Forum forum.drachenfels.pl
Forum Zamku Drachenfels
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UzytkownicyUzytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja   ProfilProfil   Zaloguj siê, by sprawdziæ wiadomo¶ciZaloguj siê, by sprawdziæ wiadomo¶ci   ZalogujZaloguj 
[Strona Glowna Zamku]    [Komnata Konstanta]
Akt IV Cz2 Strach w każdym z nas
Id¼ do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 41, 42, 43  Nastêpny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez mo¿liwo¶ci zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum forum.drachenfels.pl Strona Glowna -> Przyjaciel czy Wróg?
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz nastêpny temat  
Autor Wiadomo¶æ
Lokim
Chorąży
Chorąży


Do³±czy³: 21 Sty 2012
Posty: 731
Sk±d: Warszawa

PostWys³any: Pon Wrz 08, 2014 22:03    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Z wysokości drzewa mam lepszy widok na okolicę, ale to co dzieje się tuż pode mną jest bardziej interesujące. Nagła zmiana zachowania Tellan, Elbereth, demona, czy co tam w tej zbroi jest, przeraziła mnie. Skulam się w sobie i chowam między gałęziami, mając nadzieję, że to coś mnie nie zauważy. "A jak wie, że tu jestem?". Jednak to elf staje się celem ataku i dziwna gonitwa staje się faktem. Pojawienie się kolejnych 'bambarył' zabawę mrocznej rycerzycy przerywa i tym razem to ona staje się celem ataku.>

- Nie no, ile oni mają tych wileko-paszczych paskudztw. Żeby nie ten chrzaniony szaman to bym je powystrzelał. A tak to co ja mogę? Na pięciu ze sztyletem? Albo może szyszkami?

<Rozglądam się jeszcze raz uważnie dookoła, a gdy uznaję, że w otoczeniu poza 'goblińską kawalerią' nie ma innych niebezpieczeństw, to schodzę na dół. Co chwilę rzucając wzrok w kierunku miejsca nowej walki, poszukuję pod śniegiem jakichś kamieni, które nadały by się do rzucania. Podchodzę ostrożnie na odległość rzutu, tak by mieć blisko jakieś porządne drzewo, na które mógłbym się szybko wdrapać. Następnie dokładnie celując wykorzystuję zebraną amunicję, by zranić w głowę, może nawet zrzucić z wierzchowca, a na pewno zwrócić na siebie uwagę jednego z zielonoskórych jeźdźców. Jeśli mogę to kontynuuję ostrzał tak długo jak mogę. Jednak gdy tylko któraś z bestii rusza w moim kierunku, od razu wchodzę na upatrzone drzewo.>

<Stamtąd mogę nadal rzucać kamieniami lub szyszkami w w gobasów, czy widząc dobrą do tego szansę, zeskoczyć na grzbiet wierzchowca, atakując zielońca sztyletem, a potem próbując opanować zwierzę.>
_________________
Przyjaciel czy wróg?- Klaus Jurgiel

Telegram: @LokimR
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email
Voltiur2
Basztowy
Basztowy


Do³±czy³: 16 Sty 2014
Posty: 133

PostWys³any: Wto Wrz 09, 2014 19:24    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Leżałem wypuszczając z siebie gaz który zadziałał na wszystkich którzy byli przy mnie. Jego wpływ został powstrzymany przez szamana który mnie zamroził. Wraz z zamrożeniem moja mutacja się cofnęła, jedynym moim problemem były żebra i małe problemy z oddychaniem. Kiedy zostałem odmrożony i znalazłem się w budynku sprawdziłem stan swojego ekwipunku który miałem na sobie, po czym wysłuchałem tego co mówi reszta.>

-Ktoś odczuwa jakieś dodatkowe problemy zdrowotne poza tymi od mieczy i głazów? Bo z tego co widziałem to ten przypadkowy atak gazowy okazał się dość szkodliwy..

<Nie zdziwi mnie jeżeli ktoś się do czegoś teraz doczepi.. jednak w naszej sytuacji trzeba czasem posuwać się do niekonwencjonalnych metod. "Gdyby to się dało jakoś kontrolować... przecież według naszych standardów ideologicznych to i tak póki co jestem wyrzutkiem społecznym, więc czemu by czasem tego nie wykorzystywać?">
_________________
Przyjaciel czy Wróg?-Viktor Sombra Hark
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Stalowy
Namiestnik
Namiestnik


Do³±czy³: 31 Paz 2010
Posty: 1246

PostWys³any: Sro Wrz 10, 2014 14:16    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Mamrocząc coś czarodziej łykał wodę, to krztusił się w bólu, po kaszlał. Oddychanie sprawiało mu ból. Picie... sprawiało mu mniejszy ból. Siedzenie sprawiało mu ból. Głowa sprawiała mu ból i życie też mu sprawiało ból. Spróbował unieść dłoń, aby pogładzić Elise po policzku. Skrzywił się, ale zdołał to uczynić. Mały sukces, a jak cieszy! O w mordę, ale boli.

- Hrrr... daj mi proszę... coś na ból... to będę w stanie... - wymamrotał do Elise starając się nie ruszać za bardzo - podleczyć... lżej rannych...
_________________
Przyjaciel czy wróg? - Rhunar Ragnison, Magnus Regenbogen
Lily et Pique - Gundrik Grundisonn
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
luko
Ochmistrz
Ochmistrz


Do³±czy³: 26 Mar 2012
Posty: 574

PostWys³any: Sob Wrz 13, 2014 09:11    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Obie oferty były kurzące, lecz z powodu tego, że zależało mi na czasie wybrałem karawanę, która rusza za dwa dni. Po tym gdy omówiłem formalności z kupcem udałem się do swego domu aby przyszykować się do drogi. Wyczyściłem swój oręż i zbroje po czym przed kolacją odbyłem długie ćwiczenia fizyczne. Następnego dnia udaje się do pałacu po list od hrabiny i po dziewczyny, aby zabrać je na obiecany spacer.
_________________
"Przyjaciel czy Wróg?" ==> Pascal Wittenberg, człowiek
"Przeznaczenie czy Przypadek?" ==> MG (Mały Głód) Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Arya
Klucznik
Klucznik


