Forum forum.drachenfels.pl
Forum Zamku Drachenfels
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UzytkownicyUzytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja   ProfilProfil   Zaloguj si, by sprawdzi wiadomo禼iZaloguj si, by sprawdzi wiadomo禼i   ZalogujZaloguj 
[Strona Glowna Zamku]    [Komnata Konstanta]
Wichry P贸艂nocy - Rozdzia艂 Trzeci
Id do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 36, 37, 38, 39, 40  Nast阷ny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez mo縧iwo禼i zmiany post體 lub pisania odpowiedzi    Forum forum.drachenfels.pl Strona Glowna -> Wichry P贸艂nocy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz nast阷ny temat  
Autor Wiadomo舵
kain
Mod Mag贸w
Mod Mag贸w


Do潮czy: 20 Lut 2005
Posty: 2262

PostWys砤ny: Czw Lip 25, 2013 10:03    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wojownik przytakn膮艂 i u艣miechn膮艂 si臋 pierw. Gdy Aderus wspomnia艂 o mo偶liwej walce zacz膮艂 si臋 艣mia膰. G艂o艣no. Wojna by艂a jego 偶ywio艂em i cho膰 wielu uwa偶a艂o go za szale艅ca, cho膰 po prawdzie od wielu lat balansowa艂 na granicy utraty. Usiad艂 wiec ze skrzy偶owanymi nogami, bro艅 wy艂o偶y艂 przed siebie i czeka艂 na Vitk臋. Milcz膮c i odpoczywaj膮c. Przygl膮da艂 si臋 w milczeniu Aderusowi. Tak by艂 ciekawym cz艂owiekiem, wojownikiem..kt贸rego 偶膮dza posiadania przedmiot贸w mo偶e zgubi膰.

Unika艂 walki jednak je艣li mia艂 ku temu mo偶liwo艣膰. Ostro偶ny. Tch贸rz. A mo偶e rozs膮dny. Czas poka偶e. U艣miechn膮艂 si臋 mimowolnie.
_________________
#sesja Miasto: Dante Cavenaghi
#sesja Wichry P贸艂nocy: Kain

Kobiet potrafi膮cych s艂u偶y膰 za materac jest wiele na tym naszym nie najweselszym ze 艣wiat贸w. Ale znalezienie dowcipnie czy roztropnie gadaj膮cego materaca nie jest ju偶 takie proste
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Jaracz
Markgraf
Markgraf


Do潮czy: 29 Cze 2005
Posty: 2221
Sk眃: Olsztyn

PostWys砤ny: Sro Lip 31, 2013 22:49    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zabrz臋cza艂y jakie艣 dzwoneczki i zaklekota艂y ko艣ci zwieszaj膮ce si臋 u wej艣cia do pomieszczenia, w kt贸rym wcze艣niej znikn臋艂a dziewczyna. Zza zas艂on ze sk贸r wychyn臋艂a niska, przygarbiona posta膰, kt贸rej barki i grzbiet przykrywa艂o futro, przez kt贸re sylwetka zdawa艂a si臋 by膰 groteskowo wy偶sza. Chude i zaskakuj膮co d艂ugie r臋ce by艂y pokryte niebieskimi tatua偶ami. D艂onie o s臋katych palcach zwie艅czone s膮 przyd艂ugimi paznokciami... pazurami w zasadzie. Na ramionach l艣ni艂y z艂ote obr臋cze. Szyj臋 zdobi艂 srebrny torquess zako艅czony na spi臋ciu g艂owami jakiego艣 zwierz臋cia. Starzec wspiera艂 si臋 na s臋katym kosturze, kt贸ry obwieszony by艂 r贸偶nego rodzaju fetyszami. Porusza艂y si臋 uderzaj膮c o siebie, do艂膮czaj膮c do kakofonii d藕wi臋k贸w.

M臋偶czyzna jest ju偶 w podesz艂ym wieku. Liczne zmarszczki na twarzy zosta艂y pog艂臋bione i utrwalone przez mro藕ne wichry tego kraju. G艂臋boko osadzone oczy spoziera艂y na was szmaragdow膮 zieleni膮, a 艣ci膮gni臋te brwi zdradza艂y skupienie. Po chwili wyci膮gn膮艂 d艂o艅 i wskaza艂 Kaina, po czym r贸wnie偶 bez s艂owa odwr贸ci艂 si臋 znikaj膮c tam sk膮d przyby艂.

Gdy ten pod膮偶y艂 za wieszczem. Cierpliwo艣膰 Aderusa zosta艂a wystawiona na pr贸b臋. Trzy klepsydry bowiem musia艂 czeka膰, a偶 tamten wyjdzie, by samemu zosta膰 zaproszonym w podobny spos贸b do 艣rodka.

_________________
#Przyjaciel czy Wr贸g => Alex Zir, cz艂owiek, magister alchemik.
#Przekle艅stwo Wzg贸rz Hager => Brokk Imrakson, krasnolud
#Sylvania - Ziemia Przekl臋tych => Gerhard, cz艂owiek
#Lily et Pique - Blaise Cillianmour, szlachcic
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email Odwied stron autora
kain
Mod Mag贸w
Mod Mag贸w


Do潮czy: 20 Lut 2005
Posty: 2262

PostWys砤ny: Wto Sie 06, 2013 12:29    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Gdy wszed艂e艣 za starcem do pokoju, twoim oczom ukaza艂a si臋 du偶e pomieszczenie, kt贸re jednak nie mog艂o si臋 pochwali膰 przestronno艣ci膮. Z sufitu zwiesza艂y si臋 liczne ko艣ci, warkocze, ususzone g艂owy, czaszki... m贸g艂by艣 wymienia膰 pozosta艂e fetysze i jeste艣 pewien 偶e brak艂oby ci s艂贸w na okre艣lenie wszystkich, cho膰 wiele ju偶 widzia艂e艣. Pod 艣cianami ustawiono proste meble zastawione przedmiotami, kt贸rych przeznaczenie jest ci obce. W powietrzu unosi si臋 dziwny zio艂owy zapach, w kt贸rym jednak wyczuwasz charakterystyczn膮 wo艅 rozgrzanego metalu. Na 艣rodku pokoju umieszczono palenisko, nad kt贸rym zawieszono kocio艂ek. Unosz膮cy si臋 z niego szary dym, ginie w niedu偶ym prze艣wicie w dachu. Obok paleniska stoi pod艂u偶ny st贸艂 wy艣cie艂any futrami. Le偶y na nim dziewczyna, kt贸ra kaza艂a wam wcze艣niej czeka膰 w przedsionku. Jest odziana jedynie w lu藕n膮 tunik臋. Ma otwarte oczy, a spojrzenie wbi艂a w sufit.
Starzec stan膮艂 pomi臋dzy sto艂em, a paleniskiem.

- Czego chcesz przekl臋ty? Rzeknij.

Nie zamierza艂 wojownik owija膰 w bawe艂n臋:

- Wiesz kim jestem. Chc臋 wiedzie膰 jakie 艣cie偶ki przygotowali mi Bogowie? Chc臋 wiedzie膰 gdzie jest Pazuzzu..ten kt贸ry jest Prze艣miewc膮..? Sp贸jrz m臋drcze w przysz艂o艣膰 m膮...skoro znasz przesz艂o艣膰..

Wieszcz poruszy艂 ustami jakby co艣 prze偶uwa艂. Po艂o偶y艂 d艂o艅 na brzuchu dziewczyny, kt贸ra le偶a艂a obok na stole.

- Co zaoferujesz, ty kt贸ry nie jeste艣 st膮d lecz rozumiesz nasz膮 mow臋?

Kain wiedzia艂, 偶e do tego dojdzie wi臋c po艂o偶y艂 przed Vitk膮 top贸r norsmen艅ski, kt贸ry zdoby艂 w walce oraz butelk臋 gorza艂ki.

- To s膮 me dary. Jeden z nich przelan膮 krwi膮 zdobyty, drugi pomo偶e w zimne dni rozgrza膰 Ci臋 i zrobi to nie lepiej ni偶 niejedna kobieta.
Pok艂oni艂 si臋 lekko.


Starzec pochyli艂 si臋 nad broni膮 i przesun膮艂 d艂oni膮 wzd艂u偶 trzonka, a palcami musn膮艂 stal ostrza. U艣miechn膮艂 si臋. Mrukn膮艂 co艣 do siebie i uj膮艂 w d艂onie butelk臋 przygl膮daj膮c si臋 zawarto艣ci pod 艣wiat艂o. Pokr臋ci艂 g艂ow膮 i odstawi艂 naczynie na st贸艂.

- O tak... bogowie szepc膮... Zacne dary ofiarujesz , lecz nie wystarcz膮. Za nie mog臋 ci powiedzie膰 co na ciebie czeka. Co za mg艂膮 przysz艂o艣ci przeznaczone kryje si臋 i czai na tw贸j los - wywali艂 na wierzch bia艂ka, a jego ton g艂osu si臋 zmieni艂 na troch臋 bardziej skrzekliwy -To jednak czego szukasz wymaga wi臋kszej ofiary. Ofiary krwi lub po艣wi臋cenia. Jeste艣 got贸w? Powiedz... POWIEDZ!

- Tak - pad艂a odpowied藕 - Czego konkretnie wymagasz ?

- Musisz zrezygnowa膰 z tego co jest ci drogie. Bez czego nie by艂by艣 tym kim jeste艣 teraz. Czy b臋dzie to odwaga? Czy mo偶e duma? Sam musisz oceni膰 jaka cena b臋dzie stosowna... z czego mo偶esz zrezygnowa膰. Rzekn膮膰 s艂owo, zrzec si臋 w obliczu siebie, bog贸w i 艣wiata - zawiesi艂 g艂os - Jest te偶 inna droga. Droga krwi i b贸lu. Daj mi krew przebieg艂ego, szlachetnego i pot臋偶nego, a powiem gdzie jest ten kt贸rego szukasz. Jedna fiolka ka偶dego wystarczy, a ods艂oni臋 przed tob膮 tajemnic臋.

- Czyj膮 krew masz na my艣li konkretnie ? - odpowiedzia艂. Jak zawsze m贸wi膮 zagadkami.
Wojownik czeka艂. Rozwa偶a艂 r贸偶ne mo偶liwo艣ci.

- To nie ma znaczenia. Imiona nie maj膮 znaczenia. Osoby nie maj膮 znaczenia. Chc臋 krew charakteru. Znajd藕 mi takie istoty i upu艣膰 z nich krwi, a powiem ci gdzie jest prze艣miewca. Je艣li za艣 chcesz mog臋 ci zdradzi膰 przysz艂o艣膰 w zamian za ten top贸r i gorza艂k臋.

- Dobrze. Przedmioty s膮 twoje...zdrad藕 mi przysz艂o艣膰 ? - rzek艂 wojownik i zacz膮艂 czeka膰 na przepowiedni臋.

Starzec u艣miechn膮艂 si臋 paskudnie i strzepn膮艂 ramionami na boki. Zacz膮艂 co艣 cicho mamrota膰 pod nosem. Widzisz 偶e dziewczyna na stole poruszy艂a si臋 niespokojnie. Nic dziwnego je艣li wiedzia艂a co j膮 czeka. Zaraz bowiem starzec nachyli艂 si臋 nad ni膮 i pocz膮艂 wsuwa膰 d艂o艅 w jej 艂ono poruszaj膮c lekko na boki by zmniejszy膰 op贸r. Dziewcz臋 j臋kn臋艂o z b贸lu. Ten za艣 wsun膮艂 niemal ca艂y nadgarstek i zastyg艂 w bezruchu. Tylko drgaj膮ce mi臋艣nie na przedramieniu zdradza艂y, 偶e porusza palcami. Dziewczyna ponowi艂a j臋k i przekr臋ci艂a g艂ow臋. Jej d艂onie zacisn臋艂y si臋 na kraw臋dzi sto艂u, a jej cia艂o pocz臋艂o si臋 wygina膰 w niewielki 艂uk. W ko艅cu vitka wyci膮gn膮艂 d艂o艅, a na ko艅cu d艂ugich paznokci zauwa偶y艂e艣 krew. Zbli偶y艂 palce do nosa, pow膮cha艂 i zadowolony zanurzy艂 je w gotuj膮cej si臋 wodzie w kocio艂ku. Zamiesza艂 i wyci膮gn膮艂. Bez s艂owa, acz z wielkim u艣miechem, pocz膮艂 wrzuca膰 kolejne ingrydienty. Ka偶dy kolejny barwi艂, b膮d藕 zag臋szcza艂 zawarto艣膰 garnka. W ko艅cu zanurzy艂 w garnku kubek wyci膮gaj膮c z niego oleist膮, ciemnoczerwon膮 ma藕. Podmucha艂 chwil臋, by ostudzi膰, po czym zacz膮艂 to pi膰 i nie odrywa艂 kubka od ust, p贸ki nie poch艂on膮艂 zawarto艣ci naczynia. Na koniec otar艂 usta wierzchem d艂oni i u艣miechn膮艂 si臋. Oczy jego by艂y wywr贸cone bia艂kami na wierzch. G艂owa za艣 jego by艂a lekko przekrzywiona i porusza艂a si臋 to na lewo to na prawo, jakoby by艂 艣lepcem i nie wiedzia艂 gdzie stoisz.

