te偶 mu powiedzia艂am nieco wi臋cej o wydarzeniach ostatnich tygodni, cho膰 pomin臋艂am niekt贸re szczeg贸艂y. Cho膰by sam rozmiar obra偶e艅, kt贸ry odnios艂am w walce z Najwy偶sz膮 Kap艂ank膮 Paj臋czej Kr贸lowej, czy k艂贸tni z Shasuuviel, kt贸ra wybuch艂a mi臋dzy Nami z tego tytu艂u. Nie zdradza艂am jej moich rozm贸w z nim, wi臋c i jemu nie zamierza艂am opowiada膰 o czym m贸wi艂y艣my za zamkni臋tymi drzwiami. Zdecydowa艂am by nie ukrywa膰 ceny jakiej za偶膮da艂 Mistrz po tym, gdy pozby艂 si臋 trucizny, cho膰 stara艂am si臋 to uczyni膰 mo偶liwie, jak najbardziej delikatnie.> - Jak sam powiedzia艂 偶ycie, za 偶ycie. Ocali艂 dwa, wi臋c chce dwa w zamian. Masz pe艂ne prawo by si臋 na mnie w艣cieka膰 i obiecuj臋 Ci to wynagrodzi膰. Wpakowa艂am si臋 w sytuacj臋, z kt贸rej ci臋偶ko by艂o znale藕膰 inn膮 drog臋 wyj艣cia, jak kompromis. Koniec ko艅c贸w cena zdaje si臋 sprawiedliwa, cho膰 nie spos贸b przewidzie膰 wszystkich konsekwencji. Sp臋dzi艂y艣my tam jaki艣 czas, po czym wr贸ci艂y艣my do Tal Ystin Khaine by zaprowadzi膰 porz膮dek.
<Reszta nocy up艂yn臋艂a nim si臋 zorientowa艂am. Gdy ju偶 sko艅czyli艣my rozmawia膰 odda艂am si臋 medytacji i pozosta艂am w tym stanie p贸ki nie pojawi艂a si臋 Carras w towarzystwie Rivanatha. Rozkaza艂am im by przygotowali mnie do wyj艣cia i w mi臋dzy czasie wtajemniczy艂am ich w aktualn膮 sytuacj臋 w mie艣cie.>
-W艂o偶臋 t臋 czarn膮 sk贸rzni臋鈥 <Powiedzia艂am elfce zamiennie popijaj膮c zi贸艂ka i wino.> Zakryje te nieszcz臋sne banda偶e.
<B贸l wstrz膮sn膮 mn膮 par臋 razy, gdy mnie szykowali, ale nie narzeka艂am. Mikstura oraz trunek i tak mia艂y go niebawem st艂umi膰. Nie by艂am jednak w stanie powstrzyma膰 tych kilku sykni臋膰 nim to nast膮pi艂o. Zaj臋艂o to wi臋cej czasu, ale w ko艅cu by艂am gotowa. Czarna, lakierowana sk贸rznia przylega艂a idealnie niczym druga sk贸ra zakrywaj膮c ka偶dy skrawek mojego cia艂a. Przed opuszczeniem komnaty si臋gn臋艂am jeszcze po kamienny kr膮偶ek oraz kryszta艂 chowaj膮c je w wewn臋trzn膮 kieszonk臋 oraz miecz. Ostatni raz spojrza艂am na w艂asne odbicie i zesz艂am na 艣niadanie. Przy ka偶dym stopni wstrzymywa艂am oddech by nie j臋kn膮膰 z b贸lu, ale nie pozwoli艂am sobie pom贸c.>
-Dam sobie rad臋鈥 <Burkn臋艂am.> 鈥 to i tak tylko namiastka tego co mnie czeka po 艣mierci.
<Zesz艂am w ko艅cu i usiad艂am do posi艂ku. By艂am g艂odna, a ka偶dy k臋s popija艂am winem by znieczuli膰 si臋 jeszcze bardziej.> Jak zwykle przechodzisz sam膮 siebie Carras. <Pochwali艂am j膮. M贸j nastr贸j wyra藕nie si臋 poprawia艂 w miar臋 up艂ywu czasu a偶 w ko艅cu wsta艂am od sto艂u u艣miechni臋ta.> Dzi臋kuj臋 za wsp贸lny posi艂ek, ale powinnam ju偶 i艣膰. Riv, idziesz ze mn膮 na wypadek, gdybym potrzebowa艂a wi臋cej tych Twoich magicznych lekarstw.

