Forum forum.drachenfels.pl
Forum Zamku Drachenfels
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UzytkownicyUzytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja   ProfilProfil   Zaloguj siê, by sprawdziæ wiadomo¶ciZaloguj siê, by sprawdziæ wiadomo¶ci   ZalogujZaloguj 
[Strona Glowna Zamku]    [Komnata Konstanta]
Akt IV Cz2 Strach w każdym z nas
Id¼ do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 41, 42, 43  Nastêpny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez mo¿liwo¶ci zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum forum.drachenfels.pl Strona Glowna -> Przyjaciel czy Wróg?
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz nastêpny temat  
Autor Wiadomo¶æ
Blackswordsman
Mod Bestii
Mod Bestii


Do³±czy³: 18 Sty 2005
Posty: 3965
Sk±d: Brama wymiarów północnego bieguna:)

PostWys³any: Sob Sie 16, 2014 23:01    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Tellan, Kurt>

<Wszyscy w kotle ocknęli się i nurkując w wielkim garze przemyli nieco oczy i twarze z paskudztwa które was oblepiło na trakcie. Wiercąc się napinając każdy po kolei próbował uwolnić się z więzów. Najpierw Kurt zerwał swoje więzy, potem Tellan i Koko. Tylko Morte nie mógł poradzić sobie ze swoimi więc Kurt go potajemnie rozwiązał. Siedząc w kotle byliście prawie wolni. Prawie bo nadal mieliście na sobie tylko bieliznę, nie mieliście przy sobie broni a wasz ekwipunek leży porozrzucany w środku wioski i szarpią się o niego gobliny. W pewnej chwili stało się coś ciekawego, dla niektórych mogło by to być przerażające ale zarówno Tellan jak i Kurt znali naturę czarnego pancerza. Otóż jeden z goblinów założył na głowę hełm należący do Tellan i zamknął przyłbicę. Zieloniec zaczął wyć przeraźliwie, rosnąć i wyglądać naprawdę strasznie. Wszyscy jego pobratymcy odsunęli się jak najdalej ze strachu. A potem nagle gobosa rozerwało jak balon do którego ktoś nadmuchał zbyt wiele powietrza. Jego flaki i krew rozrzuciło wkoło, hełm upadł na ziemię w kałuży krwi i zdawało się, że było słychać metaliczny śmiech. Gobliny patrzyły oniemiałe a potem zaczęły się śmiać, tarzać się z rechotu po ziemi. >

-Co to było? <Zapytał zdezorientowany Morte>



<Ingwar, Elbereth,Klaus, Frank, Ecoliono,Magnus, Viktor>

<Wreszcie wszyscy wrócili do wozu i zaczęliście się naradzać co robić dalej. Elise dopadła do Magnusa jak matka do zagubionego dziecka które się odnalazło i opatrzyła jego głowę przemywając ją wodą i owijając bandażami.>
-Biedaku, ale ciÄ™ urzÄ…dzili...

<Ingwar narzekał na tych którzy się wycofali i Ingrid nie wytrzymała, od razu wygarnęła mu co o tym myślała.>

-Ingwar ja ci naprawdę gębę obiję. Najpierw narzekasz, że nie chronimy Asty tylko ratuje twoją dupę, teraz narzekasz ,że chronimy Astę a sam leżałeś i spałeś. Widziałam jak Rhunar na tobie skakał, żeby cię nie wciągnęli w krzaki...Nawet jednego nie zabiłeś więc nie pieprz głupot...

<Rhunar uśmiechnął się pod nosem i powiedział jakby do siebie.> - Ma kobieta rację...

<Szybko ustaliliście, że trzeba zrobić zwiad i ruszać szybko bo potem może być za późno. Elbereth chciała ruszyć sama ale jakoś jej plan nie został zaakceptowany. Frank i Ingwar oddelegowali do zwiadu najpierw Klausa, który ruszył niezwłocznie a potem jeszcze Beltheriona.>

-Żaden Bel, knypku! Nie sypiam z tobą więc waż słowa bo podetrę się twoją brodą, zaraz po tym jak wyrwę ci serce...<Warknął elf dając do zrozumienia krasnoludowi, że tylko Elbereth tak do niego mówi, po czym ruszył sadząc długie susy między drzewami aby dogonić Klausa.>

<Ingwar postanowił przejąć dowodzenie po Tellan i wyznaczył wszystkim zadania. Nikt się nie sprzeciwiał, zresztą pomysł krasnoluda wydawał się sensowny i logiczny. Nawet jeśli były jakieś lepsze to nikt takiego nie przedstawił. Viktor poparł szybkie działanie krasnoluda, w pewnych kwestiach ta dwójka zdawała się często zgadzać mimo odmiennego pochodzenia i rasy.>

<Beltherion szybko dogonił Klausa i razem już podążyli śladami goblinów. Tropy były liczne i wyraźne. Nawet początkujący leśnik wiedział by gdzie udali się ci którzy nieśli łupy a gdzie reszta. Głębokie ślady w rozdeptanym śniegu i zmarzniętej ściółce były widoczne i wyraźne. Obaj zwiadowcy po śladach trafili do obozowiska goblinów ,które mimo swej prymitywnej natury wystawiły straże. Kilku goblińskich wartowników ukrytych w krzakach i między gałęziami drzew wypatrywało wroga. W głębi małe szałasy z gałęzi, liści i skór otoczone były masą goblinów, ruszającą się i trudną do oszacowania. Tu i ówdzie rosły gęste skupiska grzybów o różnych kolorach przypominające pleśń. W samym środku tej zielonej kłębiącej się masy goblinów ,nad ogniem stał wielki kocioł w którym zwiadowcy dostrzegli porwanych. Nad mniejszymi ogniskami smażyły się porwane i zamordowane konie.>