- Ty艣 przekl臋ty - zacz膮艂 skrzekliwie - Czas ci dany przez bogi dobiegnie ko艅ca, gdy m膮偶 waleczny jednym ruchem przek艂uje twe serce. Strze偶 si臋 w艂贸czni o czarnym drzewcu. Zabiera, nie daje. Odbiera i oszukuje. K艂y na twej drodze. K艂y i pazury z g贸r przyb臋d膮 gdy objawi si臋 moc z艂膮czonych, a ziemia p贸艂nocy zatrz臋sie si臋 od kroku plugawej stopy. Stra偶nik... nie... jest ich dw贸ch. Jeden 艂a艅cuchami spi臋ty. Drugi szczerzy k艂y i z臋by. Pierwszy w g贸rach wysokich syn贸w czeka, tam gdzie z艂膮czeniu ulegn膮 przedmioty mocy. Drugi przyjdzie gdy i wszystko zmiecie...

Starzec urwa艂, targn膮艂 g艂ow膮 kilkukrotnie, po czym zgi膮艂 si臋 w p贸艂 i zwymiotowa艂 do garnka. Gdy si臋 podni贸s艂 oczy mia艂 normalnie u艂o偶one.

- Us艂ysza艂e艣 to co los ci skrywa ty, kt贸ry wieloma imionami si臋 nazywasz.

- Kim s膮 stra偶nicy ?- zapyta艂 - Jaka jest ich rola m臋drcze ? - pad艂y kolejne pytania z ust Wojownika

S艂owa Vitki jak zawsze nie pe艂ne, z mn贸stwem domys艂贸w lecz co艣 ju偶 mog艂y mu powiedzie膰. G贸ry Wysokich Syn贸w. Tam winien si臋 uda膰. Tam te偶 powinien pod膮偶y膰. G艂upia zbieranina nie mia艂a znaczenia. Pazzuzu. Odzyska go, cho膰by mia艂 sk膮pa膰 Norsk臋 we krwi. To jednak na razie nie mia艂o znaczenia. Stra偶nicy? Pierwszy spi臋ty 艂a艅cuchami, czeka...lecz na co. Chcia艂 si臋 przekona膰 osobi艣cie.
Poza tym pozostaje Varll. Trzeba mu przes艂a膰 wiadomo艣膰. Chcia艂 zmierzy膰 si臋 z czarnoksi臋偶nikiem...w ko艅cu 偶ycie bez odrobiny emocji...nie jest warte za wiele.

- Stra偶nicy maj膮 wiele r贸l, lecz ich g艂贸wn膮 jest strzec Z艂膮czenia, by nikt nie chcia艂 zak艂贸ci膰 r贸wnowagi. Je艣li Z艂膮czenia dokonaj膮 plugawe pot臋gi, ca艂y 艣wiat si臋 zmieni. Je艣li dokonaj膮 tego ludzie prawi i m臋偶ni, stagnacja nastanie. 艢wiat nie mo偶e sta膰 si臋 rajem. To jeno odbicie za艣wiat贸w, gdzie nasze miejsce. Stra偶nicy maj膮 strzec Z艂膮czenia by r贸wnowaga trwa艂a. Kim s膮? Rzek艂em. Jeden to k艂y i pazury i s艂o艅ce potrafi zgasi膰 gdy wzniesie si臋 ku niebu. Drugi to szlochaj膮cy wysoki syn g贸r. 艁a艅cuchami sp臋tany, lecz r贸wnie gro藕ny. Pierwszy przyb臋dzie, drugi ju偶 czeka tam gdzie nast膮pi z艂膮czenie... w G贸rach Wysokiego Ludu. W g贸rach Dzieci Jottun.


S艂owa M臋drca Kain przyj膮艂 spokojnie. On sam si臋 zdziwi艂 z jakim spokojem. M膮偶 dzielny.. Te偶 co艣.. C贸偶... Czas pokarze. Czas uda膰 si臋 Gor Wysokiego Ludu..najpewniej. Stra偶nikowi rzuci膰 wyzwanie...

Tak wi臋c skinieniem g艂owy wojownik podzi臋kowa艂 M臋drcowi za wr贸偶b臋 i skierowa艂 si臋 do wyj艣cia. Chcia艂 jeszcze odpocz膮膰 nim wyruszy w dalsz膮 w臋dr贸wk臋.
_________________
#sesja Miasto: Dante Cavenaghi
#sesja Wichry P贸艂nocy: Kain

Kobiet potrafi膮cych s艂u偶y膰 za materac jest wiele na tym naszym nie najweselszym ze 艣wiat贸w. Ale znalezienie dowcipnie czy roztropnie gadaj膮cego materaca nie jest ju偶 takie proste


Ostatnio zmieniony przez kain dnia Wto Sie 06, 2013 18:00, w ca硂禼i zmieniany 1 raz
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Blackswordsman
Mod Bestii
Mod Bestii


Do潮czy: 18 Sty 2005
Posty: 3965
Sk眃: Brama wymiar贸w p贸艂nocnego bieguna:)

PostWys砤ny: Wto Sie 06, 2013 15:04    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Aderus czeka艂 trzy godziny. Spo偶ytkowa艂 ten czas na mod艂y , przemy艣lenia i chodzenie po izbie aby nie zastygn膮膰. Rozwa偶aj膮c wszystkie opcje doszed艂 do dw贸ch rozwi膮za艅. Przedmioty trzeba zdoby膰 a Kain zdaje si臋 by膰 bardziej przewrotny ni偶 waleczny. Kowal d艂ugo my艣la艂 nad tym co zrobi膰. Ani pro艣b膮 ani gro藕b膮 przedmiot贸w od Kaina nie otrzyma. Kain te偶 nie wygl膮da艂 jakby mia艂 zamiar do艂膮czy膰 do Aderusa w walce o Norsce. Co wi臋cej Kain chyba do nikogo nie mia艂 zamiaru do艂膮cza膰. Samotny renegat ,kt贸rego nie obchodzi nic poza w艂asnymi sprawami. Aderus si臋gn膮艂 pami臋ci膮 do wspomnie艅. Tutaj trzeba zda膰 si臋 na Bog贸w. Nie ma innej drogi. Trzeba si臋 zgodzi膰 na wymian臋 albo wyzwa膰 Kaina na pojedynek. Je艣li Bogowie pozwol膮 na wymian臋 to b臋dzie dla Kr贸la znak. Je艣li dojdzie do pojedynku, jakikolwiek rezultat tak偶e poka偶e Aderusowi co ma czyni膰 o ile nadal b臋dzie 偶y艂. Tak czy inaczej wtedy Aderus b臋dzie mia艂 jasno艣膰 swojej drogi. Drogi bez powrotu...>
<Aderus stan膮艂 przy wyj艣ciu aby Kain nie wyszed艂 niezauwa偶ony i aby oznajmi膰 dziwnemu w臋drowcowi co on sam postanowi艂. Gniew jaki wzbudzi艂 w Aderusie witka ju偶 zd膮偶y艂 ostygn膮膰. Teraz pozosta艂o oczekiwanie i szacunki. Cierpliwo艣ci...kiedy艣 musi z tamt膮d wyj艣膰. Jak tylko zobaczy艂em Kaina przem贸wi艂em do niego.>

-Kainie. Zgadzam si臋 na vymian臋 je艣li nadal jeste艣 ch臋tny. Je艣li nie, sta艅 ze mn膮 do pojedynku o te przedmioty...
_________________
Jestem mieczem i zbroj膮. Moja droga tam gdzie krew.

MG tu i tam ^^
#Sesja Przekle艅stwo Wzg贸rz Hager Gatz
#Sesja Miasto Darrow
#Sesja Wichry Aderus
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
kain
Mod Mag贸w
Mod Mag贸w


Do潮czy: 20 Lut 2005
Posty: 2262

PostWys砤ny: Wto Sie 06, 2013 18:52    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Drog臋 do wyj艣cia Kainowi zast膮pi艂 Aderus. To co rzek艂 zaskoczy艂o wojownika. Zmarszczy艂 brwi i na chwil臋 zamilk艂. Aderus chcia艂 wymiany...mo偶e nadarza si臋 okazja by odzyska膰 demona...Tak... To mog艂o by by膰 z korzy艣ci膮 dla wszystkich.

- Zaskoczy艂e艣 mnie Kovalu...Widz臋, 偶e jeste艣 got贸w po艣wi臋ci膰 sw膮 bro艅. Sw贸j totem by odzyska膰 przedmioty. Zaiste godne to podziwu, cho膰 twe pobudki s膮 dla mnie mniej istotne. Widz膮c tw膮 uparto艣膰, m臋stwo mam inn膮 propozycj臋. Vitka obieca艂 mi, zdradzi膰 wa偶ny fakt dotycz膮cej mej zapomnianej przez Bog贸w przesz艂o艣ci w zamian za krew szlachetnego, przebieg艂ego i pot臋偶nego. Ty艣 jest szlachetny... - wyj膮艂 fiolk臋 pust膮 i wyci膮gn膮艂 j膮 chc膮c mu poda膰 - Je艣li nape艂nisz j膮 swoj膮 krwi膮...oddam Ci te przedmioty...Ty jeste艣 szlachetny... - podsumowa艂 - Aderusie...walczy膰 z Tob膮 nie chc臋 teraz...gdy偶 je艣li zale偶y Ci na ratowaniu Norsci musisz wiedzie膰...gdy偶 M臋drzec to mi rzek艂 - zamilk艂 patrz膮c czy Aderus go s艂ucha

- Dw贸ch stra偶nik贸w jest. Jeden 艂a艅cuchami spi臋ty. Drugi szczerzy k艂y i z臋by. Pierwszy w g贸rach wysokich syn贸w czeka, tam gdzie z艂膮czeniu ulegn膮 przedmioty mocy. Drugi przyjdzie gdy i wszystko zmiecie... - to mi rzek艂... Dla mnie liczy si臋 walka. Ca艂e 偶ycie, a wierz mi trwa ono tyle lat, 偶e po艂ow臋 zapomnia艂em....nie spotka艂em nikogo godnego...Varll stanowi wyzwanie...tak samo jak i stra偶nicy...lecz pierw musz臋 znale藕膰 odpowiedzi mojej przesz艂o艣ci by ko艂o zatoczy艂o cykl... Walczy膰...zawsze zd膮偶ymy je艣li Bogowie nam dadz膮....lecz ciekawi mi czy zdo艂asz osi膮gn膮膰 sw贸j cel... To mo偶e by膰 dla Ciebie prawdziwym testem 偶ycia..i jestem z czystej ciekawo艣ci got贸w, sprawdzi膰 czy dasz mu rad臋...Id藕 teraz do M臋drca...b臋d臋 czeka艂 w domu Jarla...tam mi dasz odpowied藕...Zastan贸w si臋...czego chcesz...i jak chcesz zako艅czy膰 swe 偶ycie.. - zako艅czy艂
_________________
#sesja Miasto: Dante Cavenaghi
#sesja Wichry P贸艂nocy: Kain

Kobiet potrafi膮cych s艂u偶y膰 za materac jest wiele na tym naszym nie najweselszym ze 艣wiat贸w. Ale znalezienie dowcipnie czy roztropnie gadaj膮cego materaca nie jest ju偶 takie proste
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Ethereal
Landgraf
Landgraf


Do潮czy: 22 Lip 2005
Posty: 2989
Sk眃: Elbl膮g

PostWys砤ny: Sro Wrz 04, 2013 20:28    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ulfir uwa偶nie przygl膮da艂 si臋 pracy kowala. Jego twarz, skryta w p贸艂mroku, roz艣wietlana by艂a jedynie rozb艂yskami, jakie wzbudza艂y uderzenia m艂ota, krzesz膮ce dziesi膮tki jak nie setki iskier. W tych rozb艂yskach, oblicze Ulfira by艂o skupione w wielkim napi臋ciu. Nie m贸g艂 oderwa膰 wzroku. Zdolno艣ci kowala by艂y zaiste wybitne. Zda艂 sobie spraw臋, 偶e nie trzeba by艂o by膰 wojem i w艂贸cz臋g膮, aby zaskarbi膰 sobie miejsce w sagach - a kto wie, czy rola, jak膮 Torwal Sjorvig odegra艂 w rodz膮cej si臋 Sadze o Ulfirze, nie by艂a przypadkiem kluczow膮.

Sjorvig zabra艂 si臋 za grawerunek, a Ulfir zasiad艂 na zydlu, przygl膮daj膮c si臋 rodz膮cym, misternym wzorcom, symbolice, 艣wi臋tym runom bog贸w zdobi膮cym kling臋. Te znaki nie figurowa艂y w norskim alfabecie, ani w plugawej Mrocznej Mowie. Nie by艂y to znane symbole boskich kult贸w. To by艂o co艣 nowego. Bogowie natchn臋li Torwala, przekazuj膮c mu nieznan膮 do tej pory wiedz臋, aby wyku膰 te tajemnice. Tajemnice, kt贸re po raz pierwszy zaistnia艂y w ludzkim 艣wiecie.