Do³±czy³: 12 Lip 2012
Posty: 683

PostWys³any: Sob Wrz 13, 2014 13:31    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jej głowa spoczywała swobodnie na jego torsie. Przylgnęła do niego niczym dziecko do matki. Zatopiła się w jego objęciu, a jej dłoń delikatnie gładziła jego ramię. Czuła jego zapach...tak przyjemny dla jej zmysłów. Nie chciała otwierać oczu choć tak bardzo pragnęła na niego spojrzeć. Zacisnęła dłoń na jego dłoni i pełnym zarówno tęsknoty jak i nadziei głosem wyszeptała >


...Czy znasz to miejsce między snem a jawą...?
...Tę chwilę kiedy jeszcze śnisz a już pamiętasz..
.. Tam się spotkamy...Tam będę czekać na Ciebie...
... Nie ma we mnie tyle siły wojownika, ile Ty chciałeś we mnie dostrzec...
... Czy wybaczysz mi jeśli powiem, że się pomyliłeś...?




<Tellan otworzyła oczy. Czy to kolejny sen??? Nie... to się dzieje na prawdę... Niewiele z niej pozostało...Strzępy woli ubrane w duchową powłokę. Wyciągnęła dłoń ku górze Przez moment przyglądała się jej, a kilka niewielkich szkarłatnych kropli upadło na jej twarz. Kiedy krople zetknęly się z jej ciałem usłyszała potężne uderzenie jakgdyby ktoś z całych sił walił w przeogromny bęben. czuła ich ciepło. W tej krwi było jeszcze życie...

Zapanuj nad sobą... odzyskaj kontrolę...Zrób to albo zbroja znajdzie innego żywiciela... Zabijesz siebie...zabijesz Elbereth... stracisz wszystko o co walczyłaś...


< Wojowniczka powstała, a z jej ciała spływała szkarłatna posoka. Ruszyła w kierunku Bestii. Czy miała coś jeszcze do stracenia? Stanęła naprzeciw demona i przez moment wpatrywała się w jej paskudne oblicze>

Masz moją krew, masz krew dziesiątek orków, zdobyliśmy to razem...- przemówiła władczym tonem- Czego chcesz jeszcze?
_________________
Przyjaciel czy Wróg : Tellan
Przeznaczenie czy przypadek?: Erin
.........................................................................
"One must feel chaos within, to gi­ve bir­th to a burning star"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Blackswordsman
Mod Bestii
Mod Bestii


Do³±czy³: 18 Sty 2005
Posty: 3965
Sk±d: Brama wymiarów północnego bieguna:)

PostWys³any: Sro Wrz 17, 2014 02:04    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Ingwar,Kurt, Magnus,Viktor, Ecoliono.>

<Frank wysłuchał instrukcji i jeszcze trochę drżąc wyszedł szukać zaginionych.>

-Nie Kurt, nie dorwałeś go ale mało brakowało. Coś ochroniło bydlaka przed pociskami z twojej podręcznej armaty. Powinno urwać mu łeb. To na pewno ten szaman maczał w tym łapy. Ale jeszcze go dorwiemy. A teraz lepiej się nie ruszaj bo odpadną ni ręce. Głupio zrobiłeś przyjmując na siebie jego ciosy. Co ci strzeliło do łba? Myślałeś, że jesteś niezniszczalny? Szybki jak elfiaki też nie jesteś. Nie stawia się wszystkiego na jeden cios. <Siwy krasnolud z przezroczystą od mutacji skórą zrobił wykład Kurtowi.>

<Elise przeszukała swoje tobołki i wsypała Magnusowi do ust jakiś zielony proszek. Czarodziej najpierw poczuł pieczenie w gardle więc popił jeszcze wodą a po chwili ból zniknął jak ręką odjął jednak Magnus czuł się dziwnie. Mimo, że siedział zdawało mu się, że kołysze się na wietrze jak drzewo podczas wichury i nie miało to nic wspólnego z jego wirującymi oczami. Nie czuł bólu ale ciało i tak nie chciało się ruszać tak jak zdrowe.
Krasnoludzki kowal run w między czasie wymamrotał jakieś słowa jakby modlitwy i nakreślił na sobie tajemniczy krwawy znak. Na chwilę zamarł a potem odetchnął głęboko. Przemieścił się do Magnusa i na nim powtórzył dziwny magiczny zabieg. Po kilkunastu minutach czarodziej nabrał odrobiny kolorów choć każdy kto znał się odrobinę na leczeniu ran wiedział, że to raczej podtrzymanie przy życiu niż leczenie. Świetlisty skupił swoje zwariowane oczy i rozejrzał się po drużynie. Tylko Ingrid, Kargun, Koko i Morte byli na tyle lekko ranni aby użyć na nich magii. Elise nie potrzebowała leczenia a cała reszta była poważnie lub krytycznie ranna. Czarodziej więc podleczył ową czwórkę aby nie kłopotając się własnymi ranami mogła zajmować się wszystkimi innymi. W między czasie Rhunar nakreślił dziwnie znaki kolejno na Ingwarze i Kurcie. Dzięki temu mieli szansę przeżyć tę noc i może następny dzień.
Ogień trzaskał wesoło w kominku ale wyjący wiatr na zewnątrz niszczył aurę spokoju. Rhunar zawołał do siebie wszystkich najbardziej zdrowych. Kargun, Ingrid, Koko i Morte trzymali runiarza przygniatając go do podłogi kiedy Elise nastawiała zgruchotane ramię i naruszone żebra krasnoluda. Głośny krzyk wypełnił pomieszczenie i kowal run zemdlał. Elise owinęła go jak mumię aby unieruchomić kości. Reszcie nie dało się na razie bardziej pomóc. Opatrunki z płótna , koców i ubrań przesiąkały krwią ale nic nie można było na to poradzić. Mimo iż Elise nie chciała odstępować Magnusa, tak samo jak Ingrid nie chciała odstępować malutkiej Asty to obie kobiety doglądały wszystkich potrzebujących ale najwięcej czasu poświęcały swoim ulubieńcom. Asta mogła liczyć na ciepłe słowa oraz głaskanie po buzi. Magnus za to dostawał buziaki i był delikatnie przytulany. Viktorowi zdawało się, że nie jest źle ale każdy jego gwałtowny ruch był bolesny jak cholera, boli go także przy każdym oddechu. Ecoliono z łatwością mógł usłyszeć jak inni się czują. Widział też smugi życia wędrujące po miejscu w którym się znajdowaliście. Początkowo nikt nie odpowiedział na pytanie Viktora ale w którymś momencie Ingrid podeszła do niego i patrząc na niego swoimi zapadłymi w płonącej czaszce oczami rzekła.>