<Ingwar razem z Rhunarem, Ingrid, Kargunem ,Viktorem, Magnusem,Elbereth i Frankiem po ponad kwadransie dołączyli do Klausa i Beltheriona , która to dwójka wracała już ze zwiadu. Krasnolud wyznaczył wszystkim zadania już wcześniej ale jak zostaną wykonane i co wyjdzie z ataku na wioskę goblińską miało się dopiero okazać.>


<Ecoliono, z pokorą przyjął słowa Ingwara i usiadł blisko wozu pogrążając się w modlitwie po drobnym posiłku. Elise zabrała Astę do wozu i razem z Tirem zabrała się za odcinanie gałęzi od pnia, który rozrabał na dwie części Ingwar, a który to dwójka ludzi zamierzała przetoczyć na bok aby w razie czego uciec zaprzęgiem z pechowego miejsca. Bagno dziwnie bulgotało i zdawało się obserwować pracujących przy drzewie ludzi oraz modlącego się na zamarzniętym mchu kapłana Morra. >


<Pascal>

<Piękna służka Hrabiny, Laial przypatrywała ci się z uśmiechem. Milczała ponieważ tak została wychowana. Dopiero kiedy wypowiedziałeś się i zacząłeś się śmiać wypowiedziała swoje słowa.>

-Leilia i Anastazja to wspaniałe panny. Są niecierpliwe, strasznie za tobą tęsknią sir Pascal ale muszą się jeszcze wiele nauczyć. Moim skromnym zdaniem jeśli mają otrzymać dobre wykształcenie powinny zostać na dworze Hrabiny jak najdłużej. Chyba, że potrafisz sir zapewnić im normalny dom, opiekę i wykształcenie. Trakt i zimne bezdroża to nie miejsce dla takich piękności...

<Laial zbliżyła się do ciebie i szepnęła Ci na ucho tak, że zrobiło ci się cieplej> - Ja także bardzo za tobą tęskniłam Pascalu.

<Jak na zawołanie w oczach dwóch młodych panien pojawiła się zazdrość. Obie Anastazja i Leilia zazdrościły Laial jej dorosłości, dojrzałości i ponętnego ciała. Różnica wieku można powiedzieć była nie wielka, sześć, może siedem wiosen między młodymi pannami a służką Hrabiny. Jednak różnica w zachowaniu była ogromna i widoczna gołym okiem. >

_________________
Jestem mieczem i zbrojÄ…. Moja droga tam gdzie krew.

MG tu i tam ^^
#Sesja Przekleństwo Wzgórz Hager Gatz
#Sesja Miasto Darrow
#Sesja Wichry Aderus
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email
Warmlotek
Mod Czarnej Biblioteki
Mod Czarnej Biblioteki


Do³±czy³: 11 Cze 2010
Posty: 1443
Sk±d: PuÅ‚awy

PostWys³any: Nie Sie 17, 2014 01:48    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Na zale Ingrid tylko sie usmiechnalem.

- lubie jak sie zloscisz... Ale swoja sile i zlosc zachowaj na grobich.

Na slowa elfa spojrzalem lekko.

- juz raz probowales z mizernym skutkiem i malo sam nie zszdles po tym. Wybacz jak cie urazilem elfie imiona sa tudne w wymowie dla mnie i upraszczam sobie je. Przestan sie puszyc i ogarnij sie mamy wazniejsze sprawy na glowie niz twoja urazona duma bo zle wymawiam twoje imie.


Gdy dotarlismy do obozowiska rozgladam sie...

- Frank i Klaus obejdzcie troche bokiem i gdy zaczna sie fajerwerki ruszacie do kotlow i uwalniacie ich, kazda para rak sie nada. Mangusie oszczedzaj sily na ile dasz rade do czasu az wodz sie nie pojawi , z rhunarem we dwoch nawet czarnego orka zmiazdzycie jak pchle jak zajdzie potrzeba, jak nie twoja magia przyda sie podczas odwrotu.Do tego czasu El...bereth bedzie miala pole do popisu. Reszta robcie duzo szumu i halasu tu ich morale to nasz cel, wykorzystajcie swoje mutacje by sie was baly. Ich slabe strony to nasz klucz do zwyciestwa. Czolo nie rozbiegac sie by nikt nie zostal otoczony samotnie. Przebijamy sie do kotlow i jezeli bedzie mozliwosc wcofujemy sie podczas zametu. Zanim strach ich opusci i zaczna nas scigac. Nie lekcewazcie tych malych skurwieli to jebani samobojcy choc strachliwi i potrafia niemilo zaskoczyc w licznej gromadzie mimo swoich mizernych postur. Zostajemy i wybijamy ich do nogi tylko w ostatecznosci przyparci do muru.Elbereth zaczynaj wybieraj ich najjwieksze gromady i top na paste do butow. Obawiam sie ze to cos lepkiego moglo byc magiczne wiec miejcie czarodzieje oczy szeroko otwarte bo szaman moze nas przykro zaskoczyc. Niech bogowie was prowadza. W razie czego wycofywac sie w strone wozu i nie wlazic w ta przekleta chmure bo bedzie nas musial ratowac slepy kaplan...
_________________
#Sesja Przyjaciel czy Wróg? ==> Ingwar Ingersson, krasnolud
#Ciężkie jest życie na morzu==>Hektor Lombard, człowiek
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email
luko
Ochmistrz
Ochmistrz


Do³±czy³: 26 Mar 2012
Posty: 574

PostWys³any: Nie Sie 17, 2014 10:58    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Milczałem chwilę po tym gdy służka skończyła.

[Ma rację, na chwilę obecną nie jestem w stanie zadbać o dziewczęta. Potrzebuję fortuny by to zrobić. Czyli czas się za to zabrać.]

Na ostatnie słowa Laiali uśmiechnąłem się i kłaniając się delikatnie jeszcze raz ucałowałem jej dłoń dziękując za jej słowa. Widząc reakcję dziewczyn mrugnąłem okiem uśmiechając się jeszcze szerzej.