Kiedy ostrze by艂o gotowe, Ulfir uj膮艂 je ostro偶nie, jakby ba艂 si臋, 偶e r臋koje艣膰 b臋dzie gor膮ca niczym serce wulkanu. Obejrza艂 kling臋, roz艣wietlan膮 przez ognisty blask bij膮cy z kowalskiego pieca. Refleksy 艣wiat艂a ta艅czy艂y po jej powierzchni, za艂amuj膮c si臋 na runicznych symbolach. Wydawa艂o si臋, 偶e ostrze by艂o tak czyste i wypolerowane, 偶e m贸g艂 si臋 w nim przejrze膰.

Nie mo偶na by艂o nie zas臋pi膰 si臋 nad losem miecza. Nie wiadomo, gdzie te ostrze zosta艂o wykute. Kto go dzier偶y艂? W jaki spos贸b? Gdzie bywa艂? Co uczyni艂? Czy zgubi艂 miecz w grotach Vanaheim? Porzuci艂 go? Zosta艂 mu skradziony? Haniebnie sprzeda艂? Odda艂? Czy te偶 zgin膮艂, a jego ostrze leg艂o bezpa艅sko lub zosta艂o zabrane jako 艂up czy trofeum?

To by艂y pytania, na kt贸re zimna stal nie potrafi艂a odpowiedzie膰. Mog艂a jedynie ofiarowa膰 swe us艂ugi nowemu dzier偶cy, kt贸ry wydar艂 j膮 z kleszczy mroku, zapomnienia i plugastwa, aby da膰 drugi 偶ywot. Ulfir m贸g艂 mie膰 tylko nadziej臋, 偶e oka偶e si臋 by膰 godnym takiej broni.
_________________
Ulfir Egillsson, Norsmen - Wichry P贸艂nocy
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Jaracz
Markgraf
Markgraf


Do潮czy: 29 Cze 2005
Posty: 2221
Sk眃: Olsztyn

PostWys砤ny: Czw Wrz 26, 2013 13:19    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Aderus Kowal zasi臋g rady u m臋drca. W tym czasie Kain wyszed艂 przed chat臋. Powietrze by艂o rze艣kie, ale wilgotne. Nios艂o ze sob膮 zwiastun nadchodz膮cej burzy. Wystarczy艂o odwr贸ci膰 g艂ow臋 na p贸艂nocny wsch贸d, by przypuszczenia potwierdzi艂y si臋. Ciemne, k艂臋biste i poszarpane u spodu chmury zbiera艂y si臋 na horyzoncie, nadci膮gaj膮c w te okolicy. Ten kto zna si臋 na pogodzie, a na drodze sp臋dzi艂 przynajmniej lat kilka, bez trudu stwierdzi艂by 偶e jeszcze dzi艣 wiecz贸r ziemia skropi si臋 deszczem.

Kain tak jak zapowiedzia艂, ruszy艂 do domu Jarla. Przechodz膮c obok kowalskiej chaty, napotka艂 wpierw spojrzenie Ulfira, a zaraz potem wzrok jego spocz膮艂 mimowolnie na ostrzu, kt贸re dzier偶y艂 Norsmen. Wiele mieczy widzia艂 w swym 偶yciu ten, kt贸ry podawa艂 si臋 za W臋drowca. Jednak to kt贸re teraz dane mu by艂o zobaczy膰 jawi艂o si臋 jako jedno z najwspanialszych. To mog艂o by膰 tylko wra偶enie, lecz je艣li zdo艂a艂by je uj膮膰, zamachn膮膰 si臋, m贸g艂by si臋 zorientowa膰 czy w istocie instynkt dobrze mu podpowiada.

Ulfir dostrzeg艂 W臋drowca zanim ten zwr贸ci艂 na niego uwag臋. By艂o w tym nieznajomym co艣 niepokoj膮cego. Nie chodzi艂o tu bynajmniej o wygl膮d, bowiem Normsem wielu pot臋偶niejszych woj贸w, mia艂 okazj臋 widywa膰. Nie mog艂a to by膰 te偶 aura niepewno艣ci, kt贸r膮 wok贸艂 siebie roztacza艂. Wszak niewiadome do ko艅ca by艂o, co go tu sprowadza.

W pewnej chwili Ulfir dojrza艂 nad W臋drowcem ledwo zauwa偶alny szary ob艂ok, kt贸ry niczym ca艂un u艂o偶y艂 si臋 na barkach m臋偶czyzny. Signere Dod. Znak 艢mierci. Znak kt贸ry wed艂ug m臋drc贸w spowija tych kt贸rzy nied艂ugo maj膮 umrze膰, lub kogo艣 zabi膰. 艢mier膰 taka za艣 nigdy nie by艂a zwyczajn膮. Okrutna, tragiczna, zwiastuj膮ca zmiany. Bardziej niepokoj膮ce by艂o to, 偶e jeszcze nigdy nikt pr贸cz vitki nie ujrza艂 tego znaku.

_________________
#Przyjaciel czy Wr贸g => Alex Zir, cz艂owiek, magister alchemik.
#Przekle艅stwo Wzg贸rz Hager => Brokk Imrakson, krasnolud
#Sylvania - Ziemia Przekl臋tych => Gerhard, cz艂owiek
#Lily et Pique - Blaise Cillianmour, szlachcic
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email Odwied stron autora
Blackswordsman
Mod Bestii
Mod Bestii


Do潮czy: 18 Sty 2005
Posty: 3965
Sk眃: Brama wymiar贸w p贸艂nocnego bieguna:)

PostWys砤ny: Czw Paz 10, 2013 02:21    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<W艣ciek艂y wyszed艂em od witki. Nie dowiedzia艂em si臋 niczego poza tym ,偶e ten stary gu艣larz ma przerost ambicji i chcia艂by bawi膰 si臋 w b贸stwo. Zbyt wiele ode mnie oczekuj臋. Zawsze jest jaka艣 inna droga...Ruszy艂em na poszukiwanie Ulfira. Powinienem zamieni膰 z nim jeszcze kilka s艂贸w a potem zrobi膰 to co s艂uszne...W艂a艣nie co jest s艂uszne??>
_________________
Jestem mieczem i zbroj膮. Moja droga tam gdzie krew.

MG tu i tam ^^
#Sesja Przekle艅stwo Wzg贸rz Hager Gatz
#Sesja Miasto Darrow
#Sesja Wichry Aderus
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
kain
Mod Mag贸w
Mod Mag贸w


Do潮czy: 20 Lut 2005
Posty: 2262

PostWys砤ny: Czw Paz 17, 2013 13:12    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kain und Ulfir

Kain zatrzyma艂 si臋 widz膮c pi臋kn膮 bro艅. Tak, cho膰 by艂 zwyczajnym zab贸jc膮 umia艂 doceni膰 wspania艂y or臋偶, kt贸rym mo偶na by艂o przedziera膰 si臋 przez dziesi膮tki wrog贸w. Ostrze l艣ni艂o z艂owieszczo, zwiastuj膮c zag艂ad臋 wrog贸w.
- Zaprawd臋 przepi臋kna bro艅 - zacz膮艂 Kain podchodz膮c do Norsmena - Widzia艂em wiele broni, sam wiele posiadam, ale to jest …. wyj膮tkowe. Rodowe czy zdobyczne? - zapyta艂 z ciekawo艣ci

Ulfir spojrza艂 na W臋drowca z pewn膮 podejrzliwo艣ci膮. D艂ugo zastanawia艂 si臋 nad odpowiedzi膮, przenosz膮c wzrok na swoje nowe ostrze… aby rozm贸wca nie ujrza艂 nag艂ego uk艂ucia niepokoju, jakie zaw艂adn臋艂o umys艂em Norsmena.
Je艣li kto by jednak pomy艣la艂, 偶e Ulfir ba艂 si臋 W臋drowca, by艂by pomylonym g艂upcem. Ulfir nie ba艂 si臋 W臋drowca. Ba艂 si臋 natomiast tego, co W臋drowiec ni贸s艂 ze sob膮 na ramionach. By艂 to ci臋偶ar znaku 艣mierci. To by艂 niszczyciel i morderca, albo chodz膮cy trup. Szpony losu 艣ciska艂y jego przeznaczenie jak pomi臋t膮 szmat臋, aby tylko rzuci膰 j膮 na 艣mietnik.
Ulfir obawia艂 si臋 znaku nie jak my艣l膮cy, stateczny i opanowany m膮偶, kt贸rym by艂, a jak cz艂owiek. Istota, kt贸rej najstarsza emocja, strach, manifestowa艂a si臋 od zarania dziej贸w w jeden spos贸b, mog膮cy skonsternowa膰 nawet najbardziej stoickiego m臋偶a.
Strach przed nieznanym. Przed niewiadom膮.
Widok ostrza, przemykaj膮cych po nim refleks贸w 艣wiat艂a, za艂amuj膮cych si臋 na krzywiznach wyrytych run by艂 koj膮cy. W臋偶ob贸jca przez chwil臋 zastanowi艂 si臋, czy aby to nie by艂o zadaniem tych偶e tajemniczych ryt贸w.
Spojrza艂 ponownie na W臋drowca. Kiwn膮艂 g艂ow膮 powoli, zn贸w przenosz膮c wzrok na ostrze.
- Ja, skjønnhet. - rzek艂 w twardym norskim narzeczu - Zdoby艂em w kawernach pod g贸rami Vanaheim. W le偶u plugawych kanibali, Underjordisar.
Omi贸t艂 wzrokiem imponuj膮c膮 kolekcj臋 or臋偶a, kt贸r膮 dysponowa艂 ten obcy w艂贸cz臋ga. Wida膰 by艂o go艂ym okiem, 偶e ka偶dy metal, jaki przy sobie mia艂, zosta艂 wydarty z martwych r膮k zaprza艅c贸w mrocznych pot臋g. By膰 mo偶e nawet ludzi Kreyarzhada Varrla. Kradzie偶 nie mog艂a by膰 mo偶liwa, a handel tym bardziej. To by艂y wojenne 艂upy.
- Ilu艣 zar膮ba艂, by te 偶elastwo pozyska膰?

W臋drowiec pokiwa艂 g艂ow膮 z uznaniem. Umia艂 doceni膰 prawdziwego wojownika, kt贸ry wie czym jest walka, krew i b贸l. Norsmen by艂 ciekawym cz艂owiekiem, w oczach Kaina, lecz na razie jego twarz nie przedstawia艂a, 偶adnego uczucia:

- Dw贸ch, mo偶e trzech...Nie licz臋. Od lat ju偶 nie licz臋 poleg艂ych. Przychodz膮, wyzywaj膮 i potem padaj膮. Tak si臋 cykl zatacza, a ja bior臋 to co mi nale偶ne wtedy. Ostatni by艂 najci臋偶szy. Wys艂annik Pana Czaszek. Godny przeciwnik. Blizny po nim mog臋 nosi膰 z dum膮, lecz Bogowie zdecydowali 偶e nie czas na m贸j koniec. - odpowiedzia艂 wprost i zgodnie z prawd膮 - Czy Ty, tak samo jak Wasz kr贸l szukasz artefakt贸w, a mo偶e Varrla ? - zapyta艂 wprost.

Chcia艂 wiedzie膰 czy przyjdzie mu konkurowa膰, a mo偶e wspiera膰 Norsmena. Mia艂 do艣膰 samotnej w臋dr贸wki po Norsce. Wola艂 mie膰 kompana, z kt贸rym m贸g艂 przelewa膰 krew. Aderus wyglada艂 na zbyt butnego, przez co Kain mia艂 ochot臋 odr膮ba膰 mu 艂eb, lecz wiedzia艂 偶e nie czas na za艂atwianie w艂asnych spraw. Chcia艂 Varrla...Sprawdzi膰 si臋 po raz kolejny. Tak wygl膮da艂o jego 偶ycie.

Ulfir zmierzy艂 uwa偶nie wzrokiem swojego rozm贸wc臋. M贸wi艂 prawd臋. 艢mier膰 kroczy艂a jego 艣ladem i ci膮偶y艂a mu na barkach. Musia艂 by膰 sprawnym wojem, skoro por膮ba艂 fanatyka Kharnatha.
- Szukam swojego losu, W臋drowcze. - odpowiedzia艂 na pytanie, chowaj膮c kling臋 miecza do nowej pochwy z utwardzanej sk贸ry, wzmacnianej 偶elazem - Moja historia jest d艂uga, acz pewnie nie tak, jak twoja. Do艣膰 rzec, 偶em Wygnany z w艂asnego fjordu za zbrodni臋, kt贸rej nie pope艂ni艂bym.
Spojrza艂 Kainowi prosto w oczy, nie odczuwaj膮c ju偶 strachu, czy respektu. Ten wzrok nawet mo偶na by艂o uzna膰 za wyzywaj膮cy.
- Jestem nosicielem losu. W runach norskiej ziemi wykuwam sw膮 w艂asn膮 sag臋. Je艣li te przedmioty maj膮 by膰 jej elementem, to niech b臋dzie tak, 偶e je zbior臋. Na pochybel Varrlowi. Nie szukam Czarnoksi臋偶nika z P贸艂nocy… ale je艣li przetnie m膮 drog臋, ja przetn臋 mu kr臋gi t膮 stal膮.