-Przypadkowy atak gazowy.. dupa goblina. Widziałam jak zgniłeś i zacząłeś śmierdzieć...podobnie jak wtedy w szpitalu. Nie próbuj być sprytniejszy niż jesteś chciałeś żebyśmy się pozabijali między sobą inkwizytorska szujo...Zrób tak jeszcze raz koło mnie a obetnę ci te gnijące jajka o ile jeszcze coś tam jest. Twoja mutacja podkreśla twoją naturę...

<Krasnoludka zostawiła Viktora w spokoju i wróciła do pochlipującej Asty. Zapadła względna cisza kiedy w wejściu do gabinetu nadzorcy portu pojawili się jacyś ludzie. Uzbrojeni ludzie. Ilu ich było nie byliście pewni, w wejściu zmieściło się dwóch , jacyś jeszcze stali w głębi spalonego korytarza. Byli ciepło ubrani ale nie tak jak by mieli brnąć przez śnieg, raczej jakby byli gotowi na wichurę. Wysokie kołnierze i kaptury z zewnątrz skórzanych płaszczy podbitych wewnątrz futrem lub wełną nie pozostawił wam złudzeń ,że to marynarze. Podobnie ich uzbrojenie,raczej lekkie, egzotyczne lub całkiem improwizowane. Pistolety, kordelasy, noże i pałki, żadnej broni dwuręcznej czy pancerzy. Wydawali się tak samo zaskoczeni waszą obecnością jak wy ich przybyciem. A może byli zaskoczeni bo oczekiwali kogoś innego? Nie oczekiwali mutantów...? Kargun zastąpił im drogę z toporem w rękach.>

-Czego tu? <zapytał krasnolud.>

-To ja pytam czego tu szukacie. <Odezwał się stojący z przodu mężczyzna średniego wzrostu z naciągniętym na łeb kapturem odciągając kurek pistoletu. Atmosfera zrobiła się gęsta. Wyglądało na to, że wszyscy szacowali swoje szanse. Tylko czego albo kogo szukali tutaj ci ludzie. Przecież całe miasto było zniszczone, takie przynajmniej odnieśliście wrażenie.>


<Klaus>

<Zeskoczyłeś z drzewa i pozbierałeś kilka kamieni. Są oblodzone ale nadają się do rzucania jak najbardziej. Podbiegłeś bliżej. O dziwo Demoniczna Tellan nie zatrzymała się. Jakby dostała nowych sił szarpana przez bestie dognała elfa i powaliła go na śnieg. Wtedy się zatrzymała. Schowałeś się za drzewem i już chciałeś rzucić kamień kiedy postać demonicznej Tellan zmieniła się w jeszcze bardziej paskudną bestię całkowicie nie przypominającą człowieka i dosłownie w mgnieniu oka rozdarła zębami i pazurami wszystkich przeciwników na strzępy. Krew i flaki leżały wszędzie parując. Chciałeś rzucić kamień ale zamarłeś ze strachu. To coś wie, że tu jesteś. Przełknąłeś ciężko ślinę i wypuściłeś kamień a potem. Mało nie zgubiłeś zębów ze zdziwienia. Potwór zakrztusił się i wyrzygał Elbereth. Poważnie poparzona i odarta w wielu miejscach z łusek elfka leżała na Beltherione pławiąc się w wymiocinach potwora na które składała się głównie strawiona , śmierdząca krew. >


<Frank>

<Opuściłeś wasze nowe schronienie i od razu postanowiłeś wspomóc się zacienionymi miejscami. Może i orki odeszły ale czy nie trafisz na jakiegoś zabłąkanego marudera nigdy nie wiadomo. Ominąłeś pobojowisko dużym łukiem i skierowałeś się do wyjścia poza zrujnowane miasto. Próżno było by szukać śladów na śniegu. Wichura i śnieżyca oraz przemarsz setek orków zniszczyły wszelkie ślady. Postanowiłeś jednak kierować się innymi zmysłami niż tylko oczy. Początkowo poruszałeś się na ślepo idąc za umykającymi już śladami elfiej magii. Dotarłeś do miejsca gdzie dużych rozmiarów czarny krater wyróżniał się w ośnieżonym polu zawalonym ciałami pochlastanych orków. Wtedy poczułeś jakąś dziwną aurę przywołującą się od strony lasu. Była bardzo słaba ale zdawała się być środkiem kłębka rozwiniętej nici elfiej magii. Ostrożnie ruszyłeś w tamtą stronę ukrywając się w ciemnych miejscach. Gdy dotarłeś do linii lasu, wszedłeś między drzewa i teraz mogłeś podążać wyraźnym krwawym śladem na śniegu. Gdzieś pomiędzy drzewami dostrzegłeś wmurowaną sylwetkę strzelca z łukiem przy sobie. Zdawał się obserwować jakiś dziwny ruch a potem usłyszałeś głośny charakterystyczny dźwięk wymiotowania. Od razu dostrzegłeś poświatę elfiej czarodziejki. Gałązek dla kapłana możesz poszukać później, teraz ważniejsze wydawało ci się zbadanie tego co się tutaj działo. W powietrzu unosi się zapach zepsutej krwii jakby wymieszanej z kwasem.>


