Forum forum.drachenfels.pl
Forum Zamku Drachenfels
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UzytkownicyUzytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja   ProfilProfil   Zaloguj siê, by sprawdziæ wiadomo¶ciZaloguj siê, by sprawdziæ wiadomo¶ci   ZalogujZaloguj 
[Strona Glowna Zamku]    [Komnata Konstanta]
Akt IV Cz2 Strach w każdym z nas
Id¼ do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 23, 24, 25 ... 41, 42, 43  Nastêpny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez mo¿liwo¶ci zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum forum.drachenfels.pl Strona Glowna -> Przyjaciel czy Wróg?
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz nastêpny temat  
Autor Wiadomo¶æ
Xsary
Markgraf
Markgraf


Do³±czy³: 09 Sty 2005
Posty: 2039
Sk±d: Nowa Sól

PostWys³any: Sro Lut 18, 2015 15:04    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nigdy nie ufałem organom ścigania. Nie bym je określał, jako zbędne, mało przydatne, ale odnoszę, że postępująca biurokratyzacja i tak zwany honor urzędnika, zaczynają być zastępowane papierowymi dyspozycjami. A papier, jak wiadomo, cierpliwy jest.

Jak rzekomo miłość.

- Jeszcze chwilę, jeśli można - uśmiechnąłem się do dłoni pana Dorniera. - Widzi pan, jestem z natury istotą ostrożną toteż pozwoliłem sobie zaalarmować mych przełożonych o sprawie - skłamałem bez skrupułów. - Proszę jeno nie pytać jak, gdyż komunikacja na odległość to nasza, rzekłbym cukierkowa, tajemnica. Tak czy inaczej pospieszyłem się w ów raporcie i napisałem, że będę do końca będę miał wzgląd na wydarzenia.

Urwałem, by kapitan strawił me słowa.

- Prawdopodobnie przez młody wiek i lichą eksperiencję lekko ważyłem moc zmutowanego towarzystwa. Powtórzę tedy po raz wtóry: proszę ich nie lekceważyć.

Wyciągnąłem dłoń po zaległy uścisk.
_________________
#Sesja Przyjaciel czy wróg? - Frank albo Fred
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email Odwied¼ stronê autora
Blackswordsman
Mod Bestii
Mod Bestii


Do³±czy³: 18 Sty 2005
Posty: 3965
Sk±d: Brama wymiarów północnego bieguna:)

PostWys³any: Czw Lut 26, 2015 17:24    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<ÅšwiÄ…tynia Shayli>

<Znajdująca się już w świątyni trójka podróżników rozdzieliła się ponownie. Tellan udała się do bramy zaopatrzeniowej aby wybadać co się dzieje z Kurtem, kapłan Morra został tam gdzie rozmawialiście i tylko usiadł sobie w miejscu gdzie nikt go nie będzie zaczepiał podczas medytacji, a Morte ruszył do głównej bramy gdzie też miał obserwować krasnoluda Ingwara co by stwierdzić czy można go wpuścić do świątyni czy też nie. Wojowniczka gdy doszła na miejsce od razu rozpoznała Kurta. Stał pod bramą i wypytywany przez bretońskich strażników nie wiedział nawet o co go pytali. Kobieta przypatrywała się przez chwilę najemnikowi po czym szepnęła na ucho dowodzącemu na bramie zaopatrzeniowej żołnierzowi aby wciągnął Kurta do świątyni a straży miejskiej wytłumaczył, że Kurt to posłaniec na usługach kościoła. Tak też się stało. Żołnierze zaczęli gorączkowo dyskutować w śpiewnym języku Bretonów gestykulując i często wskazując na Kurta. Koniec końców straż miejska odpuściła i pozwolili Kurtowi wejść w mury świątynne skąd Tellan od razu go zabrała i poprowadziła do medytującego Ecoliono.
Morte w tym czasie stał przy głównej bramie i wypatrywał krasnoluda. Ingwar czekał nieopodal wejścia zmarznięty, mokry i wymęczony. Opierał się o ścianę i dygotał jak osika od dreszczy, które go teraz gnębiły jak pchły wędrownego psa. Nie miał hełmu, ani zimowego ubrania. Swojej dwuręcznej broni też nie miał. Tylko czarna zbroja jaką na sobie nosił stawiała go trochę wyżej od reszty tych wszystkich biedaków. Krasnolud wyglądał pożal się bogowie. Trząsł się, był blady i musiał opierać się o ścianę ponieważ zmasakrowane biodro nie dawało mu spokoju. Strażnicy miejscy powoli przeczesywali tłum będąc coraz bliżej, Ingwar jednak zachował zimną krew i stał tak czekając niczym inni chorzy na swoją kolejkę. Tego czy ktoś dostrzegł jak Morte daje znaki stojącemu w tłumie pielgrzymów Koko nie było wiadomo, jednak jeśli nawet ktoś dostrzegł kilka prostych gestów wymienionych między tymi dwoma to nikt na nie nie zareagował. Wielki najemnik chowając pod płaszczem okaleczonego elfa zbliżył się do bramy i bez słowa chwycił Ingwara za ramię i pociągnął za sobą. Morte znający język Bretonów szybko przekonał strażników przy bramie aby wpuścili jego kompanów i tak oto Ingwar razem z Koko i ukrytym w zawiniątku Beltherionem dostali się do świątyni Pani Miłosierdzia. Przechodząc przez ogromny plac przed budynkiem świątyni, nowoprzybyli mogli oglądać setki pielgrzymów, rannych i chorych, modlących się lub czekających na pomoc między prowizorycznymi namiotami z płótna. Nieliczni kapłani Morra zajmowali się tymi dla których było zbyt późno a krzatające się kapłanki i nowicjuszki Shalayi opiekowały się tymi w najcięższym stanie. Gdy Tellan z Kurtem oraz Ingwar z Koko, Morte i Beltherionem spotkali się przy ślepym kapłanie ten nadal medytował.
Ecoliono zamknął się na świat i skupił na snach i wizjach zesłanych od swego przewodnika Morra. Kapłan ujrzał płonący statek i towarzyszy wyrzuconych w powietrze jak nasiona kwiatów niesione przez wichurę. Krwawa kurtyna zasłoniła mężczyznę, który zamiast nóg miał koła toczące się po prowadnicach, zniknął gdzieś w ciemnościach nieprzeniknionych dla Ecoliona ale żył, tego kapłan był pewien. Odziany w płaszcz mężczyzna z wielkim nosem tropił tego , który was wydał, tego który tytułował się Frankiem. Znaczyło to, owy człek musiał żyć bo wizja na pewno nie była przeszłością. Zmutowany czarodziej światła kroczył gdzieś przez miasto ukryte we mgle. Niósł na plecach śpiącą kobietę o koziej twarzy i chociaż miasto było bardzo niewyraźne to sama postać czarodzieja i kobiety były bardzo wyraźne dla kapłana Morra. Elfki oraz krasnoludów Ecoliono dostrzec nie mógł nigdzie w swoich wizjach... Kapłan wyszedł z transu akurat kiedy wrócili do niego towarzysze. >