- Muszę się niestety zgodzić z Laialą. Na chwilę obecną nie jestem w stanie zapewnić wam odpowiedniego wykształcenia, co nie znaczy, że nie będę próbował temu zaradzić. Jeszcze dziś pójdę prosić hrabinę o nauczyciela szermierki dla was. Mam nadzieję, że was to uszczęśliwi. Jeszcze raz dziękuję wam za miłe przywitanie ale muszę teraz udać się do siebie i przygotować się do podróży, lecz jutro widzimy się na spacerze.

Kłaniam się wszystkim kobietom mówiąc

- Do zobaczenia moje drogie panie

Udaję się ponownie do hrabiny z prośbą o posłuchanie.
_________________
"Przyjaciel czy Wróg?" ==> Pascal Wittenberg, człowiek
"Przeznaczenie czy Przypadek?" ==> MG (Mały Głód) Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Orthan
MÅ‚odszy Prochowy
MÅ‚odszy Prochowy


Do³±czy³: 17 Lip 2014
Posty: 202

PostWys³any: Nie Sie 17, 2014 11:43    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Gdy skończyłem się modlić , i posłyszałem jak dwóch moich towarzyszy zabrała się za odcinanie gałęzi od drzewa które blokuję drogę przejazdu, podszedłem do nich i powiedziałem do nich.

-PomogÄ™ wam, przynajmniej na coÅ› siÄ™ przydam.

Gdy łamię gałęzie, a później przewalamy drzewo z drogi,to nadal nasłuchuję i stara się wyczuć co dzieje się na bagnach gdyż ta okolica wzbudza mój niepokój. Zwracam się też tymi słowami do moich towarzyszy.

-Jeżeli drewno nie jest mocno zbutwiałe lub mokre możemy rozpalić ogień z gałęzi które zebraliśmy , przydało by się nam trochę ogrzać i ugotować jakąś ciepłom strawę , ogień także odgonił by zarodniki unoszące się w powietrzu. Choć nie wiemy jakie jeszcze zło czyha się na tych bagnach i czy ogień go nie przyciągnie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Ariena
Mod Bogów
Mod Bogów


Do³±czy³: 30 Gru 2004
Posty: 1636

PostWys³any: Nie Sie 17, 2014 16:41    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Słuchałam słów Ingwara ze spokojem. Uśmiechnęłam się do niego.>

-Potraktuję ich magią nawet bardzo gęsto jeśli tego sobie życzysz. Nie licz jednak na moje zdolności w walce bronią. Rapierem umiem się trochę posłużyć, lecz z pewnością nie jestem w tym biegła. Tellan chyba mi nie przydzieliła na podróż żadnej broni, ale sobie poradzę.

<Podeszłam na moment do wozu by zajrzeć do skrzyni gdzie była broń. Rozejrzałam się za jakimś sztyletem bądź małym mieczem i jeśli znalazłam to zabrałam z sobą. Zachichotałam pod nosem słysząc przepychankę słowną między Beltherionem, a Ingwarem. Podeszłam do mego towarzysza nim ruszył i ucałowałam go w policzek. Powiedziałam do niego cicho w eltharinie.>

-Bądź bezpieczny i niebezpieczny.

<Mrugnęłam do niego. W końcu ruszyliśmy śladami powanych towarzyszy. Nie odzywałam się zastanawiajac się jak my wytłumaczymy kapłanowi Morra obecną sytuację. >

"...teraz nie miał czasu na pytania...ale nasza przykrywka akolitów, czy tam kapłanów Shally'i raczej padła... w końcu od kiedy to jej wyznawcy chwytają za broń i biegną walczyć... przy pomocy magii i to nie kapłańskiej przy okazji... z pewnością będzie miał pytania, a my musimy na nie jakoś odpowiedzieć...mhm... ciekawe ilu zielonych będzie... czy będzie szaman czy jakiś ork... ciekawe..."

<Zastanawiałam się rozglądając przy okazji, gdy w końcu spotkaliśmy Klausa oraz Beltheriona i dotarliśmy do wioski. Spojrzałam na to co jest przed nami. Zamknęłam oczy by wyczuć przepływającą magię w najbliższej okolicy. Uśmiechnęłam się pod nosem słyszac jak krasnolud wypowiada moje pełne imię.>

-Od kiedy to mówisz moje pełne imię, co?

<Mruknęłam do niego spoglądając mu w oczy i się uśmiechając.>

-Nie wpadajcie mi teraz tylko w całe pole. Nie chciałabym was przypadkiem przetopić...

<Mruknęłam kilka krótkich słów spoglądając na drugą stronę wioski by tam pojawiły się liczne światełka przypominające poruszające się pochodnie. Następnie spojrzałam na skupiska goblinów w samej wiosce. Zrobiłam cicho krok do przodu by żaden z towarzyszy nie stał mi na drodze. Mruknęłam kilka słów kolejnego zaklęcia, ale nikt nie mógł zauważyć by coś się zmieniło lub stało. Upatrzyłam sobie grupkę zielonych w środku wioski. Nie za blisko kotła, lecz również nie na jej obrzeżach. Ułożyłam dłonie poziomo i lekko nimi gestykulując wymruczałam kolejne słowa formując dwie kule ognia obracające się wokół własnej osi, pulsujące co raz jaśniejszym ogniem. Z zimnym wzrokiem obserwowałam istoty w wiosce, a kule nieznacznie się powiększyły. W końcu wypuściłam je w upatrzoną grupkę. Nie czekałam jednak na ich ruch przygotowując kolejne w kolejną grupkę.>
_________________
Poeta to ktoś, kto pragnie w jasny dzień pokazać światło księżyca
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email MSN Messenger
Lokim
Chorąży
Chorąży