<Pascal>

<Umowa z kupcem poszła dobrze. Za dwa dni stawiasz się razem z własnym koniem przy wschodniej bramie miasta o poranku i wyruszacie. Wróciłeś do domu podarowanego ci w nagrodę od Hrabiny. Służący przyrządził ci posiłek a potem zająłeś się ćwiczeniami i zadbałeś o swój ekwipunek. Sen przyszedł szybko i gładko. Spałeś twardo a rano po śniadaniu ruszyłeś do pałacu. List przekazała ci Laial mówiąc iż Pani jeszcze odpoczywa. Jednocześnie służka powiedziała ci iż list masz dostarczyć karczmarzowi w zajeździe pod Złotym Smokiem. I tylko tyle nic więcej. Kiedy Laial poprowadziła cię do komnaty dziewcząt one były już ubrane i gotowe do wyjścia. Razem we czwórkę udaliście się do pałacowych ośnieżonych ogrodów. Ścieżki były zamiecione i oczyszczone, można było swobodnie spacerować. Chłodny wiatr owiewał was od północy ale ciepłe ubrania pozwalały wam go ignorować. Anastazja zapytała cię wprost.>

-Kiedy zamieszkamy razem Pascal? Która z nas ci się bardziej podoba?




Tylko dla Tellan i Elbereth!!
<Tellan,Elbereth>

<Bestia wyciągnęła szpony w stronę Elbereth oraz w stronę Tellan. Paskudny uśmiech obnażający trzy rzędy potężnych i ostrych zębów był przerażający. Gęsta maź przypominająca ślinę wyciekała potworowi z pyska.>

-Chcę wszystko, wasze dusze i ciała, wszystko co możecie mi dać i jeszcze więcej...

serce

<Obie czułyście, że zaraz stanie się coś strasznego. Demoniczna Tellan zbliżała się niebezpiecznie do Beltheriona mimo iż szarpały ją bestie goblinów. I wtedy Bestia się zatrzymała. Najpierw obie usłyszałyście bicie serca, jakby w zbroi był ktoś jeszcze. A potem Tellan zalały wspomnienia, które Elbereth mogła oglądać jakby stojąc tuż obok.>

<Tellan, Duch Elbereth>

<błysk>

-Tellan jesteś tu nowa i brak tobie doświadczenia w odbieraniu życia ale masz w sobie dużo woli walki i masz w sobie bardzo dużo człowieczeństwa. Dla mnie to bardzo dobrze...Dlatego zapytam cię wprost. Czy jesteś gotowa poświęcić nawet życie aby mi pomagać? Potrzebuje dokładnie kogoś takiego jak Ty. Jeśli masz rodzinę ,która będzie cię opłakiwać lub kogoś na kim bardzo tobie zależy uznaj moje pytanie za niebyłe. Czy ta trójka banitów za murami...czy jesteś z nimi emocjonalnie bardzo związana?? Jak z rodziną lub z kochankiem??

<błysk>


-A więc zostajesz moją przyboczną. Nie odstępujesz mnie na krok. Od teraz spożywamy posiłki razem, śpimy razem, ćwiczymy razem, wszędzie chodzisz ze mną chyba ,że powiem inaczej. Musisz mnie związać ze sobą emocjonalnie. Pokazać ,że jesteś dla mnie cenna chociażby jako uczeń a może nawet jako kobieta. Poświęcisz teraz życie dla mnie i moich nauk dopóki cię nie zwolnię z tego obowiązku. Nie wolno ci umierać bez mojego pozwolenia. Jesteś kobietą ale na treningu będę cię traktował jak mężczyznę. Zahartuję cię tak, że to ty będziesz ratowała nas oboje...

-Dobrze, niech tak będzie. Zgadzam się... Moje rany w porządku. Możemy zacząć trening jednak potrzebna będzie mi odpowiedni oręż. Nie jestem biegła w broni ale to się zmieni w najbliższym czasie. Chcę, żebyś zrobił ze mnie prawdziwego wojownika i przysięgam, że dam z siebie wszystko i będę robiła wszystko aby cię nie rozczarować...

<błysk>

<Zerwałaś się z łózką i sięgnęłaś po skórzaną bluzę i resztę rzeczy. Rzuciłaś wszystko na łóżko.>

- Nie mam zamiaru ginąć ani dziś, ani w przyszłości- <odpowiedziałaś mu stanowczo jednak w głębi duszy obawiałaś się tej chwili. >

<błysk>

...-Co to miało być?? Zabiłbym cię zanim się do mnie zbliżyłaś. Twój atak był niecelny, niekonsekwentny i strasznie słaby....

<błysk>

-...No dobrze ze mnÄ… koniec na dziÅ› ale Iruyh jeszcze nawet nie zaczÄ…Å‚...A on nie odpuszcza...

<Jak na zawołanie zobaczyłaś przy sobie półnagiego kapitana w bandażach, trzyma miecz i jest gotowy do walki.>

-Tellan, kiepsko wyglÄ…dasz. JesteÅ› gotowa na dalszy trening? Czy siÄ™ poddajesz??

<błysk>


<... Jęknęłaś głośno. Ból od uderzenia był tak przejmujący iż myślałaś ,że twoja noga jest złamana ale potem skurcze i dreszcze podpowiedziały ci ,że to mięśnie tak bolą. Iruyh stanął nad tobą i przewiesił miecz przez plecy.>

-Podziwiam twój upór Tellan ale to co właśnie pokazałaś to brak myślenia. Trzeba znać swoje możliwości...dlatego...<kapitan złapał cię za włosy i uniósł lekko twoją głowę>... pokaże ci co się robi z kobietami, które nie mają siły się bronić... <Ostatnie słowa zabrzmiały wręcz złowrogo.>...