Cz艂owiek z p贸艂nocy, dumny wr臋cz arogancki mo偶na by rzec ale Kainowi to nie przeszkadza艂o. Wygnaniec, c贸偶, przynajmniej to ich 艂膮czy艂o. Od niego te偶 odwr贸cili si臋 Bogowie i skazali na wieczn膮 tu艂aczk臋, lub 艣mier膰 z r臋ki m臋偶a. Ulfir wygl膮da艂 na kogo艣 kto umia艂 obchodzi膰 si臋 z or臋偶em a i niebezpiecze艅stwo nie by艂o dla niego czym艣 obcym. Krew, pot i b贸l obaj wiedzieli czym s膮 te odczucia, i obaj lubili wyzwania. Ciekawo艣膰. Tak, ten cz艂owiek wzbudza艂 w nim ciekawo艣膰, tote偶 nie wiele my艣l膮c Kain zaproponowa艂:

- Mo偶e wi臋c Wygna艅cze napijesz si臋 zimnego piwa z W臋drowcem, by膰 mo偶e oka偶e si臋 偶e nasze drogi prowadz膮 w tym samym kierunku. A je艣li nie, to c贸偶, po piwie ka偶dy uda si臋 w swoim kierunku, i mo偶e Bogowie je艣li zechc膮 dadz膮 nam si臋 raz jeszcze spotka膰

Ulfir nie namy艣la艂 si臋 d艂ugo. Zawsze by艂 czas, aby wypi膰 r贸g piwa na mro藕nym dachu 艣wiata. Nawet z w艂贸cz臋g膮 z po艂udnia.
W臋drowiec by艂 dziwnym m臋偶em, kt贸rego bogowie naznaczyli kl膮tw膮 艣mierci. Ulfir czu艂 wobec niego (czy te偶 raczej wobec jego kl膮twy) nabo偶ny l臋k cz艂owieka, u kt贸rego bogowie i ich sprawki byli tak blisko, 偶e m贸g艂 je dostrzec na co dzie艅. Ludzie z Norski nie poddawali w w膮tpliwo艣膰 istnienia nadprzyrodzonych mocy i woli bog贸w jak ci g艂upcy z po艂udnia o m贸zgach zje艂cza艂ych od gor膮ca.
Czu艂 te偶 wobec niego zaciekawienie. Sprawdza艂o si臋 porzekad艂o, 偶e kto w艂贸czy si臋 po norskich bezdro偶ach samotnie, ten nie jest zwyczajnym cz艂ekiem.
Tote偶 skin膮艂 bez s艂owa g艂ow膮 i zaprowadzi艂 W臋drowca z powrotem do d艂ugiego domu, prosz膮c domownik贸w o dwa rogi piwa.

Obaj wojownicy zasiedli przy stole Jarla. Piwo by艂o zimne i dobre. Tak, przyjemnie by艂o zn贸w moczy膰 usta w czym艣 tak smakowitym, tym bardziej 偶e zanosi艂o si臋 na kolejn膮 d艂ug膮 w臋dr贸wk臋.
-Ulfirze, rzeknij mi, s艂owa waszych Wieszczy, chyba zwiecie ich Vitka… czy zawsze bierzecie je jako wyrocznie nast臋puj膮cych wydarze艅 i idziecie wedle ich s艂贸w, czy mo偶e te偶...jednak chcecie by膰 kowalami w艂asnego losu? - zapyta艂

Ulfir spojrza艂 na swego rozm贸wc臋 ponuro, jak g艂az ociosany na podobie艅stwo boga za艣wiat贸w.
- Vitki m贸wi膮 g艂osami bog贸w… ale m贸wi膮 te偶 swoim w艂asnym. Albo bog贸w innych ni藕li takich, kt贸rych chcia艂by艣 wys艂ucha膰. Wiedz W臋drowcze, 偶e na tym 艣wiecie tylko stal oddziela prawd臋 od k艂amstw.

Kain upi艂 艂yk piwa i wytar艂 kantem d艂oni pian臋 z ust. My艣la艂 przez chwil臋 by odezwa膰 si臋:
- By膰 mo偶e. Artefakty. Przedmioty, kt贸rych poszukujecie. Wasz Kr贸l, Aderus, got贸w by艂 za nie odda膰 s膮 bro艅. W艂贸czni臋. Czy偶by te artefakty a偶 tak by艂y cenne? - zapyta艂 z niedowierzaniem i od razu doda艂 - Wiem 偶e i Varrl r贸wnie偶 ich szuka. A ty Ulfirze, czego tak naprawd臋 chcesz? - pojawi艂o si臋 pytanie cho膰 w g艂owie wci膮偶 szumia艂a mu przepowiednia.

Ulfir wzruszy艂 ramionami. Dlaczego ten w艂贸cz臋ga tak bardzo interesowa艂 si臋 przedmiotami bog贸w?
- Nie mnie ocenia膰 poczynania bog贸w i szale艅c贸w, cz艂eku z po艂udnia. Jedni i drudzy s膮 cz臋艣ci膮 tego 艣wiata. Obydwie grupy poddaj膮 ludzkie plemi臋 pr贸bom, kt贸rych trze藕wy na umy艣le m膮偶 nie jest w stanie poj膮膰.
Na pytanie W臋drowca, Norsmen spojrza艂 mu w oczy i niespiesznie upi艂 艂yk piwa z rogu.
- Chc臋 wielu rzeczy. Albo niewielu. Zale偶y jak patrze膰. Chc臋 odzyska膰 honor, zdoby膰 s艂aw臋, wyku膰 sw膮 sag臋 w dziejach Norski. Ale o tym ju偶 ci powiedzia艂em.
Spojrza艂 gdzie艣 w dal, za swego rozm贸wc臋.
- A na koniec, jak ju偶 si臋 nachodz臋, nar膮bi臋, nach臋do偶臋, nagrabi臋, nawdycham morskiej bryzy, g贸rskich wichr贸w i zapachu lasu, kiedy moje gospodarstwo uro艣nie w si艂臋, a synowie sprawnie dzier偶y膰 b臋d膮 top贸r, tedy 偶yczy艂bym sobie 艣mierci w honorowej walce. Godne to zwie艅czenie 偶ywota norskiego woja.
Przepi艂 do niego piwem.
- A ty, czego chcesz? A偶 tak 偶e艣 znudzony 偶yciem, 偶e Varrla szukasz, aby si臋 sprawdzi膰?

U艣miech pojawi艂 si臋 na twarzy Kaina, kt贸ry rzek艂:
- Mo偶na tak to nazwa膰 偶e znudzi艂em si臋. Cho膰 prawda jest bardziej skomplikowana. Varrl ma co艣 czego potrzebuj臋, a w艂a艣ciwie jego trup te偶 to b臋dzie mia艂. Krew. W g贸rach Dzieci Jottun, cho膰 dla mnie s膮 G贸rami Wysokiego Ludu czeka na was stra偶nik. Ma on by膰 jednym z dw贸ch, kt贸ry ma zapobiec z艂膮czeniu przedmiot贸w. S膮dz臋, 偶e tam si臋 spotkamy Ulrifie i oby Bogowie nam sprzyjali - zako艅czy艂 rozmow臋. Dopi艂 wino i poda艂 d艂o艅 wojownikowi na po偶egnanie.
Kain wiedzia艂, 偶e trzeba si臋 zbiera膰. Czasu ucieka艂 a Aderus..C贸偶..By膰 mo偶e jednak nadszed艂 czas na walk臋...
_________________
#sesja Miasto: Dante Cavenaghi
#sesja Wichry P贸艂nocy: Kain

Kobiet potrafi膮cych s艂u偶y膰 za materac jest wiele na tym naszym nie najweselszym ze 艣wiat贸w. Ale znalezienie dowcipnie czy roztropnie gadaj膮cego materaca nie jest ju偶 takie proste
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Jaracz
Markgraf
Markgraf


Do潮czy: 29 Cze 2005
Posty: 2221
Sk眃: Olsztyn

PostWys砤ny: Czw Lis 21, 2013 20:48    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

S艂o艅ce powoli w臋drowa艂o po niebosk艂onie. Powietrze by艂o rze艣kie, a pogoda zwiastowa艂a zimn膮 noc. Mo偶na by艂o pods艂ucha膰 jak kobiety gada艂y mi臋dzy sob膮 o nadchodz膮cym przymrozku nad ranem. Ten kto by艂 z p贸艂nocy lub sp臋dzi艂 tu wystarczaj膮co du偶o czasu wiedzia艂 偶e to z艂y znak, w chwili gdy ledwo miesi膮c temu 艣niegi pocz臋艂y schodzi膰 i ust膮pi艂y szybko rosn膮cej trawie. Przymrozek cho膰 zdawa艂by si臋 niegro藕ny zwiastowa艂 koniec ciep艂ych dni. Nie mo偶na si臋 zatem by艂o dziwi膰 kobietom odczyniaj膮cym gesty maj膮ce odp臋dzi膰 omeny. To lato mia艂o by膰 kr贸tkie.

Nie by艂 to jednak jedyny omen. W tym dniu imi臋 Varrla zdawa艂o si臋 ci臋偶sze do wym贸wienia. Mogli to dostrzec zw艂aszcza Ulfir i Kain, kt贸rzy podczas rozmowy wspomnieli go kilkukrotnie. S艂owo zdawa艂o si臋 lepkie, przylega艂o do gard艂a jakby nie chcia艂o zosta膰 wypowiedziane. Paj臋czyn膮 kr贸tkich zg艂osek oplata艂o j臋zyk i podawa艂o inne s艂owa na zast臋pstwo. M贸g艂 to by膰 przypadek albo czarnoksi臋stwo. Bez wzgl臋du na przyczyny, wra偶enie nie umkn臋艂o bohaterom.

G艂贸wna sala, je艣li nie liczy膰 dw贸ch s艂u偶ek-thralli i trzech woj贸w pozostaj膮cych pod komend膮 Aderusa, by艂a pusta. Reszta woj贸w kr贸la kr臋ci艂a si臋 po fjordzie rozmawiaj膮c z tutejszymi. M臋偶owie i kobiety fjordu dogl膮dali za艣 codziennych spraw. Co mog艂o si臋 zda膰 ciekawe W臋drowcy pochodz膮cemu z po艂udnia, ma艂o kto w tym miejscu nosi艂 偶a艂ob臋 po ofiarach najazdu maruder贸w chaosu na osad臋.

W chwili gdy Ulfir wraz z Kainem pocz臋li si臋 偶egna膰, w wej艣ciu do d艂ugiego domu stan膮艂 Aderus szukaj膮c wzrokiem wspomnianego Norsmena...

_________________
#Przyjaciel czy Wr贸g => Alex Zir, cz艂owiek, magister alchemik.
#Przekle艅stwo Wzg贸rz Hager => Brokk Imrakson, krasnolud
#Sylvania - Ziemia Przekl臋tych => Gerhard, cz艂owiek
#Lily et Pique - Blaise Cillianmour, szlachcic
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email Odwied stron autora
Cranmer
Graf
Graf


Do潮czy: 17 Sie 2006
Posty: 1751
Sk眃: z nienacka :D

PostWys砤ny: Pia Gru 06, 2013 17:18    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kazdin i Lestat

[MG] Wn臋trze wie偶y spowija mrok, kt贸ry szybko uleg艂 pod naporem 艣wiat艂a bij膮cego od rozpalonego m艂ota. Dostrzegli艣cie schody ci膮gn膮ce si臋 spiral膮 do g贸ry, na pierwsze pi臋tro. Wida膰 zawiasy od klapy, ale sama klapa jest podniesiona, poniewa偶 wida膰 na ko艅cu schod贸w ciemny otw贸r wej艣cia na pi臋tro. Drewniany st贸艂 ustawiony po lewej oraz przystawione do niego trzy krzes艂a. Na stole wida膰 jakie艣 naczynia. Przeciwleg艂膮 艣cian臋 zdobi dywan lub gobelin. Podobnych udogodnie艅 jednak ci臋偶ko szuka膰 na zimnej, kamiennej posadzce. Jak wcze艣niej s艂yszeli艣cie odg艂osy krz膮taniny, to teraz wewn膮trz panuje cisza.


[Kazdin]Ruszy艂em w stron臋 sto艂u przy艣wiecaj膮c sobie m艂otem i rozgl膮daj膮c si臋 na boki. Nie bardzo wiem czego si臋 tutaj spodziewa膰 wi臋c lepiej uwa偶a膰 na otoczenie.

- No jak na wcze艣niejsz膮 krz膮tanin臋 to jako艣 tu pustawo, chyba, 偶e gospodarz polaz艂 na g贸r臋 i przywita nas w salonie przy kominku z kubkami grza艅ca.