Do³±czy³: 21 Sty 2012
Posty: 731
Sk±d: Warszawa

PostWys³any: Nie Sie 17, 2014 19:49    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Plan Ingwara wydał mi się logiczny, więc gdy skończył przedstawiać co i jak tylko kiwnąłem energicznie głową, że został przyjęty do wiadomości. Aczkolwiek ledwo powstrzymałem śmiech, i zakrztusiłem się, gdy Beltherion dogryzł krasnoludowi. Przetarłem więc tylko ślinę z ust i ruszyłem z resztą w kierunku obozu goblinów, starając się nie wprowadzić ich pod wzrok straży zielonoskórych.>

<Na miejscu bez słowa wskazuję reszcie palcami gdzie dojrzeliśmy z elfem wystawione straże, a potem miejsce kotła na środku skupiska wrogów. Czekam na działania Elbereth z łukiem w ręku, gotowy w razie czego do ustrzelenia jakiegoś strażnika, gdyby zwrócił na nas uwagę. Wyczekuję, aż magia elfki wywrze skutek i zwróci uwagę goblinów w przeciwnym kierunku oraz spowoduje zamęt w ich szeregach.>

<Gdy tylko ten moment następuje ruszam po obwodzie, skrajem lasu, w kierunku kotła. Jeśli straże zielonych porzuciły swoje stanowiska, bądź zwróciły się w innym kierunku, wtedy staram się je obejść cicho. Jeśli jednak działania magiczki nie wywarły na nich żadnego efektu, to zanim ruszam przed siebie staram się ustrzelić zielońców, dokładnie celując w ich nieosłonięte czerepy bądź twarze. Bez względu na wszystko staram się nie narobić rabanu i dopiero jak moja odległość do kotła będzie najkrótsza z możliwych, a między nim a mną nie będzie zbyt wielu przeciwników ruszam przykucnięty w kierunku towarzyszy w środku. Jeśli trzeba ustrzeliwuję wrogów z łuku, bądź atakuje zaskoczonych mieczem.>
_________________
Przyjaciel czy wróg?- Klaus Jurgiel

Telegram: @LokimR
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email
Arya
Klucznik
Klucznik


Do³±czy³: 12 Lip 2012
Posty: 683

PostWys³any: Nie Sie 17, 2014 20:40    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Tellan przyglądała się scenie, która dla niej, w przeciwienstwie do goblinów, wyglądała całkiem groźnie. Zaczęła się zastanawiać na ile ta "niewinna zabawa" zielonoskórych mogłaby zakończyć się źle dla nich wszystkich. >

- Jeden z nich zabawiał się moją zbroją....- odpowiedziała cicho na pytanie Morte, a jej czoło pokryła zmarszczka zmartwienia- Przynajmniej wiem gdzie jest...

<Tellan ponownie pospiesznie rozejrzała się po obozowisku po czym zwróciła się do towarzyszy>

- Są zajęci sprzeczkami o nasz ekwipunek wiec to dobra okazja do ucieczki...Zresztą...nie mamy za wielkiego wyboru, woda robi się coraz bardziej gorąca. Proponuję abyśmy wszyscy ruszyli w jedno miejsce, tam gdzie są nasze rzeczy. Mozemy przewalić gar na bok i użyć go jako taran turlając go wprost na gobliny.... Nie mamy wielkiego pola manewru...-dodała wyraźnie niezadowolona ich położeniem- Jakieś inne propozycje?
_________________
Przyjaciel czy Wróg : Tellan
Przeznaczenie czy przypadek?: Erin
.........................................................................
"One must feel chaos within, to gi­ve bir­th to a burning star"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Voltiur2
Basztowy
Basztowy


Do³±czy³: 16 Sty 2014
Posty: 133

PostWys³any: Nie Sie 17, 2014 21:26    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

< Ingwar przedstawił logiczny plan który miał szanse powodzenia. Wprawdzie elfiątko się trochę obraziło ale na szczęście nie wynikła z tego dłuższa wymiana zdań. Kiedy dotarliśmy na pozycje wyjściowe , chwyciłem w jedną rękę pistolet na jakąś większą niespodziankę a w drugą miecz.>

-Po twojej lewej Ingwarze.

<Po tych słowach zamknąłem przyłbicę i czekałem na fajerwerki które miała zgotować El i chwilę w której ruszymy do natarcia. Przed wyruszeniem w bój odmawiam szybką litanię do Sigmara. Miejmy nadzieję że bogowie uchronią mnie przed przemianą bo może zrobić się nieciekawie... Podczas walki staram się utrzymać tępo towarzyszy tnąc wroga po lewej stronie, jeżeli podczas ataku wypatrzę szamana lub kogoś kto może dowodzić tymi szczurami to pierwszą rzeczą jaką robię to jest posłanie mu kuli gorącego ołowiu prosto w łeb. Podczas oddawania ewentualnego strzału krzyczę do towarzyszy aby mnie osłaniali kiedy będę mierzył.>
_________________
Przyjaciel czy Wróg?-Viktor Sombra Hark
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Stalowy
Namiestnik
Namiestnik


Do³±czy³: 31 Paz 2010
Posty: 1246

PostWys³any: Nie Sie 17, 2014 21:37    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Z wyrazem bezgranicznej determinacji Magnus zacisnął pięści przygotowując do uwolnienia w razie potrzeby swojego magicznego potencjału. Jak przystało na Hierofantę potrafił doskonale panować nad sobą, kiedy chciał, a po tym niecnym ataku przeklętych goblinów miał powody do wielkiego gniewu. Zamiast tego skupił się na Wiatrach Magii i stanął przy krasnoludzkim Mistrzu Run.