<Magnus>

<Czarodziej wykrzesał z siebie moc i oblekł swoje ciało oraz ciało Elise cieniem. Cieniem, który notabene przyczynił się niejako do złej sytuacji jaka zaistniała. Magnus nieświadomie powędrował myślami w stronę Franka. Czy to możliwe aby szpieg cienia przeżył? Przez moment świetlistemu wydawało się, że czuł obecność Franka wtedy gdy trzeba było uciekać z pokładu statku. A może to niespokojny duch magistra cienia prześladował Magnusa? W tej chwili czarodziej jednak był tylko i wyłącznie ze swoją ukochaną bardką. Przemykając nocą po ulicach Couronne oboje Magnus i Elise zdawali się być tylko większym cieniem rzucanym na ściany domostw. Czarodziej widział i mijał sporo patroli milicji jednak żaden nie zauważył ukrywających się w cieniu ściganych. Nie znając rozkładu miasta Magnus miał nie lada zadanie aby znaleźć świątynie Shalayi bez pytania o drogę. Wypatrując wysokich dachów i znaków boskich wreszcie udało się świetlistemu ujrzeć białą gołębice połyskującą na strzelistej wieży odbijającej światło księżyca. Czarodziej natychmiast zmienił kierunek i pokonał strzeżony most przerzucony ponad rzeką. Duży i pusty o tek porze rynek miasta wydawał się wyjątkowo nieprzyjazny. Kilka patroli miejskich a do tego ktoś, kto z daleka wyglądał jak wysłannik inkwizycji, przetrząsali każdy zakamarek tego miejsca. Nie namyślając się długo czarodziej pognał boczną uliczką oby tylko jak najdalej od tego miejsca. Po dotarciu pod bramę świątyni słusznie okazało się, że jest zamknięta. Dziesiątki a może nawet setki pielgrzymów spało przed bramą blokując jednocześnie wejście i wyjście. Nie sposób było przejść obok nikogo nie budząc. Wysoki mur świątynny również nie wyglądał na łatwy do sforsowania. Bez liny lub wysokiej na czterech ludzi drabiny, nie da się go przekroczyć. Co gorsza, w pobliżu nie ma żadnych budynków , które przylegały by do murów świątynnych. Po chwili rekonesansu Magnus dostrzegł strażników miejskich, którzy czuwali ukryci między pielgrzymami.>


<Frank>


<Kapitan Dornier uścisnął twoją dłoń i rzekł.>
-W porządku. Jeśli pan chce to nie zabronię panu uczestnictwa w tej operacji. Proszę tylko nie przeszkadzać moim ludziom. Bez odpowiedniego pisma od zwierzchników nie mogę powierzyć panu żadnego z moich ludzi. Liczę jednak na owocną współpracę między nami. A teraz pan wybaczy, mamy sprawy niecierpiące zwłoki do załatwienia. Między innymi grasujących po mieście mutantów...

<Kapitan straży puścił twoją dłoń i wyszedł. Tobie nie zostało nic innego jak również wyjść ponieważ żołnierz zamierzał zamknąć swoją izbę. Razem z Dornierem wyszedłeś na dziedziniec i wtedy to się stało. Swoimi czułymi uszami dosłyszałeś cichy świst powietrza a potem poczułeś bolesne ukłucie w okolicy serca. Spojrzałeś ze zdziwieniem i dostrzegłeś jak strzała długości trzech stóp wystaje ci piersi. Podniosła się wrzawa. Ktoś wskazał postać na dachu a ty rozpoznałeś w niej strzelca z wielkim nochalem, tego który powinien zginąć na statku. Wymierzył do ciebie z łuku i posłał drugą strzałę a ta wbiła się równie głęboko co poprzednia , tym razem nieco na prawo. Straciłeś oddech i władzę w nogach, upadłeś na plecy widząc jeszcze jak straż rusza za Klausem a ten znika gdzieś na dachu. Ciepły smak krwi po raz drugi od tygodnia zagościł w twoich ustach. Nie sądziłeś, że ktoś cię będzie śledził, że będzie na tyle dobry aby go nie zauważyć. Jak on Cię znalazł? Przypadek? Zrobiłeś przecież wszystko aby zgubić ogon i byłeś pewien ,że nie widziałeś nikogo kto by za tobą szedł. Jak to możliwe?? Ktoś podbiegł do ciebie i położono Cię na kocu a potem podniesiono i gdzieś niesiono. Dornier zniknął ci z oczu ale widziałeś, że był bardzo poruszony tym co się stało tuż pod jego nosem...>

<Viktor>

<Znalazłeś cichy i "wygodny zaułek" aby pozbyć się natrętów i wtedy przyszło zaskoczenie. Owi ludzie zniknęli a wyjście z zaułku zostało zastawione dużą dwukółką załadowaną snopkami siana. Dostrzegłeś wtedy, że ludzi jest więcej niż trzech. Ilu dokładnie nie wiadomo ale trochę musiało ich być bo tu i ówdzie pobrzękiwała stal. Widać nie byli tacy nieświadomi jak się Tobie wydawało. Wręcz przeciwnie. Okazuje się , że to ty jesteś teraz w potrzasku. Ktoś zapalił latarnię kierunkową i snop światła uderzył Cię w twarz. Jakaś postać stanęła między tobą a wyjściem z uliczki i przemówiła całkiem donośnym głosem jakby nie przejmując się, że ktoś usłyszy. >

-Widzieliśmy jak walczyłeś. Jesteś dobry, chcielibyśmy abyś do nas dołączył. Dołącz do Nas, do Czarnych Diabłów a zobaczysz, że warto. W tym mieście raczej sam nie masz czego szukać po tym co zrobiłeś z tamtymi strażnikami. Ale z nami możesz zbić niezłą fortunę i niesławę w mieście. Twoje podobizny już wiszą w mieście więc tym bardziej powinieneś się zgodzić. Co ty na to przybyszu??