[Lestat] Spojrza艂em na st贸艂 i si臋 u艣miechn膮艂em

- O akurat trzy krzes艂a czy偶 to nie zrz膮dzenie losu… tylko po tym jak tu weszli艣my nie wiem czy dojdzie do mi艂ej rozmowy

Spojrza艂em na krasnoluda

- My艣lisz 偶e b臋dzie chcia艂 pieni臋dzy za rozbicie drzwi …


[K] - Te偶 mi drzwi... kamienne i ci臋偶ko si臋 je otwiera wi臋c kiepskie drzwi.

Wzruszy艂em ramionami.


[L] -Wiesz. Ludzie pior膮 si臋 po mordach za to ze wyla艂 im kto艣 piwo a my rozbili艣my mu drzwi b膮d藕 艣cian臋, piorun go tam wie… b膮d藕 j膮 …

Rozejrza艂em si臋 troch臋 po pomieszczeniu oceniaj膮c czy sprz臋t by艂 jako艣 nie dawno u偶ywany.

-To jak idziemy ? <Pokaza艂em na g贸r臋 palcem>


[MG] St贸艂 jest zastawiony naczyniami po jedzeniu. Miska, kubek, sztu膰ce. Wszystko dla jednej osoby. W kubku l艣ni jaka艣 niedopita ciecz. W misce wida膰 resztki jedzenia. Nic nie 艣mierdzi, a w pomieszczeniu nie panuje zaduch. Raczej ch艂贸d. Musia艂o zosta膰 dobrze przewietrzone i to jeszcze przed waszym wtargni臋ciem. Gobelin przedstawia jak膮艣 posta膰 艣ci艣ni臋t膮 w cylindrycznej klatce ze 艣wietlistych pr臋t贸w. Obok klatki stoi zielony goblin w dziwnym kapeluszu, na kt贸rego twarzy wykwita paskudny u艣miech. Co dziwne... albo autor si臋 pomyli艂 i goblin ma brod臋, albo to jest karze艂 o zielonej sk贸rze. W tle wida膰 wyhaftowane wzg贸rza.


[K] - No to chyba nie wiele tutaj mamy do ogl膮dania.
Nachyli艂em si臋 nad misk膮 w膮chaj膮c jej zawarto艣膰 po raz kolejny mo偶na by nawet chyba zje艣膰 ale nie teraz... puki nie wiem kto to jad艂 wcze艣niej lepiej nie tyka膰.

- Mo偶na i艣膰 na g贸r臋 w sumie.


[L] -Mhm

Odpowiedzia艂em krasnoludowi przygl膮daj膮c si臋 z zainteresowaniem gobelinowi.

„C贸偶 za ciekawa wizja, w膮tpi臋 by mo偶na by艂o co艣 takiego kupi膰 na pierwszym lepszym bazarze w Imperium o Norsce ju偶 nie wspominaj膮c…”

-No do w drog臋, Prowad藕 si艂aczu

Wywin膮艂em teatralnie m艂ynek r臋k膮 i pokaza艂em ni膮 drog臋 na g贸r臋.


[MG] Skierowali艣cie si臋 schodami do g贸ry. Khazad prowadzi艂 stawiaj膮c wysokie kroki na do艣膰 stromych schodach. Nie ma tu barierki, a wej艣cie na g贸r臋 jest te偶 stosunkowo w膮skie. Krasnolud jednak by艂 przyzwyczajony do takich warunk贸w. Co innego cz艂owiek, kt贸ry ka偶dy nieostro偶ny krok m贸g艂 przyp艂aci膰 skr臋ceniem kostki lub przykrym pot艂uczeniem ko艣ci.

Na pi臋trze przywita艂y was identycznie opustosza艂e pomieszczenie. Wygl膮da jednak zgo艂a inaczej. Na jego 艣rodku uprz膮tni臋to pod艂og臋. Ju偶 na pierwszy rzut oka nie wida膰 kurzu, a drewniana posadzka zosta艂a poznaczona widocznymi w 艣wietle ognia bia艂ymi kreskami od kredy. Pod jedn膮 ze 艣cian (tu偶 obok schod贸w) wida膰 solidny d臋bowy st贸艂 z kilkoma fiolkami i dziwn膮 aparatur膮, niechybnie alchemiczn膮. Obok wyrysowanego na 艣rodku pokoju kr臋gu stoi prosty czytelnik z roz艂o偶on膮 ksi臋g膮. Symbol na pod艂odze to okr膮g uzupe艂niony nieznanymi wam znakami. W kilku, zapewne kluczowych miejscach, ulokowano przygaszone 艣wiece. Schody prowadz膮 dalej do g贸ry.


[K] - Ha! To mamy wie偶臋 i maga w tej wie偶y. Normalnie bardziej oklepanego miejsca dawno nie widzia艂em.

Obchodz膮c wyrysowane symbole ruszy艂em w stron臋 aparatury alchemicznej aby przyjrze膰 si臋 jej dok艂adniej oraz fiolkom i mo偶e ustali膰 ich zawarto艣膰.


[L] Podszed艂em do okr臋gu lecz nie dotykam rog贸w i nie przest臋puj臋 go

-Hmm to chyba jakie艣 Nordyckie runy… widzia艂em co艣 takiego w jakiej艣 ksi膮偶ce…

Rozejrza艂em si臋 jeszcze raz i gdy by艂em ty艂em do krasnoluda zamkn膮艂em na chwil臋 oczy.


[MG] Aparatura alchemiczna cuchnie alkoholem. Mo偶na to wyczu膰 po nachyleniu si臋 nad ni膮. Pewnie gdyby bulgota艂a, od贸r by艂by mocniejszy. Jednak ciecze w rurkach i pr贸b贸wkach oraz innych dziwnych naczyniach s膮 spokojne. Ich zawarto艣膰 pozostaje na razie tajemnic膮, bowiem s膮 pozbawione koloru oraz oznacze艅.

Kr膮g, jak to kr膮g. Wygl膮da na magiczny. Wygl膮da艂by, gdyby tylko mia艂 wok贸艂 siebie jak膮艣 aur臋. Ale nie ma. To zwyk艂y narysowany kred膮 malunek. Nie przedstawia niczego konkretnego. Nic co mogliby艣cie zna膰. Runy niew膮tpliwie maj膮 co艣 wsp贸lnego z runami Nord贸w. Nie jeste艣cie jednak w stanie ustali膰 ile. Sprawiaj膮 jednak wra偶enie wyrysowanych dok艂adnie, precyzyjnie.



[K] Z艂apa艂em jedn膮 z fiolek i potrz膮sn膮艂em substancj膮, je艣li wszystkie maj膮 taki sam kolor chowam tylko jedn膮 z nich, je艣li r贸偶ny bior臋 po jednej z ka偶dego koloru.

- No to mamy po fiolce picia na p贸藕niej, pytanie czy rozerwie nam to trzewia czy g艂owy...


[L] -Olaboga

Zamacha艂em r臋ka przed mask膮

-Wali tu alkoholem jak w jakim艣 podrz臋dnym kramie …

„Hmm niczego innego nie czuj臋 … „

-Chod藕my wy偶ej no chyba 偶e chcesz wcze艣niej tu pomyszkowa膰…


[K] - A czy przypadkiem alkoholu nie u偶ywa si臋 jako odczynnika w alchemii ?

Wzruszy艂em ramionami chowaj膮c kolejna fiolk臋 do kieszeni p艂aszcza.

[K] - Nie wiele wi臋cej trzeba starczy tylko sprawdzi膰 jeszcze ksi臋g臋 i tyle mo偶emy i艣膰 dalej.

Ruszy艂em w stron臋 ksi臋gi aby przeczyta膰, lub spr贸bowa膰 chocia偶 odczyta膰 o czym jest.


[MG] Ksi臋ga jest zapisana o dziwo w staro艣wiatowym, w narzeczu reiklandzkim. Aktualnie jest otwarta na jakim艣 rozdziale traktuj膮cym o “cia艂ach niebieskich”. S膮 wzmianki o niebie, koniunkcji, gwiazdach, kometach i przepowiedniach. Nic w czym mogliby艣cie si臋 rozezna膰.


[K] Przewracam kilkana艣cie stron to w jedn膮 to w drug膮 stron臋 ko艅cz膮 ostatecznie na wertowaniu ksi臋gi szukaj膮c czy jest co艣 innego ni偶 wiadomo艣ci o gwiazdach. P贸藕niej mog臋 poczyta膰 ale teraz szkoda czasu. Po chwili takiego wertowania odk艂adam ksi臋g臋 i ruszam na schody.


[L] -Mo偶e i s膮, nie znam si臋 na tym …

Sam podszed艂em do aparatury i cmokn膮艂em niezbyt pocieszony.

-Przeczyta艂e艣 tam co艣 ciekawego ?

Powiedzia艂em ruszaj膮c za brodaczem


[MG] W ksi膮偶ce nie by艂o nic wi臋cej. Same brednie o niebosk艂onie i cia艂ach niebieskich. Wzmianki o b艂臋kitnych magach z pewno艣ci膮 zainteresowa艂yby kt贸re艣 kolegium, ale na pierwszy rzut oka nie ma na stronnicach 偶adnych przydatnych konkret贸w. Mo偶e g艂臋bsza lektura, wraz z dopiskami na marginesach by co艣 przynios艂a?

Skierowali艣cie si臋 na g贸r臋. Tutaj klapa r贸wnie偶 by艂a otwarta. Ju偶 na schodach us艂yszeli艣cie charakterystyczny odg艂os chrapania. Drugie (i nie ostatnie) pi臋tro by艂o zagracone. Ju偶 przy wej艣ciu mo偶na by艂o znale藕膰 jakie艣 przedmioty codziennego u偶ytku porozrzucane po drewnianej pod艂odze. Im dalej, tym by艂o gorzej. Pozosta艂a jedynie w膮ska 艣cie偶ka prowadz膮ca do solidnego, drewnianego 艂贸偶ka w kt贸rym zakutany w szaty i liczne warstwy materia艂u le偶a艂 brodaty jegomo艣膰 o jasnej karnacji. Czerwony nos zdradza艂 艣lady przepicia, albo przemarzni臋cia. Wystaj膮ca spod derki r臋ka trzymaj膮ca flaszk臋 rozwiewa艂a w膮tpliwo艣ci. Flaszka by艂a bardzo podobna do tych z pierwszego pi臋tra.


[K] - No to kurde wiemy czemu nas nie s艂ysza艂... schla艂 si臋 suczy syn sam i nie podzieli艂 z marzn膮cymi go艣膰mi na zewn膮trz. Gospodarz cham, ot co! Budzimy czy idziemy dalej ?


[L] Przyjrza艂em si臋 艣piochowi i wzdrygn膮艂em z niesmakiem.

- Opoj … no nie wiem mo偶na by obudzi膰 ale jak mu wyt艂umaczysz 偶e rozwali艂e艣 mu 艣cian臋 ?


[K] - Tym, 偶e nie otwiera艂.

Wzruszy艂em ramionami.

- Budzimy ? Zda艂oby si臋 wiadro wody.


[L] - Ni nie … zamarz艂by jak by艣my go polali wod膮, potrz膮艣膰 da膰 w policzek mo偶e… nie wiem to wasza rasa znana jest z zami艂owania do trunk贸w.

Powiedzia艂em troch臋 roz艣mieszony

- Ostatecznie mo偶emy pocz臋stowa膰 si臋 troch臋 prowiantem i ruszy膰 dalej… tylko to by chyba by艂a kradzie偶


[K] - To nie kradzie偶 je艣li zostawimy mu pieni膮dze... kiedy艣. Zreszt膮 czuj臋 sie obra偶ony, my pijemy z umiarem w艂a艣ciwymi mo偶liwo艣ciom i nie wygl膮damy p贸藕niej jak czerwononose zgredy.
Westchn膮艂em i ruszy艂em stron臋 艂贸偶ka uwa偶aj膮c aby nie wej艣膰 na nic lub niczego nie potr膮ci膰, lepiej nie ryzykowa膰 naruszenia tego... tw贸rczego nie艂adu.

Ostatecznie dotar艂em do 艂贸偶ka i tr膮ci艂em trzonkiem m艂ota cia艂o gospodarza, je艣li to nie da艂o efektu to powt贸rzy艂em. Je艣li dalej nic to pr贸buj臋 starego dobrego sposobu czyli zabieramu mu butelk臋 z r臋ki, to zawsze budzi pijaka.


[L] - Bez urazy nie mia艂em namy艣li 偶e jeste艣cie pijakami jak jeden m膮偶, po prostu ka偶dy s艂ysza艂 偶e krasnoludy lubi膮 sobie 艂ykn膮膰 mniejszego czy wi臋kszego… Tak m贸wi膮 …

Obserwuj臋 zmagania Khazada ze 艣piochem.

-Mo偶e po prostu walnij go moc… a te偶 dobry pomys艂.


[MG] Dopiero zabranie butelki pomog艂o. M臋偶czyzna zacz膮艂 艂apa膰 nerwowo palcami powietrze mrucz膮c co艣 niepocieszony. W ko艅cu za艣 otworzy艂 oczy i niemal od razu je zmru偶y艂. Przekr臋ci艂 si臋 na bok i stoczy艂 si臋 z 艂贸偶ka z 艂oskotem. Niemrawo zacz膮艂 maca膰 pod艂og臋 dooko艂a. Bekn膮艂. Wstrzyma艂 oddech i wypu艣ci艂 powietrze g艂o艣no z ust gdy namaca艂 buty krasnoluda. Podni贸s艂 lekko g艂ow臋 i spojrza艂 na niego “zm臋czonym” wzrokiem.