<Wróciłyście świadomością do tego ponurego krwawego miejsca gdzie demon chciał was pożreć i wtedy stało się coś jeszcze dziwniejszego. Demon pożarł was, połykając dosłownie w całości. Stałyście się częścią kogoś innego ale nie demona. Zobaczyłyście w ciemnej mgle chłopca pędzącego z mieczem naprzeciw ogromnego demona. Dziecko miało może z pięć ,sześć lat. A potem chłopiec nagle urósł i obie rozpoznałyście w nim Iruyha. W tym momencie opętał was zły duch. Myśli i obrazy kogoś innego dosłownie was topiły.>

ZÅ‚y duch


<Zdawało się wam ,że przestałyście na chwilę istnieć. W ciemnym ponurym i ociekającym krwią miejscu znajdował się teraz tylko demon i Iruyh. Skąd on się tutaj wziął.? Jak to możliwe, że był w zbroi i do tego z mieczem. Obaj rzucili się na siebie jak wściekłe psy. W ruch poszła stal, kły i pazury. Szarpali się, ranili, gryźli jak zwierzęta i żaden nie dawał za wygraną. Posoka lała się strumieniami a kawałki mięsa odpadały obficie. Starcie trwało długo aż wreszcie kotłowanina się zakończyła. Iruyh z wygryzionym okiem i urwaną ręką przydeptywał poharataną poważnie bestie.>

-Leżeć , ścierwojadzie. Nadal należysz do mnie, a teraz wypluwaj...to co moje i co mi służy.

<Odzyskałyście świadomość wewnątrz zbroi. Goblińskie ścierwa i martwe ciała paskudnych wierzchowców z wielkimi paszczami są porozrzucane wkoło w bezładzie, rozszarpane i nadgryzione. Beltherion leży pod "waszymi" stopami. Musiałyście go jakoś dogonić. Nie doszłyście jeszcze całkiem do siebie kiedy Tellan dostała drgawek i zaczęła się dławić. Elbereth zemdlała i ocknęła się na mrozie. Obrzygana strawioną krwią leżała teraz ciężko poparzona i obdarta w wielu miejscach z łusek, na ciele Beltheriona który sapał. Tellan nadal znajdowała się w zbroi i była zmasakrowana.>

<Tellan>

<Czułaś się okropnie ale jakiś głos szeptał ci w mózgu.> - Wstawaj do diabła! Miałaś trenować każdego dnia. Miałaś się nie poddawać. Miałaś mnie nie zawieść. Wstawaj i odbierz to co należy do nas. Teraz, bez narzekania. Marsz. Jeszcze go dogonisz i odbierzesz miecz. Chcesz mnie zostawić?. Jeśli zostawisz to co ci dałem to tak jakbyś zostawiła mnie.- <Głos nagle ucichł jakby zniknął gdzieś bardzo bardzo daleko.>


_________________
Jestem mieczem i zbrojÄ…. Moja droga tam gdzie krew.

MG tu i tam ^^
#Sesja Przekleństwo Wzgórz Hager Gatz
#Sesja Miasto Darrow
#Sesja Wichry Aderus
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email
Stalowy
Namiestnik
Namiestnik


Do³±czy³: 31 Paz 2010
Posty: 1246

PostWys³any: Sro Wrz 17, 2014 11:34    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Siedzący pod ścianą Magnus zwrócił swoje oblicze w kierunku ludzi. Zabandażowane oczy nie widziały, ale zgrupowanie nowych aur i głosy były na tyle wyraźne, że wiedział gdzie tamci są.

- Opuśćcie broń. Po okolicy grasują zielonoskórzy. Zwabi ich tu nawet najcichszy brzdęk stali czy odległy huk wystrzału. - przemówił spokojnie - Jesteście marynarzami, prawda? Widzieliście kto odpowiada za zagładę tego miasta?
_________________
Przyjaciel czy wróg? - Rhunar Ragnison, Magnus Regenbogen
Lily et Pique - Gundrik Grundisonn
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Warmlotek
Mod Czarnej Biblioteki
Mod Czarnej Biblioteki


Do³±czy³: 11 Cze 2010
Posty: 1443
Sk±d: PuÅ‚awy

PostWys³any: Sro Wrz 17, 2014 17:46    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ingwar zmarszczył brwi nie miał nastroju ani sił się sprzeczać z jakimś chujcem człeczym

- Czego? Idz po stosach trupów zielońców to się dowiesz czego od przedbramia po sam zaułek... A teraz zażywamy odpoczynku jak widzisz.Mamy chwilę wytchnienia ponad połowe ich armii wyjebaliśmy, może wrócą jak nabiorą odwagi a może nie. W tym momencie mam to w dupie...
_________________
#Sesja Przyjaciel czy Wróg? ==> Ingwar Ingersson, krasnolud
#Ciężkie jest życie na morzu==>Hektor Lombard, człowiek
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email
Ariena
Mod Bogów
Mod Bogów


Do³±czy³: 30 Gru 2004
Posty: 1636

PostWys³any: Czw Wrz 18, 2014 02:43    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Byłam na skraju załamania, miałam wrażenie, że rozpadam się na drobne kawałki. Krwawy krajobraz, demon i ból, a teraz jeszcze Beltherion. Skuliłam się przerażona i drżąca. Koszmar, do którego trafiłam nie miał końca. Odruchowo zamknęłam oczy nie chcąc już nic widzieć.>

...To jest sen...to jakiÅ› sen...to nie może być prawda! Zaraz otworzÄ™ oczy i obudzÄ™ siÄ™ w szpitalu...tak, tak.. to na pewno zemsta...zsyÅ‚a na mnie takie sny za to, że odkryÅ‚am jej sekret… to na pewno ona! To przecież nie może być prawda… MiaÅ‚yÅ›my już takie sny…Tak! Tak! Tak już byÅ‚o.