_________________
Jestem mieczem i zbrojÄ…. Moja droga tam gdzie krew.

MG tu i tam ^^
#Sesja Przekleństwo Wzgórz Hager Gatz
#Sesja Miasto Darrow
#Sesja Wichry Aderus
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email
Voltiur2
Basztowy
Basztowy


Do³±czy³: 16 Sty 2014
Posty: 133

PostWys³any: Czw Lut 26, 2015 18:14    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Wszystko było ładnie i pięknie ale plan szlak trafił. Wiedząc że nie mam za wielkiego wyboru postanowiłem zagrać w małą grę, której oni okażą się głównym i najdelikatniejszym składnikiem. Rozkładając ręce w sposób jakbym witał najstarszego przyjaciela, powoli zacząłem toczyć się w kierunku mężczyzny.>

-Przyjacielu dołączę do was jednak ostrzegam że mam jeszcze kilka celów do realizacji w tym mieście.

<”Skoro te diabeÅ‚ki wiedzÄ… że listy goÅ„cze sÄ… rozwieszone po mieÅ›cie to może i wiedzÄ… KTO na nas doniósÅ‚…” ZatrzymujÄ™ siÄ™ na wyciÄ…gniÄ™cie dÅ‚oni od mężczyzny i podajÄ™ mu rÄ™kÄ™ w celu „nawiÄ…zania współpracy”. CaÅ‚y czas jestem gotów na ewentualny unik paÅ‚ki która może pojawić siÄ™ tak nagle jak ten wóz i caÅ‚a ta szopka .>
_________________
Przyjaciel czy Wróg?-Viktor Sombra Hark
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Orthan
MÅ‚odszy Prochowy
MÅ‚odszy Prochowy


Do³±czy³: 17 Lip 2014
Posty: 202

PostWys³any: Czw Lut 26, 2015 21:18    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Gdy doznałem wizji którą zesłał mi mój Pan Morr ucieszyłem się gdyż to oznaczało że nadal nad mną czuwa, jednak wizja którą ujrzałem nie uradowała mnie a jedynie zaskoczyła i zaniepokoiła, widok zniszczonego statku przez wybuch zaskoczył mnie i przeraził, zadawałem sobie pytanie czy ktoś z moich towarzyszy przeżył i czy nikt z niewinnych nie ucierpiał. Potem postrzegałem jednego z moich towarzyszy który przypominał jakąś przerażającą machinę który znikał mi w ciemnościach i krwawym całunie- nie wiem czemu ale sądziłem że nie zwiastowało to niczego dobrego.
Następnie ku mojemu zdumieniu ujrzałem tego którego duszę poleciłem opiece Morra czyli Franka który najwyraźniej żył i jak widziałem w transie był śledzony przez mężczyznę z dużym nosem prawdopodobnie też jednego z towarzyszu.
Kolejnym którego widziałem w mojej wizji, był zmutowany czarodziej który spowity był mgła razem z kobietą o twarzy kozy i prawdopodobnie po widoku miasta które dojrzałem zmierzał w stronę świątyni wraz z swoją towarzyszką. Poleciłem ich w krótkiej modlitwie opiece Morra i innych bogów by bezpiecznie dotarli do celu swojej wędrówki.
Niestety nie spostrzegłem nigdzie w mej wizji Krasnoludów ani Elfki nie byłem pewien co ich spotkało i to mnie niepokoiło.

Następnie gdy wyszedłem z transu, posłyszałem jak zbliżają się do mnie moi towarzyszę więc wstałem i zwróciłem się do Tellan ale tak by słyszeli mnie inni towarzyszę lecz nikt postrony.

-Pani, nie mam zbyt dobrych wieść z wizji którą zesłał mi mój Pan Morr, widziałem jak okręt z naszymi towarzyszami został zniszczony przez wybuch. Ujrzałem też naszych towarzyszu jeden z nich przypominający przerażającą maszynę wędrował gdzieś ale nie wiem gdzie jego poczynania skrywał całun ciemności i krwi, nie wiem mam jakieś złe przeczucia z nim związane niepokoi mnie to.

Następnie ze zdumienie w głosie kontynuuje

-Wiem też że ten którego mieliśmy za zmarłego czyli Frank przeżył i obecnie jest tropiony przez naszego towarzysz z dużym nosem.
Widziałem też maga z jego towarzyszką prawdopodobnie pozostają w ukryciu i zmierzają w stronę świątyni oby bogowie nad nimi czuwali, na pewno są w mieście gdzieś w pobliżu. Niestety nie wiem co stało się z krasnoludami i Elfką nie ujrzałem ich w mej wizji, nie wiem też jaki jest ich los.

Następnie zwracam się z pytaniem do Tellan

-Pani, jak jest twoja decyzją? Uważam jednak że powinniśmy postępować rozważni tak aby nie narażać świątyni, jak i naszych towarzyszy.
_________________
Ecoliono d'Elhuyer-Sesja Przyjaciel czy Wróg
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
harry
Chorąży
Chorąży


Do³±czy³: 05 Mar 2012
Posty: 732

PostWys³any: Pia Lut 27, 2015 12:33    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Miejscowi strażnicy coraz nachalniej domagali się odpowiedzi a mnie zaczynały puszczać nerwy.>

- Nie rozumiesz po ludzku? Nie rozumiem co do mnie gadasz…

<Na szczęście nim sytuacja z kiepskiej stała się paskudna pojawił się strażnik w liberii z godłem świątyni i zaczął tłumaczyć coś miejskim. Spokojne tłumaczenia przeszły w dość żywiołową dyskusję której przyglądałem się z fascynacją. Koniec końców straż nicy miejscy rozstąpili się i pozwolili mi wejść na teren świątyni. Zaraz za pierwszym budynkiem czekała na mnie Tellan i poprowadziła w głąb klasztoru.>