[K] Zamacha艂em mu flaszk膮 przed twarz膮 sprawdzaj膮c stadium pojmowania otoczenia.

- Witaj przyjacielu widz臋 偶e艣 co艣 zgubi艂.


[L] Klasn膮艂em w d艂onie zadowolony

-Ha obudzi艂 si臋, 艣wietnie… Mo偶e oddaj mu butelk臋 bo b臋dzie z艂y, nie przystoi denerwowa膰 gospodarza w jego domu nawet je艣li jest grubia艅ski i chamski na tyle by ur偶n膮膰 si臋 w trupa i nie wpu艣ci膰 go艣ci.


[K] Wzruszy艂em ramionami i odda艂em butelk臋 w艂a艣cicielowi.

- Pij bracie gospodarzu, widz臋 偶e艣 spragniony.


[MG] Gospodarz z pocz膮tku niepewnie si臋gn膮艂 po butelk臋, ale zaraz si臋 przyssa艂 do niej i wygrduli艂 solidny 艂yk opr贸偶niaj膮c naczynie.

- Ugh... - sapn膮艂 patrz膮c po was zm臋czonym wzrokiem - widy pod艂e. Zmory senne. Precz precz. Ju偶... alkoholu tym razem nie dostaniecie. Da艂em butelczyn臋 zesz艂ego tygodnia - zamacha艂 przy tym gwa艂townie podnosz膮c i opuszczaj膮c r臋ce na przemian - Id藕cie m臋czy膰 kogo innego.


[L] Przypatruje si臋 pijaczkowi z mieszanin膮 uczucia troski i niesmaku.

- Delirka go dopad艂a czy nadal pijany w sztorc ?


[K] - Tak zwany syndrom sk膮pego pijaka. My艣li, 偶e chcemy wy艂udzi膰 od niego alkohol, spiritus sanctus in nomine... czy jako艣 tak lecia艂o.

Pochyli艂em si臋 nad starcem.

- Nie chcemy Twojego alkoholu - jeszcze doda艂em w my艣lach - w odwiedziny przyszli艣my, pogada膰 chcemy bo pizga na zewn膮trz jak w 艣rodku zimy.


[MG] - Lato przecie偶. Nic nie pizga. W ko偶uchu mo偶na chodzi膰 - zaj臋cza艂 gospodarz - Nie oszukacie mnie zjawy co pono膰 w go艣ci chodzicie. Najpierw w go艣ci, a potem cap za butelk臋? O nie nie. W zesz艂ym tygodniu mnie spili艣cie. A mo偶e to by艂o miesi膮c temu? - m臋偶czyzna zmru偶y艂 oczy i podrapa艂 si臋 po brudnej brodzie wytrzepuj膮c z niej przy okazji kilka pche艂, kt贸re niewiadomo jak si臋 utrzyma艂y przy tej temperaturze przy 偶yciu.


[K] - 呕e te偶 nie nauczy艂em si臋 runy wytrze藕wienia... trzeba b臋dzie zastosowa膰 metod臋 haupnicz膮...

Westchn膮艂em.

- Duchy nie nosz膮 ze sob膮 wielkich p艂on膮cych m艂ot贸w gospodarzu, pukali艣my do drzwi od rana ale nikt nie otwiera. Spa膰 si臋 zachcia艂o a go艣ci ugo艣ci膰 nie 艂aska co ?


[L] - Psst.

Zacz膮艂em cicho szepta膰 do krasnoluda.

-Nie za ostro? Jest pijany i ma nas za omamy. Mo偶e dajmy mu spa膰 a sami przekoczujmy tu po prostu. Posilimy si臋 troch臋 je艣li co艣 znajdziemy a w zamian zostawimy troch臋 kruszcu.


[MG] - P艂on膮ce m艂oty? - m臋偶czyzna zarz臋zi艂 co mo偶na by艂o uzna膰 za 艣miech, po czym machn膮艂 r臋k膮 - A niby kto ma mie膰 ogniste m艂oty? Zwidy tylko... Zwidy i chaos, a ten nie przyjdzie co najmniej przez dwa lata.

Wsta艂 niepewnie z 艂贸偶ka i zachybota艂 si臋 na nogach. Usta艂 jednak i podszed艂 do 艣ciany. Opar艂 si臋 o ni膮, troch臋 pod艂uba艂 po czym wyci膮gn膮艂 z niej jedn膮 ceg艂臋 - mniej wi臋cej na wysoko艣ci krocza. Ze s艂yszaln膮 ulg膮 zacz膮艂 la膰 przez nowe okno.


[K] Spojrza艂em na p艂on膮cy m艂ot my艣l膮c - no logik臋 to on ma niez艂膮.

- Praktyczny kibel... a co b臋dzie za dwa lata innego, 偶e b臋dzie m贸g艂 przyj艣膰 ?


[L] Przymru偶y艂em lewe oko patrz膮c i nie dowierzaj膮c

- Prostak… nic wi臋cej. I to do tego ma co艣 z g艂ow膮 skoro tak mu si臋 daty myl膮. Lato a tu jak w zim臋, tydzie艅 z miesi膮cem… To co mo偶e chaos si臋 za dwa miesi膮ce pojawi tutaj i zapuka do… znaczy ju偶 nie zapuka.


[MG] - Zieeeeeew. Nic si臋 nie zmieni. B臋dzie to do czego zmierza 艣wiat - pochyli艂 si臋, charkn膮艂 i splun膮艂 przez okno, po czym je zaklei艂 ceg艂膮 - Jak tu ju偶 jeste艣cie to siadajcie. Pogadam troch臋 do siebie.

Wskaza艂 d艂oni膮 nieokre艣lony kierunek, oznaczaj膮cy ca艂y pok贸j. W zasadzie niewiele tu rzeczy na kt贸rych mo偶na by usi膮艣膰. Czujne oczy dostrzeg膮 jednak fragment oparcia od fotelu wiklinowego zakrytego bar艂ogiem z艂o偶onym z ubra艅. Inne czujne oko mo偶e za艣 dostrzec taboret. Zawsze te偶 jest 艂贸偶ko...


[L] - Pomimo ma艂o zach臋caj膮cego zaproszenia w ko艅cu zdecydowa艂e艣 si臋 zaproponowa膰 nam chwil臋 wytchnienia… mo偶e jeszcze b臋d膮 z ciebie ludzie.

usiad艂em gdzie艣

- Powiedz no nam co ty tu robisz opr贸cz tego 偶e mieszkasz w tej zamkni臋tej zewsz膮d wierzy ?


[MG] - Pytali艣cie o to w zesz艂ym tygodniu - pokr臋ci艂 g艂ow膮 - Bimber p臋dz臋. A potem go pij臋. W wolnych chwilach wr贸偶臋 i badam eko-logij臋 tych ziem.

M臋偶czyzna usiad艂 ci臋偶ko na 艂贸偶ku i rozejrza艂 si臋 po pokoju.

- Ale syf…


[K] Usiad艂em na taborecie m艂ot zgas艂 a ja opu艣ci艂em go aby opar艂 si臋 o ziemi臋.

- Ciekawa ta eko-logija ? Nie za wiele jest tego na zewn膮trz, ziemia, pag贸rki, jakie艣 zielsko i daleko wsz臋dzie tak jak z Altdorfu do ‘japierdole’.

[L] -Ekolog i bimbrownik ? Dobrze ale sk膮d w takim razie bierzesz zapasy i jak wychodzisz z tej przekl臋tej wierzy skoro jeste艣 zamurowany w 艣rodku ? Chcesz mi powiedzie膰 偶e od wewn膮trz wszystkie te ceg艂y tak 艂atwo wychodz膮 ? A mo偶e kto艣 ci tu dowozi zapasy raz na jaki艣 czas ?


[MG] - Ju偶 wy dobrze wiecie sk膮d ja zapasy bior臋 zjawy pieprzone - warkn膮艂 gospodarz - Nie powiem, bo mi wszystko wypijecie - mach膮艂 r臋k膮 - Jak te myszy zesz艂ego lata - rysy jego twarzy nagle z艂膮godnia艂y - Ale o ekologiji to ja mog臋 opowiedzie膰. Bo wiecie. Wszystko jest zwi膮zane z chaosem. Wiecie 偶e raz na jaki艣 czas zast臋py m臋偶nych mutant贸w przemierzaj膮 zamarzni臋te morze by ruszy膰 na Norsk臋, prawda?


[K] - A znaczy znacznie si臋 ten radosny czas, tak ? 艢wietnie. Tylko tego nam brakowa艂a. Hordy chaosu, masa mutant贸w, krasnoludy chaosu i czarnoksi臋偶nicy.


[L] - No prognozy s膮 raczej nieciekawe, niczym burza pisakowa pod murami Anzalas

Wzi膮艂em jedno z moich ostrzy i zacz膮艂em kr臋ci膰 nim mi臋dzy palcami z nud贸w

-Taaa no c贸偶 i tak my艣l臋 偶e jak tylko troch臋 odpoczniemy b臋dziemy rusza膰 dalej nie uwa偶asz mo艣ci Khazadzie ?


[K] - Ja my艣l臋... 偶e tak. Nie mo偶na za bardzo narzuca膰 si臋 z go艣cin膮. Ale pogadajmy o tej ekologiji, zawsze dobrze pogada膰 z kim艣 kto oczytany.


[MG]- A 艣pijcie po k膮tach, albo w 艣cianach - parskn膮艂 gospodarz - Gdzie wy tam zjawy lubicie. Ale zanim my o tej ekologiji dalej prawi膰 b臋dziem, to musz臋 si臋 napi膰. Precz mnie z drogi!
Powsta艂 i chwiejnym krokiem skierowa艂 si臋 w stron臋 schod贸w.


[L] Spojrza艂em na Krasnoluda opuszczaj膮c teatralnie 艂opatki i zaczeka艂em chwil臋 a偶 gospodarz zniknie z pola widzenia

- Coraz bardziej go nie lubi臋…chyba by艂o by lepiej go nie budzi膰 i po prostu si臋 tu przespa膰… ostatecznie bior膮c co艣 na z膮b zostawiaj膮c mu ekwiwalent warto艣ci w kruszcu lub przedmiotach…

-No ale skoro ju偶 wysz艂o jak wysz艂o to po prostu si臋 ogrzejmy i przeczekajmy… W sumie gdzie dalej masz zamiar rusza膰 ?


[K] - Gdzie mnie nogi ponios膮, liczy艂em na jakie艣 wskaz贸wki tutaj. Wiesz jak to w opowie艣ci jak dotrzesz do samotnej wie偶y w szczerym polu to musisz tam co艣 znale藕膰.

Zamilk艂em na chwil臋.

- I nie 艣miej si臋 bo to w zasadzie dzia艂a. Sprawdza艂em przez ostatnie kilkna艣cie lat.Tylko czasami trzeba w choler臋 d艂ugo szuka膰 tej odpowiedniej wie偶y.


[L] - Ale偶 nie mam zamiaru si臋 艣mia膰. Co prawda nigdy nie szuka艂em samotnych wierz ale zawsze chodz臋 tam gdzie mnie nogi ponios膮 i instynkt wska偶e i to te偶 si臋 sprawdza. Ale tym razem mia艂em nadzieje 偶e b臋d臋 wiedzie膰 dok膮d pod膮偶am bo szczerze ni w z膮b nie znam Norski. Mam tylko t膮 map臋 kt贸r膮 kupi艂em w wiosce przybrze偶nej kilkana艣cie dni temu…


[K] - Ja mam map臋 teren贸w g贸rskich, a raczej tuneli starych i nowych. Wi臋c odrobin臋 lepiej masz.


[L] -No dobrze wi臋c mamy dwie mapy i ca艂膮 studni臋 determinacji, a to ju偶 co艣 teraz trzeba by tylko zaci膮gn膮膰 j臋zyka o jaki艣 miejscowych legendach i bajaniach co by okre艣li膰 sobie klarowniej cel w臋dr贸wki mojej jak i twojej. Ba ! Naszej, dawno ju偶 nie mia艂em towarzysz w podr贸偶y… znaczy takiego towarzysza.
No chyba 偶e mo艣ci kolega zna jakie艣 legendy z Norski kt贸rymi m贸g艂by si臋 podzieli膰 b膮d藕 nawet ju偶 obrany cel ma. W takim wypadku pom贸c mog臋 a by膰 mo偶e podczas zmaga艅 przybli偶臋 si臋 do w艂asnej glorii.


[MG] Nagle us艂yszeli艣cie ogromny huk, stukot i krzyki z do艂u. Tak jakby co艣 si臋 przetoczy艂o po schodach i upad艂o g艂ucho na koniec.