<Rozchyliłam powieki, lecz sen okazał się przykrą jawą. Spostrzegłam ponownie Tellan. Spojrzałam na nią błagającym i bezradnym wzrokiem. Po czym zerknęłam ponownie na demona. Intuicyjnie odwróciłam się chcąc resztkami sił własnej duszy osłonić duszę swojego dziecka, gdy demon sięgął po nas swoimi szponami. Czułam jak chce rozszarpać przy tym Beltheriona, lecz byłam już na takiej granicy, że nie mogłam już poczuć większej rozpaczy. Zamarłam niczym posąg nie mogąc się ruszyć. Byłam sparaliżowana, a świat zaczął pulsować mi czerwienią przed oczami. Miałam wrażenie jakbym dostała obuchem z całej siły w głowę. Coś we mnie pęłkło. Obserwowałam wszystko, lecz nie docierało do mnie to co się dzieje. Do momentu aż w moich uszach zaczęło pulsować dudnienie. Bicie serca dotarło do mojej świadomosci. Zamrugałam szybko jakbym wybudziła się z transu, ale już nie widziałam demona oraz jego krainy pełnej krwi. >

...gdzie?....

<Uświadomiłam sobie, że widzę wspomnienie Tellan. Po chwili kolejne i kolejne. Jakbym sama sobie coś przypominała, jakbym widziała myśli i doświadczenia Tellan. Zafascynowana obserwowałam. Wyprostowałam się trzymając dziecko na rękach. Niestety nie trwało to długo, gdy ponownie ocknęłam się w królestwie krwi. Zobaczyłam demona i nie wytrzymałam...zaczęłam krzyczeć. Krzyk rozpaczy, i bólu zdarł moje gardło, gdy nastąpiło nieuniknione, a jednocześnie nie stało się to czego oczekiwałam. Opadłam na kolana pustym wzrokiem obserwując mgłę, chłopca.. a następnie kolejne myśli i odczucia. >

...to nie ma koÅ„ca…zginęłam i to nie ma koÅ„ca...teraz tak bÄ™dzie...tak bÄ™dzie...Iruyh...przecież jego nie ma...nie ma…


<Kiwałam się lekko w przód i w tył obserwując szeroko otwartymi oczami coś w co nie wierzyłam. Mruczałam do siebie pod nosem.>

...nie żyjÄ™...ja nie żyjÄ™… jego tu nie ma… tak już bÄ™dzie..tak już bÄ™dzie…


<Nagle ponownie coś mnie wypchnęło z transu. Rozejrzałam się ponuro, gdy poczułam drgawki i nagle nastała ciemność. Poczułam zimno. Moje ciało zaczęło dygotać z zimna, a ja powoli uniosłam powieki gotowa ponownie ocknąć się obok demona. Świadomość, że jestem po za zbroją uderzyła mnie nagle. Wzięłam głęboki haust powietrza i otworzyłam szeroko oczy. Z niedowierzaniem i przerażeniem spojrzałam na Beltheriona i nagle usiadłam. Zsunęłam się z niego na śnieg. Podniosłam drżące dłonie nie wierząc w to co widzę. Zaczęłam mruczeć pod nosem i mocno drżeć na całym ciele. Oddychałam szybko i płytko.>

-To nie jest prawda...to nie prawda.. dalej Å›nisz… to tylko koszmar… nie! To nie sen.. nie żyjÄ™.. nie żyjÄ™…gdzie jest? <PrzytuliÅ‚am dÅ‚onie do wÅ‚asnych piersi.> ZabraÅ‚ mi...zabraÅ‚ mi maleÅ„stwo...nie,nie, nie...

<Podniosłam głowę i rozejrzałam się oszalałym wzrokiem. Lawinowo docierały do moich zmysłów smród strawionej krwi, lodowate powietrze, ból własnego ciała, poparzenia, dźwięk własnego oddechu i bicia własnego serca.>

-Hahahaha…<Zaczęłam Å›miać siÄ™ cicho pod nosem, lecz po kilku chwilach staÅ‚ siÄ™ gÅ‚oÅ›niejszy. PeÅ‚en niedowierzania, obÅ‚Ä™du, szaleÅ„stwa i przerażenia.>..hahahahaha!

<Powoli wstałam.>

-Hahahaha! Tak, tak… hahahahaha!

<Ponownie spojrzałam na własne ręce. Zaczęłam mówić do siebie pośpiesznie.>

-Jak to się stało? Pomyśl głupia. Ogień..tak wchłonęły nas własne czary. Zabiłyśmy, ale potem co? No co zrobiłaś Ty głupia? Tak, wybrałam naczynie i...hahahaha! Odzyskałyśmy je, odzyskałyśmy. Mogłam Cię wtedy słuchać.

<Zaczęłam chodzić w kółko mówiąc cały czas do siebie.>

-To straszne miejsce, straszne. Już nigdy nie chcÄ™ siÄ™ tam znaleźć. I siÄ™ nie znajdziemy. Musisz odpocząć…

<Stanęłam nagle jak wryta, zamilkłam i spojrzałam na Beltheriona nieprzytomnym, przerażonym wzrokiem. Dopiero teraz dotarło do mnie, że on tu też jest. Kucnęłam przy nim i przytuliłam się do niego. Powiedziałam mu cicho w eltharinie.>

-Wszystko już jest dobrze. Byłam przez wieczność w strasznym miejscu, ale już jest dobrze. Tellan...