- Witaj, dobrze że ciÄ™ widzÄ™. – zaczÄ…Å‚em bez zbÄ™dnych wstÄ™pów. – Ale siÄ™ wszystko popieprzyÅ‚o. Statek wyleciaÅ‚ w powietrze, nas rozrzuciÅ‚o po caÅ‚ym mieÅ›cie a na dodatek nie wiem czy Klaus, Elberethi Kargun i Igwar przeżyli bo jak pierdolneÅ‚o to oni chyba byli albo jeszcze na statku albo w pobliżu bo chcieli osÅ‚aniać resztÄ™. – po chwili siÄ™ zreflektowaÅ‚ że zaczÄ…Å‚ opowiadać od poÅ‚owy. – No bo zaczęła siÄ™ rewizja statku. SiedzieliÅ›my grzecznie ukryci jak te myszy we mÅ‚ynie. A tu nagle raban, krzyki, i celnicy. Zaczęła siÄ™ jatka. WypadliÅ›my na pokÅ‚ad a tam mundurowych jak mrówków. Elfka zaczęła czarować, Klasu strzelać a Kargun to do czego siÄ™ nadawaÅ‚ – powiedziaÅ‚em z uznaniem majÄ…c przed oczyma jego nierównÄ… walkÄ™. – Dali nam szansÄ™ uciec. Z resztÄ… rozdzieliliÅ›my siÄ™ na pary. – W rym czasie dotarliÅ›my pod drzewo gdzie medytowaÅ‚ kapÅ‚an. – Tsza szybko kogoÅ› posÅ‚ać z zakrytym wozem bo niedaleko czeka Koko z elfem. ZostawiÅ‚em ich ukrytych bo jak by zobaczyli kogo albo co Koko niesie jak nic by nas nie wpuÅ›cili… - W tym momencie zjawiÅ‚ siÄ™ Morte Koko Igwar i Beltheriona -[i] Ooo… Jak… nieważne dziÄ™ki niech bÄ™dÄ… Verenie. [/i]

<Westchnąłem widząc Koko elfa i nawet krasnoluda. Skoro on przeżył to może i reszta też dała sobie radę. W tym momencie kapłan zaczął opowiadać o swojej wizji. Gdy skończył zrobiłem kwaśną minę.>

„Cholera po co wspominaÅ‚ o czarodziejce teraz elf dostanie cholery.”

- Skoro ta wsza przeżyła to może on wysadził okręt w końcu i tak miał taki zamiar. Udało się coś załatwić w klasztorze?
_________________
Przyjaciel czy wróg? --> Kurt, człowiek
Przeznaczenie czy Przypadek --> Rudolf "Rudi" von Karien
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Arya
Klucznik
Klucznik


Do³±czy³: 12 Lip 2012
Posty: 683

PostWys³any: Sob Lut 28, 2015 13:18    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

< Tellan uśmiechnęła się nieznacznie aczkolwiek szczerze, kiedy zobaczyła przy bramie towarzysza. Pojawienie się kolejnych jednocześnie ją uspokoiło jak i zastanowiło, ponieważ zgodnie z tym co ustalili mieli czekać na statku na ich powrót. Jednak krótka opowieść Kurta jak i wizja moryty wyjaśniły całe to zamieszanie. Wojowniczka była również zaskoczona faktem, że Frank nadal żyje. Tellan zwróciła się do obecnych towarzyszy tonem nie zwracającym zanadto uwagi otaczających ich wiernych>

- Zaprowadzę was do Matki Przełożonej. Ona powie gdzie będziecie mogli przeczekać do chwili aż sprowadzę tu wszystkich. Ja i Kurt weźmiemy wóz i przejedziemy przez miasto w poszukiwaniu pozostałych...-wojowniczka podeszła bliżej kapłana- Powiedz ojcze coś więcej o wizji moich towarzyszy...Gdzie oni są? Możesz opisać miejsce? Coś charakterystycznego w mieście? Co stało się z Kargunem i El?


<Prowadząc ich w stronę pokoju Matki przełożonej Tellan podpytywała Kurta i pozostałych oto gdzie mogli udać się pozostali. Chciała dowiedzieć się jak najwięcej o tym co się stało>

- Czy to była zwykła kontrola, czy może ktoś wiedział , że jesteśmy na tym statku? Jak myślicie?

<Zatrzymując się pod pokojem Tellan zapukała. Jeśli nikt nie odpowiada prosi jedną z kapłanek aby powiadomiła Najwyższą Kapłankę o pojawieniu się nowych osób>

- Wóz już jest gotowy, czekaliśmy tylko aż się ściemni. Pamiętajcie. W żaden sposób nie możemy narazić tego świętego miejsca. Uważajcie na to co robicie. Pilnujcie siebie nawzajem i nie zwracajcie na siebie uwagi.
_________________
Przyjaciel czy Wróg : Tellan
Przeznaczenie czy przypadek?: Erin
.........................................................................
"One must feel chaos within, to gi­ve bir­th to a burning star"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Warmlotek
Mod Czarnej Biblioteki
Mod Czarnej Biblioteki


Do³±czy³: 11 Cze 2010
Posty: 1443
Sk±d: PuÅ‚awy

PostWys³any: Sob Lut 28, 2015 19:29    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ingwar człapał za pozostałymi w tyle czuł się paskudnie, po pierwsze ze względu na swój stan zdrowia, po drugie iż nie wiedział co się dzieje z ich towarzyszami. Nie miał sił na włączanie się do rozmowy jedyne.

- Trzeba dać listę imion strażnikom przy bramach, gdyż jeżeli się rozminiecie dorwą ich tuż przed wejściem, a was nie będzie i nikt tego nie potwierdzi - wysapał resztkami sił krasnolud opierajac się o ścianę
_________________
#Sesja Przyjaciel czy Wróg? ==> Ingwar Ingersson, krasnolud
#Ciężkie jest życie na morzu==>Hektor Lombard, człowiek
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email
Xsary
Markgraf
Markgraf


Do³±czy³: 09 Sty 2005
Posty: 2039
Sk±d: Nowa Sól

PostWys³any: Sob Lut 28, 2015 21:52    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie pozostaje mi nic jak zasnąć.

Żałosne.

Czy dobrzy bogowie, o których powiedziano nam pośród Cieni, uznali mnie za przypadek wybitnie beznadziejny? Och, chyba zaczynam niepotrzebnie wyciągać banalne wnioski. Rzesze takich jak ja giną, są torturowani, okradani i tak dalej... Chyba grzeszę pychą myśląc, że uwagę bogów może zajmować taki żuczek jak ja. Ale gdybyście jednak mnie słuchali... Sigmarze, daj siły.

Nie pomnę kiedym się modlił ostatnio. Nawet nie chcę zgadywać. Nawet wtedy, gdy Mistrz, wysyłał mnie na szlak bym na gościńcach zdobywał szlify, nie odmówiłem krótkiej modlitwy. Sigmarze, daj siły.