[K] - Gloria... no w pewnym sensie, ale p贸藕niej o tym pogadamy bo nam si臋 chyba przeturla艂 albo wr臋cz zjebo艂 ze schod贸w nasz gospodarz pijak.

Wsta艂em st臋kaj膮c i wyszed艂em na korytarz aby sprawdzi膰 co si臋 sta艂o.


[L] Powiod艂em wzrokiem w stron臋 w kt贸r膮 poszed艂 gospodarz z pogard膮. Nienawidz臋 gdy mi si臋 przerywa

-Ech. A ju偶 mia艂em nadziej臋 na kultularn膮 rozmow臋 i obranie jakiego艣 konkretnego wysublimowanego kierunku dzia艂a艅. No ale dobrze poczekajmy z tym chwil臋.


[K] - Wysu co ? A nie dobra chyba kojarz臋 o co chodzi...


[MG] Na ko艅cu schod贸w prowadz膮cych w d贸艂 wida膰 gospodarza le偶膮cego w nienaturalnej pozycji sugeruj膮cej skr臋cenie karku oraz powa偶ne po艂amanie dw贸ch ko艅czyn. Oczy ma wytrzeszczone, a j臋zyk wywalony na wierzch.


[K] - No to to gobli艅skie g贸wno wyl膮dowa艂o w naszej kieszeni... wygl膮da na nieszcz臋艣liwy wypadek ze skutkiem 艣miertelnym. Znaczy wyjeba艂 si臋 na 艣mier膰.


[L] R臋ce mi po prostu opad艂y

- Je艣li nie 偶artujesz to mamy tu podr臋cznikowy przyk艂ad kiepskiego scenariuszu teatralnej komedii.

Wsta艂em i podszed艂em do krasnoluda i sam spojrza艂em w d贸艂.

- <parskni臋cie> Naprawd臋 偶y艂 tu cholera wie ile i musia艂 si臋 ukatrupi膰 akurat jak m贸g艂 podzieli膰 si臋 z nami jakimi艣 informacjami… jak by ju偶 wytrze藕wia艂

Rozejrza艂em si臋 po pomieszczeniu

- No ale mo偶e przynajmniej znajdziemy tu co艣 u偶ytecznego w dalszej podr贸偶y… mu si臋 ju偶 raczej nic nie przyda.


[K] - Chyba, 偶e stanie si臋 duchem i zacznie nas nawiedza膰.

Zszed艂em na d贸艂 aby sprawdzi膰 czy faktycznie nasz staruszek po艂ama艂 si臋 na 艣mier膰.

- Nigdy nie lubi艂em teatru.


[L] -No dobrze to ty sprawd藕 czy nasz pijaczyna jeszcze dycha a ja przygotuj臋 siedzisko do rozmowy i planowania.

Uda艂em si臋 z powrotem w g艂膮b wierzy i ustawi艂em jakie艣 sto艂ki, stoliki czy cokolwiek tak by pos艂u偶y艂y jako stoliki pod mapy a sam usadowi艂em si臋 w miar臋 wygodnie siadaj膮c po turecku po jednej stronie wyrka.

- W sumie jak ju偶 tam jeste艣 to rozejrzyj si臋 za jakimi艣 zapasami, musia艂 co艣 mie膰 skoro tak beztrosko sobie 偶y艂 !


[K] - Nie 艂adnie tak podbiera膰 od zmar艂ych... chocia偶 jemu si臋 ju偶 nie przyda o ile nie 偶yje to si臋 zepsuje jak tego nie we藕miemy...!

Pochyli艂em si臋 nad po艂amanym gospodarzem i sprawdzi艂em czy on 偶yje, oddycha w zasadzie bo jak nie oddycha to nie 偶yje.


[MG] M臋偶czyzna zdecydowanie nie 偶yje. Przecz膮 temu wszystkie widoczne oznaki i nawet konserwacja alkoholem na niewiele mu si臋 zda艂a. Prawa r臋ka ma otwarte z艂amanie. Lewa noga jest wygi臋ta w kolanie w drug膮 stron臋. G艂owa jest zbyt mocno przekr臋cona, bowiem gospodarz patrzy wyba艂uszonymi oczami do ty艂u. J臋zyk ju偶 zacz膮艂 puchn膮膰.
Macie wra偶enie, jakby pod艂oga si臋 pod waszymi nogami lekko poruszy艂a.


[K] - On to ju偶 na pewno nie 偶yje...

Zakrzykn膮艂em. Ju偶 mia艂em rusza膰 przepatrywa膰 spi偶ark臋 czy co艣 ale pod艂oga zadrga艂a. Zastyg艂em w bezruchu. Wie偶a nie wydawa艂a si臋 niestabilna, nie nosi艂a te偶 znamion zaklinania wi臋c dlaczego mia艂by si臋 wali膰... o ile si臋 bo to mog膮 by膰 tylko jakie艣 lokalne wstrz膮sy. Mam pewne wyczucie je艣li chodzi o kamie艅 i jego zachowanie wi臋c staram si臋 oceni膰 czy co艣 takiego mo偶e skutkowa膰 zawaleniem.


[L] Poprawi艂em si臋 w siedzeniu i opar艂em g艂ow臋 na pi臋艣ci.

-Skoro nie 偶yje to wszystko jasne tylko mo偶e by…. Kurwa

Wyprostowa艂em si臋 i zastyg艂em na chwil臋 w bez ruchu

-Czy ty te偶 poczu艂e艣 wstrz膮s?


[K] - Albo ta wie偶a ma wzd臋cia albo zaraz si臋 rozpierdoli albo... nie wiem. Znaczy tak poczu艂em.


[L] Wsta艂em i ruszy艂em w stron臋 wyj艣cia

- Ta albo w nasz膮 stron臋 kieruje si臋 du偶e stado sporych zwierz膮t, lub naprawd臋 du偶a liczba os贸b…

Min膮艂em krasnoluda u podn贸偶a schod贸w

-艁ap co pod r臋k膮 a mo偶e si臋 przyda膰… wychodzimy


[K] - Nie g艂upi pomys艂...

Ruszy艂em za cz艂owiekiem po drodze 艂apa艂em... co by艂o pod r臋k膮.


[MG] Ruszyli艣cie do wyj艣cia. Wstrz膮sy nasili艂y si臋 gdy byli艣cie na schodach. Gdy przest臋powali艣cie nad cia艂em gospodarza, by obra膰 kurs na kolejn膮 kondygnacj臋, wstrz膮sy usta艂y, tak jakby ich nigdy nie by艂o. Ka偶dy kto by m贸g艂 wyczu膰 magi臋, poczu艂by jak wszystko wok贸艂 jest ni膮 naznaczone. Nawet wy. Jakby艣cie poruszali si臋 magicznym, niewidocznym pyle. W waszych r臋kach znalaz艂y si臋: poduszka, pusta butelka, ceg艂贸wka i but gospodarza, kt贸ry musia艂 si臋 zsun膮膰 mu z nogi gdy spada艂 na spotkanie swej 艣mierci.


[K] Wyrzuci艂em but, butelk臋 schowa艂em za pazuch臋, pusta butelka nie tak dobra jak pe艂na ale nie jest te偶 z艂a bo mo偶na j膮 nape艂ni膰.

- No dobra... wali si臋 czy nie ? Bo tak troch臋 dziwnie zacz臋艂o tu powiewa膰.

[L] Odwr贸ci艂em si臋 do krasnoluda ty艂em by nie zauwa偶y艂 jak rozszerzaj膮 mi si臋 藕renice

„Pi臋knie po prostu pi臋knie, jakim cudem wcze艣niej tego nie zauwa偶y艂em, czy by艂em a偶 tak wycie艅czony 偶e wszystkie zmys艂y odm贸wi艂y mi pos艂usze艅stwa, a te wstrz膮sy… czy偶by to przeze mnie b膮d藕 co b膮d藕 nawet jak nie wyczu艂em to sam z siebie ucztowa艂em tutaj nie艣wiadomie…„

Rozejrza艂em si臋 w oko艂o

-Nie wiem ale wol臋 si臋 o tym przekona膰 b臋d膮c na zewn膮trz, kamienny deszcz nie dzia艂a zbyt orze藕wiaj膮co…

Ruszy艂em w stron臋 wyj艣cia pe艂en nadziei i偶 krasnolud po mimo i偶 u偶ywaj膮cy w jaki艣 spos贸b magii nie jest w stanie jej zauwa偶y膰 w przeciwnym wypadku widzia艂 by ju偶 jak magiczny py艂, wst臋ga b膮d藕 te偶 wiatry magii kt贸re tu szalej膮 znikaj膮 gdy tylko si臋 do mnie zbli偶膮.


[K] - Taki deszcz albo budzi 艣piocha, albo usypia na 艣mier膰.

Ruszy艂em dalej za cz艂owiekiem, w sumie racj臋 ma bo je艣li jednak si臋 zawali to dupa blada i sko艅czy si臋 na czym艣 wi臋cej ni偶 na guzach.


[MG] Wyszli艣cie na zewn膮trz i odst膮pili艣cie na bezpieczn膮 (na krasnoludzkie oko) odleg艂o艣膰 od wie偶y. S艂o艅ce jest bardzo nisko nad horyzontem rzucaj膮c pomara艅czow膮 艂un臋 na otaczaj膮ce was po艂acie ziemi. Budowla na waszych oczach raz jeszcze si臋 zatrz臋s艂a. Konstrukcja zacz臋艂a si臋 lekko chyli膰 w lew膮, potem w praw膮 stron臋, by na koniec lekko si臋 unie艣膰 wraz z otaczaj膮c膮 j膮 ziemi膮. Grunt pop臋ka艂, korzenie podziemnych ro艣lin pocz臋艂y wychodzi膰 na wierzch. Odst膮pili艣cie kolejnych kilka krok贸w i ujrzeli艣cie jak ceg艂a po cegle konstrukcja si臋 wali wyra藕nie czym艣 podburzona od wn臋trza ziemi. Nawet krasnolud poczu艂 w powietrzu magi臋. 艢mierdzia艂a siark膮 i b艂otem oraz rzuca艂a odczuwalny ci臋偶ar na sercu.
Wie偶a rozpad艂a si臋 wzburzaj膮c chmur臋 py艂u. Nie by艂a jednak na tyle g臋sta, by艣cie nie dostrzegli jak w miejscu gdzie konstrukcja mia艂a swoje fundamenty, ziemia wybrzusza si臋 najmocniej i spomi臋dzy jej po艂aci poprzecinanych ogromnymi bruzdami wynurzaj膮 si臋 wpierw ogromne szpony, a zaraz za nimi kr臋pe, wielkie jak biurko d艂onie rozgrzebuj膮ce gruzowisko.
Zdaje si臋 wam 偶e s艂yszycie towarzysz膮cy temu g艂os dochodz膮cy spod ziemi…
- Szybciej! 艢wiat艂o widz臋! Wio!


[K] - Na brod臋 mojej babki… chocia偶 w sumie lepiej dziadka bo bardziej konkretna by艂a, rozumiesz co艣 z tego ?

Spojrza艂em pytaj膮co na towarzysza, nie czekaj膮c na odpowied藕 艣ci膮gn膮艂em tarcz臋 z plec贸w. Opar艂em m艂ot o rami臋 zastanawiaj膮c si臋 co jeszcze mnie dzi艣 zaskoczy.

- Wielkie szpony psia ma膰, wielkie umi臋艣nione 艂apy i jeszcze co艣 cholera na tym je藕dzi bo ‘wio’ wrzeszczy.


[L] Patrz臋 si臋 na zjawisko os艂upia艂y i kurewsko g艂odny, zapach mocy jaka si臋 wydobywa z tej szczeliny agresywnie pie艣ci m贸j zmys艂 w臋chu i smaku

- Nic po za j臋zykiem jakim si臋 pos艂uguje…

Wzruszy艂em ramionami patrz膮c na krasnoluda.

- Ale chyba lepiej b臋dzie jak z艂apiesz za… a ju偶 to zrobi艂e艣 dobrze to ja sobie stan臋 z boku i b臋d臋 notowa艂 nie na co dzie艅 co艣 takiego cz艂owieka, b膮d藕 krasnoluda spotyka.

U艣miechn膮艂em si臋 sam do siebie

- Dzisiaj by膰 mo偶e tw贸j wielki dzie艅, wiesz patrz膮c po gabarytach tego czego艣 przy odrobinie szcz臋艣cia mo偶e zaskarbisz sobie s艂awy r贸wnej twemu dziadowi.

Pu艣ci艂em oko do towarzysza.


[K] - Smok to raczej nie jest wi臋c z dor贸wnywaniem dziadowi to ku艣ka orka, 偶e tak powiem… cofnij si臋 odrobin臋 dla bezpiecze艅stwa.