<Wstałam nagle i podeszłam do Tellan. Kucnęłam przy niej i chwyciłam jej dłoń.>

-Tellan, Tellan… powiedz coÅ›. Ty też żyjesz.. musisz żyć.
_________________
Poeta to ktoś, kto pragnie w jasny dzień pokazać światło księżyca
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email MSN Messenger
Orthan
MÅ‚odszy Prochowy
MÅ‚odszy Prochowy


Do³±czy³: 17 Lip 2014
Posty: 202

PostWys³any: Czw Wrz 18, 2014 12:50    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Gdy udzieliłem instrukcji Frankowi dotyczących roślin usiadłem i starałem się odpocząć i zregenerować siły, z tego co czułem i słyszałem moi towarzysze nie mają się najlepiej. Gdy tak siedziałem i przysłuchiwałem się rozmową moich towarzyszą moje zdziwieni wywołała rozmowa Ingrid z Viktorem który ku mojemu zdziwieniu okazał się inkwizytorem i jeszcze zaniepokoiło mnie wspomnienie coś o jakiejś mutacji.Lecz moje rozmyślania przerwało nagłe pojawienie się nieznajomych, gdy posłyszałem słowa krasnoluda i odciąganie kurka pistoletu a następnie pytanie nieznajomego głosu.Potem następnie posłyszałem odpowiedz Magnusa i Ingwara ,rzekłem tylko spokojnie.

- Uspokój się Ingwarze nie musisz zanieczyszczać powietrza przekleństwami w mojej obecności.

Następnie zwróciłem się do nieznajomych

-A po za tym lepiej schowajcie broń jak powiedział mój towarzysz bo ściągniecie na siebie bandę zielonoskórych a my dość się już nawalczyliśmy jak na ten dzień. Co do pytania które zadał mój towarzysz na temat miasta jest ono całkiem uzasadnione i sądzę że powinnyście coś wiedzieć na ten temat?
_________________
Ecoliono d'Elhuyer-Sesja Przyjaciel czy Wróg
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Warmlotek
Mod Czarnej Biblioteki
Mod Czarnej Biblioteki


Do³±czy³: 11 Cze 2010
Posty: 1443
Sk±d: PuÅ‚awy

PostWys³any: Czw Wrz 18, 2014 14:05    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ingwar spojrzał morderczo na Ingrid i rzekł w khazalidzie do niej

- Twoja buta i agresja przyćmiewa ci umysł kobieto, zacznij używać mózgu zamiast gęby. Nie gadaj przy kapłanie o naszych mutacjach do kurwy nędzy! On nic o nich nie wiedział do teraz i to przez ciebie.Jak nie kontrolujesz słów to zamknij sie po prostu.


Ingwar gdyby nie obecna sytuacja chyba by wstał i jej przypierdolil za tępote która się wykazała i zdradzenie ich "kłopotu" tak skrywanego.

Przenoszę wzrok na Kapłana

- Oj przepraszam jaśnie oświeconego księcia... do kurwy nędzy. Powiem ci tylko raz... Nie pouczaj mnie smarku bo nie masz do tego ni odpowiedniego wieku ani nie jestem żadnym twoim przyjacielem.

Ingwar już mocno wkurwiony idiotyzmem Ingrid a potem słowami kapłana postanowił jakoś powoli i delikatnie wstać i oprzeć ciężar ciała na zdrowej nodze. Następnie dobył topora i chwilo się na nim oparł. Jak mam zdechnąc to nie bez walki i leżąc na koju.

Ingwar wątpił szczerze że ta kulka jest w stanie przebić się przez pełny pancerz który miał na sobie i nie lękał się.

Spojrzał na człeczyne który tu wparował

- Rożważ swoje kolejne słowa czleczyno bo mogą być twoimi ostatnimi, ustrzelisz jednego a potem przywitasz się z Morrem

Ingawr był w tym momencie jak rozjuszony byk i najmniejszy moment zapalny a nie wytrzyma. Nerwy miał napięte jak postronki i był na granicy wybuchu.

W pewnym momentach po prostu krasnoluda sie nie zaczepia... to był jeden z tych momentów... i to tyczy się tak samo przyjaciól jak i wrogów.

Czuł się jak zapędzony ranne zwierze w róg i był gotowy na wszystko.
_________________
#Sesja Przyjaciel czy Wróg? ==> Ingwar Ingersson, krasnolud
#Ciężkie jest życie na morzu==>Hektor Lombard, człowiek
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email
Lokim
Chorąży
Chorąży


Do³±czy³: 21 Sty 2012
Posty: 731
Sk±d: Warszawa

PostWys³any: Czw Wrz 18, 2014 19:43    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Gotowy do akcji czekałem z kamieniami w ręku, gdy nagle Tellan, a w zasadzie to w co się zamieniła, nagle rozszarpała wierzchowce i jeźdźców. "Że niby jak?" Szok w jaki wpadłem spowodował, że przygotowany już do rzutu pocisk wyleciał mi z dłoni i zniknął w śniegu pod nogami. Stałem tak z wbitym wzrokiem i rozdziawioną paszczą, by po chwili zobaczyć potwora rzygającego resztkami strawionych przeciwników i żywym ciałem Elbereth. Nie byłem w stanie nic powiedzieć i nawet się ruszyć. Nie zwracałem na nic uwagi zupełnie zaskoczony tym co widzę, powstrzymując tylko swój organizm przed zwróceniem ostatniego posiłku. W końcu zebrałem się jakoś w sobie i wciąż przerażony tym co widziałem i tym co się dzieje, postanowiłem przytulić się do najbliższego drzewa i lekko schować. "Nie podoba mi się to wcale a wcale. I nie mam zamiaru tam iść.">

<Obserwowanie przywróconej do życia (?) elfki wcale mojego podejścia nie zmienia. "Zwariowała? Odpierdoliło jej zupełnie. Z kim ona gada i czemu się śmieje? Trzeba by ją doprowadzić do porządku, ale ja na pewno się tego nie mam zamiaru podejmować. O nie. Jeszcze mi życie miłe. Choć trochę. Nawet nie wiem czy to co widzę to na prawdę ona. Już w nic nie wierzę.">