Tedy leżę i modlę się. Żałosny i ociosany jak ścięte drzewo.
_________________
#Sesja Przyjaciel czy wróg? - Frank albo Fred
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email Odwied¼ stronê autora
harry
Chorąży
Chorąży


Do³±czy³: 05 Mar 2012
Posty: 732

PostWys³any: Sob Lut 28, 2015 22:18    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

- Kurcze nie wiem. - zamyśłiÅ‚em siÄ™ - Jak bym miaÅ‚ zgadywać to szukali ale nie nas. Nas po prostu opuÅ›ciÅ‚o szczęście. - zaczynaÅ‚Ä™m mówić coraz pewniej - Bo nim wyszliÅ›my na zewnÄ…trz nabrzeże roiÅ‚o siÄ™ od żoÅ‚nierzy a tych celników zaÅ‚atwiliÅ›my NAPRAWDE szybko. A Frank tego nie zorganizowaÅ‚ bo wysadzaÅ‚ statek. MartwiÄ… mnie miejscy. Nie wiem czego chcieli ale dali siÄ™ zbyć dopóki nie przyszedÅ‚ ten miejscowy ze Å›wiÄ…tyni… Może by go spoytać co im powiedziaÅ‚ i czego siÄ™ tamci stawiali. I jakieÅ› przebranie zorganizować i kogoÅ› kto gada po ichniemu z ich akcentem.
_________________
Przyjaciel czy wróg? --> Kurt, człowiek
Przeznaczenie czy Przypadek --> Rudolf "Rudi" von Karien
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Orthan
MÅ‚odszy Prochowy
MÅ‚odszy Prochowy


Do³±czy³: 17 Lip 2014
Posty: 202

PostWys³any: Nie Mar 01, 2015 23:15    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Na pytania które zadała mi Tellan, odpowiedziałem jej.

- Pani jedyne co dostrzegłem charakterystycznego, to błękitny most przysłonięty przez mgłę która otacza czarodzieja i jego ukochaną, sądzę że czarodziej już go przekroczył i jest gdzieś w pobliżu. Niestety nic innego charakterystycznego nie udało mi się zobaczyć Pani, w wizji zesłanej przez Pana Snów.

Robię krótką przerwę

-Niestety nie potrafię odpowiedzieć na pytanie które dotyczy Elfiej czarodziejki i Krasnoluda, ich los może być tak poplątany i mieć tak wiele ścieżek dalszych wydarzeń że przypomina rzekę z której nie da się wybadać głównego nurtu i dowiedzieć dokąd płynie.

Gdy Ingwar powiedział o swoim pomyśle rozpoznałem po jego głosie, że ledwo daję sobie radę, w jego głosie było słychać zmęczenia i ból. Rzekłem tylko krótko.

-nie wiem czy jest to najlepszy pomysł, skoro Frank was zdradził niszcząc okręt, to i mógł po informować władze o was.

Kontynuując mówię dalej.

- Na razie sadzę i proponował bym zorganizować jakieś koce i coś ciepłego do zjedzenia dla naszych towarzyszy sądzę że większość z nich jest zmęczona i głodna po tym co ich spotkało i przyda się jakaś opieka lekarska dla Pana Ingwara, słyszę że nie jest z nim najlepiej. Jeżeli Morte się zgodzi mogą z korzystać z mojej i jego celi by odpocząć i się posilić chyba że Matka przełożona lub Pani Tellan zadecydują inaczej choć myślę że tak będzie bezpieczniej i mniej na siebie zwrócimy uwagi ze strony innych.

Na kolejne słowa skierowane do nas przez Kurta.

-Myślę że to dobry pomysł, ale niech inni się wypowiedzą.

Następnie czekam na decyzję Matki Przełożonej odnośnie moich towarzyszy lub decyzje Tellan. Jeśli nic się nie wydarzy staram się zorganizować jakieś koce i coś do zjedzenia dla moich towarzyszy, i znaleźć jakąś kapłankę lub nowicjuszkę która pomogła by Ingwarowi najlepiej siostrę Marie którą spotkałem wcześniej i rozmawiałem krótko. Potem zamierzam pomóc moim bracią i siostrą w wierzę w chowaniu zmarły i w ostatnich posługach.
_________________
Ecoliono d'Elhuyer-Sesja Przyjaciel czy Wróg


Ostatnio zmieniony przez Orthan dnia Sob Mar 07, 2015 19:54, w ca³o¶ci zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Stalowy
Namiestnik
Namiestnik


Do³±czy³: 31 Paz 2010
Posty: 1246

PostWys³any: Pia Mar 06, 2015 15:54    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Musi być gdzieś boczne wejście... nie mogą przecież wprowadzać wozu z zapasami przez dziedziniec pełen pielgrzymów, pomyślał Magnus.

Nie pozostawało nic innego jak okrążyć przybytek boży i poszukać innego wejścia. Tutaj na placu nie było szans się przedostać bez alarmowania kogokolwiek.
_________________
Przyjaciel czy wróg? - Rhunar Ragnison, Magnus Regenbogen
Lily et Pique - Gundrik Grundisonn
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Ariena
Mod Bogów
Mod Bogów


Do³±czy³: 30 Gru 2004
Posty: 1636

PostWys³any: Sro Mar 11, 2015 00:57    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Poszybowałam w górę czując wiatr we włosach. Serce biło mi jak oszalałe, gdy wznosiłam się co raz wyżej. Skoncentrowana na wietrze magii podtrzymywałam czar. W uszach głośno dudnił mocny rytm mego serca, a adrenalina wypełniła ciało.

“...ObyÅ›my leciaÅ‚y na tyle wysoko by nas nie trafili...No nie wiem, jeszcze nie uciekaÅ‚yÅ›my przed gradem strzaÅ‚...MawiajÄ…, że zawsze musi być ten pierwszy raz… Spójrz w dół...Kargun uratowany...obyÅ›my my dotarÅ‚y inaczej próżny byÅ‚ nasz trud…”

W tym momencie poczułam jak łuska zostaje przebita zimnym grotem. Otworzyłam usta w niemym krzyku. Uderzenie oraz tępy, silny ból, jaki zadał mi bełt, odebrał mi dech. Rozproszona momentalnie straciłam kontrolę nad czarem, który umknął niepostrzeżenie. Runęłam ogłuszona szumem wiatru. Wszystko działo się tak szybko. Już sądziłam, że spotkam się z twardą ziemią, gdy poczułam jak rozbijam okiennice wpadając do jakiegoś pokoju. Oddychałam płytko i pośpiesznie często mrugając powiekami by wróciła mi ostrość obrazu. Przewróciłam się na plecy jęcząc przy tym z bólu. Drżącymi dłońmi powiodłam do wystającej ze mnie strzały. Przełknęłam głośno ślinę. Dotarł do mnie delikatny głosik, więc zwróciłam swoje spojrzenie na chłopca. Charknęłam cicho.