[MG] 艁apy rozgarn臋艂y ziemi臋 i zacz臋艂y si臋 przeciska膰, ods艂aniaj膮c umi臋艣nione przedramiona o br膮zowej, b艂otnistej sk贸rze i wyra藕nie zarysowane 艂okcie. 艁apy zapar艂y si臋 w ko艅cu o ziemi臋 i pocz臋艂y wyci膮ga膰 na wierzch ca艂膮 reszt臋 cielska osypuj膮cego si臋 z grud ziemi. 艁eb stwora jest groteskowy. Solidna 偶uchwa wysuni臋ta do przodu ozdobiona jest dwoma k艂ami, z kt贸rych jeden jest u艂amany. Niewielkie oczy s膮 g艂臋boko osadzone w mocno pofa艂dowanej twarzy. G艂owa jest osadzona na kr臋pym karku stapiaj膮cym si臋 niemal z torsem, kt贸ry jest solidnie zbudowan膮 mas膮 mi臋艣ni. Dodatkowo w wielu miejscach istota jest poro艣ni臋ta g臋stym, br膮zowym futrem. Istota przypomina mieszank臋 trola, ogra i nied藕wiedzia. Aktualnie kreatura jest pochylona i toczy 艂bem to w jedn膮, to w drug膮 stron臋 wci膮gaj膮c powietrze w du偶e nozdrza i ci臋偶ko oddychaj膮c.
Tors bestii jest owini臋ty w kilku miejscach sk贸rzanymi pasami, podobne pasy s膮 przymocowane do k艂贸w, uszu i szyi. Wszystkie ci膮gn膮 si臋 do siod艂a osadzone na plecach kreatury. Siod艂o jest obudowane klatk膮 z metalu i drewna, w kt贸rej majaczy si臋 jaka艣 niewyra藕na posta膰.

[K] - Hola w臋drowcze podziemny! Co sprowadza Ci臋 na powierzchni臋 ?

Zakrzykn膮艂em na powitanie, oczywi艣cie zak艂adam, 偶e mo偶e wywi膮za膰 si臋 walka tote偶 si臋 przygotowa艂em, ale mo偶e akurat b臋dzie to przyjacielski ‘odmieniec’.

- Musz臋 przyzna膰, 偶e niestety rozwali艂e艣 wierz臋 w kt贸rej siedzieli艣my i teraz b臋dzie nam pizga膰 w nocy.
_________________
#Wichry P贸艂nocy, Kazdin
#Ci臋偶kie jest 偶ycie na morzu, Miguel Rodriguez de Gillera
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Blackswordsman
Mod Bestii
Mod Bestii


Do潮czy: 18 Sty 2005
Posty: 3965
Sk眃: Brama wymiar贸w p贸艂nocnego bieguna:)

PostWys砤ny: Sob Gru 21, 2013 16:12    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Widz膮c obu woj贸w ruszy艂em w ich stron臋. Zatrzyma艂em si臋 na wyci膮gni臋cie d艂oni przed nimi. Najpierw zwr贸ci艂em si臋 do w臋drowca z moich sn贸w.>

-Kainie vyzyvam ci臋 na pojedynek dzi艣, przed fjordem...chyba , 偶e oddasz przedmioty po dobroci...Je艣li odm贸visz b臋d臋 ci臋 艣ciga艂...

<Przenios艂em wzrok na Ulfira i rzek艂em.>

-Zanim rozpocznie si臋 valka chcia艂by, zamieni膰 jeszcze z tob膮 s艂ovo na osobno艣ci Ulfirze...
_________________
Jestem mieczem i zbroj膮. Moja droga tam gdzie krew.

MG tu i tam ^^
#Sesja Przekle艅stwo Wzg贸rz Hager Gatz
#Sesja Miasto Darrow
#Sesja Wichry Aderus
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
kain
Mod Mag贸w
Mod Mag贸w


Do潮czy: 20 Lut 2005
Posty: 2262

PostWys砤ny: Nie Gru 22, 2013 17:00    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kain spokojnie spogl膮da艂 jak Aderus zbli偶a艂 si臋 do niego i Ulrifa, nie spodziewaj膮c si臋 tego co mia艂 za chwil臋 us艂ysze膰. Wyzwanie, a wi臋c jednak Bogowie zdecydowali, kt贸rego nie m贸g艂 odrzuci膰. U艣miechn膮艂 si臋 lekko, tak 偶e k膮ciki jego ust podnios艂y si臋 ku g贸rze i odpar艂 tylko:

-Bogowie zdecydowali, wi臋c i niech tak b臋dzie. C贸偶, nigdy nie zabi艂em kr贸la, ale zawsze musi by膰 ten pierwszy raz. Ten kto wygra zabiera wszystko ?
Tylko Ty i Ja, bez Twoich ludzi, kt贸rych zwi膮偶esz przysi臋g膮 偶e nie b臋d膮 si臋 wtr膮ca膰, ani po Twojej 艣mierci nie zaatakuj膮 mnie wszyscy na raz.
Wi臋c za godzin臋 przed bram膮 Fjordu, Ty i Ja oraz nasza bro艅 niech zdecyduj膮 komu jest pisane do偶y膰 nast臋pnego wschodu s艂o艅ca


Poczeka艂 spokojnie a偶 Kr贸l przystanie na warunki a potem uda艂 si臋 w odosobnione miejsce by przygotowa膰 si臋 do walki. Potem pozostanie jedynie uda膰 si臋 pod mury fjordu gdzie zamierza艂 zabi膰 Aderusa. Kolejna blizna i kolejna ofiara do listy.
_________________
#sesja Miasto: Dante Cavenaghi
#sesja Wichry P贸艂nocy: Kain

Kobiet potrafi膮cych s艂u偶y膰 za materac jest wiele na tym naszym nie najweselszym ze 艣wiat贸w. Ale znalezienie dowcipnie czy roztropnie gadaj膮cego materaca nie jest ju偶 takie proste
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Ethereal
Landgraf
Landgraf


Do潮czy: 22 Lip 2005
Posty: 2989
Sk眃: Elbl膮g

PostWys砤ny: Wto Gru 31, 2013 01:01    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ulfir, jak zawsze, pogr膮偶ony by艂 w zamy艣leniu. Ponurym, co po raz kolejny przysporzy艂o prawdy jego przydomkowi. My艣la艂 bowiem o z艂ej pogodzie i Varrlu. Dostrzega艂 zwi膮zek. Cho膰 nie mia艂 dowod贸w, obwinia艂 Varrla o coraz wi臋ksz膮 ilo艣膰 krzywd, jakie spada艂y i mia艂y spa艣膰 na ludy Norski.

Kreyarzhad Varrl, Czarnoksi臋偶nik z P贸艂nocy, musia艂 zako艅czy膰 swe 偶ycie. Jego koteria i nast臋pcy tako偶. Jego armie musia艂y zosta膰 rozp臋dzone, a jego kraina zrujnowana. Nie by艂o innego ratunku dla Norski. Artefakty bog贸w mo偶na by艂o ukry膰 albo zniszczy膰. 艢wi臋te miejsce sprofanowa膰 albo r贸wnie偶 zrujnowa膰. Ale norska ziemia pe艂na by艂a podobnych tajemnic - obosiecznych broni, kt贸re mog艂y wpa艣膰 w niepowo艂ane r臋ce; iskier boskiej pot臋gi, kt贸re posi膮艣膰 mogli 艣miertelnicy oraz bestii i demon贸w, kt贸re mo偶na by艂o zniewoli膰. Nie spos贸b tego zliczy膰, niemo偶liwo艣ci膮 zaj膮膰 si臋 ka偶dym z osobna.

Trzeba by艂o przeto wykorzeni膰 prowodyra zbrodni, nie jego narz臋dzia. Varrl. Musia艂 ponie艣膰 kl臋sk臋.

Ulfir nie ufa艂 w艂贸cz臋dze z po艂udnia. Z艂y duch siedzia艂 mu na karku. By艂 przekl臋ty. I by艂 Po艂udniowcem, a oni zawsze byli skurwysynami. Ulfir nie ufa艂 te偶 Kowalowi. By艂 dzier偶ycielem w艂贸czni, kt贸ra op臋tywa艂a ludzkie umys艂y. By艂 obcym, kt贸ry ro艣ci艂 sobie prawo do w艂adania ca艂膮 Norsk膮 i jej ludem, got贸w i艣膰 na wojn臋 z tymi, kt贸rzy byli temu "prawu" przeciwni.

Je艣liby obaj zgin臋li lub odeszli, Norska i jej ludy nie straci艂yby na tym. Jednak偶e, byli, tak jak Ulfir, elementami boskiej gry. Nosicielami losu. Zdawali si臋 by膰 wrogami Varrla i zbieraczami artefakt贸w. Je艣li nie byli przy tym k艂amcami i szpiegami Czarnoksi臋偶nika czy innych mocy. Czas mia艂 to pokaza膰.

Szybko si臋 okaza艂o, 偶e jeden z nich nie opu艣ci fjordu 偶ywy. Dojdzie do pojedynku, starcia na 艣mier膰 i 偶ycie. Ulfir postanowi艂 pozosta膰 na jej czas. Ujrze膰, kto ujdzie z 偶yciem a kto umrze. Mimo i偶 nie ufa艂 Kainowi i obawia艂 si臋 tego, co kroczy艂o z nim rami臋 w rami臋, sprawi艂 on lepsze wra偶enie na Norsmenie, ani偶eli Aderus - do kt贸rego jednak 偶ywi艂, by膰 mo偶e, przesadzone uprzedzenia. Demonizowa艂 go i by艂 mu wrogi, ale Kowal pokaza艂, 偶e potrafi zdoby膰 lojalno艣膰 Norsmen贸w (fakt, 偶e swoich) i wsp贸lnie z innymi bi膰 fanatyk贸w bog贸w. Nie przej膮艂 te偶 w艂adzy we fjordzie si艂膮 (aczkolwiek nie mia艂 ku temu si艂 i 艣rodk贸w).

Ulfir postanowi艂, 偶e b臋dzie si臋 przygl膮da膰 walce, nie ingeruj膮c za 偶adn膮 ze stron.

Kiedy zawezwa艂 go Kr贸l Thralli, poszed艂 mu na spotkanie na osobno艣ci. Jak zawsze, nieco paranoicznie, spodziewaj膮c si臋 jakiej艣 zdrady.

- Kowalu. C贸偶 chcia艂e艣 mi rzec? - przeszed艂 z miejsca do sedna sprawy.
_________________
Ulfir Egillsson, Norsmen - Wichry P贸艂nocy
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Blackswordsman
Mod Bestii
Mod Bestii


Do潮czy: 18 Sty 2005
Posty: 3965
Sk眃: Brama wymiar贸w p贸艂nocnego bieguna:)

PostWys砤ny: Wto Gru 31, 2013 11:01    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

<Aderus przytakn膮艂 Kainowi i偶 zgadza si臋 na walk臋 jeden na jednego zreszt膮 to w艂a艣nie by艂o jego zamys艂em. >

-Tylko ty i ja oraz nasza bro艅...Bez moich ludzi, zgadzam si臋...

<Kiedy w臋drowiec odszed艂 i Aderus zosta艂 sam na sam z Ulfirem przez moment milcza艂. Zastanawia艂 si臋 co powiedzie膰 aby nie wygl膮da膰 "nieodpowiednio".>


-Ulfirze. Mam zamiar zvyci臋偶y膰 v tym pojedynku. Mo偶live jednak, 偶e Bogovie mog膮 si臋 rozgnieva膰 i v czasie mojego zvyci臋stva przyvo艂a膰 mnie do siebie. Jestem na to gotovy. Jednak kto艣 musi ratova膰 Norsce. Je艣li padn臋 i odejd臋 v niebieskie kr贸lestva zabierz wszystkie przedmioty i pokonaj Varrla. Moi ludzie je艣li zechc膮 do艂膮cz膮 do Ciebie...Je艣li Bogovie mnie dzi艣 nie zechc膮 ruszymy osobno jak uradzili艣my vcze艣niej...To rzecze ja. Aderus Koval, Kr贸l Norscy vybrany przez Bog贸w nie przez ludzi. Je艣li Bogovie zaiste pragn膮 偶ycia dla ludu p贸艂nocy vtedy razem naplujemy na zv艂oki czarnoksi臋偶nika. Bywaj...


<Sk艂oni艂em si臋 grzecznie Ulfirowi i zaczeka艂em aby vys艂ucha膰 co ma do poviedzenia je艣li chcia艂 co艣 poviedzie膰. Potem rusz臋 aby poviadomi膰 moj膮 艣vit臋 o tym co postanovi艂em.>
_________________
Jestem mieczem i zbroj膮. Moja droga tam gdzie krew.

MG tu i tam ^^
#Sesja Przekle艅stwo Wzg贸rz Hager Gatz
#Sesja Miasto Darrow
#Sesja Wichry Aderus
Powr髏 do g髍y
Zobacz profil autora Wy秎ij prywatn wiadomo舵 Wy秎ij email
Wy秝ietl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez mo縧iwo禼i zmiany post體 lub pisania odpowiedzi    Forum forum.drachenfels.pl Strona Glowna -> Wichry P贸艂nocy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Id do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 36, 37, 38, 39, 40  Nast阷ny
Strona 37 z 40

 
Skocz do:  
Nie mo縠sz pisa nowych temat體
Nie mo縠sz odpowiada w tematach
Nie mo縠sz zmienia swoich post體
Nie mo縠sz usuwa swoich post體
Nie mo縠sz g硂sowa w ankietach


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group