Kiedy atak się rozpoczął Magus zaczął swoimi skażonymi oczami wypatrywać śladów wrogiej działalności magicznej lub gobosowego wodza. Wyczekiwał na pojawienie się ich według polecenia Ingwara, aby porazić ich promieniami skumulowanej mocy Białego Eteru.
_________________
Przyjaciel czy wróg? - Rhunar Ragnison, Magnus Regenbogen
Lily et Pique - Gundrik Grundisonn
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
harry
Chorąży
Chorąży


Do³±czy³: 05 Mar 2012
Posty: 732

PostWys³any: Nie Sie 17, 2014 22:00    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Zaśmiałem się cicho razem z goblinami. Gdy Tellan odpowiedziała Mortowi potwierdziłem.>

- Tak siÄ™ koÅ„czy macanie cudzych rzeczy hehe. Ot taki wynalazek. – potem zwróciÅ‚ siÄ™ do Tellan

- PomysÅ‚ dobry jak każdy inny. Lepiej przeżyć ale jak już ginąć to przynajmniej z broniÄ… w rÄ™ku. Chociaż w sume to teraz woda w sam raz na kÄ…piel. Tam gdzieÅ› powinny być moje pistolety sÄ… naÅ‚adowane wiÄ™c wystarczy odciÄ…gnąć kurek i strzelać. Powinny zrobić wokół nas trochÄ™ wolnego miejsca. To jak? Na raz, dwa, trzy…

<Jeżeli wszyscy się zgodzili zaczynam bujać kotłem. Potem działam zgodnie z planem Tellan>
_________________
Przyjaciel czy wróg? --> Kurt, człowiek
Przeznaczenie czy Przypadek --> Rudolf "Rudi" von Karien
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Arya
Klucznik
Klucznik


Do³±czy³: 12 Lip 2012
Posty: 683

PostWys³any: Pon Sie 18, 2014 10:18    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Kiedy tylko Kurt przystanął na propozycje na twarzy Tellan pojawił się niewielki chytry uśmieszek>

- No to do roboty...rozbujajmy ten gar i jak najszybciej na nogi. Cześć naszych rzeczy znajduje się tam- kobieta niewielkim ruchem wskazała kierunek. Jak tylko przewalimy gar chwytamy sie ziemi zeby nie potoczył się z nami. Woda powinna zalać ognisko, przy odrobinie szcześcia pojawi się nieco pary co moze okazać sie pomocne. Przewalamy gar na prawo tak aby ustawił sie mniej wiecej w stronę naszego celu. Nie rozdzielamy się i pilnujemy swoich pleców. No to na trzy bujamy w prawo...Uwaga...- Tellan odliczała do trzech po czym całym ciałem pchnęła na prawo wychylając się poza brzeg aby ciężarem popchnąć gar ku dołowi. Jesli gar przechyla się wojowniczka próbuje wyskoczyć z niego zanim upadnie na ziemię, a następnie staje tak aby pchnąć gar w wyznaczone miejsce.
_________________
Przyjaciel czy Wróg : Tellan
Przeznaczenie czy przypadek?: Erin
.........................................................................
"One must feel chaos within, to gi­ve bir­th to a burning star"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Xsary
Markgraf
Markgraf


Do³±czy³: 09 Sty 2005
Posty: 2039
Sk±d: Nowa Sól

PostWys³any: Pon Sie 18, 2014 21:37    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

I mi plan krasnoluda wydał się sensowny. Prawdopodobnie dlatego, że jako jedyny pokusił się o obrazowanie szczegółów, jasny podział ról i przeznaczenia na, że tak się wyrażę, polu bitwy. Docinki moich towarzyszy nie interesują mnie, gdyż nastały okoliczności o wiele istotniejsze od interpersonalnych przepychanek.

Byle by plan nie okazał się fatalny w skutkach.

W trakcie drogi przypominałem sobie sztuczki, które mogłyby wspomóc nas w zbliżającym się, tuszę że bez zwłoki, zadaniu.

W trakcie omijania obozu z Klausem starałem się dotrzymywać kroku towarzysza.

- Zaczekaj moment - mruknąłem w którymś momencie. - Teraz wykonam coś, czego mogłeś nie widzieć nigdy do tej pory.

Uśmiechnąłem się złośliwie.

- Nie lękaj się.

Potem skupiam swe myśli na kojącym skołatane myśli Cieniu i wpatruję się weń, gdy ten śledzi pnie drzew, zarośla, a nawet nasze ciała. Zbieram go w koło siebie i pozwalam, by zmienił me oblicze, posturę, a w końcu upodobnił mnie do zielonoskórego, którzy panoszą się po obozie.

Nim przyjdzie atak, lokalizuję wzrokiem miejsce "pobytu" części naszej kompanii i ruszam im na ratunek. Wierzę, że postura zielonoskórego wtopi mnie w otoczenie i pozwoli bezpiecznie przenieść się do towarzyszy. Z pewnością nie będą znali mego prawdziwego ego, tedy - gdy będę bliżej nich - przedstawiam im się rychło, a dopiero potem zabieram się za ich ratunek.

Gdybym jednak nie zdołał im pomóc w zmienionej postaci, rozpraszam Cień i niosę pomoc, jako prawdziwy "ja".