“...tak...bÄ™dzie...trudniej...o Bogowie...miejcie nas w swej opiece...niech ten koszmar siÄ™ skoÅ„czy…”

A on wybiegł. Wiedziałam, że nie pozostało mi wiele czasu, w końcu ktoś tu przyjdzie i będzie po mnie.

“Musimy jak najszybciej dotrzeć do Å›wiÄ…tyni.. nie ma innego wyjÅ›cia...Nie chcÄ™ ich zabijać… A może wÅ‚aÅ›nie powinnaÅ› to zrobić raz, a porzÄ…dnie. Cackasz siÄ™ z nimi, a jedyne czym nam odpÅ‚acajÄ… to pogarda i ataki…. Zamilcz już, ten chÅ‚opiec i ta rodzina niczym sobie na to nie zasÅ‚użyÅ‚y. PrzybyÅ‚am tu by uleczyć ciaÅ‚o i duszÄ™, a nie mordować za to, że Ci ludzie postÄ™pujÄ… jak im nakazuje rozsÄ…dek…”

Podźwignęłam się na łokcie stękając i sycząc przy tym z bólu. Wymamrotałam kilka słów zaklęcia by choć zatamować krwawienie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu zastanawiając się gorączkowo co robić by nie zabić nikogo podczas ucieczki. Wiedziałam, że najprościej byłoby wypalić sobie drogę do świątyni, ale przybyłam tu z dobrymi zamiarami, a nie szerzenia śmierci.

“Trzeba ponownie wzbić siÄ™ w niebo… innej drogi nie ma… na dole bÄ™dÄ… strażnicy… nie mogÄ™ narażać tego chÅ‚opca swojÄ… obecnoÅ›ciÄ…… Dobrzy Bogowie… Labelasie Enorethu… czuwaj nade mnÄ……”

Podczołgałam się pod okno i na drżących rękach powoli podciągnęłam by spojrzeć przez nie czy już zauważyli gdzie wpadłam, czy też nie. Mimo bólu, zamarłam nasłuchując. Miałam wrażenie, że czas dla mnie zwalnia. Przede wszystkim chciałam przeżyć i przy okazji nikogo nie pozabijać.>
_________________
Poeta to ktoś, kto pragnie w jasny dzień pokazać światło księżyca
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email MSN Messenger
Blackswordsman
Mod Bestii
Mod Bestii


Do³±czy³: 18 Sty 2005
Posty: 3965
Sk±d: Brama wymiarów północnego bieguna:)

PostWys³any: Sob Mar 14, 2015 22:22    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Tellan, Kurt, Ecoliono, Elbereth, Magnus>

<Matka Przełożona musiała być bardzo zajęta ponieważ nie znaleźliście jej w gabinecie. Udało wam się jednak trafić na siostrę Marie. Ecoliono wyjaśnił jej szybko co i jak. Okazało się, że nie ma więcej wolnych cel dlatego Ingwara i Beltheriona oddano pod opiekę Shaylitanek lokując ich w celach Morte i Ecoliono. Każdy z was dostał ciepły posiłek złożony z kaszy i rzepy. Mogliście się też umyć w ciepłej wodzie. Elf i Krasnolud od razu zapadli w sen. Koko został na straży aby pilnować ich obu. Było już ciemno kiedy dwa wozy, zaprzężone w cztery konie każdy, wyjechały ze Świątyni Shalyi. Na pierwszym jechała Tellan wraz z Kurtem, na drugim jechał Morte ponieważ znał język Bretonów. Strażnicy miejscy patrzyli na tę wyprawę podejrzliwie ale nikt nie zatrzymywał wozów oznakowanych jako własność kościoła Bogini Miłosierdzia. Wozy wyjechały bramą zaopatrzeniową i ruszyły w stronę wielkiego rynku, który był teraz pusty. Zaledwie po kilku chwilach Morte odczuł jak coś sporych rozmiarów lub wagi gwałtownie wpakowało się na wóz, którym powoził. Mężczyzna obejrzał się przez ramię ale niczego nie dostrzegł. Wtedy dosłyszał szept wypowiedziany przez Magnusa.>

-To ja..Magnus. Co tak długo?...

<Odpowiedzią dla zmutowanego czarodzieja była cisza i uśmiech, którego świetlisty w tej chwili nie mógł dostrzec. Czarodziej ułożył się na wozie w pozycji embrionalnej tuląc do siebie śpiącą Elise. Mimo iż nie byli jeszcze w świątyni to płótno wozu zakrywając ich przed ciekawskimi oczami dawało możliwość wytchnienia. Wozy przejechały przez rynek i zatrzymały się w miejscu które opisywał kapłan. Błękitny most przerzucony nad rzeką stał wygięty w łuk i czekał na coś... Coś co zeskoczyło z dachu i wdrapało się na wóz. Brudne, zakrwawione ciało pokryte błękitną łuską okazało się elfią czarodziejką. Na szczęście w pobliżu nie było żadnego patrolu aby ją dostrzegł. W jaki sposób elfka umknęła z domu, w którym wylądowała wcześniej postrzelona z łuku tego do końca nie pamiętała...Chłopiec wszedł do izby wiodąc za rękę swoją matkę i wtedy elfka musiała wystrzelić w powietrze jak z balisty a co potem? Błądząc jakiś nieokreślony czas między dachami domostw chyba usnęła gdzieś na chwilę wciśnięta między komin a dachówki. Teraz jednak zerwała się widząc Tellan powożącą wozem razem Kurtem i ukryła się na skrzyni wozu. Brakowało jeszcze Viktora,Klausa, Karguna i reszty krasnoludów. Wozy ponownie ruszyły w drogę , w kierunku portu ale szybko zostały zawrócone przez straż miejską. Dzielnica portowa została zamknięta ponieważ poszukiwany jest zabójca z wielkim nosem, który to zastrzelił kolegialnego maga... Nie mając wyboru, Tellan , Kurt i Morte wrócili do świątyni wioząc trójkę swoich towarzyszy i licząc na to, że reszcie jakoś udało się dotrzeć do bezpiecznej kryjówki jaką na ten moment była świątynia Shalyi. O dziwo wjazd za mury świętego przybytku odbył się bez komplikacji. Gdy bramy zamknęły się za wozami , jadący mogli odetchnąć z ulgą. Dalej poszło już całkiem łatwo. Przemyciwszy Elbereth, Magnusa i Elise pod dużymi płachtami z materiału przez stajnię do budynku świątynnego i cel kapłanek, Tellan i Kurt mogli oddać swoich rannych i zmęczonych towarzyszy pod opiekę Shaylitanek. Elbereth trafiła na stół operacyjny, Elise do łóżka a Magnus na sienniki. Shaylitanki odstąpiły podróżnikom trzy kolejne cele aby chociaż ci którzy nie mieli sił ustać na nogach mogli spocząć spokojnie. Reszta musiała odpoczywać w korytarzu.
W tym czasie niewidomy Ecoliono dołączył do miejscowych kapłanów Morra ,Francisa oraz Clemensa i wspólnie razem z nimi odprawiał posługi dla zmarłych i umierających. Wbrew pozorom była to bardzo ciężka i wymagająca sporo czasu praca. Mury świątyni okazały się nie być rajem ponieważ wielu ciężko chorych lub rannych umierało z wycieńczenia lub zakażenia mimo sławy tego miejsca i wszelkich wysiłków kapłanek Shalayi. Zwyczajnie pielgrzymów było zbyt wielu a rąk do pracy i opieki nad nimi zbyt mało. Sami też kapłani Morra musieli się szarpać z umrzykami bo kto nie był z zakonu wcale nie garnął się do dotykania ciał chociażby ze strachu przed chorobą lub śmiercią. Czas mijał szybko a w ciemnościach pracowało się trudno chociaż akurat dla Ecoliono nie robiło to żadnej różnicy. Dzwon zadzwonił na wieczorne modły i kapłanki uwijały się kończąc opatrywanie i podnoszenie na duchy odwiedzających świątynie pielgrzymów po czym wszystkie udawały się do głównego budynku świątynnego. Francis wraz Clemensem zaproponowali Ecoliono, że może udać się z nimi na spoczynek do świątyni Morra ale nie zmuszali go wiedząc, że przybył tu z daleka i może mieć jakieś ważne sprawy w świątyni Shalyi.
Na terenie świątyni zapadła cisza. Rozmowy i jęki ustały jakby wszyscy jednocześnie doznali jakiejś ulgi w cierpieniach. Tylko w głównej kaplicy roznosił się cichy miły zaśpiew kobiecych modłów. Trwało to co najmniej klepsydrę a potem zapadła cisza. Kapłanki rozeszły się do swoich cel a Matka Przełożona udała się na spotkanie z Tellan i jej podopiecznymi. Raczej wiekowa już kobieta przyjrzała się każdemu z osobna a potem zamieniła słowo z Tellan.>