<Nie ruszam się więc z miejsca. Obserwuję jednak teren dookoła, wypatrując ewentualnego, potencjalnego zagrożenia. Zarówno z zewnątrz, jak i ze strony widocznych towarzyszy. Przy okazji zdejmuję z pleców łuk i kołczan i próbuję rozgrzać to wyposażenia tak, by nadawało się do użytku. Pocieram zlodowaciałe elementy rękoma i chucham na nie, by je odlodzić.>
_________________
Przyjaciel czy wróg?- Klaus Jurgiel

Telegram: @LokimR
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email
Xsary
Markgraf
Markgraf


Do³±czy³: 09 Sty 2005
Posty: 2039
Sk±d: Nowa Sól

PostWys³any: Czw Wrz 18, 2014 21:42    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Przede wszystkim nie podoba mi się sytuacja, w której znalazłem się ja i moi kompani podróżny. Potem, nie przypadła mi go gustu nierówna walka z orkami. Wcześniej zaś zbrzydła mi rzeczywistość, gdym obaczył jak wielkich zniszczeń może dokonać elfi mag bitewny. Pewności tej wątpliwości dodałem sobie przez łypnięcie na krater. Bez wątpienia to jej robota. Gdy jednak ktoś się porzygał... Na niebyt! To nigdy nie wróży niczego dobrego: kac, ciąża, zatrucie.

Ech, kurwa mać...

Dostrzegając Klausa ucieszyłem się. Cicho i w duchu. Jasne, że nie lubię go. Zresztą mi lubić nikogo nie wolno. Jest pyskaty i nieco głupawy, ale to dalej mój kompan i obiecałem hrabinie chronić i jego życie. Zachowując środki ostrożności, których nauczyć się miałem przyjemność od najlepszych Cieni tegoż padołu, zbliżam się do strzelca.

- Hej, Klaus - rzuciłem ukradkiem. - Założyłem się z Ranadalem, że nie stąpacie już po tej ziemi i...

Widząc jego co najmniej zdziwioną minę urwałem żart. Potem zwróciłem swą uwagę ku Elbereth.

- Elfko - najgłupsze pytanie w całym znanym świecie cisnęło mi się na usta - czy wszystko w porządku?

Widząc ogrom zniszczeń spowodowany przez jej zachowuję więcej niż dyplomatyczną odległość.
_________________
#Sesja Przyjaciel czy wróg? - Frank albo Fred
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email Odwied¼ stronê autora
Ariena
Mod Bogów
Mod Bogów


Do³±czy³: 30 Gru 2004
Posty: 1636

PostWys³any: Czw Wrz 18, 2014 22:44    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Do moich uszu dotarł męski głos. Spojrzałam wystraszona w tamtą stronę. Nie spodziewałam się nikogo więcej w okolicy. Wstałam i odwróciłam się w stronę głosu. Przyglądałam się chwilę w milczeniu mężczyźnie, lekko przechylając głowę. Rozpoznałam towarzysza podróży, a obok niego Klausa.>

-Czuję się wyśmienicie! Jakbym trafiła do najlepszego snu jaki może śnić mag bitewny!

<Powiedziałam schrypniętym, drżącym głosem.>

-Tellan potrzebuje pomocy, więc niech z was będzie jakiś pożytek.

<Wskazałam drżącą dłonią leżącą kobietę.>

-To siÄ™ nazywa bitwa i wyzwanie! Tylko we dwie...

<W moich oczach pojawił się błysk na wspomnienie tamtych chwil i ognia rozrywającego orki. Uśmiechnęłam się do siebie.>

-Sądziłam, że uciekliście z resztą, gdy my opóźniałyśmy pościg.

<Rozejrzałam się szeroko otwartymi oczami po okolicy i ponownie spojrzałam na towarzyszy, zadrżałam na całym ciele.>
_________________
Poeta to ktoś, kto pragnie w jasny dzień pokazać światło księżyca
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email MSN Messenger
Xsary
Markgraf
Markgraf


Do³±czy³: 09 Sty 2005
Posty: 2039
Sk±d: Nowa Sól

PostWys³any: Czw Wrz 18, 2014 23:39    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wcześniej nie słyszałem, aby elfka wyrażała się w ten sposób. W ogóle aby używała świętego sarkazmu, ironii czy innych wycieczek artykulacyjnych. Coś się stało. Coś nie dobrego.

CzujÄ™ to.

Podchodzę bliżej Elbereth i lustruję ją i Tellan. Nie jestem medykiem, ba! Leczenie ciał stanowi dla mnie istną tajemnicę, wręcz sztukę tajemną.

- Każdy dziś stoczył jakąś bitwę - powiedziałem nieco na wyrost. - Orkowie podzielili się na dwoje. Zatrzymaliście połowę grupy. Z drugą przyszło nam się zmierzyć. Reszta jest wyczerpana oraz ranna. Mnie, z racji lepszej kondycji, wysłano abym...

Skłamać czy nie?

- ...abym was odnalazł. Cholera, co z wami?

Głos mam poważny, ochrypły a zarazem szczery. Mierzę kobiety z góry i na dół. Na boki również. Przypatruję się ich obrażeniom i spoglądam w oczy. Zbyt wiele mówią.
_________________
#Sesja Przyjaciel czy wróg? - Frank albo Fred
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email Odwied¼ stronê autora
Wy¶wietl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez mo¿liwo¶ci zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum forum.drachenfels.pl Strona Glowna -> Przyjaciel czy Wróg? Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Id¼ do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 41, 42, 43  Nastêpny
Strona 13 z 43

 
Skocz do:  
Nie mo¿esz pisaæ nowych tematów
Nie mo¿esz odpowiadaæ w tematach
Nie mo¿esz zmieniaæ swoich postów
Nie mo¿esz usuwaæ swoich postów
Nie mo¿esz g³osowaæ w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group