O ile prawdziwe "ja" istnieje.
_________________
#Sesja Przyjaciel czy wróg? - Frank albo Fred
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email Odwied¼ stronê autora
Blackswordsman
Mod Bestii
Mod Bestii


Do³±czy³: 18 Sty 2005
Posty: 3965
Sk±d: Brama wymiarów północnego bieguna:)

PostWys³any: Czw Sie 21, 2014 01:19    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Ingwar, Elbereth,Klaus, Frank,Magnus, Viktor>


<Elbereth o dziwo nie została zauważona przez goblińskich wartowników. Nie zamierzając posługiwać się sztyletem elfka uformowała w dłoniach dwie płonące kule i cisnęła je w wybrane przez siebie miejsce. Magiczne pociski eksplodowały roznosząc fale ognia po dwóch okręgach. Ponad tuzin goblinów stanął w płomieniach i od razu padły trupem. W tej samej chwili kocioł nad ogniem przewrócił się i zaczął toczyć się rozlewając wodę i gubiąc warzywa wcześniej do niego wrzucone. Naczynie turlało się oddalając od was. Cała wioska nagle się poderwała z miejsca. Część goblinów rzuciła się na kocioł aby go zatrzymać ale zdecydowana większość pobiegła na Ingwara prowadzącego swoją grupę szturmową. Pierwsze kamienie i drewniane dzidy poleciały na was już z krzaków gdzie siedzieli wartownicy. Jednak zarówno Ingwar, Ingrid, Viktor a nawet Kargun , choć ten ostatni najmniej, byli opancerzeni i na tyle twardzi, że prowizoryczne pociski nie czyniły im żadnej krzywdy. Kilka kroków za grupą Ingwara kroczył Rhunar osłaniający Magnusa, ta dwójka wypatrywała goblińskiego dowódcy aby gdy tylko go spostrzegą wyeliminować go. Frank razem z Klausem przemykali wtedy bokiem pośród krzaków zaatakowani z dystansu przez goblińskich wartowników. Klaus nie zatrzymywał się ponieważ w przeciwieństwie do "Ingwarowych zakapiorów" nie był ani tak opancerzony ani tak twardy jak oni. Strzelec przycelował w biegu ale to okazało się zbyt mało oby pokonać zasłonę z drzew i krzaków ,i celnie dosięgnąć wartownika. Jednak obaj razem z Frankiem zniknęli w gąszczu a kolejne ogniste pociski którymi Elbereth roztrzaskała pierwsze szeregi goblinów na odłamki węgla i dymiące kości skutecznie skupiły uwagę wszystkich goblinów na głównej atakującej sile. Wybuch zniszczył też skupisko purpurowych grzybów które złośliwie rozsiały w powietrzu masę zarodników roztaczającą się na obóz goblinów. W tym czasie gdzieś w głębi obozu wielki gliniany kocioł tocząc się i rozganiając przed sobą zielonoskórych wpadł na głaz i rozpadł się na kawałki wyrzucając z siebie waszych zaginionych towarzyszy. Ci zerwali się na równe nogi i próbując dotrzeć do swojego ekwipunku , będąc w samych "gaciach" podjęli walkę z przeważającymi siłami wroga. Prawie ,że po przeciwnej stronie goblińskiej wioski Ingwarowa tyraliera zderzyła się z falą zielońców. Grad ciosów spadł na bohaterów, nikt nie był w stanie zliczyć uderzeń kamieniami, kijami, pałkami i improwizowanymi nożami czy toporkami nie wspominając o kopniakach i ugryzieniach. Trójka krasnoludów i łowca czarownic trzymała jednak szyk i powoli ale skutecznie przebijała się do przodu ponieważ ,żadne z otrzymanych ciosów nie były poważnymi ranami , siniakami i zadrapaniami jeno. Zielone głowy, ręce i nogi padały gęsto odcięte toporami krasnoludów i mieczem Viktora a goblińska krew chlustała gęsto zbliżając "ekipę ratunkową" do celu. W odwodzie kowal run oraz czarodziej światła cały czas mieli oczy szeroko otwarte szukając w gąszczu wrogów tego jednego odpowiedzialnego. >


<Klaus, Frank>

<Sztuczka ,którą Frank pokazał Klausowi dosłownie spiorunowała strzelca. Owy opiekun drużyny wyglądał teraz jak prawdziwy zielonoskóry. Nawet wzrost i rozmiar były identyczne. Zwiadowca odruchowo chwycił za łuk i już mierzył do "nowego Franka" kiedy ten uspokoił go głosem a potem pognał w sam środek tego piekielnego zamieszania. Klaus nie spuszczał Franka z oczu choć w obecnych okolicznościach było to naprawdę nie lada wyzwaniem. Aby zapewnić powodzenie Frankowi Klaus co rusz napinał łuk i odstrzeliwał pojedyncze gobliny stojące najbardziej na drodze towarzyszowi. Wreszcie Frank dotarł do miejsca gdzie kocioł się rozbił i tam dźgnął od tyłu jednego z prawdziwych goblinów po czym podniósł z ziemi miecz i rzucił go Tellan paradującej zresztą jak i reszta porwanych tylko w bieliźnie. Frank wykrzyczał coś do Tellan ale tego Klaus już nie słyszał, można się było domyślać, że było to hasło rozpoznawcze aby samemu nie zostać zabitym przez swoich.>


<Tellan, Kurt>

<Nie wszystko poszło tak jak tego chcieliście a może sami do końca nie wiedzieliście jak to chcieliście zrobić. Tellan, razem z Kurtem, Koko i Morte wywrócili kocioł tak aby zaczął toczyć się w stronę skradzionego ekwipunku. Do tego momentu wszystko się zgadzało ale potem...Potem był już tylko huk, błyski, swąd spalonych ciał, wielkie wirowanie świata i obijanie się o siebie nawzajem oraz ściany kotła. Nikomu z czwórki "gotowanych" nie udało się wydostać z wielkiego glinianego gara do czasu aż naczynie uderzyło w głaz stojący mu drodze i wtedy rozpadło się na kawałki. Całą wasza czwórka wyleciała oniemiała na rozdeptaną ściółkę próbując zorientować się w sytuacji. Świat się kręcił i wszędzie były gobliny chociaż z jakiegoś powodu Tellan widziała dwie wersje świata. Jedną kręcącą się a drugą stabilną ale jakby widzianą z boku, zza białej mokrej cienkiej zasłony. Zielonoskórzy runęli na niedoszłą wieczerzę i próbowali wszystkich pochwycić jednak nawet wstrząśnięci i zmieszani ale za to w grupie, i z wolnymi rękoma czwórka wojaków stanowiła nie lada wyzwanie dla gobosów. Niespodzianie jeden z zielońców wykrzyczał:> -To ja Frank...- <I kładąc trupem swojego pobratymca rzucił Tellan jej miecz. To było co najmniej bardzo dziwne ale nie było teraz czasu aby o tym myśleć. Wojowniczka pewnie chwyciła broń i skupiając się na stabilnej wizji "zza zasłony" zaczęła wycinać sobie drogę do zrabowanego ekwipunku wspomagając Kurta , Koko i Morta w zdobyciu broni. O dziwo "goblin zdrajca" nie był przywidzeniem i pomógł w zdobyciu broni reszcie okrążonych. Od północy nadciągał oddział ratunkowy pod wodzą Ingwara a skuteczne bombardowanie Elbereth przyspieszało tylko wydostanie się z tej pułapki. >