-Wszystko jest przygotowane. Jeśli ktoś pragnie się oczyścić a Pani Nasza Świętego Miłosierdzia i Czystego Serca Shalyia zechce obdarzyć go błogosławieństwem musi stać się to dziś na głównym ołtarzu... Jednak miej na uwadze rycerzu Tellan to co powiedziałam tobie wcześniej. Jeśli nie Shalyia to przyjmie was inkwizycja.


<Viktor>

<Zbliżyłeś się do mężczyzny i dostrzegłeś , że jest zamaskowany a na głowie i twarzy ma naciągniętą czarną chustę. Ciemne oczy wpatrywały się w ciebie bystro. Podał Ci szybko i lekko rękę po czym równie szybko ją cofnął. Szary płaszcz okrywa mężczyznę dość szczelnie i luźno jednocześnie. Lamp chwilowo przestała świecić tobie w twarz i udało ci się naliczyć czterech ludzi skrytych za dwukółką. To jednak nie byli wszyscy, byłeś tego pewien.>

-Świetnie... Może się okazać , że twoje cele są naszymi celami a nasze cele twoimi... Jesteś Viktor prawda? Mnie zwą Muszelka. Mów czego potrzebujesz... My właśnie idziemy załatwić pewną sprawę, w której bardzo byś się przydał...To niedaleko. Dobra okazja aby zacisnąć więzi... Co ty na to przyjacielu...

<Mężczyzna odpowiedział w podobnym tonie do twojego.>


<Frank>

<Nie wiesz jak długo Cię niesiono i dokąd. Co chwilę traciłeś przytomność powtarzając w kółko Sigmarze daj siły...Mignęła ci twarz jakiegoś nieprzyjemnego faceta z brodą w rzeźnickim fartuchu. Pamiętasz ból... ukłucie... szarpnięcie... Krew na twarzy owego brodacza... kręcenie głową... jakieś przekleństwa...
Potem wielka czarna dziura i coś trzęsło tobą. Turkot kół i jakby uderzenia kopyt. Wóz... białe płótno. Ktoś ściskał twoją dłoń. Zdawało ci się, że Klaus z wielkim nosem śledzi cię i tylko czeka na odpowiedni moment aby wpakować w ciebie kolejną strzałę. Droga... droga...droga... Wreszcie jakieś hałasy, rozgardiasz. Otwierana brama i podnoszona krata... Cisza... Wielki Biały budynek z wysoko osadzoną kopułą. Biała Gołębica... a potem kobiety w białych togach. Uśmiechały się do ciebie, uspokajały mimo twoich zamykających się oczu i bólu jaki wydzierał się z twojej piersi...Zasnąłeś... Kiedy otworzyłeś oczy leżałeś na wielkim stole. Oczy otworzyły ci się niesamowicie szeroko kiedy dostrzegłeś jak siostry Shalyi wynoszą na płótnie zakrwawione ciało elfiej kobiety pokrytej niebieską łuską...Chciałeś się zerwać ale jakiś niewidzialny ciężar na twojej klatce piersiowej przygniatał Cię do stołu. >

_________________
Jestem mieczem i zbrojÄ…. Moja droga tam gdzie krew.

MG tu i tam ^^
#Sesja Przekleństwo Wzgórz Hager Gatz
#Sesja Miasto Darrow
#Sesja Wichry Aderus
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email
Orthan
MÅ‚odszy Prochowy
MÅ‚odszy Prochowy


Do³±czy³: 17 Lip 2014
Posty: 202

PostWys³any: Wto Mar 17, 2015 20:58    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Gdy napotkałem siostrę Marię i wyjaśniłem kwestię mojej prośby o opiekę nad moimi towarzyszami i ciepły posiłek dla nich- poczekałem moment aż zjedzą i obmyją się, gdy Koko stanął na warcie, poczekałem aż moi towarzyszę pod przywództwem Pani Tellan udadzą się po resztę towarzyszy, gdy wozy wyjechały udałem się by pełnić moją posługę względem Morra Pana Śmierci i dusz które odeszły do jego królestwa. Spotkałem dwóch moich braci w wierze, jednym z którym rozmawiałem wcześniej brata Fracisa i jednego mi nieznanego brata Clemensa. Pomogłem im w odprawianiu rytuałów pogrzebowych i modłów - a także w samym chowaniu zmarłych. Pracy był ciężka mimo starań i pomocy sióstr miłosierdzia i błogosławieństwa Bogini Miłosierdzia wiele dusz odchodziło do krainy Morra. Gdy w końcu zadzwonił dzwon oznajmiający że zbliżają się wieczorne modły i kapłanki zaczęły powoli kończyć opatrywanie i leczenie rannych i chorych którzy przybyli do klasztoru i szykować się do wieczornych modlitw. Obydwaj kapłani zaproponowali mi udania się do pobliskiej świątyni Morra. Odparłem im krótko.