<U艣miechn臋艂am si臋 do wszystkich, po czym ruszy艂am do drzwi. Ka偶dy krok wywo艂ywa艂 kolejne fale b贸lu, ale zagryz艂am z臋by i z wysoko podniesion膮 g艂ow膮 wysz艂am na uliczk臋. Rozejrza艂am si臋, po czym bez s艂owa skierowa艂am si臋 ku g艂贸wnej 艣wi膮tyni co zaj臋艂o mi nieco czasu. Ca艂膮 drog臋 przeby艂am spacerowym krokiem przystaj膮c od czasu do czasu i spogl膮daj膮c w niebo, jakbym czego艣 wypatrywa艂a. Mogli my艣le膰 sobie o mnie wszystko, ale nie mog艂am pozwoli膰 by kto艣 zauwa偶y艂 u mnie przejaw s艂abo艣ci. Nie mia艂am zamiaru zdradza膰 si臋 z cierpieniem, jakie sama sobie fundowa艂am. I w ten o to spos贸b w ko艅cu dotar艂am tam gdzie chcia艂am. Gdy tylko przekroczy艂am pr贸g 艣wi膮tyni poczu艂am zimno z zdwojon膮 si艂膮. Zapragn臋艂am zawr贸ci膰, ale zacisn臋艂am z臋by by zwalczy膰 w艂asny dyskomfort. Przekaza艂am datek, po czym wesz艂am g艂臋biej by stan膮膰 przed Morrem i z艂o偶y膰 przed nim podzi臋kowanie za 艂ask臋 jak膮 obdarzy艂 moj膮 z艂aman膮 i splugawion膮 dusz臋.
- Dzi臋kuj臋 Ci Panie Sn贸w i 艢mierci za zaufanie oraz mo偶liwo艣膰 przy艂o偶enia r臋ki do ocalenia tego 艣wi臋tego miejsca. Nie b臋d臋 Ci臋 prosi膰 o wybaczenie dla siebie za odes艂anie tych wszystkich dusz przed Twe Bramy, lecz pokornie prosz臋 by znalaz艂y spok贸j w Twych ogrodach. Zas艂u偶yli na lepszy los ni偶 to co ich spotka艂o. - Pomodli艂am si臋 za poleg艂ych i za nich r贸wnie偶 z艂o偶y艂am datek.- Niech Morr ma Was w swojej opiece. - Dopiero, gdy to uczyni艂am rozejrza艂am si臋 za Czarnym Krukiem. By艂am przekonana, i偶 nie uzna za afront, i偶 w pierwszej kolejno艣ci zdecydowa艂am si臋 odda膰 ho艂d jego Panu.>
_________________
Poeta to kto艣, kto pragnie w jasny dzie艅 pokaza膰 艣wiat艂o ksi臋偶yca
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email MSN Messenger
Lokim
Chor膮偶y
Chor膮偶y


Do潮czy: 21 Sty 2012
Posty: 731
Sk眃: Warszawa

PostWys砤ny: Pon Lip 11, 2022 21:52    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Opisy tego co zdarzy艂o si臋 pod twierdz膮, dostarczone od innych rannych, niewiele wnosz膮 do mojej wiedzy. Cho膰 informacja o cieniu, kt贸ry uderzy艂 w mury czarnym ogniem, jest czym艣 nowym. W pierwszej chwili wydaje mi si臋, 偶e to mo偶e jaka艣 manifestacja demona ze zbroi Iruyha, albo pokaz dzia艂ania jakich艣 s艂ug Morra, ale z po chwili przemy艣lenia, analizuj膮c s艂owa 偶o艂nierza co艣 mi si臋 nie spina. Bo je艣li po tym uderzeniu huragan usta艂, a uderzenie mia艂o za cel same mury, to mo偶e to dzia艂anie wrog贸w. Mo偶e to Wietrznica co艣 zadzia艂a. Cholera, za ma艂o si臋 znam na tych magicznych kocopo艂ach. Nic sam nie wymy艣l臋. Musia艂bym si臋 rozm贸wi膰 z El.>