<Ingwar, Elbereth,Klaus, Frank,Magnus, Viktor, Kurt, Tellan.>

<Powietrze w wiosce goblinów wypełniło się purpurowymi zarodnikami. O tyle co paskudztwo kleiło się do ubrań i sprzętów o tyle Magnus poczuł, że nie wolno mu wchodzić w tą zadymkę. Jakby na przekór losu akurat wtedy czarodziej dojrzał szturchającego innych i wydającego instrukcje goblina, który niewiele różnił się od pozostałych. Magnus wskazał ręką Rhunarowi gdzie nacierać i obaj bohaterowie wyruszyli na polowanie. Czarodziej pobiegł szerokim łukiem w las aby dotrzeć do dowódcy goblinów możliwie jak najbliżej z boku lub z tyłu a kowal run rzucił się jak szalony przez kurczące się tłumy zielonoskórych roztrącając i mijając luźniejsze szeregi zaskoczonego wroga. Gobliny warcząc i popychając się nawzajem ruszyły do zaciętej szarży na Ingwara, Karguna, Viktora, Ingrid, Tellan, Kurta, Koko i Morte ze wszystkich kierunków. Kilka sztuk zaskoczyło nawet Elbereth niespodziewanym pojawieniem się z krzaków i drzew i gdyby nie interwencja przyczajonego Beltheriona elfka mogła skończyć z roztrzaskaną głową. Frank wprowadzał niemałe zamieszanie w tłumie goblinów ale o dziwo ,żaden go nie zaatakował. Opór zielonoskórych wzrósł tak niepokojąco ,że szala zwycięstwa gwałtownie odsunęła się od podróżników mimo iż małych wrogów została już zaledwie połowa a może i mniej. Rhunarowi jednak udało się już zbliżyć do kierującego goblinami i gdy światło dwuręcznego "kowalskiego" młota zaczęło migać pośród zadymki owy goblin dał nogę krzycząc coś charkliwie. To był koniec. Nagle morale zielonych paskud pękło jak bańka mydlana i wszystkie rzucały się kolejno do ucieczki. Uciekając z pod toporów krasnoludzkich gobliny wpadały na Tellan co dodawało im jeszcze większej szybkości gdy rozbiegały się na boki aby umknąć śmierci. Magnus nie stracił jednak z oczu swojego celu i gdy tylko gobliński dowódca wydostał się z chmury zarodników czarodziej wypalił mu w czaszce dwie dziury promieniami z oczu. Promienie były dziwne i powykręcane jak oczy czarodzieja ale były skuteczne. Chwilę później obozowisko goblinów nie mieściło żadnego żywego goblina. Wszystkie uciekły w las odgrażając się. Frank szybko przyjął swoją zwyczajną postać aby nie drażnić nabuzowanych krasnoludów. Zdawało się, że odnieśliście zwycięstwo. Jednak konie eskorty zostały już zabite a wasza przykrywka padła. Białe szaty były teraz podarte i zakrwawione. Ciekawe jak się wytłumaczycie kapłanowi Ecoliono. A może jego też zabijecie?>


<Ecoliono>

<Razem z Elise i ciągle milczącym Tirem zabraliście się za oczyszczenie przejazdu. Praca była ciężka. Drzewo które leżało na drodze było sporych rozmiarów i mimo iż pień u dołu był przegnity to musieliście się mocno natrudzić aby obłamać gałęzie i przetoczyć rozrąbany na dwoje pień poza drogę. Cały czas czułeś jak coś was obserwowało. Coś, a może całe bagno, nie byłeś pewien. >

-Nie kapłanie. Lepiej zabierajmy się stąd czym prędzej. Nie wolno nocować ani zatrzymywać się w pobliżu bagien, to przynosi pecha..

<Rozwiała twoje wątpliwości Elise ,młoda kobieta o miłym dziewczęcym ale nieco zniekształconym głosie. Zacząłeś się zastanawiać o co tu tak naprawdę chodzi. Bo to ,że to nie jest pielgrzymka nowicjuszy i kapłanów Shalayi domyślałeś się już jakiś czas temu ale dziś jesteś już absolutnie pewien po tym co powiedział dzisiaj mężczyzna zwany Ingwarem. Nie zmienia to jednak faktu iż Pan Snów dał ci znak, aby podążać przynajmniej na razie za kobietą na która usiadł wielki kruk.
W końcu trakt na powrót stał się przejezdny i ponaglając konie przejechaliście wozem za usuniętą przeszkodę. Teraz trzeba było czekać na powrót reszty.>



<Pascal>

<Wytłumaczyłeś pokrótce dziewczynom swoją sytuację i umówiłeś się z nimi na spacer następnego dnia. Jak się mogłeś spodziewać nie były do końca zadowolone z twojego wyjścia ale nie dyskutowały. Anastazja i Leilia pożegnały Cię grzecznie a Laial powiodła cię na kolejną tego dnia audiencję do Hrabiny von Spee. Idąc za służką przyglądałeś się jej ze zdrowym zainteresowaniem. W końcu jest młodą ,piękną, zdrową i silną dziewczyną, musi pochodzić co najmniej ze średniego stanu skoro służy na zamku. Obserwując jak Laial z gracją się porusza dotarłeś do sali audiencyjnej. Hrabina Elena nie wydawała się być zaskoczona twoją kolejną wizytą. Wręcz jakby była gotowa na to ,że zjawisz się lada chwila.>

-Prosze sir Pascal. Cóż takiego umknęło ci przy poprzedniej rozmowie? Zapewne chcesz mnie o coś zapytać...

<Kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie i skinęła na ciebie głową zapraszająco. >

-A może zmieniłeś zdanie i zostaniesz u mnie na służbie na długo?

_________________
Jestem mieczem i zbrojÄ…. Moja droga tam gdzie krew.

MG tu i tam ^^
#Sesja Przekleństwo Wzgórz Hager Gatz
#Sesja Miasto Darrow
#Sesja Wichry Aderus
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email
Stalowy
Namiestnik
Namiestnik


Do³±czy³: 31 Paz 2010
Posty: 1246

PostWys³any: Czw Sie 21, 2014 11:22    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

- Ale jatka... - mruknął Magnus podchodząc do trupa wodza goblinów.

Małe, zielone i wredne. Nie mieli szans, ale czy wiedzieli o tym? Jedno było pewne - ich głupota została odpowiednio wynagrodzona.

Trącając butem ciało goblina czarodziej zerknął w poszukiwaniu czegoś przydatnego. Może znalazłoby się trochę tych grzybów albo ziół? Identyfikacja ich przydałaby się czarodziejowi, chociażby z faktu że chmury zarodników mogły od tak po prostu blokować magię.
Poczekał aż chmura zarodników nad wioską rozwieje się, podwinął białą szatę (dobrze że nie brał udziału w głównej bitce) i zaczął przeszukiwać wioseczkę zielonych.

- No jesteśmy w opłakanym stanie... z wyglądu, chyba nic wielkiego większości z nas się nie stało, co? Ktoś chce się wyczyścić? Mogę to załatwić pstryknięciem palcami.
_________________
Przyjaciel czy wróg? - Rhunar Ragnison, Magnus Regenbogen
Lily et Pique - Gundrik Grundisonn
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ
Xsary
Markgraf
Markgraf


Do³±czy³: 09 Sty 2005
Posty: 2039
Sk±d: Nowa Sól

PostWys³any: Czw Sie 21, 2014 14:45    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Poszło lepiej niżbym się tego spodziewał.

Zgrzałem się niczym zapaśnik na arenie albo kuglarz po efektownym występie. Sztuczki, które ostatnio serwuję nie są wymagające dla mistrzów. W to nie śmiem wątpić. Jednakże dla zwykłego, małego i wąziutkiego Cienia jak ja, stanowią nie lada wyzwanie. Niekoniecznie jestem zadowolony, że musiałem zdradzić się moim towarzyszom.

Być może nie domyślą się kim jestem? Być może.

Wyprostowałem się i strzeliłem karkiem. Pierwszy moment po metamorfozie bywa nieprzyjemny. Słyszałem, że w wielkich miastach Imperium bywają tacy, którzy twierdzą, że źle się czują w swoich ciałach. Mężczyźni, którzy chcieliby być kobietami i na odwrót. Może czują przez całe życie, to co ja po "wyjściu" z Cienia? Ech... Głupkowate nieme dywagacje.

Rozejrzałem się po polu bitwy.

- Teraz potrzeba nam minstrela, który ułoży pieśń na cześć heroicznego rajdu - powiedziałem ze złośliwym uśmieszkiem. - Wszyscy cali i zdrowi?

Zdrowi to pojęcie nad wyraz względne. Dołączając do kompanii strzepałem z siebie kurz.

- Na szczęście ojca Ecoliono, jest niewidomy - ktoś musiał podjąć temat. - Musimy jednak zwiększyć środki ostrożności. Walka poszła tak, jak zaplanował pan Ingwar. Co do waszych przebrań, muszę stwierdzić, że ten element planu został zaniedbany. Nic to. Przeszukajmy obóz, może znajdziemy jakieś koce, materiały, z których da się "skonstruować" dla was odzienia.

Jest tak jak powiedziałem na początku: przykrywka jest idiotyczna. Temperament poniektórych towarzyszy bynajmniej nie wskazuje na to, iż oddali swe ciała i dusze bogini Miłosierdzia. Ta przeklęta farsa musiała - i dobrze! - zakończyć się w pierwszym etapie wędrówki.

- Lecz gdyby ojciec Ecoliono wykazywał wobec nas wrogość - rzekłem niskim, chrapliwym głosem - należy będzie zlikwidować przeszkodę. Przepraszam za mocne słowa, lecz wiem, że niekiedy podstęp i fałsz nie są trwałe.

Czy byłbym gotów w godzinie próby wyeliminować wspomnianą przeszkodę? Obawiam się, że tak. Cień idzie zawsze za światłem i nie istnieje bez niego. Dlatego wierzę, że to, co nazywamy moralnością i społecznymi normami, nie może zakrzątać mi głowy.

A przynajmniej tak mnie uczono...
_________________
#Sesja Przyjaciel czy wróg? - Frank albo Fred
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wy¶lij prywatn± wiadomo¶æ Wy¶lij email Odwied¼ stronê autora
Wy¶wietl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez mo¿liwo¶ci zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum forum.drachenfels.pl Strona Glowna -> Przyjaciel czy Wróg? Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Id¼ do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 41, 42, 43  Nastêpny
Strona 8 z 43

 
Skocz do:  
Nie mo¿esz pisaæ nowych tematów
Nie mo¿esz odpowiadaæ w tematach
Nie mo¿esz zmieniaæ swoich postów
Nie mo¿esz usuwaæ swoich postów
Nie mo¿esz g³osowaæ w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group