- Jeśli dobrzy bracia na mnie poczekają tutaj, to ruszę z nimi do świątyni naszego Pana Morra, poinformuje zatem bracia Matkę Przełożoną Zakonu Shalayi i przywódczynię grupy pielgrzymów z którymi wędrowałem razem że udaję się do świątyni Morra na wspólne modły.

Następnie udaję się żwawym krokiem na poszukiwania Pani Tellan i Matki Przełożonej, sądzę że obydwie niewiasty powinny znajdować się w świątyni, to też tam na początek za pomocą moich zmysłów i kija udaję się, jeśli tam ich nie znajdę udaję się do celi gdzie przebywają moi towarzysze, lub do gabinetu Matki Przełożonej. Gdy je spotykam oczywiście jeśli są razem, skłaniam się delikatnie i zwracam się do nich tymi słowami.

- Czcigodna Matko Przełożona, Pani Tellan czy mogę prosić o pozwolenie, by udać się z moimi braćmi w wierze do świątyni mego Pana Morra by tam odbyć modły do mego Boga i pomóc moim bracią w ich obowiązkach w świątyni.
_________________
Ecoliono d'Elhuyer-Sesja Przyjaciel czy Wróg


Ostatnio zmieniony przez Orthan dnia Wto Mar 17, 2015 23:11, w ca³o¶ci zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Voltiur2
Basztowy
Basztowy


Do³±czy³: 16 Sty 2014
Posty: 133

PostWys³any: Wto Mar 17, 2015 21:33    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

-Muszelka? To dość kobiece imię...<zaciągnąłem powietrze w nozdrza> Mnie Muszelko zwą Sombra. Jaki jest wasz cel że jest aż tak blisko?

<Mężczyzna uśmiechnął sie i zaśmiał cicho.> -To nie imię , to przydomek... Sombra. Musimy dać komuś nauczkę... A Ty na pewno się dziś przydasz... Jak widze, miecze i topory nie robią na tobie wielkiego wrażenia...

<Uśmiecham się> Owszem nie robią, powiedz mi przyjacielu wiesz może o kimś kto dziś odpowiada za tę nagonkę? Zwą go Frank, ma brązowe włosy, ubiera się dość skromnie czarny kubrak o dość smukłej sylwetce. Jest to cierń w moim oku i muszę pozbyć się go wpierw.
<Po chwili zamyślenia> Muszę dostać się jeszcze w jedno bardzo ważne miejsce gdyż jest tam ktoś kogo muszę... ukarać. Tylko jest mały problem.

<Mężczyzna zastanowił się przez chwilę. Podrapał się po osłoniętym policzku i rzekł. > - Ktoś podobny do tego kogo opisałeś dostał dziś dwie strzały w pierś tuż pod strażnicą miejską. Zanieśli go do medyka a czy jeszcze żyję... można się tego dowiedzieć. Co to za miejsce i jaki to problem .. Opowiadaj i chodźmy, na rynek niedaleko. Załatwimy naszą "małą" sprawę i możemy działaś w twoim interesie..

-Chodźmy. <Idę u boku mężczyzny> Za pewne znacie to miejsce bo całe rzesze ludzi udają się tam z nadzieją.Jest tam pewna osoba która musi mi odpłacić za pewne nieprzyjemności, i chcę to zrobić DZIŚ. Po prostu pomóż mi się tam dostać a resztę załatwię sam bo taka ma misja i próba, jeżeli się powiedzie nikt nas nie zatrzyma...<Uśmiecham się złowieszczo spoglądając na Muszelkę.>

-Mówisz o Świątyni Shalayi? Dziś? Trochę późno... ale... Niech będzie. <Odpowiedział mężczyzna rozmyślając o czymś. Wyszliście z zaułka na drogę. Dwókółka toczyła się za wami a ty dostrzegłeś, że wzdłuż ulicy podążają za wami kolejni ludzie. Szybko stało się jasne, co ma się wydarzyć na rynku. Zastanawiasz się tylko na jaką skalę. >

-Hmm widzę że szykuje się coś dużego... Czego ode mnie oczekujesz dokładnie? <Spoglądam na "towarzysza".> Byle to nie trwało wiecznie bo ta osoba w świątyni długo już nie będzie...

-Zapewniam Cię , że z twoją pomocą uwiniemy się raz dwa... A jeśli powiesz co to za osoba to poślę kogoś aby pilnował , żeby na pewno nie wyszła niepostrzeżenie... Oczekuję, że będziesz zabijał tych którym damy nauczkę. Bez litości... To proste dla Ciebie. Widzieliśmy jak sobie poradziłeś ze strażnikami...

-Bierzmy siÄ™ do roboty przyjaciele bo czas nagli. Wskaż cel.. <WyciÄ…gam broÅ„ i ruszam po odkupienie, szkoda tylko że okrężnÄ… oraz bardzo niepewnÄ… drogÄ…... UwzglÄ™dniajÄ…c swoje rany nie wychylam siÄ™ tak bardzo korzystajÄ…c z faktu iż mam te Å‚ajzy przy sobie. Niemal że tradycyjnie już od pewnego czasu wypuszczam z siebie gaz.> „Wybacz mi Sigmarze, Shalayio i wszyscy dobrzy bogowie ale muszÄ™ to zrobić choć nie chcÄ™.”>
_________________
Przyjaciel czy Wróg?-Viktor Sombra Hark
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Wy¶wietl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez mo¿liwo¶ci zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum forum.drachenfels.pl Strona Glowna -> Przyjaciel czy Wróg? Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Id¼ do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 23, 24, 25 ... 41, 42, 43  Nastêpny
Strona 24 z 43

 
Skocz do:  
Nie mo¿esz pisaæ nowych tematów
Nie mo¿esz odpowiadaæ w tematach
Nie mo¿esz zmieniaæ swoich postów
Nie mo¿esz usuwaæ swoich postów
Nie mo¿esz g³osowaæ w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group