<Z bezsensownego rozmy艣lania na temat magii, bog贸w, manifestacji i podobnych bzdet贸w, na kt贸rych nie znam si臋 ni cholery, wyrwa mnie g艂os rannego s膮siada. Spogl膮dam na niego zdziwiony i odpowiadam ze z艂o艣ci膮 w g艂osie.>

- A co Ty, m贸j dow贸dca, czy ojciec, 偶e mnie tak wypytujesz. Powiedzia艂em wszystko co mia艂em do powiedzenia przed chwil膮 偶o艂nierzowi. Jak dow贸dca, czy kumple z dru偶yny b臋d膮 chcieli wiedzie膰 wi臋cej to im powiem w szczeg贸艂ach. A Tobie nie jestem winien 偶adnych wyja艣nie艅. - <Odwracam si臋 z艂y ty艂em do niego, po czym czuj膮c b贸l lekko st臋kam. Po chwili jednak odwracam si臋 znowu do rozm贸wcy i ju偶 spokojnym tonem odzywam si臋 po raz kolejny, z grymasem b贸lu na twarzy.> - Wybacz. Niepotrzebnie na Ciebie nawrzeszcza艂em. Nie jeste艣 niczemu winien. Tak samo oberwa艂e艣 jak wszyscy tutaj, a ja jeszcze si臋 na Ciebie wydar艂em. - <Robi臋 kr贸tk膮 pauz臋, po czym wzruszaj膮c lekko ramionami kontynuuj臋.> - Ale ja naprawd臋 niewiele pami臋tam. Przysma偶y艂o mnie pod tym taranem, poddusi艂o niemo偶ebnie. A to zabudowane ustrojstwo z ka偶dej strony. Tylko z przodu i z ty艂u troch臋 艣wie偶ego powietrza wpada艂o. A ja by艂em po 艣rodku. Wi臋c pad艂em na ziemie, co by si臋 ugasi膰, ale dym tam nadal nie dawa艂 dycha膰. Wi臋c si臋 przeturla艂em na zewn膮trz, z艂apa艂em kilka wdech贸w, ju偶 szuka艂em by si臋 za czym艣 skry膰, gdy dosta艂em postrza艂, czy nawet kilka. Nie wiem. Chyba pad艂em na gleb臋. Ale czy si臋 potem jako艣 sam stamt膮d wydosta艂em, czy kto mi pom贸g艂, a mo偶e kto mnie wyni贸s艂, to nie wiem. Ockn膮艂em si臋 dopiero jak fruwa艂em w powietrzu. Wi臋c nawet nie wiem co si臋 sta艂o z moimi kompanami. Skoro m贸wisz, 偶e Ci przy murach unikn臋li mojego losu to dobrze. Sigmar mia艂 ich w opiece. Mam nadziej臋, 偶e ugasili taran i wybili sobie drog臋 przez kraty do 艣rodka. Cho膰 ten co nas odpytywa艂 m贸wi艂, 偶e jako艣 szczeg贸lnie nie poszed艂 ten atak. - <Przybli偶am si臋 do rozm贸wcy i 艣ciszonym g艂osem m贸wi臋 dalej.> - Tam jeden m贸wi艂 o jakim艣 smoku, czy demonie rzucaj膮cym kulami czarnego ognia, czy cu艣. Widzia艂e艣 te偶 co艣 takiego. Bo jak mn膮 majta艂o w powietrzu to nic nie widzia艂em. A jak mn膮 waln臋艂o o gleb臋 to od razu odp艂yn膮艂em z b贸lu chyba.
_________________
Przyjaciel czy wr贸g?- Klaus Jurgiel

Telegram: @LokimR
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Wy秝ietl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forum.drachenfels.pl Strona Glowna -> Przyjaciel czy Wr贸g? Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Id do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16, 17, 18  Nast阷ny
Strona 15 z 18

 
Skocz do:  
Nie mo縠sz pisa nowych temat體
Nie mo縠sz odpowiada w tematach
Nie mo縠sz zmienia swoich post體
Nie mo縠sz usuwa swoich post體
Nie mo縠sz g硂sowa w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group